poniedziałek, 29 czerwca 2015

Katarzyna Kołczewska "Wbrew sobie" | Recenzja przedpremierowa



Poprzednia książka Katarzyny Kołczewskiej, "Idealne życie" znalazła się w ubiegłorocznym podsumowaniu najlepszych polskich powieści według Przeglądu czytelniczego. Wszystko wskazuje na to, że również w tym roku w zestawieniu nie zabraknie Katarzyny Kołczewskiej. Bo oto tworzy kolejną fenomenalną, mocną powieść obyczajową. "Wbrew sobie" to, obok "Jedenastu tysięcy dziewic" Joanny Marat czy "Dokąd teraz?" Iwony Żytkowiak, jeden z najlepszych obyczajów, jakie czytałam w tym roku. O ile nie w ogóle. 

Ewelina i Adam od lat starają się o dziecko. W końcu udało się. Są na najlepszej drodze, by zostać rodzicami. Niestety, płód obumiera w dwudziestym drugim tygodniu ciąży, a Ewelina musi urodzić martwe dziecko. Skupiona tylko na sobie i własnym bólu, nie dostrzega swoich najbliższych. Ewelina wystawia walizki męża na próg, zraża do siebie matkę i siostrę. Kobieta traci swoją wysoką pozycję w pracy, a także odkrywa bolesną prawdę na temat swojego dzieciństwa. Jest oburzona. Wszyscy obrócili się przeciwko niej. Ewelina przez całe życie była święcie przekonana, że wszystko jej się automatycznie należy. Tymczasem boleśnie przekonuje się, iż świat może funkcjonować bez niej. I to całkiem nieźle.

"Wbrew sobie" to brawurowa powieść psychologiczno-obyczajowa. Katarzyna Kołczewska zbudowała staranne, niezwykle dokładne portrety swoich bohaterów. Wiele uwagi poświęca im charakterom, szczególnie głównej bohaterki, Eweliny. Ale świetne kreacje to nie jedyne, co wyróżnia książkę Katarzyny Kołczewskiej. "Wbrew sobie" to także wciągająca fabuła i niebanalne dialogi. Siedemset sześćdziesiąt stron czyta się błyskawicznie. Podczas lektury czas mija niezauważony. Co jeszcze sprawia, że powieść Katarzyny Kołczewskiej jest wyjątkowa? Główna bohaterka i jej... zołzowatość. Ewelina wzbudza emocje. Nie pozostawia czytelnika obojętnym. Kilkakrotnie miałam ochotę wejść w skórę bohaterów i mocno potrząsnąć Eweliną. To postać niezwykle kontrowersyjna, wzbudzająca emocje, wyróżniająca się spośród polskich bohaterek ostatnich lat. Rozpieszczona egoistka, skupiona tylko na sobie i swoim życiu. Nie dostrzega męża, matki i siostry, która poświęciła dla niej najwięcej. Co musi się wydarzyć, aby Ewelina zobaczyła coś poza czubkiem własnego nosa? Tego dowiecie się z lektury "Wbrew sobie".

"Wbrew sobie" jest powieścią wielowątkową. Ewelina musi przekonać się, że świat nie kręci się tylko wokół niej. Czytelnik wie o tym już od samego początku. Katarzyna Kołczewska wyposażyła swoją książkę w wiele wątków pobocznych. Każdy z nich jest dopracowany, dopieszczony, a w rezultacie wyposażony w morał. Autorka nie pozostawia niczego przypadkowi. Zadbała o najmniejszy nawet szczegół. "Wbrew sobie" to powieść potężna. Monumentalna. Każdy z bohaterów wnosi do opowieści coś świeżego, wyjątkowego. Naznaczeni przeszłością, bardziej lub mniej bolesną, muszą wyciągnąć wnioski z teraźniejszości, aby móc zadbać o lepszą przyszłość. Na kartach powieści spotykają się ze sobą różne światy. Medyczny, świat nocnych klubów, świat reklamy i marketingu, a to wszystko w tle życia codziennego. Katarzyna Kołczewska nie oszczędza swoich bohaterów. Chorują, umierają, tracą bliskich, pracę, przyjaciół. Muszą odnaleźć w tym wszystkim głębszy sens. I nauczyć się przyjmować pomoc.

Powieść Katarzyny Kołczewskiej to mocna, wyrazista i wspaniała literatura. To z pewnością jedna z lepszych pozycji w klubie "Kobiety to czytają". Nazwisko Kołczewska stało się swego rodzaju obietnicą. Jakością samą w sobie. Byłam przekonana, że i ta książka okaże się być wyjątkowa. Nie pomyliłam się. Katarzyna Kołczewska jest jedną z ciekawszych współczesnych polskich autorek, a "Wbrew sobie" dowodzi, iż autorka jest w fenomenalnej formie.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Kołczewska "Wbrew sobie"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 760
data premiery: 07.07.2015

piątek, 26 czerwca 2015

Andrew Roe "Cudowna dziewczynka" | Recenzja



Jeżeli książka o cudach i zjawiskach nadprzyrodzonych podoba się mnie, totalnemu sceptykowi, to po prostu musi być dobra. Moją uwagę przyciągnęły oczy "Cudownej dziewczynki" na okładce. Tematyka raczej nie "moja", a jednak dałam się przekonać i nie żałuję! Andrew Roe w sposób magiczny pisze o sile nadziei i wiary. Wiary w cokolwiek.

Anabelle ma osiem lat. Po wypadku jest pogrążona w śpiączce. Dziewczynką opiekuje się matka, Karen. Ojciec Anabelle nie udźwignął tego ciężaru i porzucił rodzinę. Anabelle nie jest zwykłą dziewczynką. Jest cudowną dziewczynką, do której przychodzą tłumy. Przychodzą, bo wierzą w magiczną moc Anabelle. Historia dziecka szybko zostaje podchwycona przed media. Karen cierpliwie przyjmuje kolejnych gości, którzy wierzą w to, że dziewczynka potrafi ich uzdrowić. Niemym świadkiem tych wydarzeń jest pogrążona w śpiączce Anabelle. Cudowna dziewczynka. Odwiedzający Anabelle ludzie przekonają się, że są w stanie uwierzyć w cokolwiek, jeśli to da im nadzieję na życie.

Historię poznajemy z punktu widzenia kilku, a nawet kilkunastu osób. Anabelle, jej matka, ojciec, zainteresowani historią dziewczynki dziennikarze, sceptycy, chorzy, którym cudowna dziewczynka dała nadzieję. Wszyscy chcą poznać i zrozumieć fenomen Anabelle. "Cudowna dziewczynka" to wyjątkowa opowieść o sile nadziei. Nieważne, w co wierzymy, ważne, że daje nam to siłę, aby wstać z łóżka i stawić czoła przeciwnościom losu. Andrew Roe przepięknie pisze o nadziei na lepsze jutro, o walce z problemami dnia codziennego. Zarówno tymi prozaicznymi, nieco banalnymi, jak i poważniejszymi, jak śmiertelna choroba czy wypadek. Autor przygląda się psychice swoich bohaterów, wiernie oddaje ich emocje i przeżycia wewnętrzne. Wykazuje się empatią i zrozumieniem dla działań uczestników prezentowanych wydarzeń.

"Cudowna dziewczynka" tak naprawdę nie jest książką o zjawiskach nadprzyrodzonych czy cudownych uzdrowieniach. To powieść o człowieku w momencie próby. Andrew Roe opisuje ludzką naturę. Bo ludzie zawsze, nawet wtedy, kiedy wydawałoby się, że nadzieja odeszła, będą wierzyć w pozytywne rozwiązanie. Tak zostaliśmy zaprogramowani. I o tym pisze Andrew Roe. Banalnie? Skąd! To pokrzepiająca, ciepła opowieść o tym, że trzeba wierzyć. Jedni wierzą w Boga, drudzy w przeznaczenie, jeszcze inni w szczęśliwą gwiazdę. Nieistotne, w co wierzymy. Ważne, że mamy nadzieję. Podobało mi się przedstawienie historii z perspektywy ojca Anabelle. Opuścił rodzinę, kiedy ta potrzebowała go najbardziej. Jednak czy to czyni go złym człowiekiem? Andrew Roe sporo uwagi poświęca uczuciom ojca, który nie udźwignął ciężaru choroby dziecka.

Koniecznie przeczytajcie "Cudowną dziewczynkę", bo to wspaniała, a przede wszystkim mądra i ambitna literatura. Napisana pięknym, aczkolwiek prostym językiem przekona nawet największych sceptyków. Warto poszukiwać odpowiedzi, a w tym celu polecam przeczytać "Cudowną dziewczynkę".

