środa, 29 czerwca 2016

Tarryn Fisher "Mimo moich win" | Recenzja



Nie czytam literatury klasyfikowanej jako New Adult, cokolwiek miałoby to znaczyć. Przyznaję, jestem totalnym ignorantem, jeśli chodzi o Young Adult, New Adult - nie dostrzegam większej różnicy i zazwyczaj omijam te gatunki szerokim łukiem, gdyż odnoszę wrażenie, że jestem na takie lektury za stara. Jednak tej powieści towarzyszyła świetna promocja i, no cóż, tajemnicze przesyłki wysyłane do blogerów, specjalnie przygotowane przez wydawnictwo zdjęcia, list i bransoletka pobudziły moją ciekawość. I nie żałuję. 

"Nie, nie jestem bez winy, ale zanim mnie osądzisz, pozwól, że coś Ci powiem. Pomyśl o mężczyźnie, którego kochasz najbardziej. Pomyśl o każdej wspólnej chwili wypełnionej rozmowami i milczeniem, o lepszych i gorszych dniach, o budzeniu się u jego boku. A teraz wyobraź sobie, że go tracisz. Ktoś wyszarpał, wydarł ukochanego z Twojego życia i zostawił pustkę. Cholernie niesprawiedliwe, prawda?
Mogłabym odpuścić, zapomnieć, wyjechać… Jednak czy zrobiłabyś to samo, gdyby w grę wchodziło odzyskanie każdego wspólnego dnia z ukochanym?
Do tej pory cierpiałam. Teraz postanowiłam zawalczyć, nawet jeśli to oznacza, że inni też będą cierpieć. Bo miłość zawsze boli i nadszedł czas, by przygotować się na rany i blizny.
A Ty, mimo moich win, nie potępisz mnie. Widzę, że już się wahasz, patrzysz w stronę ukochanego i myślisz, ile byłabyś w stanie poświęcić, by go odzyskać."

Taką wiadomość otrzymali blogerzy. Znalazła się również na stronach księgarni internetowych i wydawnictwa. I dziś musi wam to posłużyć za opis fabuły, bo nie zamierzam zdradzać absolutnie niczego. Historia znajomości Olivii i Caleba to coś więcej niż tylko romans. "Mimo twoich win" to opowieść o najgłębiej skrywanych mrocznych demonach, o strachu, który nie pozwala zbudować zdrowego związku. Jest jeszcze Leah, która w tej historii odegra nie małe znaczenie. 

Tak jak wspomniałam, nie orientuję się zbyt dobrze w literaturze typu NA czy YA, więc moja recenzja z pewnością nie będzie dobrą wskazówką dla osób zaczytujących się w książkach będących klasycznymi reprezentantami tych gatunków. No cóż, ja lubuję się w dobrych powieściach obyczajowych i muszę przyznać, że "Mimo twoich win" spełniła moje oczekiwania co do obyczajówki. Ciekawa, chwytliwa historia i ludzcy bohaterowie - nie są czarno-biali, jednoznacznie dobrzy czy źli. Ta książka to prawdziwy rollercoaster, a Olivia wzbudza w czytelniku skrajne emocje. W jednej chwili jej współczułam, by zaraz ogarnęła mnie prawdziwa wściekłość. Raz ją lubiłam, innym razem - nienawidziłam. To nie jest postać, obok której przechodzi się obojętnie.

No, i zakończenie. Przyznam, że ta historia wycisnęła łzy z moich oczu. Tarryn Fisher zrobiła coś niesamowitego - jej główna bohaterka jest postacią raczej negatywną, wszak kłamie, manipuluje, przez co może bulwersować czytelnika, a jednak... No właśnie. Po cichu kibicowałam jej i liczyłam, że wszystkie oszustwa i kombinacje doprowadzą ją do upragnionego celu. Czy tak się stało? Oczywiście, nie zdradzę tego, nie chcę wam psuć całej zabawy z lektury. Przyznam jedynie, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a historia Olivii, Caleba i Leah poruszyła struny w mojej duszy. Kiedyś płakałam przy każdej obyczajówce, teraz już się uodporniłam i niewiele lektur jest w stanie doprowadzić mnie do łez.

