sobota, 9 grudnia 2017

Natasza Socha "Dwanaście niedokończonych snów"







Natasza Socha "Dwanaście niedokończonych snów"
Wydawnictwo PASCAL, 2017
Liczba stron: 304
Data premiery: 25.10.2017 r.


Natasza Socha jest znana czytelnikom dzięki takim powieściom jak "Rosół z kury domowej", "Hormonia", "Dziecko last minute" czy "Biuro przesyłek niedoręczonych". Ta ostatnia była niekwestionowanym hitem ubiegłorocznych świąt. W tym roku Socha powróciła z nową książką świąteczną, w której magii jest jeszcze więcej niż w jej największym bestsellerze. Magii w sensie dosłownym. Bo Momo, główna bohaterka książki, doświadcza rzeczy absolutnie wyjątkowych. W grudniu, kiedy cały świat przygotowuje się do świąt, w życiu Momo pojawiają się... sny. Ale nie takie zwykłe sny. Bo te sny wyznaczają Momo kolejne zadania. Nie kończą się po przebudzeniu, a nasza bohaterka z rosnącym niedowierzaniem odkrywa, że te sny wcale nie są takie nierzeczywiste. Na kogo czeka Momo? Wigilia coraz bliżej, a jej uporządkowane życie coraz bardziej się komplikuje...
Socha wprawdzie udowodniła już, że ma wiele literackich twarzy, ale i tak udało jej się zaskoczyć mnie tą powieścią. Nie spodziewałam się niczego aż tak baśniowego, metafizycznego. W tym roku mamy prawdziwy wysyp świątecznych powieści. Wszystkie są na swój sposób do siebie podobne. "Dwanaście niedokończonych snów" mocno wyróżnia się na tym tle. To oryginalna, magiczna powieść, wykraczająca daleko poza konwencję klasycznej świątecznej obyczajówki. Socha ma głowę pełną świeżych pomysłów, tworzy pełnowymiarowe, niepowtarzalne postacie. Na szczególną uwagę zasługują dwie bohaterki - ekscentryczna ciotka głównej bohaterki, Rebeka, która wnosi do powieści spory powiew czarnego humoru, i Pati, czyli matka Momo i tanatokosmetolog w jednej osobie. Wszystko to sprawia, że "Dwanaście niedokończonych snów" to mieszanka iście wybuchowa. Lektura na zimowe wieczory dla wymagającego czytelnika.

sobota, 2 grudnia 2017

Joanna Szarańska "Cztery płatki śniegu"






Joanna Szarańska "Cztery płatki śniegu"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 334
Data premiery: 08.11.2017 r.


PATRONAT MEDIALNY PRZEGLĄDU CZYTELNICZEGO


W tym roku mamy prawdziwy urodzaj powieści świątecznych. Nie wszystkie trafiają do mojego gustu, ale "Cztery płatki śniegu" Joanny Szarańskiej to jedna z tych powieści, na które od razu miałam szczególną chrapkę. I wcale nie dlatego, że znam pisarkę osobiście. Często powtarzam, że potrafią mnie rozbawić tylko trzej autorzy, a właściwie trzy autorki: Rudnicka, Pietrzyk i Szarańska właśnie. Jeśli więc szukacie komedii świątecznej, przy której będziecie turlać się ze śmiechu, trafiliście idealnie. Ale nie tylko. Bo tym razem Szarańska idzie o krok dalej i sprawia, że po lekturze jej książki człowiekowi robi się cieplej na sercu. Pisarka wychodzi poza konwencję komedii, zarażając nas tą magią świąteczną, tym oczekiwaniem na kilka grudniowych, wyjątkowych dni. Pokazuje, że potrafi nie tylko bawić, ale również wzruszyć, skłonić do refleksji. "Cztery płatki śniegu" to historia mieszkańców pewnej kalwaryjskiej kamienicy. Historia, a właściwie kilka historii. Punktem kulminacyjnym, jak to zwykle w tego typu opowieściach bywa, jest Wigilia, do której przygotowują się nasi bohaterowie. Niestety, w tym roku przygotowania nie przebiegają tak, jak życzyliby sobie mieszkańcy. Zamiast lepić pierogi Zuzanna biega po mieście próbując uwieść swojego (nie)wiernego męża, Monika podejmuje bezskuteczne próby pozbycia się teściowej z domu, a Kajetan zamierza ukryć przed ciekawskim wzrokiem domowników świerszczyki swojego przyjaciela. Absurd goni absurd, a czytelnik ma ubaw po pachy. W tym całym ambarasie bohaterowie zapominają o tym, co w świętach jest najważniejsze. Ale jest jedna osoba, która zamierza im o tym przypomnieć... Zdecydowanie polecam, jedna z lepszych świątecznych powieści, jakie czytałam.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Danuta Noszczyńska "Nieświęta rodzina"




Danuta Noszczyńska "Nieświęta rodzina"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017
Data premiery: 16.11.2017 r.
Liczba stron: 360


Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa Agi? Matka kotłująca się w pościeli z obcym mężczyzną. W jej rodzinie dość lekko pochodziło się do spraw związanych z cielesnością i seksualnością. Od pokoleń wierność małżeńska była dość swobodnie traktowana. Nic więc dziwnego, że i Aga ma mylne pojęcie na temat seksu i miłości. Czy można nauczyć się kochać? Danuta Noszczyńska stworzyła zapadającą w pamięć, ważną powieść o tym, jak ogromny wpływ na nasze dorosłe życie mają wspomnienia i doświadczenia z dzieciństwa. Snuje swą opowieść niespiesznie, czasem wręcz leniwie. W prozie Noszczyńskiej nie doświadczycie niespodziewanych zwrotów akcji, szaleńczego tempa, a jednak jej książki trzymają w napięciu. Z niecierpliwością przewracamy kolejne strony, poszukując odpowiedzi. W "Nieświętej rodzinie", podobnie jak w poprzednich książkach autorki, dużo treści zostało ukryte między wierszami. To nie jest oczywista powieść. Wiele pozostawia wyobraźni. Mogłoby się wydawać, że zakończenie tej książki jest bajkowe, mało realne, a jednak w wyjątkowy sposób uzupełnia treść, przywraca nadzieję. "Nieświęta rodzina", tak jak poprzednie powieści autorki, podbiła moje serce i z niecierpliwością czekam na czwartą książkę z serii "Siedem grzechów głównych". Czas na nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.

niedziela, 26 listopada 2017

Joanna Sykat "Na ścieżkach złudzeń"




Joanna Sykat "Na ścieżkach złudzeń"
Wydawnictwo Replika, 2017
Liczba stron: 288
Data premiery: 21.11.2017 r.


Joanna Sykat przyzwyczaiła swoich czytelników do prozy nieoczywistej, wielowymiarowej. Pisarka jest oszczędna w słowach, tworzy krótkie, ale zapadające w pamięć historie. "Na ścieżkach złudzeń" to zimowa odsłona jej twórczości. Nastrojowa, niezwykle klimatyczna. Można by rzecz, że to "stara dobra Sykat", ale tą książką pisarka może zaskoczyć nawet swoich najwierniejszych czytelników. Tradycyjnie już skłania nas do refleksji, zmusza, abyśmy się zatrzymali i raz jeszcze przewartościowali nasze życie, jednak tym razem zgrabnie wplotła elementy humoru i absurdu. Na szczególną uwagę zasługuje postać szefa Aldony i Wioli. Mimo iż jest to postać drugoplanowa, nadaje tej powieści lekkości i świeżości. Świat "apek" i "korpo" jest czymś zupełnie nowym w powieściach Sykat, ale płynnie przenika się z rzeczywistością, do jakiej przyzwyczaiła nas autorka. "Na ścieżkach złudzeń" to powieść o małżeństwie i rodzicielstwie. O tym, że inni zawsze mają lepiej, a przynajmniej tak nam się wydaje. Karmimy się złudzeniami, nie zastanawiając się, co naprawdę ukrywa się pod ich fasadą. Sykat niespiesznie zdziera maski swoim bohaterom, obdziera ich ze złudzeń, nakazując konfrontację z rzeczywistością. To książka dla ambitnego czytelnika, który potrafi czytać między wierszami. "Na ścieżkach złudzeń" nie przynosi gotowych odpowiedzi, zostawia czytelnika z tym lekkim niedosytem, ale ja właśnie takie powieści lubię najbardziej. Nie giną zapomniane między setkami książek o tej samej tematyce. Zostają w głowie i w sercu.

piątek, 24 listopada 2017

Małgorzata Rogala "Zastrzyk śmierci"







Małgorzata Rogala "Zastrzyk śmierci"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 346
Data premiery: 25.10.2017 r.