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Andrew Roe "Cudowna dziewczynka"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 392
data premiery: 11.06.2015

wtorek, 23 czerwca 2015

Wywiad | Kasia Bulicz-Kasprzak: "Pomysły leżą na ulicy"




Kasia Bulicz-Kasprzak, jak sama mówi, lubi podejmować tematy, które dotyczą kobiet. W swojej najnowszej powieści "Inna bajka" opisuje wyjątkowy czas w życiu każdej z nas. Z niezwykłą wrażliwością i czułością pisze o dziewięciu miesiącach tworzenia życia. Sama Karolina i jej życia są wymyślone, ale ciąża jest autentyczna. Kasia Bulicz-Kasprzak opisała swoje doświadczenia, posługując się główną bohaterką powieści. Nad czym pracuje autorka? Skąd czerpie pomysły? I czy to prawda, że pomysły leżą na ulicy?

Nieplanowana ciąża, przedwczesne macierzyństwo – dlaczego napisałaś książkę właśnie o tym? Nie obawiałaś się, że to zbyt oklepany temat i ciężko będzie napisać coś naprawdę odkrywczego?

Przede wszystkim lubię podejmować tematy, które dotyczą kobiet – kompleksy, samotność, poszukiwanie szczęścia, miłości i swojego miejsca na ziemi, rodzina, dom. Te kwestie są dla nas, bardziej czy mniej, istotne, myślimy o nich i czujemy potrzebę, by o nich mówić. Ja czuję taką potrzebę, choć mam świadomość, że to jak dokładanie ziarnka piasku na wydmę. Często wyjątkowość nie tkwi w temacie, ale w sposobie, w jaki została opowiedziana historia.
Moja ciąża, choć zaplanowana, była pełna niespodzianek. Wiedziałam, że mogę się spodziewać „nadwrażliwości na niektóre zapachy”, ale nie zdawałam sobie sprawy, że w praktyce oznaczać to będzie niemożliwość robienia zakupów spożywczych, bo ze sklepów wyganiał mnie zapach mięsa, wywołujący u mnie przeokropne mdłości. „To było najgorsze dziewięć miesięcy w moim życiu”, myślałam, gdy już urodził się mój syn. Jednak z czasem nabrałam do swojej ciąży na tyle dystansu, że pewne rzeczy zaczęły mnie bawić. Kiedy skończyłam pisać „Nie licząc kota” i zastanawiałam się, co dalej, przyszło mi do głowy, by podjąć temat ciąży. Właśnie tak, z uśmiechem, dystansem, szczerością, w oparciu o własne doświadczenia. Ani w przypadku tej książki, ani żadnej innej, nie myślę nigdy o tym, czy temat jest oklepany czy nie. Jeśli chcę opowiedzieć jakąś historię, bo to dla mnie ważne, nie powstrzymuję się przed tym.

„Inna bajka” to powieść emocjonalna, jestem pewna, że każda mama uśmiechnie się z nostalgią, uroni łzę wzruszenia. Pisałaś ją na podstawie własnych doświadczeń?

O ile sama Karolina i jej życie są wymyślone, o tyle ciąża jest autentyczna. Główna bohaterka „Innej bajki” chodzi w mojej ciąży i doświadcza tego, czego ja doświadczyłam – puchnięcia stóp, nadmiernego apetytu na słodycze, problemów ze zgagą. Epizod z nieudaną próbą pobierania krwi z ręki, który skończył się ponad tygodniową opuchlizną też jest prawdziwy i bardzo niemiło wspominam tę sytuację. Pisząc o ciąży i porodzie opierałam się na własnych doświadczeniach i byłam w tym bardzo szczera. Mam nadzieję, że czytelniczki, zwłaszcza te, które już są mamami rozumieją to i doceniają.

Powiedziałaś kiedyś, że chcesz, aby każda Twoja książka była inna. Dlaczego? Nie łatwiej jest pisać w jednym nurcie?

Myślę, że jestem typem zadaniowca. Lubię podejmować się różnorodnych wyzwań, poznawać swoje możliwości, sprawdzać się. Zarówno ze zwycięstw, jak i z klęsk wyciągam wnioski i cieszę się nimi, świadoma, że dowiedziałam się o sobie czegoś nowego. To przenosi się na pisanie. Czuję potrzebę eksperymentowania  z gatunkiem, formą, środkami stylistycznymi. „Meandry miłości” powstały, bo chciałam doświadczyć procesu pisania romansu historycznego. „Nalewka zapomnienia” jest efektem miksowania prozy obyczajowej z elementami fantastyki. Takie podejście sprawia, że proces pisania staje się ekscytującą przygodą.
Myślę, że dla mnie, ze względu na to, co wcześniej powiedziałam,  właśnie pisanie w jednym nurcie byłoby trudne. Zdaję sobie jednak sprawę, że są czytelnicy, którzy wolą pisarzy wiernych jednemu gatunkowi, jednej formie i są autorzy, którzy taką drogą idą. I to bardzo dobrze. Każdy z nas jest inny i każdy ma prawo wybierać to, co lubi.

Skąd czerpiesz inspiracje?

Powiedzenie, że pomysły leżą na ulicy jest całkowicie prawdziwe. Jeżeli jest się otwartym na inspiracje, znajdziemy ich mnóstwo w otaczającym nas świecie –  ludziach, wydarzeniach, książkach. Strzęp podsłuchanej w tramwaju rozmowy może być punktem wyjścia niezwykłej historii. 

Jak długo pracujesz nad książką? Ile czasu zajęło Ci napisanie „Innej bajki”?

Czas pracy nad książką jest różny i wiele rzeczy na niego wpływa. Najistotniejsza jest złożoność, im więcej wątków w powieści tym czas ten jest dłuższy. Zależy też od momentu, w którym siadam do pisania. W czasie wakacji książki powstają bardzo szybko, zimą znacznie wolniej. Zależy od tego, co aktualnie dzieje się w moim życiu, bo choć staram się pracować systematycznie, to wyjazd czy choroba to utrudniają.
Trzeba też sprecyzować ów realny czas tworzenia książki. Bo czy należy zaliczyć do niego okres, kiedy myślę nad projektem, kiedy przeprowadzam redakcję autorską i przyjmuję redakcję wydawniczą? Samo napisanie książki zajmuje mi średnio trzy miesiące. Poszerzając to o czas myślenia nad pomysłem, pisanie planu, poprawki wychodzi jakieś pół roku, a wraz z procesem wydawniczym może to trwać i półtora roku. 
W przypadku „Nie licząc kota” i „Meandrów miłości” zachowały się dokładne ramy czasowe pisania książki, bo zapisałam sobie daty w terminarzu. W przypadku „Innej bajki” takich notatek nie mam, myślę jednak, że nie był to czas przekraczający trzy miesiące.

O czym będzie Twoja następna powieść? Czy rozpoczęłaś już pracę nad nią?

W marcu miał swoją premierę „Dom na skraju” pierwszy tom cyklu „Po sąsiedzku”. Jestem właśnie w trakcie pracy nad drugim tomem. „Szlachetne pobudki”, bo zatytułowana jest książka, to dalszy ciąg perypetii kobiet, które mieszkają w małym, dolnośląskim miasteczku na ulicy Różanej. Różni je wiek, sposób postrzegania świata, życiowe doświadczenia, łączy zaś wspólna pasja –  ogrodnictwo. Kiedy skończę, chciałabym wrócić do pracy nad książką „Z biegiem życia”. To historia młodej kobiety, matki i żony, która w bieganiu znajduje odskocznię od problemów dnia codziennego.

Jak myślisz, która z Twoich książek jest najważniejsza dla Ciebie, a która dla czytelnika? Dlaczego?

Tak jak matka nie potrafi powiedzieć, które dziecko kocha najbardziej, tak i ja nie potrafię określić, która książka jest dla mnie najważniejsza. „Nie licząc kota” jest pierwsza. „Meandry miłości” są ukłonem w stronę moich literackich fascynacji pozytywizmem. „Dom na skraju” to książka na potrzeby której odkryłam swoje zupełnie inne pisarskie oblicze. „Nalewka zapomnienia” najbardziej mnie bawi, zaś w „Innej bajce” opisałam swoje ciążowe doświadczenia..
Tym bardziej trudno byłoby mi powiedzieć, która książka jest najważniejsza dla czytelniczek. Często słyszę, że powinnam pisać więcej romansów historycznych, bo mam wiele czytelniczek, zakochanych w „Meandrach miłości”. Z drugiej strony jest rzesza fanek Myszy z „Nalewki zapomnienia”. Widzę również, że „Inna bajka” zdobywa sobie  uznanie. Czytelniczki doceniały szczerość, z jaką opisałam przeżycia kobiety w ciąży.