Jestem zaskoczona emocjami, jakie wywołała we mnie ta powieść. Nie spodziewałam się tak dobrej historii. Wnioskując po recenzjach i wypowiedziach internautów, ta książka jest czymś zupełnie nowym i świeżym w temacie NA, może dlatego tak bardzo przypadła do gustu mnie - osobie, która raczej nie czyta tego typu literatury?

Dziękuję Wydawnictwu Otwarte za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Tarryn Fisher "Mimo twoich win"
Wydawnictwo Otwarte, 2016
liczba stron: 312
data premiery: 30.05.2016

wtorek, 28 czerwca 2016

Patronat medialny: Katarzyna Żak "Nie ma tego złego" | Recenzja



Bardziej kryminał niż komedia i bardziej obyczaj niż romansidło - "Nie ma tego złego" może was zaskoczyć. Okładka i seria, w jakiej powieść została wydana, sugerują zupełnie coś innego, niż znalazłam w środku - książka autorstwa Katarzyny Żak jest przyjemnym, lekkim kryminałem z bogatym tłem obyczajowym.

Zuzanna jeszcze nie zdążyła otrzeć łez po zdradzie narzeczonego i nie przestała płonąć ze wstydu po odwołanym ślubie, a już musi zmierzyć się z kolejnymi problemami - spłatą kredytu za mieszkanie, utratą pracy i... najprawdziwszym śledztwem! Zuza wraca do rodzinnej miejscowości i rozpoczyna współpracę ze znienawidzonym, cieszącym się złą sławą tygodnikiem lokalnym - wszak z czegoś żyć musi. Tymczasem w miasteczku aż huczy od plotek w sprawie morderstwa, jakiego ofiarą padł pewien wpływowy mężczyzna. Początkowo policja utrzymuje wersję o samobójstwie, ale w tą nikt nie wierzy. Kiedy ginie kolejna osoba, Zuzanna postanawia wyjaśnić sprawę i dowiedzieć się, kto jest mordercą.

"Nie ma tego złego" to napisana w lekkim stylu małomiasteczkowa powieść kryminalno-obyczajowa, która - wbrew nazwie serii, w jakiej została wydana ("Seria z babeczką") - spodoba się również mężczyznom. Rzeczywiście, przez pierwszych kilkadziesiąt stron przyjdzie wam się zmierzyć z porzuconą narzeczoną, wściekłą na cały świat, a najbardziej na wiarołomnego narzeczonego, ale kiedy już pojawi się trup... akcja podąży w zupełnie innym kierunku. Plusem powieści jest nie tylko wartka akcja, ale również mądrze skonstruowane portrety bohaterów oraz umiejętność wyciągania trafnych wniosków z poczynionych przez autorkę obserwacji. Katarzyna Żak może i zbudowała nieco stereotypowe postacie, jednak ich kreacje zasługują na podziw.

Powieściowy debiut Katarzyny Żak może was zaskoczyć. Moim skromnym zdaniem książka nie powinna być sprzedawana jako produkt w stylu "babskiego czytadła", bo z lekką literaturą kobiecą łączy ją tylko swobodny styl i wątek porzuconej narzeczonej. To nie jest również komedia, chociaż rzeczywiście, kilka razy uśmiechnęłam się pod nosem. Katarzyna Żak sprawnie żongluje gatunkami literackimi, przez co trudno jest jednoznacznie zaklasyfikować jej powieść. Mam wrażenie, że to jedna z tych powieści, która zadowoliłaby zarówno zwolenników mocniejszych wrażeń, jak i czytelniczki lekkiej literatury kobiecej. Fabuła, a raczej jej początek, nieco przypomina debiut Joanny Szarańskiej "I że ci nie odpuszczę" i, chociaż obie autorki poszły w zupełnie różnych kierunkach, mam wrażenie, że "Nie ma tego złego" przypadnie do gustu zwolennikom powieści Asi.