PATRONAT MEDIALNY PRZEGLĄDU CZYTELNICZEGO


Bardzo lubię kryminały spod pióra Małgorzaty Rogali i z niecierpliwością czekam na każdą kolejną powieść pisarki. Kiedy w moje ręce trafiła najnowsza, "Zastrzyk śmierci", wiedziałam, że to będzie krótka piłka i nie pomyliłam się. Trzystupięćdziesięciostronicową książkę przeczytałam w dwa wieczory, z niecierpliwością przewracając następne strony. Kto jest mordercą? Dlaczego giną kolejne osoby? Sprawa wydawała się oczywista, Rogala podsuwała mi mnóstwo obiecujących tropów. A potem, jak to bywa tylko w dobrych kryminałach, okazało się, że prawda jest zupełnie inna. Pisarka prowadzi akcję mocną ręką, kreśli dokładne portrety psychologiczne wszystkich swoich bohaterów - śledczych, ofiar, podejrzanych, świadków, w końcu samego mordercy. Tutaj nic nie jest zostawione dziełu przypadku, każdy ruch jest starannie przemyślany. Kryminały Rogali zawsze niosą ze sobą istotne przesłanie. Nie inaczej jest tym razem. Mocne zaangażowanie społeczne wyróżnia te powieści, sprawia, że wykraczają daleko poza sztywne ramy gatunku. Tym razem Rogala zwraca uwagę na ważny i palący problem - umów śmieciowych i wykorzystywania pracowników przez nieuczciwych pracodawców. Pisarka tradycyjnie już wbija kij w sam środek mrowiska, a z powieści na powieść wychodzi jej to coraz lepiej. Zakończenie mnie zaskoczyło. Widzę zmianę kierunku, w którym podąża autorka. Jej twórczość ewoluuje, a ja obserwuję to z uśmiechem na twarzy.

sobota, 4 listopada 2017

Magdalena Wala "Rozalia"



Magdalena Wala "Rozalia"
Wydawnictwo Czwarta Strona
Data premiery: 25.10.2017 r.
Liczba stron: 372


PATRONAT MEDIALNY


Czego szukacie w książkach? Długo zastanawiałam się nad odpowiedzią, czego ja oczekuję. Szukałam, eksperymentowałam, zaliczałam mniej lub bardziej udane flirty. W końcu doszłam do wniosku, że najważniejsza jest dla mnie pasja. Pasja autora. To niebywale trudne zadanie - przekazać na kartach powieści swą pasję, zarazić nią czytelnika. Magdalena Wala należy do grupy tych pisarzy, którym się to udaje. "Rozalia" to kolejna z jej kapitalnych powieści obyczajowo-historycznych, w której na kolejnych stronach pasja autora jest wręcz namacalna. Pasja do historii, pasja do książek. Już sama dedykacja - "Żyjącym książkami" - jest swoistą obietnicą niesamowitej przygody literackiej. W "Rozalii" dopracowane są każdy szczegół, każde słowo. Po "Mariannie" podniosłam autorce poprzeczkę naprawdę wysoko. To naturalne, że po lekturze "Rozalii" pojawiają się porównania. Rozalia jest siostrą Marianny. Magdalena Wala zresztą przygotowała niespodziankę dla swoich wiernych czytelników - w kilku scenach pojawia się Marianna, dowiadujemy się, co słychać u naszej starej znajomej, ale pierwsze skrzypce gra tutaj Rozalia, która nie zamierza dać się wydać za Moskala. Schronienie znajduje w majątku w Czarnowcu. Na miejscu okazuje się, że w posiadłości dzieją się dziwne rzeczy. Rozalia podejrzewa, że w pobliskich ruinach ukrywa się spiskowiec, poszukiwany przez austriackie władze. Rozalia, jako prawdziwa patriotka, zamierza ostrzec mężczyznę. Nie zdradzę wam, oczywiście, jak kończy się ta historia. Możecie być jednak pewni, że czeka was spora dawka humoru, tajemnic i... miłości. Czytałam wiele powieści historycznych, ale tylko Magdalena Wala potrafi w tak lekki i przyjemny sposób przekazać nam wiedzę. Jestem przekonana, że nawet ci, którzy za historią nigdy nie przepadali, odnajdą się w świecie Rozalii. Historia w wydaniu Wali to nie daty, bitwy czy drzewa genealogiczne polskich królów. To ludzie, tacy sami jak my.
Wracając do porównań, które nasuwają się po lekturze "Rozalii". Myślałam, że to niemożliwe, ale "Rozalia" wydaje się jeszcze bardziej dopracowana niż "Marianna". Widać ogrom pracy, jaki pisarka włożyła w stworzenie dzieła. Chapeau bas!

niedziela, 24 września 2017

Edyta Świętek "Spacer Aleją Róż Tom 3. Drzewa szumiące nadzieją"




Edyta Świętek, "Spacer Aleją Róż Tom 3. Drzewa szumiące nadzieją."
Wydawnictwo Replika, 2017
Data premiery: 24.10.2017 r.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA, PATRONAT MEDIALNY PRZEGLĄDU CZYTELNICZEGO


Nad Nową Hutą zbierają się czarne chmury. Mieszkańcy najmłodszej dzielnicy Krakowa bezskutecznie starają się o pozwolenie na budowę kościoła. To właśnie na tle przełomowych wydarzeń końca 50. i początku 60. lat poprzedniego stulecia toczy się codzienne życie rodziny Szymczaków. Brutalnie spacyfikowani przez wspieraną przez oddziały ZOMO Milicję Obywatelską mieszkańcy Nowej Huty przeżywają rodzinne dramaty. Kto wyjdzie z tych wydarzeń cało, a kto zapłaci najwyższą cenę? Trzecim tom sagi "Spacer Aleją Róż" obfituje w liczne zwroty akcji. Ta powieść, podobnie jak dwa poprzednie tomy, wciąga w świat bohaterów od pierwszej strony aż do kolejnego zaskakującego finału. To książka z gatunku tych, dla których zarywa się noce. Lekturę zaczęłam w sobotę wieczorem, w niedzielę odłożyłam już na półkę, wzbogacona o wiedzę, refleksję i liczne przemyślenia. Edyta Świętek, opisując losy kolejnych pokoleń Szymczaków, stawia przed nami wiele pytań o to, co w życiu jest najważniejsze. Którą drogą powinniśmy podążać? Ale "Drzewa szumiące nadzieją" to, niestety, nie tylko zamierzchła już dla młodych ludzi historia. To moment zadumy. W tych trudnych czasach, które opisuje Edyta Świętek, Polak stawał przeciwko Polakowi, brat przeciwko bratu. Musimy dołożyć wszelkich starań, aby podobna sytuacja już nigdy nie miała miejsca. Edyta Świętek nie moralizuje, ale wiernie oddając rzeczywistość, delikatnie sugeruje, jakich schematów nie powinniśmy powielać, jaką lekcję wyciągnąć z doświadczeń naszych ojców, dziadków. Pisarka w sposób niepozbawiony empatii, wrażliwości i zrozumienia opisuje dramat jednostki na tle ważnych wydarzeń drugiej połowy XX wieku. Bohaterowie "Spaceru Aleją Róż" często zbaczają z tej właściwej drogi, mają liczne wątpliwości, są ludzcy aż do bólu. I w tym tkwi sekret tej sagi.
Uważam, że cała saga "Spacer Aleją Róż" jest jedną z najciekawszych propozycji rynku wydawniczego w 2017 roku. Każda część trzyma bardzo wysoki poziom, nie sposób określić, która z powieści jest najlepsza, gdyż one wszystkie właśnie takie są. Nie bez powodu zamieszczam recenzję na miesiąc przed premierą "Drzew szumiących nadzieją". Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać "Cienia burzowych chmur" i "Łąk kwitnących purpurą", musicie koniecznie nadrobić zaległości. "Drzewa szumiące nadzieją" trafią na księgarniane półki 24 października i z pewnością podbiją serca czytelników.

piątek, 15 września 2017

Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na pożegnanie"






Agnieszka Walczak-Chojecka autorka "Nie czas na pożegnanie"
Wydawnictwo Filia, 2017
Data premiery: 20.09.2017
Liczba stron: 380


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Wbrew temu, co sugeruje tytuł, przyszedł czas na pożegnanie. Pożegnanie z bohaterami sagi bałkańskiej. W tej książce po raz ostatnio spotykamy się z Jasminą, Draganem, Oliją, Katarzyną i innymi. Trochę bałam się tej lektury. Dlaczego? Cóż, zakończenie drugiego tomu było takie, że w skrycie ducha zastanawiałam się, co w temacie można jeszcze napisać. Przyznaję: bałam się, że trzeci tom będzie odgrzewanym kotletem, jak w przypadku wielu kilkutomowych serii. Nic bardziej mylnego. Cała saga bałkańska trzyma bardzo wysoki poziom, a jej zakończenie jest bardzo mocne. "Nie czas na pożegnanie" to doprawdy godne pożegnanie, domknięcie wszystkich wątków. I właściwie do samego końca nie wiemy, czy bohaterowie po tym, co przeszli, będą w stanie wyjść z mroku i pójść przed siebie razem, trzymając się za rękę, nawet jeśli nie w tym samym, to chociaż w podobnym kierunku. Na co postawią: na miłość, na zapomnienie, a może na pożegnanie? Ta część obfituje w liczne zwroty akcji, wielokrotnie miałam podczas lektury wrażenie, że autorka odkryła już wszystkie karty i niczym nie jest w stanie mnie już zaskoczyć, aby po chwili odkryć, że byłam w błędzie. Mnóstwo emocji, przełomowych, wyciskających łzy z oczu decyzji, a przede wszystkim istota człowieczeństwa - to wszystko czeka na Was w powieści "Nie czas na pożegnanie". Jeśli jeszcze nie znacie tej sagi, koniecznie nadróbcie zaległości. W innym przypadku nawet nie muszę namawiać go do lektury. Polecam. Jestem ciekawa, co Agnieszka Walczak-Chojecka przygotuje dla swoich czytelników po tak udanej sadze.