Są pisarki, które wydają w Polsce pięć książek rocznie. Piszą, piszą i piszą.. A ja zastanawiam się, jak to jest? Czy jest taki moment, kiedy mówi się sobie „dość, wypaliłam się, nie mam już pomysłu” i po prostu następuje koniec? Jak myślisz?

Moim zdaniem moment, kiedy mówi się sobie „Dość, nie mam już siły ani ochoty”  zdarza się każdemu, bez względu na to, jaki zawód wykonuje. Kiedy jednak kocha się to, co się robi, kiedy jest to coś więcej niż zawód, bo także pasja i powołanie, wtedy łatwiej zwalczyć zniechęcenie i pracować dalej. Wydaje mi się również, że na wypalenie zawodowe ma wpływ osobowość człowieka. W zawodach artystycznych można znaleźć wielu tytanów pracy – reżyserów, malarzy, pisarzy, których listy dzieł liczą po kilkadziesiąt pozycji. Jestem pełna uznania dla osób pracowitych i dobrze zorganizowanych.

Dziękuję za rozmowę!

sobota, 20 czerwca 2015

Jemma Forte "Co by było gdyby?" | Recenzja przedpremierowa



Co by było gdyby? Jennifer Wright już wie. Otrzymała niepowtarzalną szansę, by przeżyć to, co stałoby się jej udziałem, gdyby dokonała innych wyborów. Życie składa się z decyzji. Niektóre z nich są ważne, wyniosłe, jak na przykład ślub, rozstanie, rozwód, inne wydają się być nieistotne, błahe. Pójść w lewo czy w prawo, wyjść dziś z domu czy zostać i obejrzeć wieczorem film? Tymczasem wszystko ma wpływ na to, jak wygląda nasze życie. Poznajcie Jemmę Forte i jej nietuzinkowy, oryginalny pomysł na powieść obyczajową.

Jennifer Wright jest nie do końca zadowoloną ze swojego życia trzydziestoośmioletnią kobietą. Ma męża, dwójkę dzieci i pracę na pół etatu. Jej małżeństwo właśnie przechodzi kryzys, a Jennifer zastanawia się, czy właśnie tak ma wyglądać jej życie. Już do końca. Nic się nie dzieje. Stagnacja, rozczarowanie mężem, nuda. Gdyby ktoś, gdy miała dwadzieścia jeden lat, powiedział jej, że właśnie tak będzie wyglądać jej życie, nie uwierzyłaby. Miało być tak wspaniale, tak.. inaczej! Kiedy po kłótni z mężem Jennifer wybiega z domu, wpada pod pędzący samochód. Leżąc w śpiączce, otrzymuje niezwykły dar. Ma możliwość zobaczyć swoje równoległe życia. W każdym z trzech tuneli Jennifer może przekonać się, co by było gdyby została z beztroskim, nieodpowiedzialnym i niesamowicie przystojnym Aidanem, wyszła za bajecznie bogatego Tima lub zdecydowałaby się na życie ze spokojnym, miłym, choć nieco zbyt posłusznym matce Steve'm?

"Co by było gdyby?" wyróżnia się niebanalnym pomysłem i świetnym wykonaniem. Jestem pewna, że nie czytaliście dotychczas tak oryginalnej komedii romantycznej. Powieść Jemmy Forte czyta się rewelacyjnie. Zabawne dialogi, wyraziste postacie, ciekawa fabuła, głębsze przesłanie. "Co by było gdyby?" to słodko-gorzka książka o tym, jak ważne są dokonywane przez nas wybory. Jemma Forte nie zostawia naszego życia przypadkowi. Przypomina, że to właśnie my sami mamy największą władzę nad swoim losem. Jennifer Wright może przekonać się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby podjęła inne decyzje. My sami takiej możliwości niestety (stety?) nie mamy, jednak za sprawą powieści "Co by było gdyby?" każdy z nas może dopowiedzieć sobie, no właśnie, co by było gdybym to właśnie ja był czy była na miejscu Jen. Książka Jemmy Forte to nie tylko świetna rozrywka, ale również ukryte drugie dno, głębszy sens. Uwielbiam takie powieści. Lekkie, ale nie bezmyślne, skłaniające do myślenia, poszerzające horyzonty.

"Co by było gdyby?" przeczytałam jednym tchem. Jemma Forte rewelacyjnie łączy nie dwie, nie trzy, ale aż pięć płaszczyzn, na których przedstawia swoją historię. Teraźniejszość, przeszłość i trzy tunele. "Co by było gdyby?" to wielowarstwowa książka, które, gwarantuję, nie będziecie w stanie odłożyć na półkę, dopóki nie przekonacie się, co by było gdyby no i, oczywiście, co będzie. Już bez żadnego gdybania. Bo dzięki temu, co zobaczyła, Jennifer odważy się podjąć jedną z tych ważnych, wyniosłych decyzji. Na przykładzie Jen przekonamy się, że nie zawsze miło jest wiedzieć, co by było gdyby. Bo co, jeśli okaże się, że dokonaliśmy złych wyborów? Lepiej wiedzieć czy żyć w błogiej nieświadomości? Miałam niesamowitą frajdę z odkrywania kolejnych żywotów Jennifer Wright. Jestem pełna uznania dla autorki, że udało jej się stworzyć wielowymiarową historię i tak idealnie zgrać ze sobą wszystkie elementy układanki.

Powieść Jemmy Forte to niesztampowa, świetna powieść z komediowym wydźwiękiem. Nie popełniajcie mojego błędu i nie czytajcie w miejscach publicznych. Te zdziwione spojrzenia, kiedy niespodziewanie parskasz śmiechem - bezcenne. Bawiłam się wybornie! Z całego serca polecam "Co by było gdyby?". Wyjątkowa książka!

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Jemma Forte "Co by było gdyby?"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 392
data premiery: 25.06.2015

czwartek, 18 czerwca 2015

Teresa Ewa Opoka "Kalinowe serce" | Recenzja



Raz na jakiś czas zdarzy mi się lektura, do oceny której kompletnie nie wiem, jak podejść. Bo jest napisana poprawnie, język wyrazisty, klimat wspaniały, ale coś mi nie gra. Już od początku czułam, że zdecydowanie coś jest na rzeczy, ale przebrnęłam, przeczytałam, poznałam. I już wiem. Zapowiedź najnowszej powieści Teresy Ewy Opoka "Kalinowe serce" nie zdradza zbyt wiele z treści powieści, nie wiemy, z jaką tematyką mierzy się autorka, o czym będzie jej powieść. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja dzisiaj, już po lekturze, nadal nie wiem, o czym jest ta książka.

Kalina jest młodą, atrakcyjną dziewczyną. Pochodzi z rozbitej rodziny. Matka wyjechała do Anglii i tam założyła nową rodzinę, ojciec od tej pory popija i nie ma stałej pracy. Bracia Kaliny zostali umieszczeni przez opiekę społeczną w domu dziecka. Kalina nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc. Pewnego dnia jej życie odmienia się. Dziewczyna otrzymuje posadę w mieście, gdzie ma opiekować się starszą, schorowaną panią. Poznaje dużo starszego od siebie mężczyznę. Los uśmiechnął się do Kaliny. Wkrótce Kalina rozpocznie studia, poślubi ukochanego, ale czy jest gotowa na to, aby po wszystkich niepowodzeniach, po prostu cieszyć się życiem?

Nie czuję, nie kupuję tej historii. Jest mocno przerysowana, zachowania bohaterów są dla mnie niejasne, autorka nie pokusiła się nawet o przedstawienie motywacji swoich postaci. Dostrzegam potencjał, w książce występuje kilka interesujących wątków, ale całość nijak ma się do siebie. Nie wiem, może bohaterowie z zamysłu mieli być spontaniczni? Nie potrafię wyjaśnić ich decyzji, zachowań. Największy zarzut pod adresem "Kalinowego serca" to brak konsekwencji. Ta książka jest, niestety, nieprzemyślana. A szkoda. Bo pojedyncze elementy są świetne! Wspomnienia staruszki, którą opiekuje się Kalina, skomplikowana historia jej rodziny, trudna przeszłość młodej dziewczyny, zbyt duża odpowiedzialność zrzucona na jej barki. To brzmi naprawdę dobrze, ale kiedy dodamy do tego swego rodzaju bezmyślność głównych bohaterów, naciąganą fabułę i brak spójności tekstu robi się, no cóż, mniej ciekawie.