"Nie ma tego złego" to bardzo udany debiut powieściowy autorki, która dotychczas publikowała głównie opowiadania. Doskonała propozycja na lato, kiedy szukamy rozrywki utrzymanej na wysokim poziomie, a plażowanie sprzyja nadrabianiu zaległości czytelniczych. Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Żak "Nie ma tego złego"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 390
data premiery: 15.06.2016

piątek, 17 czerwca 2016

Ałbena Grabowska "Alicja w krainie czasów. Czas zaklęty" | Recenzja



Ałbena Grabowska, laureatka nagrody czytelniczek na Festiwalu Literatury Kobiet Pióro i Pazur organizowanym w Siedlcach i autorka niezapomnianego cyklu "Stulecie Winnych", wróciła z nową, kapitalną książką. "Czas zaklęty" otwiera trzytomową serię "Alicja w krainie czasów", którą z pewnością pokochają wszyscy ci, którym bliski był los rodziny Winnych z podwarszawskiego Brwinowa.

Rok 1880. Natka, młoda, niepiśmienna dziewczyna ma urodzić dziecko hrabiego Jana Księgopolskiego. Natalia jest służącą w jego dworku, jednak, nieco naiwnie, wierzy w miłość hrabiego i ufa, że ten znajdzie wyjście z ich sytuacji, a potem będą żyli długo i szczęśliwie. Kiedy orientuje się, że małżonka hrabiego ma urodzić mu prawowitego dziedzica, a sam Jan nie zamierza zostawić żony i związać się z Natalią, dziewczyna ucieka się do czarów. Jest w stanie zrobić wszystko, aby zatrzymać przy sobie hrabiego. Niestety, szybko pada ofiarą własnej intrygi. Wszyscy odwracają się od Natki, oskarżając ją o kontakty z diabłem, a ona sama zostaje nazwana czarownicą. Tej samej nocy dwie kobiety - Natalia i Elżbieta rodzą we dworku swoje dzieci, jednak tylko jedno z nich przeżyje.

Mogło się wydawać, że Ałbena Grabowska swoim "Stuleciem Winnych" wspięła się na sam szczyt i trudno jej będzie napisać coś równie dobrego. "Alicja w krainie czasów. Czas zaklęty" to najlepszy dowód, że pisarka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Tą powieścią Ałbena Grabowska udowadnia, że w literaturze historyczno-obyczajowej nie ma sobie równych. Autorka znów zaskakuje świetnym przygotowaniem, dojrzałym warsztatem i rozmachem, z jakim napisała "Alicję w krainie czasów. Czas zaklęty". Ogromny plus za dialogi, lekkie i naturalne. Każdy z bohaterów wysławia się tak, jak pozwala mu na to pochodzenie czy wykształcenie.

Ałbena Grabowska zadbała o najmniejsze nawet szczegóły, dzięki czemu całość jest dopracowana i nie uświadczymy w niej fałszu. Mam wrażenie, że każdą pojedynczą informację autorka sprawdziła, a całość kosztowała ją mnóstwo pracy. Opłacało się, gdyż "Alicja w krainie czasów. Czas zaklęty" to rewelacyjna, napisana z ogromną pasją Powieść przez duże "P". Ta książka z pewnością zadowoli wiernych czytelników Ałbeny Grabowskiej, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać twórczości autorki, to doskonała okazja, aby nadrobić zaległości.

"Alicja w krainie czasów. Czas zaklęty" to powieść monumentalna. Fascynująca historia, dojrzały warsztat i przepiękna polszczyzna - to wszystko (i o wiele więcej) tradycyjnie już w nowej książce pióra Ałbeny Grabowskiej. Koniecznie zapoznajcie się z powieścią jednej z najbardziej utalentowanych polskich pisarek!

Dziękuję Wydawnictwu Zwierciadło za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Ałbena Grabowska "Alicja w krainie czasów. Czas zaklęty"
Wydawnictwo Zwierciadło, 2016
liczba stron: 333
data premiery: 18.05.2016

KONKURS DLA BLOGERÓW KSIĄŻKOWYCH | Joanna Sykat "Cztery strony miłości"



Konkurs dla blogerów książkowych!
Poznaj twórczość Joanny Sykat!

Wydawnictwo Replika oraz patron medialny najnowszej powieści Joanny Sykat, blog Przegląd czytelniczy zapraszają wszystkich blogerów książkowych do udziału w konkursie.

