piątek, 25 kwietnia 2014

Na razie autor, może kiedyś pisarz. Rozmowa z Joanną Szwechłowicz

Autorka zadebiutowała "powieścią flirtującą z gatunkiem retro", jak określił "Tajemnicę szkoły dla panien" wydawca. Na co dzień Joanna Szwechłowicz wykłada na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego i prowadzi badania na temat amatorskiej krytyki literackiej, czyli mówiąc prostym językiem - blogów recenzenckich. Postanowiłam porozmawiać z kobietą, która jak sama przyznaje na swoim profilu na Facebooku "na razie jest autorem, może kiedyś pisarzem" oraz zapytać, kiedy zostanie pisarzem i czy uważa, że kobieta wyzwolona jest przyczyną tragizmu mężczyzny. Tak w temacie jedwabnych pończoch, które coraz śmielej zakładają bohaterki "Tajemnicy szkoły dla panien".



Pani Joanno, bardzo dziękuję, ze zgodziła się Pani na wywiad. Zaintrygowała mnie kategoria, a raczej opis Pani strony na Facebooku: „na razie autor, może kiedyś pisarz”. Kiedy autor staje się pisarzem?

Myślę, że cezurą może być dopiero druga książka. Autorów jednej, przeczytanej przez kolegów z pracy i rodzinę, jest w dzisiejszych czasach chyba zbyt wielu, by nazywać ich "pisarzami". A i ta druga niekoniecznie musi być wyznacznikiem awansu do roli "pisarza", choć daje już pewne nadzieje.

Rozumiem, że Pani aspiruje do bycia pisarzem i możemy się spodziewać następnych powieści Pani autorstwa?

Nie jestem pewna, jak to się dokładnie potoczy, ale pracuję nad drugą książką i mam pomysł na kolejne. Gdyby jednak same dobre pomysły wystarczały, to świat pełen byłby doskonałych literatów. Tylko czytać nie byłoby komu. Ponieważ mam też równoległy żywot akademicki na polonistyce UW oraz inne zajęcia, nie jestem pewna, na ile wszystkie te aktywności da się pogodzić. Jednak pisać chciałabym dalej.
A jak na Pani autorski debiut zareagowali Pani studenci na polonistyce?


Kilka osób przyniosło mi książki do podpisu, więc nie udało się tej "tajemnicy" zachować w tajemnicy. Głosy były oczywiście pozytywne, choć myślę, że negatywnymi raczej nikt wolałby się nie dzielić: końcu trzeba dostać zaliczenie . Ale kilkoro znajomych z uczelni (nie studentów, a wykładowców oczywiście) pytało, czy komercyjnej powieści nie należałoby wydać pod pseudonimem. Jak Maciej Słomczyński w roli Joe Alexa. Ale ja nie jestem tłumaczem Szekspira, a skromną badaczką odbioru literatury w internecie, więc nie mam problemu z tą "podwójnością" roli.
J. Szwechłowicz "Tajemnica szkoły dla panien"
Wyd. Prószyński i S-ka

Fabuła „Tajemnicy szkoły dla panien” toczy się w czasach trudnych dla państwa polskiego, które niepodległość dopiero co odzyskało i nie za bardzo wie, co z tą niepodległością zrobić. Dlaczego zdecydowała się Pani umieścić bohaterów swojej pierwszej powieści w latach 20. XX wieku?

Bardzo lubię ten właśnie okres, przedstawiany często przez pryzmat kultury amerykańskiej jako wesoły czas big bandów i rozprężenia obyczajów, ale w gruncie rzeczy będący przecież jednym wielkim chaosem. Ideologicznym, ekonomicznym i politycznym. Lata dwudzieste w Wielkopolsce nie są często opisywane w literaturze - by nie rzec, że nie są opisywane prawie wcale - bo nie były specjalnie efektowne. Zamiast tańczyć charlestona, obywatele byłego zaboru pruskiego raczej żmudnie odbudowywali instytucje państwowe, jednocześnie mając duży problem z tym, że rządzić nimi będzie Warszawa, kojarzona z niezbyt rozwiniętą Kongresówką i niesympatycznym dla wielu Piłsudskim. Często się o tym zapomina, bo Historia pisana jest z perspektywy Warszawy. A historie były przecież różne.

To również czasy rodzącego się poczucia wyzwolenia pośród kobiet, czasy jedwabnych pończoch.. Świadome swojej seksualności panie kontra konserwatywne mężatki, gotowe popędzić nierządnice gdzie pieprz rośnie, a wszystko to w tle powieści z mocno zaakcentowanym wątkiem kryminalnym. Uważa Pani, że kobieta wyzwolona może być przyczyną tragizmu mężczyzny?

Uważam, że w  większości przypadków mężczyźni to autorzy swych własnych tragizmów. Rola kobiet w tej materii wydaje mi się demonizowana. To oczywiście "wina" literatury, że kobieta nawet nie wyzwolona, a tylko świadoma siebie, jest w naszej kulturze pokazywana jako źródło nieszczęść wszelakich. Ale literaturę przez wieki tworzyli prawie wyłącznie mężczyźni.

„Tajemnica szkoły dla panien” to wielowątkowa powieść, ile opinii, tyle analiz, często zupełnie skrajnych. Niektórzy twierdzą, że to kryminał, inni – że raczej powieść obyczajowa osadzona w przeszłości. A jak Pani scharakteryzowałaby swoją książkę?