niedziela, 3 września 2017

Krystyna Mirek "Słodkie życie"







Krystyna Mirek - strona autorska "Słodkie życie"
Wydawnictwo FILIA
Liczba stron: 444
Data premiery: 30.08.2017


Krystyna Mirek jest poczytną autorką kobiecych powieści obyczajowych. Czytelniczki pokochały tworzone przez nią książki przede wszystkim za życiowe obserwacje, lekkość wypowiedzi oraz nietuzinkowe fabuły. Krystyna Mirek w swoich powieściach przekonuje, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a po każdej burzy zaświeci słońce. Jej najnowsza książka pt. "Słodkie życie" jest utrzymana właśnie w takiej konwencji lekkiej obyczajówki. Spodoba się przede wszystkim tym czytelniczkom, które w literaturze obyczajowej poszukują wytchnienia, oderwania od codzienności i swego rodzaju drogowskazu. Główną bohaterką "Słodkiego życia" jest 30-letnia Kornelia, która nadal mieszka z rodzicami i nie ma kontroli nad własnym życiem. Biernie poddaje się temu, co przynosi los, a raczej matka, a wszystkie smutki zagryza czekoladą i innymi przysmakami. Pewnie już stworzyliście w swojej głowie zakończenie tej historii, gdyż przewidywalność jest w pewnym stopniu charakterystyczną cechą tego rodzaju książek. Ale "Słodkie życie" może zaskoczyć. W trakcie lektury okazuje się, że nic nie jest takie, jak nam się na początku wydawało, a bohaterowie zmieniają się wraz z postępem akcji. Czytelniczki rozkoszują się każdym słowem, w każdym rozdziale szukają cennych wskazówek, obserwacji i znajdują je. "Słodkie życie" czyta się bardzo szybko, podczas lektury mamy wrażenie, że kolejne strony przewracają się same. Jedyne zastrzeżenie mam do kilku błędów merytorycznych, których nie udało się wyeliminować na etapie redakcji. Chodzi mi tutaj o badania i zabiegi, jakim zostaje poddana Kornelia, kiedy się okazuje, że ma problemy zdrowotne. Mimo tego niewielkiego zgrzytu, książkę polecam fanom autorki i miłośnikom lekkiej prozy obyczajowej. Spodoba się wam.

wtorek, 29 sierpnia 2017

Natasza Socha "Apteka marzeń"








Natasza Socha "Apteka marzeń"
Wydawnictwo PASCAL
Liczba stron: 400
Data premiery: 13.09.2017 r.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Natasza Socha jest jedną z tych autorek, którym obce są sztywne ramy i schematy. Nigdy nie możemy być pewni, czym zaskoczy nas w kolejnej powieści. Balansuje pomiędzy gatunkami i tematami, serwując wybuchową mieszankę obyczaju, komedii i psychologii. Jedno jest pewne - cokolwiek napisze, będzie utrzymane w mocno sarkastycznym tonie. Kiedy dowiedziałam się, że Natasza Socha wydaje książkę o chorym dziecku, bałam się, że straci swój pazur. No, bo jak można pisać o raku, śmierci, oddziale onkologii dziecięcej, heroicznej walce rodziców o życie dziecka w sposób choćby tylko odrobinę ironiczny? Cóż, można i nie przekracza to granic dobrego smaku. Socha swoją "Apteką marzeń", owszem, wyciśnie łzy z oczu, ale jednocześnie obłaskawi śmierć i chorobę. Przekona, że rak to nie jest koniec świata, nawet jeśli tak nam się wydaje. Bo ten świat będzie kręcić się dalej. Opisując codzienność rodziców chorego dziecka, Socha obdziera raka z tabu. Co ważne, ta historia zdarzyła się naprawdę. "Apteka marzeń" jest zapisem walki Magdy i Olka, którą stoczyli o życie Oli. Dziewczynka zachorowała w wieku dwóch lat. Jest jeszcze Karolina, chociaż ona jest postacią fikcyjną. Mądrości życiowej od tej piętnastolatki mógłby się nauczyć niejeden dorosły. To nie tak, że bohaterowie "Apteki marzeń" się nie boją. Oni po prostu są silniejsi od ich strachu. Przepiękna, emocjonująca powieść, która pochłonęła mnie bez reszty. Tej książki nie da się przeczytać inaczej, niż wciągnąć na raz, dlatego zarezerwujcie sobie dużo wolnego czasu. Socha nie jest pierwszą autorką, która pisze o raku, ale zdecydowanie pierwszą, która pisze o chorobie w taki sposób, że nie sposób się przy tej lekturze nie uśmiechnąć.

sobota, 26 sierpnia 2017

Danuta Awolusi "Nie proszę o miłość"






Danuta Awolusi "Nie proszę o miłość"
Wydawnictwo PASCAL
Data premiery: 17.08.2017 r.
Liczba stron: 384


Ewa i Hania - dwie zupełnie różne osobowości, dwa zupełnie odmienne temperamenty, dwie zupełnie inne historie. Łączy je jedno - potrzeba miłości, chociaż jeszcze nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Zasadniczo omijam szerokim łukiem książki o szalonych, poszukujących męża, około trzydziestoletnich singielkach, bo wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne, nie wyróżniają się niczym nowym, a mnie, no cóż, nie do końca kręci ten temat, a jednak ta książka miała w sobie to tajemnicze "coś", co wyczułam na kilometr i co mnie do niej przyciągnęło. Intuicja i tym razem mnie nie zawiodła. Danuta Awolusi zaskakuje czytelników dojrzałą, niesztampową powieścią. Zadziwia świeżym spojrzeniem na problem. Wydawałoby się, że w temacie potrzeby kochania i bycia kochanym nie można już nic nowego napisać, a tymczasem Danuta Awolusi odnalazła nową, jeszcze niesplądrowaną ścieżkę. Postawiła na zderzenie wulgarności i delikatności. Na sprzeczności. Na niemy krzyk wydobywający się z wnętrz głównych bohaterek. Powieść "Nie proszę o miłość" nie porywie was wartką akcją czy ciepłym humorem, jak inne obyczajówki. Ta książka wyróżnia się przede wszystkim życiowymi obserwacjami, dlatego jest taka ważna i nie można przejść obok niej obojętnie. Początkowo irytowała mnie narracja, nie mogłam się przestawić, ale po pierwszych trzydziestu, może czterdziestu stronach już mocno przeżywałam lekturę i nie odłożyłam książki na półkę aż do samego zakończenia, które stanowi kwintesencję tej powieści. Najbardziej soczysty kąsek z całości. Jest takie, jak lubię - niedopowiedziane, pozostawiające czytelnika z mnóstwem pytań i refleksji. Polecam.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Elżbieta Rodzeń "Przyszłość ma twoje imię"







Elżbieta Rodzeń "Przyszłość ma twoje imię"
Wydawnictwo Zysk i S-ka Wydawnictwo
Liczba stron: 544
Data premiery: 17.07.2017 r.


Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie czytam i nie rozróżniam popularnych wśród młodych kobiet gatunków New Adult i Young Adult, o czym zresztą nieraz wspominałam na blogu. Nie interesują mnie problemy studentek dopiero wkraczających w dorosłość, bo sama znajduje się na innym etapie swojego życia. Elżbieta Rodzeń jest jednak jedną z tych autorek, po które sięgam w ciemno. Podbiła moje serce swoim autorskim debiutem, czyli powieścią fantasy "Noc Świetlików", a fantasy przecież nie czytam. Ta kobieta jednak tak pięknie pisze o uczuciach, że kupuje mnie swoim każdym wcieleniem. Byłam pewna, że tak samo będzie w przypadku powieści "Przyszłość ma twoje imię" i nie pomyliłam się. To przepiękna, napisana z dużym rozmachem i wielką empatią opowieść o dwojgu młodych, pogubionych ludzi. Wielokrotnie podczas lektury miałam łzy w oczach. W swojej najnowszej książce Elżbieta Rodzeń zwraca uwagę na istotny problem społeczny. Pisze o rodzinach dysfunkcyjnych, skłaniając swojego czytelnika do refleksji i przekonując go, że nie zawsze wszystko jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. A właściwie bardzo rzadko tak jest. "Przyszłość ma twoje imię" to nie tylko romans. To bardzo dojrzała, mocno emocjonalna proza, która pozostawia w sercu czytelnika trwały ślad. Historia uczucia, jakie rodzi się między Blanką a Mateuszem, powinna być punktem wyjścia do dyskusji na temat tego, co możemy zrobić dla dzieci i nastolatków z nizin społecznych. Otwiera szerzej oczy i nie pozwala zasnąć. Jeszcze długo po tej lekturze w mojej głowie kłębiły się setki pytań. Zdecydowanie polecam.

wtorek, 15 sierpnia 2017

Agata Kołakowska "Pięć minut Raisy"