W I etapie zostanie wyłonionych pięć blogów, których autorzy otrzymają egzemplarz powieści "Cztery strony miłości".
Zwycięzca II etapu otrzyma nagrodę główną: pakiet 3 nowości wydawniczych Wydawnictwa Replika.

Aby zgłosić się do udziału w konkursie, należy do 28 czerwca 2016 r. włącznie wysłać maila na adres przegladczytelniczy@interia.pl w temacie wpisując "Konkurs dla blogerów". W treści maila proszę podać link do swojego bloga, adres do wysyłki książki oraz odpowiedź na zadanie konkursowe:

"Co sprawiło, że zacząłeś/aś prowadzić bloga?."

29 czerwca 2016 r. zostanie ogłoszona lista blogerów, którzy zakwalifikowali się do II etapu. 

Blogerzy na przeczytanie i zrecenzowanie książki mają czas do 24 lipca 2016 r. Do tego dnia na adres przegladczytelniczy@interia.pl należy przesłać link do recenzji zamieszczonej na swoim blogu.
27 lipca 2016 r. zostaną podane wyniki II etapu. 
Zwycięzca otrzyma pakiet 3 książek z oferty Wydawnictwa Replika (nowości).

Powodzenia!

czwartek, 16 czerwca 2016

Patronat medialny: Joanna Sykat "Cztery strony miłości" | Recenzja przedpremierowa



Nie jest żadną tajemnicą, że, zapytana o najciekawszych moim zdaniem polskich autorów, wymieniam wśród nich Joannę Sykat. Autorkę, która jak na swoje możliwości i sposób, w jaki pisze, jest wciąż zbyt mało znana, a jej książek, ku mojemu niezadowoleniu, nie widać (jeszcze!) na pierwszych miejscach list bestsellerów. Z dumą prezentuję najnowsze dzieło Joanny Sykat, które mój blog objął patronatem medialnym - "Cztery strony miłości".

Łucja była szczęśliwa. Była. Nagle, z dnia na dzień jej mozolnie budowany domek z kart runął, a mąż z niejasnych przyczyn podzielił ich mieszkanie i życie na pół, wyprowadzając się ze wspólnej sypialni. Kobieta biernie przygląda się zaistniałej sytuacji i, mimo wewnętrznego rozdarcia, żyje gdzieś obok mężczyzny, który niegdyś był jej największą miłością, nie próbując dotrzeć do źródła problemu. Może woli nie wiedzieć? A może od początku ten związek był skazany na porażkę? Sceny przedstawiające kryzys małżeński przeplatają się ze wspomnieniami Łucji z przeszłości. Kim jest tajemniczy Szymon, o którym tak często myśli? I dlaczego mąż tak nagle ją odtrącił?

Uwielbiam książki nie tylko ciekawe pod względem fabularnym, ale przede wszystkim - dobrze napisane. Prozę Joanny Sykat można porównać z grą na fortepianie, na którym tak czysto gra Łucja, bohaterka "Czterech stron miłości". Nie uświadczymy tutaj żadnej pomyłki czy fałszywej nuty. To największa zaleta twórczości Joanny Sykat. Jej powieści są dopracowane w każdym szczególe, a styl jednocześnie lekki i wyniosły. Uważam Joannę za jedną z najlepiej piszących polskich autorek powieści obyczajowych, a jej proza jest równie intrygująca jak książki Agnieszki Krawczyk czy Katarzyny Kołczewskiej - myślę, że "Cztery strony miłości" przypadną do gustu miłośnikom ambitniejszych powieści obyczajów, utrzymanych w stylu właśnie tych pisarek.

"Cztery strony miłości" to historia skomplikowanych relacji międzyludzkich. Joanna Sykat obserwuje i wyciąga trafne związki. Jej bohaterowie są prawdziwi, to ludzie z krwi i kości, których możemy mijać na ulicy. Zaletą tej powieści są ciekawe portrety psychologiczne głównych bohaterów i fabuła - teraźniejszość przeplata się z przeszłością, a my mamy okazję podglądać wspólne życie Łucji, jej męża i tajemniczego Szymona, aby przekonać się, co doprowadziło do sytuacji, w której mąż podzielił wspólne życie na pół. "Cztery strony miłości" to doskonała propozycja dla osób zmęczonych lekkimi romansami i cukierkowatymi happy endami. Joanna Sykat proponuje czytelnikom "coś" więcej. Mnie to "coś" zachwyca. Sprawia, że lektura jest niebanalna i nietuzinkowa.