Wszystko, co złe, zdaje się przytłaczać to, co dobre. Tymczasem "Kalinowe serce" to nie jest zła książka. Autorka próbowała wpasować się w nurt, w jakim ostatnio wydaje Prószyński - "Jedenaście tysięcy dziewic" czy "Dokąd teraz?", to miała być wyrazista powieść literatury środka, ale zabrakło emocji i starannego wyszlifowania całości. W efekcie Kalina irytuje, jej mąż wywołuje ironiczny, nieco współczujący uśmieszek. A przecież Teresa Ewa Opoka pisze w dobrym stylu, pięknym, wyrazistym językiem. Dalekie tło historyczne, a nawet rozważania nad słusznością wybuchu powstania warszawskiego - te smaczki cenię w "Kalinowym sercu" najbardziej. Bo ta opowieść z przeszłości prezentuje się o niebo lepiej niż współczesna historia o "leśnej dziewczynie". Kalinie. "Kalinowe serce" kończy się tak, że w zasadzie równie dobrze to zakończenie książki mogłoby być zakończeniem któregoś ze środkowych rozdziałów. Może coś nie tak z moją wrażliwością, ale ja nie wyłapałam żadnego przesłania.

Mimo tych oczywistych niedociągnięć, nie mogę stwierdzić, że książka jest zła. Oceniłabym ją raczej jako mocno przeciętną, z uwzględnieniem dobrych, jak i tych słabych stron. Teresa Ewa Opoka nie obrała żadnego konkretnego kierunku, "Kalinowe serce" to powieść w zasadzie o wszystkim, a, wiadomo, że jak o wszystkim, to i z reguły o niczym. Warto dla ciekawego tła historycznego, niebanalnego stylu, rodzinnej traumy. Sami zdecydujcie, czy te korzyści przewyższają wady.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Teresa Ewa Opoka "Kalinowe serce"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 400
data premiery: 11.06.2015

wtorek, 16 czerwca 2015

Anna Herbich "Dziewczyny z Syberii" | Recenzja



Nigdy nie dowiemy się, ilu Polaków zginęło podczas zesłania na Syberię. Jedna z bohaterek najnowszej książki Anny Herbich mówi: "Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia". Ta wypowiedź oddaje ogrom zbrodni, jakiej dopuścili się Sowieci. Nie znamy liczby poległych, ich nazwisk, historii. Możemy natomiast oddać głos tym, którzy przeżyli zesłanie na Syberię. Wysłuchajmy opowieści dziesięciu niezwykłych kobiet, które przeszły przez piekło na ziemi. To właśnie one, bohaterki książki "Dziewczyny z Syberii", przemawiają w imieniu tych, których dzisiaj nie ma już pośród nas.

Lata komunistycznej propagandy zrobiły swoje. Nawet dzisiaj, po dwudziestu sześciu latach, od obalenia poprzedniego systemu, kiedy myślimy "II wojna światowa, obóz koncentracyjny" na myśl od razu przychodzi jedno słowo. "Niemcy". Skrzętnie ukrywana prawda ujrzała światło dzienne, ale w naszej świadomości wciąż to właśnie nazistowskie Niemcy były odpowiedzialne za największe zbrodnie wojenne. 17 września 1939 roku ze wschodu przybyli Sowieci. W 1940 roku rozpoczęły się masowe zesłania Polaków na Syberię, które nie skończyły się wraz z zakończeniem II wojny światowej. "Wrogowie ludu" byli zsyłani na Sybir jeszcze w latach 50. XX wieku. Po śmierci Stalina i nastąpieniu odwilży wielu Polaków zostało zwolnionych z łagrów. Jak wyglądało życie na zesłaniu? Jak nasze bohaterki radziły sobie z łagrową rzeczywistością? Jak przetrwały? Tego dowiecie się z lektury najnowszej książki autorki "Dziewczyn z Powstania", "Dziewczyny z Syberii".

Weronika do dziś walczy o pamięć i szacunek dla Żołnierzy Wyklętych. Zdzisława wraz z ukochanym uciekła z łagru i ruszyła w drogę przez sowiecką tajgę. Janina sama zgłosiła się jako ochotniczka na Sybir. Nie chciała zostać rozdzielona z rodziną. Alina została deportowana w wieku dziesięciu lat. Wszystkie przeszły przez piekło na ziemi. Nie poddały się. Wygrały. Dały świadectwo niesamowitej odwagi i zachowały to, co na Syberii najcenniejsze. Człowieczeństwo. Mimo poniżeń, głodu, brudu, mrozu, bicia i bólu nie pozwoliły, aby je zezwierzęcono. To niewiarygodne, ile człowiek jest w stanie przeżyć. Po zwolnieniu z łagrów przez wiele lat musiały żyć w komunistycznej Polsce. Część z nich postanowiła wyemigrować. To nie był ten kraj, który znały sprzed wybuchu II wojny światowej. Zarówno bohaterki poprzedniej książki Anny Herbich, jak i najnowszej, opowiadają zgodnie. Tamtych ludzi już nie ma. 

"Dziewczyny z Syberii" to jedna z tych książek, których nie da się ocenić. Bo jak można oceniać, podważać przeżycia kobiet, które przeżyły zesłanie? Ta opowieść aż kipi od ludzkich emocji, cierpienia, bólu, strachu. To przerażające świadectwo ludzi, którzy przeszli przez piekło. Anna Herbich dotarła do wyjątkowych kobiet. Nie tylko fakt zesłania na Syberię czyni z nich kogoś szczególnego. To niesamowita niezłomność charakteru, odwaga i wierność swoim ideałom świadczą o ich bohaterstwie. Możemy być dumni, że te kobiety są Polkami. Że nie dały się enkawudzistom, że to właśnie ich siła utkwiła w pamięci strażników łagru. Koniecznie przeczytajcie "Dziewczyny z Syberii", bo to ważna i potrzebna książka.

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Anna Herbich "Dziewczyny z Syberii"
Wydawnictwo Znak Horyzont, 2015
ilość stron: 304
data premiery: 20.05.2015

KONKURS! Wygraj najnowszy kryminał Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem"



Konkurs!
Wygraj 1 z 3 egzemplarzy najnowszej powieści Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem"!

"Po zimie w Lipowie nie zostało już śladu. Wiosna przejmuje świat w swoje władanie. Kwitną kasztanowce, a na polach szumi zielone jeszcze zboże. Przy tej sprzyjającej aurze młodszy aspirant Daniel Podgórski zamierza nareszcie zmienić swoje życie i oświadczyć się Weronice Nowakowskiej.
Tymczasem w okolicach Lipowa umiera pewna kwiaciarka. Kobieta jest już wiekowa, jej śmierć początkowo nie wydaje się więc wcale podejrzana. Z jakiegoś powodu jednak ratowniczka medyczna z karetki pogotowia wezwanej przez sąsiadkę zmarłej nalega na natychmiastowe sprowadzenie policji. Szybko okazuje się, że kobieta miała rację: kwiaciarka została zamordowana.
Daniel Podgórski i komisarz Klementyna Kopp stają przed kolejnym trudnym zadaniem. Kto mógł życzyć śmierci samotnej starszej pani? Dlaczego wytatuował na jej piersi trudny do odcyfrowania napis? Co ma z tym wszystkim wspólnego historia pary młodych ludzi sprzed ponad stu sześćdziesięciu lat?"
(opis ze strony wydawcy: www.proszynski.pl)

No właśnie... Co stało się w Lipowie?

Zabaw się w detektywa!
Na podstawie powyższego opisu spróbuj wydedukować, kto i dlaczego zabił kwiaciarkę?

Liczymy na Waszą wyobraźnię i inwencję twórczą!

Autorzy 3 najciekawszych odpowiedzi zostaną nagrodzeni egzemplarzem powieści Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem".

Aby wziąć udział w konkursie, należy w komentarzach pod tym postem (na blogu przeglad-czytelniczy.blogspot.com) udzielić odpowiedzi na podane wyżej pytanie konkursowe. 
Zgłoszenie powinno zawierać odpowiedź, adres mailowy oraz nick/imię i nazwisko.
Na Wasze zgłoszenia czekam do niedzieli 21 czerwca.
Ogłoszenie wyników w poniedziałek 22 czerwca.

Sponsorem nagród jest Wydawnictwo Prószyński i S-ka, a organizatorem konkursu blog Przegląd czytelniczy.

Powodzenia!

poniedziałek, 15 czerwca 2015

"Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych" | Recenzja



Nie od dziś pedagodzy wiedzą, że bajki terapeutyczne to doskonały materiał do pracy z dziećmi. Teraz Wydawnictwo Nasza Księgarnia umożliwia rodzicom zbudowanie dialogu i rozwiązanie problemów z wykorzystaniem bajek-pomagajek. "Bajkoterapia" pomaga dzieciom zrozumieć otaczający je świat, pozbyć się lęku czy uwierzyć w siebie. W mojej karierze mamy nie spotkałam się jeszcze z tak wartościową, ważną książką dla dzieci i rodziców.