Agata Kołakowska - autorka "Pięć minut Raisy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 520
Data premiery: 24.08.2017 r.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Od jakiegoś czasu z rosnącą sympatią obserwuję rozwój Agaty Kołakowskiej, która, mimo iż każdą kolejną powieścią podnosi sobie poprzeczkę naprawdę wysoko, za każdym razem potrafi sprostać rodzącym się wobec niej oczekiwaniom. Obawiałam się trochę, z jaką książką powróci po kapitalnej powieści "Kolejny rozdział", ale już wiem, że moje obawy okazały się bezpodstawne. "Pięć minut Raisy" jest przede wszystkim inna od poprzedniej książki Kołakowskiej, tych dwóch utworów w żaden sposób nie da się porównać. Kiedy już wydaje nam się, że Agata Kołakowska już niczym w zasadzie zaskoczyć nas nie może, ona wyskakuje z najdojrzalszą powieścią w swoim dorobku. "Pięć minut Raisy" to przede wszystkim afirmacja życia. Agata Kołakowska poprzez kreacje bohaterów nietuzinkowych i rzadko spotykanych w polskich powieściach obyczajowych, przypomina czytelnikowi, co jest w życiu ważne. Tworząc opowieść o najbardziej pechowej kobiecie na świecie wyciska z życia to, co najlepsze, opisuje najbardziej soczyste kąski, z których składa się codzienność każdego z nas. Początkowo nieco przerażał mnie pomysł na fabułę, a raczej rok, w którym rozgrywa się większość z prezentowanych wydarzeń (2051), ale szybko przekonałam się, że Kołakowska wszystko potrafi przemienić w złoto. To nie jest science fiction, a dojrzała proza obyczajowa w najlepszym wydaniu. Pisarka inteligentnie nawiązuje do bieżących wydarzeń w Polsce i w Europie, czyniąc niezwykle sugestywne aluzje co do tego, jak się to wszystko może potoczyć. Jej wizja wcale nie wydaje się wyssana z palca. Ale wróćmy do głównego przesłania, bo jestem pewna, że ta historia pozostanie we mnie na dłużej. Agata Kołakowska nie pozostawia czytelnika z gotowymi rozwiązaniami. Nie. Ona delikatnie sugeruje, naprowadza, ale pewne sprawy pozostawia niedopowiedziane. I to właśnie lubię w literaturze, której zadaniem jest skłaniać do refleksji, a nie - jak się dzisiaj wielu mylnie wydaje - prowadzić drogą na skróty.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"






Magdalena Wala "Rzymskie odcienie miłości"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
Liczba stron: 378
Data premiery: 05.07.2017 r.


Kiedyś przemknęła mi przez głowę myśl, aby studiować historię. To był jeden z moich ulubionych przedmiotów w szkole. Dlaczego więc zrezygnowałam z tego zamysłu? Cóż, zniechęciła mnie konieczność dogłębnej analizy starożytności. Nigdy nie przepadałam za tą epoką, ale zachwyciła mnie "Marianna", poprzednia powieść historyczna Magdaleny Wali, dlatego dałam też szansę "Rzymskim odcieniom miłości". I co? Jestem zachwycona. Nie mówię, że książki Magdy osadzone we współczesności są złe, ale... te historyczne są genialne. Wprost fenomenalne. Podczas lektury "Rzymskich odcieni miłości" bawiłam się wybornie. Lekki styl, cięty język i charakterna główna bohaterka decydują o sukcesie tej powieści. Trochę to komedia, trochę romans, trochę obyczaj. A na dokładkę mamy wątek kryminalny. Usilne starania młodziutkiej Felicji, aby... nie wyjść za mąż, rozpalają w czytelniku ciekawość, jak się ta cała historia skończy. Tę książkę broni ogromna wiedza Magdaleny Wali, która z wykształcenia - i zawodu - jest historykiem. Liczne wtrącenia, anegdoty i opisy życia Rzymian sprawiają, że... starożytność da się lubić. Dotychczas uważałam Rzymian za ludzi z... innej epoki po prostu. Tak odkrywczo. Dzisiaj wiem, że to ludzie tacy sami jak my. Magdalena Wala odczarowała mi tę starożytność i z niecierpliwością czekam na jej kolejną powieść osadzoną w przeszłości. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że "Rzymskie odcienie miłości" to powieść nie w moim guście, a jednak przeżyłam bardzo przyjemne zaskoczenie.

wtorek, 4 lipca 2017

Katarzyna Kołczewska "Odzyskać utracone"




Katarzyna Kołczewska "Odzyskać utracone"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, seria Kobiety To Czytają
Data premiery: 04.07.2017 r.
Liczba stron: 448


Katarzyna Kołczewska na swoją nową książkę kazała czekać długie dwa lata. Teraz już rozumiem, dlaczego. Pisarka wraca z powieścią dopracowaną, która wymagała od niej mnóstwo pracy i zaangażowania. Jeśli liczycie na lekturę, która, tak jak poprzednie książki Kołczewskiej, czyta się sama, możecie się przeliczyć. "Odzyskać utracone" to powieść o wiele bardziej surowa, wymagająca od czytelnika maksymalnego skupienia. Kraków, Warszawa - nawet jeśli nie uważaliśmy na lekcjach historii, wiemy, jak wyglądała wojna w tych miastach. Z książek, filmów. A zapomniany Białystok? Katarzyna Kołczewska niespiesznie snuje opowieść osadzoną w mieście, gdzie po pojawieniu się Niemców zapadła radość. Jak to możliwe? Czego mieszkańcy doświadczyli pod okupacją sowiecką? Tego wszystkiego dowiecie się z lektury powieści "Odzyskać utracone". To opowiedziana z ogromnym rozmachem historia dwóch kobiet - matki i córki, które zostały rozdzielone przez wojnę. Zesłana na daleką Syberię Miranda wraca po 10 latach do domu, ale już nic nie jest takie samo. Niedopowiedzenia, przesiąknięta chłodem atmosfera i wzajemne pretensje tworzą klimat tej powieści. Ogromną wadą książki jest brak przypisów. Lwia część dialogów została napisana w języku rosyjskim, którego nigdy się nie uczyłam i którego nie rozumiem. Brak przypisów psuje radość z obcowania z tą książką.

środa, 28 czerwca 2017

Kasia Bulicz-Kasprzak "Pójdę do jedynej"






Kasia Bulicz-Kasprzak "Pójdę do jedynej"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data premiery: 20.06.2017 r.
Liczba stron: 376


Lata 70. poprzedniego stulecia. Życiowe ścieżki Karola i Pawła krzyżują się w wojsku. Oboje wybrali karierę zawodowego żołnierza, chociaż różnią się diametralnie. Karol jest synem milicjanta, bywa lekkomyślny i nienawidzi ojca. To mieszanka wybuchowa. Paweł natomiast pochodzi z tradycyjnej, wiejskiej rodziny. Jego decyzja o wstąpieniu do wojska podyktowana jest chęcią poprawy bytu swojego i ukochanej. W tle trzy kobiety: Krysia, Beata i Jadzia, których ścieżki przeplatają się z losami głównych bohaterów. Wojskowy dryl, trudne decyzje, życiowe wybory i potrzeba bycia kochanym - to wszystko przygotowała dla swych czytelników Kasia Bulicz-Kasprzak. Już sam tytuł przyciąga uwagę. Jest przepiękny. Stanowi obietnicę wartościowej, ambitnej literatury. I tak właśnie jest. Ta książka ma wszystko to, czego wymagam od dobrego obyczaju - prawdziwych, mieniących się w czarno-białych kolorach bohaterów, nieprzewidywalną fabułę oraz otwarte, niedopowiedziane zakończenie. Zapewne czytelniczki będą prosić o kontynuację, ale ja mam nadzieję, że drugiej części nie będzie. Dalsze losy odebrałyby temu zakończeniu magię, wyjątkowość.
Kasia Bulicz-Kasprzak oddała w ręce czytelników powieść dopracowaną, przemyślaną w każdym szczególe. Wierzy, że odbiorca jest osobą inteligentną, doświadczoną, która potrafi wyciągnąć właściwe wnioski, dlatego nie podsuwa gotowych rozwiązań i odpowiedzi. Nie podaje wszystkiego na tacy, pozostawia uchyloną furtkę, dzięki czemu każdy z czytelników odbierze tę powieść inaczej. I to jest w literaturze wyjątkowe. Świetna powieść, gorąco polecam.

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Danuta Noszczyńska "Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie"






Danuta Noszczyńska "Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data premiery: 06.06.2017 r.
Liczba stron: 320


Literatura kobieca. Z czym Wam się kojarzy? Z lekkimi, wręcz ckliwymi historyjkami o miłości, o tym, że on kochał ją, ona kochała jego, ale złośliwy los i/lub drugi on czy druga ona skutecznie wchodzą zakochanym w paradę? Niekoniecznie. W Polsce mamy mnóstwo niezwykłe utalentowanych pisarek, które w swojej twórczości zrywają z mitem literatury kobiecej. Jedną z nich jest Danuta Noszczyńska. "Futra, perły i łzy jak piołun gorzkie" to druga powieść z cyklu "Siedem grzechów głównych". Jak się zapewne domyślacie, głównym tematem tej książki jest chciwość. Danuta Noszczyńska zagląda w sumienia swoich bohaterów i wychodzi jej to fenomenalnie. Główna bohaterka, Sandra, wydaje się zbyt naiwna, ale koniec końców i tak ją rozumiemy. Niechętnie dostrzegamy w naszych najbliższych to, co najgorsze. Sandra próbuje tłumaczyć zachowanie wuja i ciotki, ale w końcu i ona musi spojrzeć prawdzie w oczy. Danuta Noszczyńska w kapitalny sposób zobrazowała ciemną stronę ludzkiej natury. Akcja rozkręca się powoli, przez co początkowo możecie mieć niewielki kłopot w zaaklimatyzowaniu się w świecie przedstawionym, ale kiedy już się to uda, gwarantuję, że nie oderwiecie się od lektury. Z wywiadu, jaki przeprowadziłam z Danutą Noszczyńską, dowiedziałam się, że powieść o trzecim grzechu głównym, czyli rozwiązłości, zostanie wydane po wakacjach, a ja już nie mogę się doczekać.