Oto kolejna powieść Joanny Sykat, w której autorka po mistrzowsku gra na uczuciach czytelników. Niebanalna, wyjątkowa i… taka prawdziwa. To książka o tym, jak ważne w życiu jest rozmawiać z drugim człowiekiem. Joanna Sykat swoimi „Czterema stronami miłości” podbiła moje serce.

Dziękuję Wydawnictwu Replika za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Joanna Sykat "Cztery strony miłości"
Wydawnictwo Replika, 2016
liczba stron: 288
data premiery: 21.06.2016

środa, 15 czerwca 2016

Wywiad czytelników z Karoliną Wilczyńską i wyniki konkursu




1. W swoich książkach pisze Pani o rzeczach zwyczajnych, prozaicznych, o naszej zwykłej codzienności, ale robi to Pani z niezwykłym wyczuciem, empatią i wrażliwością. Potrafi Pani zrobić to w niezwykle ciepły sposób, pokazując nam jednocześnie ważne życiowe wartości. Mnie ciekawi, jak Pani to robi, jaka jest recepta na to, że czytając Pani książki czujemy się jak we własnym przytulnym domu, we wspaniałej rodzinnej atmosferze? 
Pozdrawiam :)
iza.81

To bardzo trudne pytanie. Nie robię nic szczególnego. Po prostu piszę tak, jak czuję, jak widzę świat i jak go rozumiem. Wygląda więc na to, że to wszystko, o czym Pani pisze, mam w sobie. Choć ten wniosek dla mnie samej jest nieco zaskakujący (i miły przy okazji), ale chyba innego wyjaśnienia nie ma. 

2. Witam Pani Karolino :)Proszę odpowiedzieć, kto tak naprawdę wpłynął na Panią by zaszczepić miłość do literatury, chęć i potrzebę czytania książek oraz jaką receptę wypisze Pani dla młodych ludzi aby przekonać ich do sięgnięcia po książkę? Pozdrawiam :)
kotun3

W moim rodzinnym domu zawsze było mnóstwo książek. Rodzice dużo czytali. Książka od zawsze była dla mnie czymś bardzo naturalnym, a czytanie stałą częścią życia, jak mycie czy jedzenie.  Chciałam czytać, więc bardzo szybko opanowałam tę umiejętność (już w wieku czterech lat) i zaczęłam lekturę wszystkiego, co wpadło mi w ręce. I tak zostało.  Myślę, że właśnie to codzienne obcowanie z książkami, widok innych czytających i rozmawiających o lekturze ludzi jest impulsem, który zaszczepia miłość do książek.

3. Jakie wydarzenia z pani życia wpłynęły na to, że akurat pisać pani zaczęła? Czy było to podyktowane głosem serca, weną czy czystym przypadkiem?
toskaniau

Pisać chciałam zawsze. Jednak długo brakowało mi odwagi. Czułam, że nie dorównam moim pisarskim mistrzom. Tę pokorę mam zresztą w sobie do dziś. No, ale wiadomo, czasami człowiek musi, inaczej się udusi ;) Nadeszła chwila, kiedy zdecydowałam się spróbować. I udało się. Z czego niezmiernie się cieszę.

4. Właśnie skończyłam czytać Marzenia szyte na miarę. Jestem w powieści, w tej scenerii. Przeszłam na drugą stronę. Chciałam zapytać, skąd czerpie Pani inspiracje do budowania opowieści i opisu pięknych miejsc? Pozdrawiam! 
masma13

Nie jest tajemnicą, że Jagodno i Borowa istnieją naprawdę. Jagodno to Zagnańsk – gminna miejscowość niedaleko Kielc, a Borowa, to Borowa Góra – wieś obok Zagnańska, gdzie od wielu lat spędzam każdą wolną chwilę. Nie muszę więc nic wymyślać. Tam tak jest naprawdę – pięknie, malowniczo, spokojnie. Tak samo jak w moim rodzinnym mieście – Kielcach.