Też zauważyłam zróżnicowanie wniosków i bardzo jestem z niego zadowolona, bo dzięki temu książka "żyje" i zaskakująco - przynajmniej dla mnie - dużo się o niej mówi. Choć to przecież debiut. A sama powiedziałabym, że to powieść obyczajowa w stylu retro z wątkiem kryminalnym i elementami literackiej zabawy... zbyt skomplikowane? Czyli będę musiała stworzyć swoją nazwę gatunkową.

Wydawca z kolei promuje książkę jako „powieść flirtująca z gatunkiem kryminału retro”. Lubi Pani tak flirtować z różnymi gatunkami?

Cóż, wydawcy tak mają, że potrzebują etykiet, by swój produkt sprzedać. Trudno czynić im z tego powodu zarzut. Przynajmniej, dopóki ów produkt rzeczywiście się sprzedaje . A teraz pracuję nad bardzo "kryminalnym kryminałem", nie będzie to w żadnym razie flirt z czymkolwiek. Tym bardziej, że głównym bohaterem (jednym z dwojga) jest ksiądz i flirtować nie powinien.

Podczas lektury wiele razy uśmiechałam się pod nosem, Pani doskonale operuje ironią, a powieść momentami bywa satyrą. To Pani pierwsza książka, dlatego bardzo ciekawi mnie owa kolejna powieść autorstwa Joanny Szwechłowicz. Czy ta kpina była zamierzonym działaniem, czy jest to po prostu cechą Pani stylu?

Obawiam się, że jest to moja cecha osobnicza, niezwiązana nawet z obraną konwencją. Początkowo chciałam z tym walczyć, ale chyba lepiej z takiej "słabości" zrobić siłę i element rozpoznawalnego stylu.

Po intensywnych poszukiwaniach wiem już, że żadne Mańkowice nie leżą pod Poznaniem, ewentualnie Wikipedia nic o nich nie wie. Czy istnieje jakiś pierwowzór Mańkowic?

Nie tylko Wikipedia, ale i wszelkie znane mi źródła. Istnieją Mańkowice, jednak w zupełnie innej części kraju. Ponieważ sama pochodzę z małej miejscowości w Wielkopolsce, to w nieunikniony sposób część jej cech przeniosłam na karty powieści. Ale, oczywiście, policja działa tam współcześnie lepiej, a bolszewiccy agenci omijają miasteczko szerokim łukiem. Tak mi się przynajmniej zdaje.

Rzeczywiście, znalazłam tylko Mańkowice w opolskim. Na kartach powieści spotykamy wielu mieszkańców, przez co książka zdaje się nie mieć spersonalizowanego głównego bohatera, chociaż prym wiedzie podkomisarz Ratajczak. Kto w opinii autorki jest najważniejszą postacią powieści?

Najważniejszą bohaterką, gdyby akcja powieści toczyła się dziś, byłaby Łucja. I to chciałam zasugerować czytelnikowi. Niezbyt chwalebny, choć widowiskowy, koniec jej książkowej egzystencji miał symbolizować to, że w owych czasach kobieta nie była równoprawną bohaterką życiową i literacką, choć w wielu współczesnych "retropowieściach" pomija się ten aspekt, przebierając w stroje „z epoki” współczesne feministki. A najsympatyczniejszą główną postacią byłaby Klara, której życzę wielu sukcesów na niwie literacko-dziennikarskiej.

Bardzo zainteresował mnie fakt, że prowadzi Pani badania na temat amatorstwa w materii krytyki literackiej. Czego można dowiedzieć się z takich badań o blogach recenzenckich?

Podstawowym wnioskiem jest to, że powoli zastępujecie Państwo "oficjalną", dziennikarsko-akademicką krytykę, która znika z mediów głównego nurtu. Wielu blogerów jest świetnie przygotowanych merytorycznie i staje się autorytetami, cytowanymi i rozpoznawanymi także poza blogosferą. Zauważają to chyba już wszyscy zainteresowani - wydawcy, literaci i czytelnicy. Tylko wydziały polonistyki mają jeszcze wątpliwości.

Chętnie Pani podejmuje współpracę z blogerami?

Jak wynika z tego wywiadu, tak. Myślę, że obecnie jest to nie tylko przywilej, ale i konieczność. Blogi książkowe to obok Facebooka i kilku portali najważniejsze medium, w którym czytelnicy szukają wiedzy oraz opinii na temat literatury. Tym milej, że mogę z Panią porozmawiać.

I na koniec dość banalne, ale jakże ważne w moim odczuciu pytanie.. Czy jest Pani zadowolona ze swojego literackiego debiutu?

Nie do końca, z wielu przyczyn. Druga książka będzie więc doskonałą okazją, by wszelkie błędy i niedociągnięcia poprawić.

W takim razie z niecierpliwością czekam na kolejną powieść Pani autorstwa i bardzo dziękuję za rozmowę oraz poświęcony czas!



Recenzja "Tajemnicy szkoły dla panien" autorstwa Joanny Szwechłowicz tutaj.

1 komentarz:

  1. Świetny wywiad i mądre pytania. Nie czytałam tej książki, ale może po nią sięgnę.
    http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń