sobota, 27 stycznia 2018

Sylwia Winnik "Dziewczęta z Auschwitz"




Sylwia Winnik "Dziewczęta z Auschwitz"
Wydawnictwo MUZA SA, 2018
Data premiery: 24.01.2018 r.
Liczba stron: 304

Dzisiaj przypada 73. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Obozu nie pracy, a zagłady. Obozu, określanego też mianem fabryki śmierci. Obozu, w którym w ciągu pięciu lat jego istnienia, zginęło od 1 do 1,5 miliona ludzi. Każdy z nas zna te fakty, te liczby. Oświęcim w świadomości Polaków, i nie tylko, kojarzy się dość jednoznacznie. Z ludobójstwem.
Wczoraj późnym wieczorem, na kilka godzin przed rozpoczęciem obchodów rocznicy wyzwolenia obozu, skończyłam czytać "Dziewczęta z Auschwitz". Trudny temat wybrała sobie Sylwia Winnik na debiutancką książkę. Trudny, ale jakże potrzebny, ważny. Winnik oddała głos kobietom, które Auschwitz przeżyły. Wróciły z fabryki śmierci żywe. Słyszały jęki konających, z niepokojem zerkały w stronę unoszącego się z kominów dymu. Dymu nad Birkenau. Jak same przyznają, są ostatnimi świadkami historii i muszę mówić, muszą pisać o Auschwitz. Bo kiedy one odejdą, książki zostaną. "Dzewczyny z Auschwitz" to nie tylko reportaż, ukazujący ogromną skalę ludobójstwa. To także, a może przede wszystkim przestroga. Przed nienawiścią, przez segregacją. Każda z dwunastu kobiet opowiada o tym, co przeżyła, czego doświadczyła. Są wśród nich Leokadia, której synek był najmłodszą ofiarą Marszu Śmierci, Zofia, która w Auschwitz przyszła na świat, a także Barbara, na której oczach zmarła 5-letnia, niewinna dziewczynka. Co ważne, wszystkim bohaterkom udało się ocalić to, co najcenniejsze - człowieczeństwo. Przyszło im żyć w strasznych czasach, a mimo to mam wrażenie, że miały w sobie więcej zrozumienia i empatii niż pokolenia współczesnych 20- i 30-latków.
Tekst książki ilustrowany jest niezwykle sugestywnymi, zapadającymi w pamięć fotografiami. Sylwia Winnik spisała niezwykle interesujące, wyciskające łzu z oczy i zmuszające do refleksji historie. I zrobiła to w sposób poprawny. Nie jest to publikacja pozbawiona wad, ale jak na debiut, bardzo mocna. Te drobne potknięcia nie mają jednak większego znaczenia podczas lektury całości, a Sylwia Winnik ma zadatki na świetną reportażystkę.