5. Jeśli miałaby Pani iść na kolację ze znana osoba/ mężczyzną/ to proszę wybrać spośród poniższych nazwisk: Robert Lewandowski, Donald Trump, Artur Andrus. Proszę o krótkie uzasadnienie. Najlepiej na wesoło Pozdrawiam, Grażyna Grzesiak 
graz2007

Z Robertem Lewandowskim nie poszłabym, bo chociaż udaje mi się pojąć wiele rzeczy, to tajniki tzw. spalonego są dla mnie nie do ogarnięcia ;)  Donald Trump jest dla mnie zbyt. Pod każdym względem. Zbyt bogaty, zbyt pewny siebie, zbyt arogancki i zbyt stary. I w sumie zbyt nudny ;) Natomiast z Arturem Andrusem – bardzo chętnie. Myślę, że wiedziałby co dobrego zamówić do zjedzenia, ale przede wszystkim sądzę, że z tak inteligentnym mężczyzną nie nudziłabym się ani chwili. A poczucie humoru i intelekt to cechy, które bardzo w mężczyznach cenię. Zatem zwycięzcą jest… Artur Andrus. Chociaż tak naprawdę, w głębi duszy, chciałabym iść na kolację zupełnie z kimś innym :)

6. W moim życiu bywają momenty, w których tęsknię za dzieciństwem. Żeby choć na krótką chwilę powrócić do tych wspaniałych czasów, sięgam po książki z "dziecinnych" lat. "Dzieci z Bullerbyn'', "Ania z Zielonego Wzgórza", "Karolcia", "Tajemniczy ogród", "Plastusiowy pamiętnik", "Kubuś Puchatek", "Kajtkowe przygody", "Pies, który jeździł koleją...”. Byłam i jestem zakochana w baśniach Braci Grimm i Hansa Christiana Andersena. Do tej pory uwielbiam czytać "Jasia i Małgosię", "Śpiącą Królewnę", "Księżniczkę na ziarnku grochu", czy "Królową Śniegu". Mam ogromny sentyment do bajek i baśni. Kiedy sięgam po książki z dzieciństwa, ze wzruszeniem i radością przypominam sobie te cudowne czasy, które były najpiękniejszą bajką. Każdy z nas jest pisarzem własnego losu i główną postacią swojej bajki. Czy Pani - podobnie jak ja - sięga i powraca do książek z dziecięcych lat, i czy zgadza się Pani z twierdzeniem, że w każdym człowieku skrywa się małe, bezbronne dziecko spragnione beztroskich chwil?
Aneta Kasza

Książki z dziecinnych lat czytam bardzo rzadko, ale mam do nich wielki sentyment. Zdarzyło mi się kilka razy kupić w antykwariacie wydania dokładnie takie, jakie miałam w dzieciństwie. Natomiast w zupełności zgadzam się ze stwierdzeniem, że w każdym człowieku jest dziecko. I ja o to swoje staram się bardzo dbać. Pocieszam je, gdy jest smutne, daję mu prawo do bycia bezbronnym i staram się zapewnić mu jak najwięcej radości i zabawy. Myślę, że tak dziecięca cząstka nas jest ważna i potrzebna – to ona pozwala nam naprawdę i głęboko czuć. 

7. Pani Karolino, jak Pani się czyje, gdy kończy Pani swoją powieść i stawia ostatnią kropkę, czy jest to tylko i aż radość, że zakończyła Pani pracę nad daną książką i wreszcie będą mogli ją przeczytać czytelnicy, czy też jest Pani troszkę przykro rozstawać się z bohaterami, ich relacjami i emocjami z którymi w trakcie pisania na pewno się Pani zżyła? I czy kończąc każdą kolejną książkę odczuwa Pani to samo? Pozdrawiam serdecznie!
Kasia Piwoda

Kiedy kończę pisać towarzyszy mi wiele emocji. Radość z przekazania opowieści czytelnikom, niepewność jak ją przyjmą i czasami lekki żal, że to już koniec. Moi bohaterowie są dla mnie jak znajomi – jednych lubię bardziej, innych mniej, ale cieszę się, że są. Koniec opowieści nie oznacza pożegnania z nimi, bo przecież każdemu daję cząstkę siebie. Są więc we mnie, pozostają na zawsze. 