We wstępie wypowiada się Katarzyna Klimowicz. Psychoterapeutka, pracuje z dziećmi i dorosłymi. Tłumaczy, jak, kiedy i czy w ogóle czytać bajki terapeutyczne. Pisze o tym, jak rozpocząć rozmowę po lekturze, co zrobić, aby nasze dziecko jak najwięcej wyniosło z przeczytanej bajki. A potem jest bajka. A raczej bajki. Konkretnie - czternaście bajek. Znajdziemy opowieść o dzieciach, które nie wierzą w siebie, wszystkiego się boją, mają problemy z samodzielnością, rywalizują ze swoim rodzeństwem czy ich rodzice się kłócą. Ale nie tylko. Jest również bajka o telefonach alarmowych, zachowaniu nad wodą, wirtualnym świecie, nieznajomych. Każde dziecko i każdy rodzic znajdzie coś dla siebie.

I właśnie to w tej publikacji jest wyjątkowe. Porusza szereg problemów, pomaga nam wychować świadome zagrożeń, ale jednocześnie pewne siebie dzieci. A przecież o to nam, rodzicom, chodzi! Uważam, że każdy rodzic przedszkolaka powinien mieć tę książkę na swojej półce. Bajki-pomagajki pomagają dzieciom zrozumieć własne emocje i uczą pewnych określonych zachowań. Po każdej bajce następuje komentarz bajkoterapeutyczny. Pojawiają się konkretne wskazówki i pytania, jakie możemy zadać dziecku po lekturze. "Bajkoterapia" kształtuje prawdziwy i dojrzały dialog w relacjach rodzica z dziećmi. Bajki nie narzucają światopoglądu, one tylko pomagają dzieciom usystematyzować pewne sprawy.

Warto nadmienić, iż każda bajka ma innego autora, co dodatkowo wpływa na uniwersalizm publikacji. Ilustracje wykonał Marcin Piwowarski i grzechem byłoby nie wspomnieć o przepięknej szacie graficznej. Cudowne ilustracje, twarda oprawa, elegancka czcionka. "Bajkoterapia" przyciąga uwagę i wzrok czytelnika. Każdy z autorów dodał coś od siebie, przekazał to, co jego zdaniem jest ważne i istotne. Pamiętajmy o tym, że "Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych" to przede wszystkim okazja do wspólnego, wartościowego spędzenia czasu z dzieckiem. Serdecznie polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

"Bajkoterapia, czyli bajki -pomagajki dla małych i dużych"
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2015
ilość stron: 240

niedziela, 14 czerwca 2015

Powrót do Lipowa, czyli słów kilka o "Z jednym wyjątkiem" na chwilę przed premierą



Nie lubię wielotomowych serii powieści kryminalnych. Naprawdę nie lubię. Wolę, kiedy autor w każdej kolejnej książce kreuje nowych bohaterów, miejsca i rzeczywistość. Dla Katarzyny Puzyńskiej robię wyjątek. Bo jej serię o policjantach z Lipowa po prostu uwielbiam. Za chwilę ukaże się czwarta część, "Z jednym wyjątkiem" i wszyscy ci, którzy czytali poprzednie tomy, już teraz wiedzą, że powieść będzie rewelacyjna. I wiecie co? Macie rację. Moim skromnym zdaniem to właśnie Katarzyna Puzyńska jest polską królową kryminału. W moim sercu zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce.

W okolicach Lipowa umiera pewna wiekowa kwiaciarka. Kobieta osiemdziesiątą wiosnę swojego życia miała już dawno za sobą, więc początkowo jej zgon nie budzi podejrzeń. Policja jednak postanawia przyjrzeć się z bliska śmierci Małgorzaty Głuszczyńskiej. Wezwana na miejsce ratowniczka medyczna z karetki pogotowia podejrzewa, iż kobieta została zamordowana. Szybko okazuje się, że kwiaciarka rzeczywiście padła ofiarą przestępstwa. Rozpoczyna się wielowątkowe śledztwo, w którym na jaw wychodzą nie tylko mroczne tajemnice z przeszłości Małgorzaty Głuszczyńskiej, ale również podejrzane interesy okolicznego zakładu produkcyjnego czy działania towarzystwa ekologicznego. Co wspólnego ze współczesnym morderstwem ma rozegrana ponad sto sześćdziesiąt lat temu partia szachów?

"Młodszy aspirant Daniel Podgórski rozejrzał się po pokoju z uznaniem" - czytam pierwsze zdanie i wiem, że jestem w domu. Tylko u Katarzyny Puzyńskiej, aby rozejrzeć się po pokoju trzeba być "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim", a nie Danielem Podgórskim. Lipowo na dobre zagościło w sercach miłośników polskich kryminałów. Dziś Katarzynę Puzyńską wymienia się pośród czołowych polskich "kryminalistek". W ciągu roku od debiutu autorka wydaje już czwartą część serii. Jest już zapowiedź kolejnej, piątej powieści. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że przy tym niewiarygodnym tempie nie traci na jakości. Bo "Z jednym wyjątkiem" to kolejna wyśmienita powieść kryminalna. Gdybym miała ją porównać do którejś z dotychczasowych książek Katarzyny Puzyńskiej, wskazałabym na "Motylka", gdyż intryga utrzymana jest w podobnych klimatach. Ale! Nic więcej nie powiem. Przekonajcie się sami.

W "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska połączyła historie jednej z najsłynniejszych partii szachów sprzed stu sześćdziesięciu lat z pewną tajemnicą z czasów rządu komunistów w Polsce. I jak to zwykle u Puzyńskiej bywa - ogromną rolę odgrywają emocje. Uwielbiam to, jak autorka podsuwa tropy, urywa w połowie myśli, maksymalnie podkręcając tym tempo. Napięcie sięga zenitu już w połowie lektury i nie odpuszcza aż do końca. Na uwagę zasługuje również rozbudowany wątek społeczno-obyczajowy. Dobrze jest czytać kryminały Katarzyny Puzyńskiej w takiej kolejności, w jakiej zostały wydane. Czytając "od środka", stracimy wiele, gdyż nawet jeśli każda część to inne śledztwo, to właśnie wątki społeczno-obyczajowe są kontynuowane w każdej kolejnej powieści. W zakończeniu "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska uchyla rąbka tajemnicy, o czym będzie kolejna część, "Utopce". Czekam z niecierpliwością!

Jeśli jest pośród was ktoś, kto jeszcze nie zna cyklu o policjantach z Lipowa, do księgarni marsz! Katarzyna Puzyńska to literacki geniusz, a jej książki są tego najlepszym dowodem. Jeżeli czytaliście poprzednie części i przeszła wam przez głowę myśl, że coś złego mogłoby się podziać z twórczością Katarzyny Puzyńskiej (nie wierzę, że ktoś mógłby w ogóle tak pomyśleć!), bez obaw możecie podchodzić do lektury "Z jednym wyjątkiem". Po raz czwarty zbieram szczęką z podłogi i z tej właśnie przyczyny pozwalam sobie na prywatną koronację Katarzyny Puzyńskiej.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Z jednym wyjątkiem"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 744
data premiery: 16.06.2015

sobota, 13 czerwca 2015

Jessica Sorensen "Przypadki Callie i Kaydena" | Recenzja przedpremierowa



Już od dłuższego czasu nie należę do grupy wiekowej, której bezpośrednim odbiorcą miała być ta książka. Powieść Jessici Sorensen „Przypadki Callie i Kaydena”, zaliczana do literatury młodzieżowej, z pewnością nie jest lekturą tylko dla młodzieży, a ja jestem tego najlepszym przykładem. Pochłonęłam w jeden wieczór, zarwałam noc dla tej książki i mówię głośno: jestem zachwycona! I żałuję tylko, że w czasach, kiedy ja sama czytałam literaturę młodzieżową, nie powstawały tak dobre książki. Albo ja miałam wyjątkowego pecha, że nie trafiałam na takie perełki.

Callie jest młodą, atrakcyjną dziewczyną, jednak unika towarzystwa, nigdy nie miała chłopaka czy najlepszej przyjaciółki, a na imprezy chodzi raczej z konieczności niż dla przyjemności. Rówieśnicy mają ją za dziwadło. Callie próbuje ukryć atrybuty kobiecości, ścinając włosy i wybierając workowate ubrania. Pewnego dnia Callie jest świadkiem pobicia chłopaka ze szkoły, Kaydena przez własnego ojca. Dziewczyna interweniuje i tym samym być może ratuje Kaydenowi życie. Kilka miesięcy później Callie i Kayden spotykają się ponownie w collegu. Mimo iż znają się od dziecka, dopiero teraz między nastolatkami rodzi się wzajemna fascynacja. Kayden nie jest jedyną ofiarą przemocy. Również Callie skrywa mroczną tajemnicę, która nie pozwala jej zbliżyć się do Kaydena. Callie i Kayden, dwoje okaleczonych nastolatków, spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Przeżycia i bagaż doświadczeń młodych ludzi nie dopuszczają jednak do głosu beztroski oraz porywów serca.