Link do wywiadu: Nie znam pojęcia nudy, ale znam pojęcie niemocy

czwartek, 22 czerwca 2017

Diane Chamberlain "Światło nie może zgasnąć"




Diane Chamberlain "Światło nie może zgasnąć"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, seria Kobiety To Czytają
Data premiery: 08.06.2017
Liczba stron: 584

Granica między miłością a obsesją jest bardzo cienka, o czym przekonują się bohaterowie powieści "Światło nie może zgasnąć" autorstwa Diane Chamberlain. Pisarka ponownie stawia czytelnika w ogniu pytań. Skłania do wielu refleksji. Przekonuje, że często pod pozorami idealnego życia skrywają się ludzkie dramaty. Czy naprawdę znamy człowieka, z którym dzielimy życie? Lubię książki Diane Chamberlain, bo nie pozostawiają czytelnika z gotowymi rozwiązaniami, a raczej skłaniają do poszukiwań. W powieści "Światło nie może zgasnąć" pisarka ponownie porusza ważne i trudne tematy związane nie tylko z małżeństwem, ale też wychowywaniem dzieci. Pokazuje, jak duży wpływ na dzieci mają przeszłość i dzieciństwo ich rodziców. Chamberlain pozwala co wnikliwszemu czytelnikowi wyciągnąć właściwe wnioski z wydarzeń, które wstrząsnęły nie jedną, a dwoma rodzinami. To świetna, wielowątkowa powieść obyczajowo-psychologiczna. Rozpoczyna się od mocnego uderzenia, później akcja na moment zwalnia, aby w końcu wciągnąć czytelnika w wir wydarzeń i nie dać mu wytchnąć do nieprzewidywalnego finału.

niedziela, 18 czerwca 2017

Monika A. Oleksa "Spacer nad rzeką"




Monika A. Oleksa​ "Spacer nad rzeką"
Wydawnictwo FILIA​
Data premiery: 14.06.2017
Liczba stron: 500

Przepiękna, liryczna opowieść o głęboko skrywanych, rodzinnych tajemnicach, które mają potężną moc niszczenia. Zosia, dobry duch rodziny, zmusza jej członków do zmierzenia się trudną przeszłością i wyciągnięcia właściwych wniosków. Tylko ona może ocalić tę familię. Z opisu wydawniczego książki mogłoby się wydawać, że to ckliwy romans, jednakże to coś o wiele, wiele więcej. To literatura obyczajowa w najpiękniejszej odsłonie. Prawdziwa perełka. Monika A. Oleksa snuje swą opowieść niespiesznie, powoli odkrywając przed Zosią - i przed czytelnikiem - wszystkie karty. Chociaż już od początku domyślamy się, jaką rolę w dramacie rodziny odegrała tajemnicza Julia, absolutnie nie psuje nam to zabawy z lektury. Z kart tej powieści bije życiowa mądrość. "Spacer nad rzeką" to źródło wielu ważnych cytatów. Monika A. Oleksa dba nie tylko o to, aby przedstawiona przez nią historia była ciekawa, ale też doszlifowana językowo. W dobie napisanych na kolanie i byle jak zredagowanych książek "Spacer nad rzeką" zachwyca drobiazgowością i dbałością szczegóły i ogromem pracy, jaki pisarka włożyła w swą najnowszą powieść. Jestem oczarowana tą książką i wiem, że to historia z gatunku tych, które na długo pozostaną w moim sercu. A na deser zachwycający Kazimierz Dolny, plastyczne opisy miasteczka i miłość do miejsca, którą Monika A. Oleksa przelała na papier.

sobota, 17 czerwca 2017

Katarzyna Puzyńska "Czarne narcyzy"





Katarzyna Puzyńska "Czarne narcyzy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data premiery: 13.06.2017
Liczba stron: 640

"Czarne narcyzy" to już ósme spotkanie z policjantami z Lipowa i Brodnicy. Zapewne jestem w mniejszości, ale chętnie przekonałabym się, jak Katarzyna Puzyńska sprawdziłaby się w powieści niebędącej częścią tej serii. Czytam każdą kolejną część, jednak gdzieś przy szóstym tomie uleciał mój ogromny entuzjazm. Puzyńska ma niewątpliwy talent do budowania trzymających w napięciu, wielowarstwowych zagadek kryminalnych. Tym razem warstwa kryminalna również jest bez zarzutu. "Czarne narcyzy" nie rozczarowują miłośników mocnych wrażeń. Katarzyna Puzyńska wykorzystuje swoje wykształcenie psychologiczne do tworzenia ciekawych portretów bohaterów, szczególnie czarnych charakterów. Atutem nie tylko tej powieści, ale całej serii jest psychologia zbrodni. To, co nie do końca mi odpowiada, to warstwa obyczajowa. Mam wrażenie, że życie bohaterów przypomina scenariusz telenoweli. Brakuje mi powiewu świeżości. Katarzyna Puzyńska dusi przez osiem tomów swoich bohaterów w ich własnym sosie, siłą rzeczy więc część wątków (tych obyczajowych) jest naciągana. Plusem jest to, że nieprawdopodobna zmiana w zachowaniu Daniela zaczyna odchodzić w niepamięć i bohater na powrót staje się wiarygodny.
Podsumowując: na pewno przeczytam siłą rozpędu każdy kolejny tom, ale czekam niecierpliwie na coś nowego.

wtorek, 23 maja 2017

Agata Przybyłek "Jeszcze raz" | Recenzja



Agata Przybyłek zaskoczyła mnie tą powieścią. Pozytywnie zaskoczyła. Dała się poznać jako autorka lekkich i nieskomplikowanych historii miłosnych, napisanych z dystansem i humorem. Już w "Bez ciebie" pokazała, że potrafi poruszać również trudniejsze tematy, ale to właśnie "Jeszcze raz" jest najbardziej wyjątkową z jej powieści.

Na kartach powieści spotykamy Alana, dobrze znanego z "Bez ciebie". Mężczyzna nie może pozbierać się po katastrofie lotniczej - samolot, którym leciała jego ukochana rozbił się nad oceanem. Czy Katarzyna przeżyła wypadek? A może w ostatnim momencie rozmyśliła się i jednak nie wsiadła do samolotu? Tego oczywiście nie zdradzę. W życiu Alana pojawia się Agata, kobieta, z którą niegdyś był związany. Dziewczyna zamierza odzyskać ukochanego, nie spodziewając się, że jego serce jej już zajęte przez kogoś wyjątkowego. Wraz z rozwojem wydarzeń poznajemy historię Agaty. Co takiego stało się, że kobieta postanowiła raz na zawsze opuścić rodzinny dom?

Brawa za tematykę. Lubię mocne tematy, dylematy natury moralno-etycznej i właśnie takie obyczajówki czytam najchętniej. Poprzednie powieści Agaty czytało mi się dobrze, ale brakowało mi zdecydowanego tąpnięcia. Tym razem nie mogę narzekać na brak mocnych wrażeń. Agata Przybyłek napisała powieść psychologiczną, podejmującą trudny temat molestowania seksualnego dzieci. Udało jej się przekazać mocną treść w przystępny  i łatwy sposób, dzięki czemu książka nie przytłacza podejmowaną tematyką, a czytelnik zostaje z lekkością przeprowadzony przez poszczególne wydarzenia.

To z pewnością najbardziej dojrzała powieść Agaty Przybyłek, która pokazuje, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Zdecydowanie bardziej pisarka podoba mi się w tym wydaniu i mam nadzieję, że wykorzysta wykształcenie psychologiczne (Agata jest w trakcie studiów magisterskich) przy pracy nad kolejnymi powieściami. Jedyne, co mi przeszkadzało, to zakończenie, ale na pewno będę w mniejszości. Ja po prostu nie przepadam za wymuszonymi happy endami, ale czytelniczki prosiły o to, aby po zakończeniu "Bez ciebie", które roztrzaskało im serca, jakoś te serca poskładać.

"Jeszcze raz" to zupełnie nowe, jakże intrygujące wcielenie Agaty Przybyłek. Prawdziwy popis jej umiejętności. Pisarka zmienia się na oczach czytelników i jestem bardzo ciekawa, jak będzie przebiegał jej dalszy rozwój.

Agata Przybyłek "Jeszcze raz"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 360
data premiery: 23.05.2017

sobota, 20 maja 2017

Patronat medialny: Edyta Świętek "Łąki kwitnące purpurą. Spacer Aleją Róż Tom 2"




Rodzina Szymczaków powraca w powieści będącej kontynuacją równie udaną, co pierwszy tom ich przygód. Edyta Świętek sprostała oczekiwaniom, jakie pojawiły się po lekturze Cienia burzowych chmur. W ręce czytelników oddaje kolejną dopracowaną i zachwycającą rozmachem opowieść z intrygującymi zagadkami w tle. Serdecznie polecam! 
Magdalena Majcher, pisarka i recenzentka

Taka rekomendacja pojawiła się na tylnej okładce drugiego tomu cyklu "Spacer Aleją Róż", który pokochali czytelnicy. Zastanawiam się cóż więcej, ponad to, co już napisałam, mogłabym dodać? Postanowiłam dziś zrezygnować z tradycyjnej formy notek, jakie zwykle pojawiają się na blogu i napisać o tej książce z zupełnie innej perspektywy.