8. Co zrobiłaby Pani jakby wygrała w toto lotka? pozdrawiam, Natalia :)
nk1986

Robiłabym na pewno to samo, co robię teraz. Bo lubię swoje życie i swoje zajęcia. Niewątpliwie plusem wygranej byłoby to, że nie musiałabym martwić się o stan konta. Ale żadnych spektakularnych szaleństw nie przewiduję. Bo ja i bez wygranej staram się realizować swoje marzenia. No dobrze, pewnie natychmiast kupiłabym sobie dużo bielizny, butów i zrobiłabym kolejny tatuaż. To moje słabości ;)

9. Jakie trzy przedmioty zabrałaby Pani ze sobą na bezludną wyspę i dlaczego? Pozdrawiam serdecznie :)
cynamonowa_wanilia

Zabrałabym trzy książki: 1. „Jak przetrwać na bezludnej wyspie. Poradnik dla żółtodziobów”. 2. „Jak wydostać się z bezludnej wyspy. Poradnik nie tylko dla orłów” 3. „Jak odnaleźć się znowu w normalnym świecie. Opanuj w weekend” ;) Chyba nie ma potrzeby uzasadniania dlaczego ;) 

10. Dzień dobry! Serię o Jagodnie można by też nazwać "krawiecką" :) Gdy już udało się Pani wyprostować zaplątaną miłość, wziąć idealną miarę marzeń i dojść po nitce do szczęścia, pewnie zostało trochę nici do haftowania :) Co przedstawiałby obraz, który ma pokazywać pełnię Pani szczęścia? Pozdrawiam!
Oblicza Rozy

Może nie do końca „krawiecką”, raczej bardziej ogólnie „robótkową” ;) A mój obraz szczęścia? Na pewno bardzo kolorowy, z przewagą fioletu rzecz jasna ;) I zapewne byłby abstrakcją. Bo szczęście to emocje, a ich nie sposób ubrać w konkretne kształty.

11. Jest Pani bacznym obserwatorem relacji międzyludzkich. Gdzie - według Pani - ludzie popełniają największy błąd, zaplątując się w swoich uczuciach, gubiąc kierunek i tracąc nadzieję na rozwiązanie problemów? Pozdrawiam serdecznie :)
edyta.cha

Nie ma chyba jednej odpowiedzi na to pytanie, tak jak nie ma takich samych osób. Każdy z nas ma własne życie, swój niepowtarzalny scenariusz i każdy popełnia swoje błędy. Myślę, że największe popełniamy wtedy, gdy przestajemy słuchać głosu serca. Bo wierzę, że każdy ma w sobie odpowiedź na wszystkie pytania, tylko czasami brakuje nam odwagi, żeby się w siebie wsłuchać i pójść za tym głosem. 

Autorka zdecydowała się nagrodzić czytelniczkę o nicku cynamonowa_wanilia. Proszę o kontakt w wiadomości prywatnej na fanpage'u lub na adres mailowy magdalenamajcher@poczta.fm.
Gratuluję!

Patronat medialny: Małgorzata Rogala "Dobra matka"



Małgorzata Rogala wspięła się na swój literacki Olimp. Już poprzednia jej powieść kryminalna, "Zapłata", utrzymana była na wysokim poziomie, jednak to właśnie "Dobrą matką" autorka udowodniła, że ma jeszcze wiele do powiedzenia w polskim kryminale. Dzisiaj na księgarnianych półkach pojawiła się nowa książka Małgorzaty Rogali, objęta przez Przegląd czytelniczy patronatem medialnym.

Agata Górska i Sławek Tomczyk zostają przydzieleni do nowej sprawy. Zamordowano młodą kobietę, samotną matkę kilkuletniej dziewczynki. Policjanci starają się ustalić fakty, a trop prowadzi do zamożnego biznesmena. Wszystko wskazuje na to, że ofiara kilka tygodni przed śmiercią mogła paść ofiarą przestępstwa seksualnego. Czy to dobry trop? Tymczasem ginie kolejna kobieta, która również jest matką. Agata i Sławek odkrywają, że każda z nich otrzymała przed śmiercią tajemniczą wiadomość o treści "bądź dobrą matką". Szukając powiązań między denatkami i prowadząc wielowątkowe śledztwo, Agata i Sławek muszą uporać się również ze skomplikowanym życiem prywatnym.