Jessica Sorensen stworzyła fenomenalne, wiarygodne portrety psychologiczne głównych bohaterów. Mimo młodego wieku okazuje się, że przeszli już w życiu wiele. Jak poradzić sobie z traumą, która dopadła nastolatków w miejscu pozornie bezpiecznym – własnym domu? Callie i Kayden muszą opuścić rodzinną miejscowość, wyjechać do collegu, aby uporać się z demonami przeszłości. „Przypadki Callie i Kaydena” chwytają za gardło. To mocna, odarta z fałszu literatura. Jessica Sorensen w sposób niepozbawiony empatii i współczucia, stopniowo wprowadza nas w świat bohaterów. Już na samym początku odkrywamy tajemnicę Kaydena, wiemy kto i w jaki sposób krzywdził nastolatka przez lata. Jednak Callie pozostaje dla czytelnika zagadką. Wraz z rozwojem akcji autorka podsuwa coraz więcej tropów, możemy z powodzeniem domyślać się, dlaczego Callie jest wycofaną i pokiereszowaną przez los dziewczyną. Ten zabieg maksymalnie przyciąga uwagę czytelnika. Sorensen nie ukrywa przed nami wszystkiego, aby wzbudzić zainteresowanie już na początku, jednakże wie, że jednocześnie nie może odkryć wszystkich kart. 

„Przypadki Callie i Kaydena” to lektura dla osób w każdym wieku, nie tylko rówieśników Callie i Kaydena. Nastolatkom pomoże uporać się z własnymi emocjami, rodzicom – zrozumieć świat młodego człowieka i przypomnieć sobie, jak to było, przecież wcale nie tak dawno. Ale „Przypadki Callie i Kaydena” to przede wszystkim trzy razy „w”: wspaniała rozrywka, wciągająca fabuła i wiarygodne postacie. Książkę czyta się doskonale. Historię poznajemy z dwóch perspektyw, narracja płynnie przechodzi od Callie do Kaydena i odwrotnie. Pozwala nam to w pełni zrozumieć emocje głównych bohaterów, zbudować w głowie portret postaci nie tylko na podstawie przeżyć poszczególnej osoby, ale również sposobu postrzegania jej przez otoczenie. „Przypadki Callie i Kaydena” poruszają ważne tematy, o których trzeba mówić wciąż więcej i głośniej. 

Jessica Sorensen stworzyła pełną świeżości, niebanalną powieść obyczajową, nie tylko dla młodzieży. Książka zachwyca trafnymi spostrzeżeniami oraz perspektywą, z jakiej została napisana. Poznajcie świat oczami skrzywdzonego nastolatka. Przeczytajcie koniecznie, a ja z niecierpliwością czekam na polskie wydanie kontynuacji losów Callie i Kaydena!

Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Jessica Sorensen "Przypadki Callie i Kaydena"
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2015
ilość stron: 368
data premiery: 15.06.2015

piątek, 12 czerwca 2015

Patronat medialny | Róża Lewanowicz "Przebudzona". Recenzja przedpremierowa




Róża Lewanowicz powraca po rewelacyjnym debiucie. Przebudzona to szyba i mocna akcja, wyraziste postacie, a także niebanalny wątek obyczajowy. Kapitalna książka!

Przypomnijmy ogólny zarys fabuły debiutanckiej powieści Róży Lewanowicz, "Porwana". Bo bez znajomości pierwszej części ani rusz. "Przebudzona" to ścisła kontynuacja. Justyna i Łukasz Meyerowie mieszkają i pracują w Warszawie. On jest funkcjonariuszem CBŚ-u, ona pracownicą korporacji. Aż nagle pewnego dnia Justyna zostaje porwana, a Łukasz poznaje zaskakujące fakty z przeszłości żony. Justyna służyła w wojsku, była też w Afganistanie. Dlaczego ukryła przed mężem tę historię? Wszystko kończy się dobrze, Justyna cała i zdrowa wraca do domu, ale...

Sprawa jej porwania wciąż pozostaje otwarta. Wiemy, kto porwał, nie wiemy, kto zlecił. Czarne chmury zbierają się nad małżeństwem Justyny i Łukasza. Łukasz nie może sobie poradzić z prawdą o swojej żonie. Nie taką kobietę poznał i pokochał. To on miał nosić spodnie w tym związku. Justyna wychodzi z domu i nie wraca. Postanawia wrócić do poprzedniego życia. Nie potrafi żyć w związku pełnym niewypowiedzianych pretensji i cichych dni. Tymczasem trwa dochodzenie w sprawie porwania Justyny. W śledztwo zamieszani są nie tylko funkcjonariusze CBŚ-u, ale również wojskowi, prasa i politycy najwyższego szczebla.

"Przebudzoną" czyta się rewelacyjnie. Krótkie, wciągające rozdziały, warta akcja, a także rozbudowany wątek obyczajowy czynią "Przebudzoną" świetną powieścią na weekend. Zarezerwujcie sobie dużo czasu. Tej książki nie da się tak po prostu odłożyć na półkę. Jeśli spodobała wam się "Porwana", "Przebudzona" z marszu podbije wasze serca. Róża Lewanowicz powraca z tym, co najlepsze w jej prozie. Skomplikowana intryga, inteligentna fabuła, ludzka twarz głównych bohaterów. "Przebudzoną" czyta się od początku do końca, bez chwili wytchnienia. Z pędzącego pociągu się przecież nie wysiada. A właśnie w takim tempie posuwa się akcja. Wszystko to opisane w prostym (w najlepszym tego słowa znaczeniu!) stylu. "Przebudzona" to doskonała pozycja dla preferujących mocne wrażenia czytelników.

Róża Lewanowicz napisała wysoce prawdopodobną, realistyczną powieść i wplątała w nią elementy polityki wysokiego szczebla. Patrząc na to, co dzieje się w kraju nad Wisłą, odnoszę wrażenie, że ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Dlatego czyta się ją z wypiekami na twarzy. Podobno o dobrych książkach nie trzeba dużo pisać, bo one obronią się sama. Jestem przekonana, iż "Przebudzona" jest właśnie jedną z takich powieści. Nie będziecie zawiedzeni!

Dziękuję Wydawnictwu Replika za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Róża Lewanowicz "Przebudzona"
Wydawnictwo Replika, 2015
data premiery: 16.06.2015

czwartek, 11 czerwca 2015

Kasia Bulicz-Kasprzak "Inna bajka" | Recenzja



Ktoś inny mógłby rzec, że książka Kasi Bulicz-Kasprzak jest pełna banałów, utartych frazesów. Ale ja jestem mamą i twierdzę inaczej. Czuję tę powieść całą sobą. "Inna bajka" to książka o macierzyństwie, a właściwie o jego początkach. Z nostalgią wspominam te wszystkie pierwsze razy, kiedy usłyszałam bicie serca moich dzieci, zobaczyłam synów na monitorze USG, poczułam delikatne ruchy... Kasia Bulicz-Kasprzak obudziła we mnie wspomnienia. Chyba nigdy nie czytałam powieści, która z taką wrażliwością, a jednocześnie lekkim przymrużeniem oka, opowiada o dziewięciu wyjątkowych miesiącach w życiu kobiety.

Karolina jest studentką ostatniego roku chemii. Miała skończyć magisterkę, zostać na uczelni jako doktorantka, zrobić karierę. Dzieci i rodzina były gdzieś w odległych planach. A jednak los zadecydował za młodą dziewczynę. Karolina jest w ciąży. I czuje się kompletnie niegotowana na bycie mamą. Jak powiedzieć o ciąży rodzicom, konserwatywnej babci, przyjaciółce, znajomym, w końcu ojcu dziecka, z którym, nie ukrywajmy, nie znają się zbyt dobrze? Karolina musi porzucić swoje dotychczasowe życie (i spodnie!), kupić ciążowe ciuchy, które okażą się trzykrotnie droższe od tradycyjnych, zacząć brać kwas foliowy i zdrowo się odżywiać. A przy okazji skończyć studia i nie zwariować z babcią, która, ku jej zaskoczeniu, tryska entuzjazmem na myśl o prawnuku i rodzicami, entuzjazmem tryskającymi jakby mniej.

"Inna bajka" to powieść, która kończy się tak, jak przypuszczamy. Nietrudno przewidzieć jej zakończenie, ale.. Odkrywanie w sobie tej miłości do nienarodzonego jeszcze dziecka jest piękne. Dlatego też ta książka jest piękna. Bo pięknie opowiada o tym, co piękne. Starczy tego piękna, bo jeszcze się za bardzo rozczulę! "Inna bajka" trafia prosto do serca. Jestem zachwycona emocjami, jakie we mnie wywołała. Powieść Kasi Bulicz-Kasprzak pomaga nam przywołać najcudowniejsze wspomnienia. A dla tych kobiet, które same nie mają jeszcze swoich dzieci, może okazać się udaną próbą zrozumienia, o co tak naprawdę tym wszystkim matkom chodzi. Bo przecież noworodek jest pomarszczony, czerwony i brzydki. "Inna bajka" to opowieść o kobiecie, której życie okazało się być zupełnie... inną bajką niż ta wyśniona. Czy lepszą? To jasne, ale odkrywanie, dlaczego odpowiedź na to pytanie przybiera taki kształt sprawia niesamowitą frajdę. I właśnie tę frajdę dostarcza nam powieść "Inna bajka".

Momentami jest zabawnie, by za chwilę łza wzruszenia zakręciła się w oku. Bo książka Kasi Bulicz-Kasprzak, niczym życie, jest słodko-gorzka. Autorce udało się zachować idealne proporcje, dzięki czemu powieść czyta się z największą przyjemnością. Jest kameralnie i kobieco. Pisarka pisze o ciąży i emocjach z nią związanych w sposób niepozbawiony empatii i humoru. Ale "Inna bajka" nie jest tylko opowieścią o macierzyństwie, rozstępach i hemoroidach. To przede wszystkim książka o uczuciach i dojrzewaniu do odpowiedzialności. Za życie swoje i innych. Autorka zaraża optymizmem, a ja jej książkę pochłonęłam w jeden dzień. Trzymając przy piersi niemowlę, a jak! Kasia Bulicz-Kasprzak zagrała na moich emocjach. "Inna bajka" to powieść, która z pewnością zagości w mojej domowej biblioteczce na dłużej, bo ja będę chciała do niej wracać. Fabułę już znam, ale warto raz jeszcze poczuć te emocje. Sekret "Innej bajki" tkwi w jej rzeczywistości. Uczucia i bohaterowie są prawdziwi.

Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób Kasi Bulicz-Kasprzak na dwustu siedemdziesięciu dwóch stronach udało się oddać cud tworzenia i wyjątkowość tego wspaniałego stanu. "Inna bajka" nie jest cukierkową opowieścią o niedojrzałej panience, która zrobiła sobie dziecko i nie wie, co dalej. To książka o młodej, ale bardzo dojrzałej kobiecie i jej wątpliwościach w momencie, kiedy zostaje mamą. Bo przecież każda z nas miała takie wątpliwości. Są one naturalne, tak jak i naturalna jest ta powieść. Bardzo, baaardzo mocno polecam. Ja przepadłam. Wspaniała lektura.

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Kasia Bulicz-Kasprzak "Inna bajka"
Wydawnictwo Świat Książki, 2015
ilość stron: 272
data premiery: 03.06.2015

środa, 10 czerwca 2015

Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno. Zaplątana miłość" | Recenzja



Najnowsza powieść Karoliny Wilczyńskiej otwiera cykl osadzonych w przepięknej scenerii Gór Świętokrzyskich książek z serii "Stacja Jagodno". Pierwszy tom, wbrew sugestywnemu tytułowi, nie jest banalnym romansem, a dojrzałą powieścią o trudnych relacjach matki z nastoletnią córką. Sekret twórczości Karoliny Wilczyńskiej tkwi w tym, że w jej bohaterkach każda kobieta znajdzie część siebie. Autorka przedstawia obdartą z fałszu rzeczywistość i pisze tak, że chwyta czytelnika za serce. Poznajcie Tamarę i Marysię, matkę i córkę, które odnajdą się na nowo w białym domku tajemniczej babci Róży.

Tamara jest zapracowaną samotną matką. Jest rozdarta pomiędzy pracą a domem. Chciałaby spędzać więcej czasu ze swoją nastoletnią córką Marysią, jednak musi mieć środki, by utrzymać siebie i dziecko. Tamara jest specjalistką od PR-u i właśnie otrzymała zlecenie zorganizowania kampanii wyborczej jednego z kandydatów na wójta gminy Jagodno. Podczas spotkania z wyborcami jeden z uczestników zarzuca Tamarze zakłamanie. Tamara promuje politykę prorodzinną, a sama zostaje oskarżona o zaniedbywanie rodziny. Pada nazwisko starej Marciszowej, która mieszka w białym domku na końcu wsi. Ale Tamara jest przekonana, że nie zna tej kobiety, a jej wątpliwości rozwiewa jej matka. Nie są spokrewnione z Marciszową i Ewa nie wie, kim jest starsza pani. Tymczasem córka Tamary ma poważne problemy w szkole, zaczyna pić alkohol, a jej nowy chłopak wciąż oczekuje od niej dowodu miłości. 

"Stacja Jagodno. Zaplątana miłość" to wyjątkowa powieść o trudnych relacjach matki i córki. Karolina Wilczyńska bez fałszu pisze o trudach rodzicielstwa. Jej książka jest swoistym hołdem złożonym każdej samotnej matce. Opowieścią o codzienności z dorastającą nastolatką, która zaczyna się buntować. Historią dylematów matki, kiedy dopadają wątpliwości i powraca pytania "czy na pewno jestem dobrą matką?". Z każdej strony tej wyjątkowej powieści płynie miłość. Głęboka, bezgraniczna, prawdziwa. "Zaplątana miłość" opowiada o kobietach takich, jak my. Ich problemy są również udziałem naszej codzienności, dlatego tak łatwo przywiązujemy się do losów bohaterek. Bez problemu odnajdujemy w nich nasze lustrzane odbicie. W zależności od wieku i życiowych doświadczeń, każda z czytelniczek znajdzie coś dla siebie. Nastoletnia Marysia, trzydziestokilkuletnia Tamara, czy też przedstawicielki starszego pokolenia - Ewa i Róża. 

Ale płynąca z lektury mądrość to nie jedyna zaleta powieści. "Stacja Jagodno. Zaplątana miłość" to przede wszystkim rozrywka na najwyższym poziomie, emocjonująca opowieść, od której nie sposób się oderwać. Karolina Wilczyńska prezentuje zupełnie nowe oblicze. W swojej poprzedniej książce "Jeszcze raz, Nataszo" pokazała się od strony autorki powieści psychologiczno-obyczajowej, tym razem oddaje w ręce czytelników książkę łączącą w sobie elementy sagi, obyczaju i romansu. Powieść pochłania się błyskawicznie. "Zaplątana miłość" czyta się sama. Intrygująca fabuła, lekki styl wypowiedzi czynią lekturę doskonałą rozrywką na weekend po męczącym tygodniu. To książka, która koniecznie musi znaleźć się w walizce, kiedy będziecie pakować się na urlop!

Z niecierpliwością czekam na kolejną część cyklu "Stacja Jagodno", a wam koniecznie polecam "Zaplątaną miłość". To doprawdy niebanalna powieść, na którą autorka miała niecodzienny i oryginalny pomysł. A jej scenariusz.. No cóż, mam wrażenie, że napisało samo życie! Przepiękna książka o trudnych relacjach matek i córek.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno. Zaplątana miłość"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2015
ilość stron: 344
data premiery: 20.05.2015

wtorek, 9 czerwca 2015

Lisa Genova "Sekret O'Brienów" | Recenzja



"Choroba Huntingtona (...) nazywana jest najokrutniejszą chorobą znaną człowiekowi."


Huntington atakuje znienacka. Zapisana w DNA choroba ujawnia się najczęściej pomiędzy 35. a 45. rokiem życiem. Każde dziecko osoby chorej na Huntingtona ma pięćdziesiąt procent szans na odziedziczenie choroby. W swojej najnowszej powieści "Sekret O'Brienów" bestsellerowa autorka Lisa Genova uderza w rodzinę od środka. Wysuwa najcięższe działo. Chorobę Huntingtona. Huntington atakuje głowę rodziny i zasiewa niepewność w sercach jego dzieci. Każde z nich może wykonać test, by przekonać się, czy w przyszłości zachoruje. Tylko czy... dobrze jest wiedzieć?

Joe O'Brien jest szanowanym funkcjonariuszem bostońskiej policji, mężem i głową rodziny. Ma czwórkę dorosłych dzieci, od lat żyje w szczęśliwym związku z żoną Rosie. Kiedy zaczyna mieć problemy z koncentracją i drgawki, początkowo przypisuje te objawy przemęczeniu. W końcu daje się namówić na wizytę u neurologa, a diagnoza, jaką usłyszy, zmieni na zawsze życie Joego i jego rodziny. To choroba Huntingtona, nazywana najokrutniejszą chorobą znaną człowiekowi. Huntington stopniowo odbiera Joemu kontrolę nad własnym życiem. Traci pracę, władzę nad swoim ciałem i o wiele, wiele więcej. Każde z dzieci Joego ma pięćdziesiąt procent szans na odziedziczenie choroby. Wystarczy wykonać badanie krwi, aby poznać odpowiedź zapisaną w DNA. Rodzeństwo zmaga się z dylematem, czy wykonać test? 

Huntington odbiera Joemu władzę nad własnym życiem, ale nie zabiera mu tego, co najcenniejsze - rodziny. "Sekret O'Brienów" to wzruszający portret rodziny w momencie próby. Są łzy, zwątpienie, złość, bezsilność, ale piękne w tej książce jest to, że jej bohaterowie nie poddają się. Nie pozwalają zabrać chorobie tego, co dla nich najważniejsze. Zawsze mogą liczyć na wsparcie najbliższych. "Sekret O'Brienów" to opowieść o życiu w cieniu ryzyka, o nadziei i miłości. Książka jest próbą akceptacji tego, co podsyła nam los. To wielka powieść o całkiem (nie)zwykłych ludziach. Zapierająca dech w piersi historia o rodzinie zaatakowanej przez śmiertelną chorobę i jedności, z jaką stają do walki z chorobą. "Sekret O'Brienów" jednocześnie opowiada o najokrutniejszej przypadłości, jaka może dotknąć człowieka, i jest swoistą afirmacją życia.

Jestem przekonana, iż "Sekret O'Brienów" zadowoli wszystkich sympatyków twórczości Lisy Genovy, a tych czytelników, którzy jeszcze nie znają dorobku artystycznego autorki, z pewnością przekona rekomendacja książek Genovy jako powieści obyczajowych w stylu Jodi Picoult z mocno rozbudowanym wątkiem medycznym. Lisa Genova jest lekarzem, dzięki czemu jej książki są perfekcyjnie dopracowane pod względem merytorycznym. "Sekret O'Brienów" to nie tylko świetny obyczaj, ale również wiarygodny obraz życia z chorobą Huntingtona. Lisa Genova pisze w sposób niepozbawiony empatii i wrażliwości, z poszanowaniem dla chorego i jego przypadłości. Joe O'Brien jest po prostu niesamowity. Podziwiamy jego postawę, zastanawiamy się, skąd czerpie siły do walki z chorobą. Z zachwytem odkrywamy, że motorem do działania Joego jest jego rodzina. Przepiękna historia!

"Sekret O'Brienów" to emocjonująca powieść, a jej otwarte zakończenie sprawia, że jeszcze długo nie możemy zapomnieć o historii rodziny O'Brienów. Przygotujcie chusteczki i pozwólcie się ponieść tej pięknej opowieści. Przekonajcie się, jak ważna jest rodzina w momencie próby. "Sekret O'Brienów" to książka, z której czerpiemy życiową mądrość. Garściami!

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Lisa Genova "Sekret O'Brienów"
Wydawnictwo Filia, 2015
ilość stron: 448
data premiery: 13.05.2015

niedziela, 7 czerwca 2015

Małgorzata Sobieszczańska "Kilka dni lata" | Recenzja przedpremierowa



A gdyby tak... Mieć innego męża, nie wyjechać wtedy z rodzinnej miejscowości, nie iść na studia, nie urodzić dziecka? Czy... żałuję, że nie jest inaczej? Na te pytania odpowiedzi poszukują bohaterki powieści Małgorzaty Sobieszczańskiej "Kilka dni lata". Zanim przekonają się, że nie, nie żałują, bo to właśnie ich życie, dokonają starannej analizy i przywołają swoją przeszłość. To, co wydaje się dziś końcem świata, za rok, dwa, pięć okaże się tylko bladym wspomnieniem. Czymże więc będzie, kiedy upłynie całe życie? 18 czerwca w księgarniach pojawi się nowa powieść Małgorzaty Sobieszczańskiej. Genialna powieść!

Amelia na łożu śmierci chce opowiedzieć o swojej przeszłości. W pobliżu jest tylko kilkuletni prawnuczek, który nie do końca rozumie, co też babcia próbuje mu przekazać, więc Amelia zabiera swoje tajemnice do grobu. Aby Amelia mogła godnie odejść z tego świata, jej córka, Janina, zrezygnowała z pracy, żeby móc opiekować się matką. Maja liże rany po rozwodzie. Wciąż kocha byłego męża i ma nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Tymczasowo, a konkretnie od roku, pomieszkuje wraz z synem u rodziców. Na kilkudziesięciu metrach kwadratowych krzyżują się losy trzech pokoleń kobiet - Amelii, Janiny i Mai. Są dla siebie najbliższą rodziną, mieszkają razem, a jednak nic o sobie nie wiedzą. Po śmierci Amelii Janina i Maja śladami zmarłej wracają do Gdańska, aby uporządkować mieszkanie i sprawy Amelii. Czy uda im się uporać z trudną przeszłością rodziny?

Schemat wydaje się być znany: opowieść o kilku pokoleniach kobiet z historią Polski w tle. A jednak w tej książce jest coś wyjątkowego, totalnie świeżego, czego nie doświadczymy w innych powieściach tego typu. Wnioski płynące z lektury okażą się być zaskakujące, a i całość mocno wyróżnia się na tle innych publikacji. Ale po kolei. Amelia, nestorka rodu, w chwili, gdy odchodzi z tego świata, ma niespełna dziewięćdziesiąt lat i piękne życie za sobą. Przeżyła II wojnę światową, panowanie komunistów w Polsce po to, by zaznać smaku demokracji i jeszcze długo móc się nim delektować. Amelia żyła w czasach, kiedy wojna odbierała ludziom miłość i trzeba się było zadowolić tym, co los podesłał w zastępstwie. Ale... czy tamta miłość była bardziej właściwa, bardziej prawdziwa? Odpowiedzi na to pytanie poszukuje również córka Amelii, Janina. Janka brała czynny udział w sierpniowych wydarzeniach osiemdziesiątego roku w Gdańsku. Wyjechała do Warszawy, gdzie urodziła córkę Maję. Co zostawiła w Gdańsku, oprócz matki, z którą nie rozmawiała przez długie lata? W końcu Maja. Musi spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy tęskni za byłym mężem czy poczuciem bycia kochaną? Jak się okaże, są to zupełnie różne rzeczy. Małgorzata Sobieszczańska w fenomenalny sposób splata ze sobą losy trzech kobiet i elementy polskiej historii współczesnej. "Kilka dni lata" to świeża i rześka powieść obyczajowa, z której czerpie się garściami. Nie sposób przejść obok tej książki obojętnie.

"Kilka dni lata" to opowieść o trzech pokoleniach kobiet, które, zupełnie nieświadomie, popełniają te same błędy. Ich skomplikowane relacje nie ułatwiają życia. A przecież wystarczyłoby porozmawiać i czerpać mądrość z doświadczeń poprzednich pokoleń. To książka o dojrzewaniu do prawdy, poszukiwaniu odpowiedzi na trudne pytania. Ale zanim nasze bohaterki znajdą odpowiedź, muszą trafnie postawić pytania, co wcale nie jest łatwe. Powieść Małgorzaty Sobieszczańskiej to pokrzepiająca historia o zwykłych kobietach, takich jak ja, ty, czy pani z sąsiedztwa. Autorka przekonuje nas, że mamy najlepsze z możliwych życie. Najlepsze, bo nasze. I nie ma potrzeby tego zmieniać. Człowiek jest istotą błądzącą, często zadajemy sobie pytanie "a co by było gdyby?". "Kilka dni lata" uczy odkrywać radość w codziennym życiu, doceniać szczęście, jakie staje się naszym udziałem. Genialna książka. Czyta się znakomicie, a losy bohaterek stanowią doprawdy porywającą historię.

"Kilka dni lata" to powieść, która z pewnością znajdzie się w moim podsumowaniu najlepszych polskich powieści 2015 roku. To jedna z lepszych, obok takich tytułów jak "Jedenaście tysięcy dziewic" czy "Dante na tropie", polska książka, jaką czytałam w tym roku. Bardzo gorąco polecam, jestem przekonana, że nie będziecie zawiedzeni.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Sobieszczańska "Kilka dni lata"
Wydawnictwo Literackie, 2015
data premiery: 18.06.2015