Edytę Świętek poznałam latem 2014 roku, kiedy zaangażowałam się w promocję jej pierwszej powieści wydanej w Replice, czyli "Cienie przeszłości". Przed pierwszym spotkaniem nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Sama jeszcze wówczas nie publikowałam, a pisarz wydawał mi się postacią wręcz mistyczną. Edyta zjednała mnie do siebie otwartością, serdecznością i szczerością. Od tej pory z sympatią obserwowałam jej dalszy rozwój zawodowy. Chętnie czytałam jej książki, ale nie traktowałam tych powieści jako literatury górnych lotów. Zapewniały mi rozrywkę, a właśnie tego wówczas potrzebowałam. Wszystko zmieniło się, kiedy Edyta wydała pierwszy tom cyklu "Spacer Aleją Róż" pt. "Cień burzowych chmur". Z autorki lekkich i niezobowiązujących powieści dla kobiet stała się dla mnie dojrzałą pisarką. Pisarką z pierwszej ligi. Zmieniłam też postrzeganie o jej twórczości. "Spacer Aleją Róż" to już naprawdę literatura wysokich lotów.

"Łąki kwitnące purpurą" udowadniają, że Edyta Świętek jest w fenomenalnej formie. Jako pisarka tym bardziej doceniam ogrom pracy, jaki włożyła w ten cykl. Wiem, że szukanie materiałów, grzebanie w tekstach źródłowych i zbieranie informacji może dopiec. Tym bardziej doceniam to, jak zgrabnie Edyta weszła w rolę autorki powieści obyczajowo-historycznych. Zachwycam się nie tylko samą historią, swoją drogą - fenomenalną, ale przede wszystkim właśnie dbałością o szczegóły i dojrzałym warsztatem. Wiem, że obecnie Edyta skoncentrowana jest na sadze, ale mam cichą nadzieję, że kiedy już wrócimy ze "Spaceru Aleją Róż", pisarka zabierze nas w równie fenomenalną podróż. Saga jest zdecydowanie "jej" gatunkiem, w którym sprawdza się najlepiej.

Zakończenie jest tak mocne, że ponownie nie pozostaje mi nic innego, tylko czekać na trzeci tom. Dobra literatura to taka, która zostaje z nami na dłużej. Bohaterowie kolejnych tomów "Spaceru Aleją Róż" z pewnością zagoszczą na stałe w moim sercu. Możecie więc wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Edyta Świętek "Łąki kwitnące purpurą" 
Wydawnictwo Replika, 2017
liczba stron: 384
data premiery: 23.05.2017 (prapremiera na Warszawskich Targach Książki)

piątek, 19 maja 2017

Patronat medialny: Joanna Sykat "Niebo pod Śnieżką"




Każda rodzina ma swoje tajemnice. Czasem pozostają ukryte pod codziennymi sprawami i nigdy nie wychodzą na światło dzienne. Co dzieje się, kiedy córka trafia na ślad największego sekretu swojej matki, z którą zawsze łączyły ją co najwyżej poprawne relacje? Joanna Sykat przygotowała prawdopodobny i realistyczny scenariusz tych wydarzeń. Plastyczne opisy i dojrzały warsztat pisarski autorki sprawiają, że tę powieść pochłania się na raz.

Joanna Sykat potrafi malować obrazy słowami. Ze swoją twórczością trafia przede wszystkim do czytelniczek poszukujących nietuzinkowych rozwiązań. Jej powieści zachwycają, nie przynoszą gotowych odpowiedzi, dzięki czemu pozostają w czytelniku na dłużej. Nie inaczej jest z osadzoną w przepięknej scenerii Kowar powieścią "Niebo pod Śnieżką". Niejednoznaczność - to pierwsze, co przychodzi mi na myśli, kiedy mam scharakteryzować prozę Joanny Sykat. "Niebo pod Śnieżką" zachwyca właśnie licznymi aluzjami i niedopowiedzeniami. To jest powieść dla czytelnika inteligentnego, który nie musi mieć wszystkiego podanego na tacy. Książka ambitna, chociaż jednocześnie przystępna i napisana w sposób nieprzytłaczający czytelnika.

To nie lada sztuka - nie popaść w komercję, a jednocześnie trafić do szerszego grona. W mojej ocenie Joannie Sykat doskonale się to udało. W swojej najnowszej powieści zachwyca. Nie moralizuje, ale i nie owija w bawełnę. Rozwikłanie rodzinnej tajemnicy Kingi z pozoru wydaje nam się banalne, ale czy naprawdę tak jest? Książkę czytałam dość dawno, a jednak refleksje, jakie wywołała, nadal kłębią się w mojej głowie. Czy dobrze jest, kiedy wiemy wszystko o naszych rodzicach? Czy można kłamać w dobrej wierze? A może krętactwo, półprawdy należy potępić w każdym przypadku? Myślę, że z lektury będą też zadowolone miłośniczki romantycznych historii z pannami z odzysku w roli głównej. Kinga to bohaterka, której nie sposób nie polubić.

Na koniec zostawiłam sobie to, co najlepsze. Miejsce. Nigdy nie byłam w Karkonoszach. Nie wiem, jak wygląda niebo pod śnieżką, a jednak za sprawą nowej książki Joanny Sykat zaczęłam marzyć o podróży w tamte strony. "Niebo pod Śnieżką" to napisana sercem zakochanej w miejscu kobiety, niesamowita powieść obyczajowa. Polecam.

Joanna Sykat "Niebo pod Śnieżką"
Wydawnictwo Replika, 2017
liczba stron: 304
data premiery: 23.05.2017 (prapremiera na Warszawskich Targach Książki)

niedziela, 7 maja 2017

Patronat medialny: Hubert Hender "Lęk"



Hubert Hender - warto zapamiętać to nazwisko. Facet pisze naprawdę dobre, działające na wyobraźnię i niezwykle sugestywne kryminały. Wysokie miejsce w moim prywatnym rankingu polskich "kryminalistów" zapewnił już sobie swoją "Kolejnością". "Lęk" tylko potwierdza jego wysoką formę.

Zarówno "Kolejność", jak i "Lęk" wyróżniają się na tle innych powieści kryminalnych z nutką sensacji przede wszystkim realizmem. Często czytając kryminał spod pióra polskiego pisarza, kręcę głową z niedowierzaniem i zastanawiam się "Naprawdę? Gdzie on, do cholery, robił research?". W przypadku Hendera wiem, że rzeczywistość nie zatrzeszczy. Mam nadzieję, że nie ulegnie to zmianie, gdyż to właśnie za pragmatyzm i swego rodzaju zdrowy rozsądek doceniłam "Kolejność" i dzisiaj nie zostaje mi nic innego, jak pochwalić również i "Lęk". Powieść pozostaje niezwykle wymowna w treści przede wszystkim dla rodziców, którzy mogą poczuć tytułowy lęk. Dla wszystkich innych to będzie głównie doskonała rozrywka.

Kilka słów o fabule: tym razem komisarze Iwanowicz i podkomisarz Gawłowski muszą się przyjrzeć sprawie zniknięcia młodej dziewczyny. Nastolatka przepadła bez wieści, a śledczy błądzą po omacku, próbując rozwikłać zagadkę. Została porwana, czy może sama postanowiła się oddalić? Sprawa wydaje się być przesądzona, kiedy znikają kolejne dzieci. Ale czy na pewno? W powieści Hendera nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać. Niemal każdy rozdział kończy się nieprzewidywanym zwrotem akcji, co sprawia, iż wciąż mamy ochotę na więcej. Uważajcie! Proza Hendera działa silnie uzależniająco. Po zaledwie dwóch przeczytanych powieściach odczuwam skutki odstawienia i chcę jeszcze.

Jeśli przeczytaliście "Kolejność", z pewnością nie trzeba was przekonywać do lektury kolejnej powieści Huberta Hendera. Sięgniecie po nią sami. Jeśli jednak przygoda z twórczością tego autora wciąż jeszcze jest przed wami, jak najszybciej musicie nadrobić zaległości. Zdecydowanie warto.

Hubert Hender, "Lęk"
Wydawnictwo Filia, 2017
liczba stron: 440
data premiery: 26.04.2017

sobota, 22 kwietnia 2017

Liliana Fabisińska "Zielarnia nad Sekwaną" | Recenzja




W towarzystwie Antoniny Drop i Natalii Burskiej miałam już przyjemność odwiedzić Ciechocinek i Hel. W powieści będącej zwieńczeniem serii "Jak pies z kotem" wybrałam się natomiast w podróż do Paryża. Dzisiaj przed południem wróciłam i spieszę do was z wrażeniami z wycieczki. A jest o czym opowiadać!

"Zielarnia nad Sekwaną" to z pewnością najbardziej dopracowana i najdojrzalsza z całej serii powieść. Już poprzednie części były do perfekcji doszlifowane, na co wpłynął przede wszystkim dokładny research i doskonała znajomość poruszanych tematów. Liliana Fabisińska sprawia wrażenie, jakby swoich książek nie wymyślała. Jakby opisywała rzeczywistość. Mocno osadzone w realiach i konkretnym środowisku powieści podbiły serca czytelniczek. Tysiące kobiet pokochały siedemdziesięciokilkuletnią starą pannę i jej młodszą o kilkadziesiąt lat przyjaciółkę - niedoszłą panią młodą. W "Zielarni nad Sekwaną" spotykamy nasze stare znajome. Zwiedzamy wraz z nimi najbardziej urokliwe paryskie zakątki, próbujemy francuskich smakołyków. Sielanka? Nic z tych rzeczy. Jedna z naszych bohaterek w Paryżu przebywa w charakterze... głównej podejrzanej o morderstwo!

Ale "Zielarnia nad Sekwaną" to nie tylko śledztwo w sprawie morderstwo, Paryż i jedzenie. Klimat tej powieści tworzą liczne sekrety, które w "Zielarni..." ujrzą w końcu światło dzienne. Niektóre z nich były bezpiecznie ukryte przed ostatnie półwiecze. Zdążyła je przykryć gruba warstwa kurzu. Jestem przekonana, że zaskoczy was obraz Natalii, jaki wyłania się z tej powieści. Możliwe, że będziecie zmuszeni zmienić postrzeganie tej postaci. Liliana Fabisińska najlepsze przygotowała na sam koniec. Tę przemyślaną w każdym szczególe, popisową powieść kończy odważne zakończenie. Takie, jak lubię. Nie przepadam za wymuszonymi, nierealnymi happy endami. Na szczęście Liliana Fabisińska nia uraczyła mnie takim finałem. Zakończenie stanowi idealne zwieńczenie całej serii.

Ostatnie kilka dni spędziłam w towarzystwie Natalii i Niny. Aż żal się z nimi żegnać! W mojej wyobraźni będą żyły jednak dalej. To bohaterki z gatunku tych, które na dobre zostają z czytelnikiem. Lilianie Fabisińskiej udało się stworzyć zapadające w pamięć postacie, które sprawiają, że zaczynamy doceniać małe rzeczy i cieszyć się życiem. To wielka sztuka.

Liliana Fabisińska, "Zielarnia nad Sekwaną"
Wydawnictwo Filia, 2017
data premiery: 11.04.2017
liczba stron: 544

wtorek, 18 kwietnia 2017

Remigiusz Mróz "Deniwelacja" | Recenzja przedpremierowa



Czynnik obiektywny w ocenie twórczości Remigiusza Mroza w moim przypadku już dawno zawiódł. Mroza albo się kocha albo nienawidzi, a ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Postaram się jednak choć na chwilę ściągnąć różowe okulary i rzetelnie opowiedzieć o moich wrażeniach z lektury czwartej części trylogii (bo przecież tym z zamysłu miał być ten cykl) o Wiktorze Forście, czyli "Deniwelacji".

Trzeci tom, czyli "Trawers", skończył się w rozbudzający wyobraźnię sposób. Forst przepadł bez wieści. W moim odczuciu było to idealne zakończenie cyklu, gdyż bohaterowie mogli żyć dalej w wyobraźni czytelników, którzy jednak, jak przypuszczam, domagali się kolejnych części. Cóż, czytelnicy nie lubią niedopowiedzeń, które z kolei uwielbiają autorzy. Przynajmniej niektórzy. No, ale nie o tym miałam pisać. Naturalnym pytaniem, pojawiając się po lekturze "Trawersu" jest "Gdzie jest Wiktor Forst?". I ta kwestia właśnie jest punktem wyjściowym w "Deniwelacji". Obecność byłego już komisarza mogłaby okazać się przydatna w Zakopanem, gdzie ponownie dochodzi do serii brutalnych morderstw. Śledczy nie mają wątpliwości, że na Podhalu grasuje kolejny seryjny zabójca. Niestety, ślady zdają się prowadzić do Forsta...

Czekałem na tę powieść z niecierpliwością i w zasadzie nie zawiodłam się na niej, ale... No właśnie. W zasadzie. Podczas lektury przeszkadzało mi to, na co narzekają przeciwnicy prozy Mroza, a co można by określić jako radosną twórczość autora. Forst już w poprzednich cyklach tracił momentami kontakt z rzeczywistością, a teraz zdaje się zatracił go na dobre. Nieco irytowały mnie te fragmenty w stylu "zabili go i uciekł" rodem z amerykańskich filmów sensacyjnych. Ale kiedy już Forst wrócił z miejsca, w którym przebywał (nie chcę za dużo zdradzać z treści), wszystko wróciło do normy, a realia zaczęły przypominać te panujące w prawdziwym życiu. Odetchnęłam z ulgą. Za takim Forstem tęskniłam. Plusem jest sposób poprowadzenia fabuły. Mróz wprawdzie pisze o rozwiązaniu sprawy Bestii z Giewontu, ale robi to w taki sposób, że czytelnik, który nie zna poprzednich części, spokojnie może zacząć od "Deniwelacji", a potem wrócić do innych książek z Wiktorem Forstem.

No, to zakładam z powrotem różowe okulary. Rzeczywiście, ten brak realizmu chwilami może przeszkadzać, ale jeśli potraktujemy tę powieść tak, jak ma zostać potraktowana, czyli jako literaturę rozrywkową, możemy przymknąć na to oko. Mróz nadrabia błyskotliwymi dialogami, zaskakującymi zwrotami akcji oraz charakternymi postaciami.

Remigiusz Mróz "Deniwelacja"
Wydawnictwo Filia, 2017
liczba stron: 496
data premiery: 10.05.2017

czwartek, 13 kwietnia 2017

Dorota Gąsiorowska "Antykwariat spełnionych marzeń" | Recenzja



Czytelniczki pokochały twórczość Doroty Gąsiorowskiej i z niecierpliwością czekały na jej kolejną powieść. Sama zaliczam się do grona miłośniczek tworzonej przez nią prozy. W jednym z haseł marketingowych padło hasło "otula niczym koc" i chyba nie istnieje lepsze określenie stylu, w jakim tworzy Dorota Gąsiorowska. Poznajcie jej najnowszą powieść, "Antykwariat spełnionych marzeń".

Ta powieść naprawdę jest magiczna. Już pierwsza scena rozbudza wyobraźnię. Dorota Gąsiorowska przenosi nas do niezwykłego, starodawnego antykwariatu, w którym największe dzieła polskiej literatury stoją na półce w towarzystwie klasycznych arcydzieł literatury francuskiej i rosyjskiej. Temu miejscu magii dodają obecność starszego pana, Franciszka oraz aromat świeżo parzonej kawy. "Antykwariat spełnionych marzeń" pachnie nie tylko kawą z kardamonem, ale także starymi książkami. Właśnie w takim otoczeniu Emilia lubi... marzyć o szczęściu. Wkrótce młoda kobieta spotyka na swej drodze zagadkowego Szymona. A to dopiero początek rewolucji w jej życiu. W najtrudniejszych chwilach może liczyć na tych prawdziwych przyjaciół i... książkę, która podobno ma moc odmieniania życia.

"Antykwariat spełnionych marzeń" to nie lada gratka dla prawdziwych książkoholików. Wszak nie od dziś wiemy, że książki mają niezwykłą moc, ale oto otrzymujemy tego namacalny dowód. Historia stworzona przez Dorotę Gąsiorowską na kartach jej najnowszej powieści jest zaczarowana. Nieco odrealniona, może odrobinę nierzeczywista, ale kto zabroni nam marzyć? Ciepła, otulająca, przytulna, rozgrzewająca - właśnie te przymiotniki najlepiej pasują nie tylko do tej książki, ale do całokształtu twórczości autorki. Powieść "Antykwariat spełnionych marzeń" spełnia moje wyobrażenia o najwyższych lotów, przepięknej literaturze kobiecej.

Jestem przekonana, że powieść przypadnie do gustu wszystkim kobietom, które poszukują dobrze napisanej, niebanalnej historii (niekoniecznie) miłosnej. Dorota Gąsiorowska sprosta nawet najbardziej wygórowanym oczekiwaniom. Z przyjemnością polecam Wam jej najnowszą książkę.

Dorota Gąsiorowska "Antykwariat spełnionych marzeń"
Wydawnictwo Znak, 2017
liczba stron: 416
data premiery: 12.04.2017

wtorek, 11 kwietnia 2017

Wioletta Sawicka "Wyspy szczęśliwe" | Recenzja



"Wyspy szczęśliwe" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Wioletty Sawickiej. Pierwsze i raczej nieplanowane. Dość skutecznie zniechęcił mnie do prozy Sawickiej tytułowy "kotek" z poprzednich powieści autorki: „Wyjdziesz za mnie, kotku?”, „Będzie dobrze, kotku” i „Jeśli się odnajdziemy, kotku". Zaryzykowałam i postanowiłam przekonać się, jak pisze Wioletta Sawicka. Kupiła mnie jedna recenzja, z której dowiedziałam się, że pisarka dość zgrabnie połączyła w tej opowieści przeszłość z teraźniejszością.

Namiętnie czytuję powieści obyczajowo-historyczne. Wierzę w dziedziczenie traum wojennych, w to, że wraz z kodem genetycznym, przekazujemy kolejnym pokoleniom lęki i najgłębiej skrywane tęsknoty. Tego spodziewałam się po "Wyspach szczęśliwych" po zapoznaniu się ze wspomnianą już recenzją i nieco się zawiodłam, że te wątki historyczne są tylko tłem, ale, ale! Czego tłem! Rozbudowanej, mocnej, psychologicznej powieści obyczajowej. Bo taką książkę w ręce czytelników oddała Wioletta Sawicka. Przyznam, że "Wyspy szczęśliwe" są dla mnie kompletnym zaskoczeniem, no bo "kotku" to się spodziewałam raczej czegoś super lekkiego, może nawet banalnego. Nie wiem, jakie treści przekazuje w swoich poprzednich powieściach Wioletta Sawicka, ale jednego jestem pewna: w "Wyspach szczęśliwych" dała się poznać jako autorka dojrzała, ambitna i wnikliwa.

Główną bohaterką "Wysp szczęśliwych" jest Joanna. Książka zaczyna się od potężnego trzęsienia ziemi. Nagle okazuje się, że świat, w jaki wierzyła Joanna, przestał istnieć, a mąż... uciekł w nieznane, zostawiając ją w ogromnych tarapatach. Kiedy komornik po raz pierwszy puka do drzwi, Joanna jest kobietą naiwną, nieco wycofaną, nieznającą realiów życia. Czytelnik obserwuje jej stopniową przemianę. W końcowej scenie mieni nam się jako silna postać, wiedząca, czego od życia chce. Smaku tej lekturze dodają obecność staruszki Marty oraz jej wojenne przeżycia. Świetna, zaangażowana proza, która pozostawia po sobie trwały ślad. Jedynym minusem jest moim zdaniem nieco niezdarnie pociągnięta akcja. Brakowało mi wprowadzenia, półsłówek, które podsyciłyby atmosferę. Dramat wydarzył się w już w pierwszym rozdziale i... nastąpiło nagłe rozleniwienie akcji. Całe szczęście, że tylko chwilowe.

"Wyspy szczęśliwe" to powieść o kobiecie postawionej w obliczu ekstremalnej sytuacji. Matce, której brakowało pieniędzy, aby wyżywić swoje dziecko i która musiała dokonać najtrudniejszych wyborów. Z lektury najnowszej książki Wioletty Sawickiej płynie ważna życiowa lekcja. W gruncie rzeczy to dość optymistyczna, mimo całego tragizmu, powieść, która pozwoli nam uwierzyć, że nawet z największych tarapatów możemy wyjść obronną ręką.

Wioletta Sawicka "Wyspy szczęśliwe"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017
liczba stron: 560
data premiery: 23.03.2017

niedziela, 9 kwietnia 2017

Jodi Picoult "Małe wielkie rzeczy" | Recenzja przedpremierowa



Do lektury powieści Picoult nie trzeba mnie długo namawiać, a pytana o literackie inspiracje w pierwszej kolejności wymieniam Diane Chamberlain i Jodi Picoult właśnie. Mocno zaangażowana społecznie, dotykająca dylematów natury moralnej proza obyczajowa jest tym, na co w księgarniach zwracam uwagę w pierwszej kolejności. Po lekkim rozczarowaniu, jakim była dla mnie książka "Już czas", sięgnęłam po najnowszą powieść Jodi. Czy jest to lektura na miarę takich hitów jak "To, co zostało" czy "Bez mojej zgody"?

Jodi Picoult powraca, poruszając jeden z najbardziej istotnych i najtrudniejszych tematów etycznych naszych czasów. W swojej najnowszej powieści w sposób bezkompromisowy pisze o rasizmie i stereotypach ze względu na pochodzenie etniczne. I, jak można się było spodziewać, robi to w taki sposób, iż wszystko to, co dotychczas myśleliśmy, że wiemy na temat uprzedzeń rasowych, staje się nieważne. Po lekturze najnowszej powieści Jodi Picoult każdy z nas zupełnie inaczej spojrzy na zagadnienie rasizmu. Pisarce udało się rzucić całkiem nowe światło na ten ważny i trudny temat. Chyba jeszcze nigdy biała kobieta tak wnikliwie i dogłębnie nie opisała zagadnienia uprzedzeń rasowych. Przedstawiła problem w sposób dotychczas niespotykany, stworzyła nową definicję rasizmu. Nawet jeśli dotychczas nie uważaliśmy się za rasistów, ta książka zmieni nasze wyobrażenia. Obnaży niewygodną prawdę i zmusi do refleksji, z której popłyną zaskakujące wniosku.

Dla czytelników Jodi Picoult obecność kilku narratorów nie będzie niczym nowym. Pisarka wielokrotnie stosowała ten zabieg. Tym razem do głosu dochodzą czarnoskóra położna Ruth, skrajny nacjonalista Turk oraz zdolna prawniczka Kennedy. W szpitalu, w którym pracuje Ruth, doszło do śmierci noworodka. Jego ojciec oskarża o morderstwo Ruth, a szpital staje po jego stronie i traktuje czarnoskórą pielęgniarkę jak kozła ofiarnego. Rusza głośny proces, na którym pojawiają się zarówno przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych, jak i walczący o swoje prawa Afroamerykanie. Posiłkując się historią kilku osób, Jodi Picoult stworzyła wierny portret współczesnego społeczeństwa. Nie ma ani gramy przesady w stwierdzeniu, iż Picoult jest jedną z najlepiej piszących pisarek naszych czasów, a "Małe wielkie rzeczy" to kolejna rewelacyjna powieść spod jej pióra.

"Małe wielkie rzeczy" to może nie najlepsza, ale z pewnością jedna z najważniejszych książek Jodi Picoult. Chociaż w mojej opinii do tych największych powieści pisarki takich jak "To, co zostało", "Dziewiętnaście minut" czy "Bez mojego zgody" nadal jej trochę brakuje, to i tak mój głód na Picoult został chwilowo zaspokojony. Po nie do końca satysfakcjonującej "Już czas" wraca taka Jodi, jaką lubię najbardziej.

Jodi Picoult "Małe wielkie rzeczy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017
data premiery: 11.04.2017
liczba stron: 608

środa, 5 kwietnia 2017

Magdalena Wala "Mów mi Katastrofa!" | Recenzja



Magdalena Wala debiutowała w 2015 roku lekką powieścią obyczajową "Przypadki pewnej desperatki". Następnie zaproponowała czytelnikom obyczaj historyczny, aby teraz powrócić do dobrze znanych z debiutu klimatów. "Mów mi Katastrofa!" z pewnością przypadnie do gustu miłośniczkom zabawnej, lekkostrawnej i odprężającej literatury.

Aldona, bohaterka najnowszej powieści Magdaleny Wali, ma wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty. Kiedy podczas wycieczki na Litwę przypadkowo poznaje Kamila, nie spodziewa się, że mężczyzna stanie na jej drodze jeszcze nie raz i nie dwa, i to w najbardziej absurdalnych sytuacjach. Dodatkowo sen z powiek Aldonie spędza... ciąża młodszej siostry. Kto jest "szczęśliwym" tatusiem? Cała rodzina angażuje się w śledztwo mające na celu wyłonienie potencjalnego ojca. Jak się zapewne domyślacie, w książce "Mów mi Katastrofa!" nie brakuje humoru sytuacyjnego i zabawnych dialogów. Magdalena Wala, pakując swoją bohaterkę w kłopoty, rozjaśni nawet najbardziej ponury dzień.

Powieść "Mów mi Katastrofa" czyta się lekko i przyjemnie. Dużym plusem jest lekkie pióro Magdaleny Wali i ciekawe, poczynione z perspektywy pedagoga obserwacje. Nie zabraknie tutaj tego, za co polubiłam "Przypadki pewnej desperatki" - współczesnej, może nieco przerysowanej, ale o to przecież w komediach chodzi, młodzieży. Otóż Aldona znajduje sobie interesujące zajęcie - zatrudnia się jako pilot wycieczek. I sama już nie wie, z kim woli pracować - z gimnazjalistami czy z dorosłymi ludźmi. "Mów mi Katastrofa" obnaża absurdalne ludzkie zachowania, a sama główna bohaterka wywołuje uśmiech na twarzy swoją gapowatością i urokiem osobistym.

Wraz z Aldoną wyruszamy w podróż po najciekawszych polskich (i nie tylko zakątkach). Litwa, Pszczyna, Wrocław, Sandomierz... Magdalena Wala zgrabnie wplotła w fabułę opisy ciekawych miejsc, które warto zobaczyć. Na dokładkę mamy śląską gwarę i obraz małomiejskiego społeczeństwa. Można więc śmiało rzecz, że Magdalena Wala uczy przez zabawę. Ja, na przykład, zapragnęłam odwiedzić Kościół Marii Magdaleny we Wrocławiu, a konkretnie - kładkę łączącą jego dwie wieże. Wcześniej nie miałam pojęcia o jego istnieniu! A takich smaczków jest w powieści więcej.

"Mów mi Katastrofa" to odprężająca i lekka literatura rozrywkowa. Dla mnie może odrobinę za lekka, gdyż lubię, kiedy podejmowane są poważniejsze tematy, jednak na pewno znajdzie mnóstwo zwolenniczek. Ja mam jednak nadzieję (i wiem z zaufanego źródła, iż tak będzie!), że Magdalena Wala zostanie przy pisaniu powieści historycznych. To wychodzi jej najlepiej.

Magdalena Wala "Mów mi Katastrofa!"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2017
liczba stron: 371
data premiery: 29.03.2017