Nie wiem, czy pamiętacie moją recenzję "Zapłaty". Powieść przypadła mi do gustu, jednak miałam jedno zastrzeżenie - zbyt szybko i łatwo odkryłam tożsamość zabójcy. Do "Dobrej matki" nie mam żadnych uwag. Pojedyncze elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce dopiero gdy autorka zdecydowała się odkryć wszystkie karty. Wcześniej nie miałam pojęcia, kto morduje młode matki i... dlaczego ich zachowanie tak bardzo mu (lub jej) przeszkadza. Małgorzata Rogala stworzyła wielowarstwowy kryminał i dokładnie ukryła tożsamość mordercy. "Dobra matka" w stu procentach odpowiada moim wymaganiom co do dobrej powieści kryminalnej - akcja pędzi w zawrotnym tempie, intryga jest mocno rozbudowana, a życie prywatne policjantów prowadzących śledztwo tylko dodaje całości smaczku.

Niewiele jest na rynku kryminałów, które niosą ze sobą głębsze przesłanie. "Dobra matka" Małgorzaty Rogali jest wyjątkiem. Powieść zmusza nas do refleksji na temat własnej prywatności. Czy wystarczająco ją chronimy? Autorka zachęca do zweryfikowania listy znajomych, sprawdzenia ustawień prywatności na naszych kontach na portalach społecznościowych i ustalenia, komu i jakie informacje o sobie udostępniamy. Małgorzata Rogala jest doskonałym obserwatorem, a z poczynionych obserwacji wyciąga mądre wnioski. Zwraca uwagę na problemy współczesnego świata i kieruje nasze zainteresowanie nw stronę wychowania dzieci w dobie Facebooka i Instagrama.

"Dobra matka" to jedna z lepszych powieści kryminalnych wśród wszystkich pozycji tego gatunku, jakie miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. Śledztwo prowadzone przez Agatę i Sławka wciągnęło mnie bez reszty i wiedziałam, że nie zasnę, dopóki nie poznam zakończenia. Gorąco polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Rogala "Dobra matka"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 351
data premiery: 15.06,2016

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Raphael Montes "Dziewczyna w walizce" | Recenzja przedpremierowa



Debiut Raphaela Montesa, książka "Roulette", spotkała się z ciepłym przyjęciem w rodzinnym kraju autora, Brazylii. Brutalna powieść zszokowała mamę Montesa, która poprosiła, by syn tym razem napisał książkę o miłości. Rzeczywiście, autor spełnił tę prośbę, chociaż zrobił to w niekonwencjonalny sposób, czego rezultatem jest doskonały thriller psychologiczny, "Dziewczyna w walizce", który na polskim rynku ukazuje się nakładem Wydawnictwa Filia.

Teo studiuje medycynę. Jest samotnikiem, stroi od ludzi, a najlepiej czuje się w... prosektorium. Teo ma zamiar zostać patologiem. Kiedy na przyjęciu, do udziału w którym został zmuszony przez matkę, Teo poznaje Claire, przebojową młodą kobietę, wie, że odtąd już nic nie będzie takie samo. Mężczyzna pragnie nawiązać bliższą znajomość z Claire, czuje, że to kobieta jego życia, lecz... Claire nie podziela jego entuzjazmu. Dziewczyna stanowczo odrzuca jego zaloty i proponuje przyjaźń. Teowi to jednak nie wystarczy. Kiedy Claire zaczyna mu się wymykać, postanawia działać. Jest gotowy zrobić wszystko, aby byli razem.

Ta powieść ma właściwie tylko jedną wadę - polski tytuł. "Dziewczyna w walizce" nie brzmi zbyt dobrze, ale jestem w stanie przymknąć na to oko, gdyż nie tytuł jest tu najważniejszy, a zawartość. Pochłonęłam "Dziewczynę w walizce" w jeden dzień. To trzymający w napięciu, niepokojący thriller psychologiczny. Głównym bohaterem jest Teo, jak się już zapewne domyślacie - sprawca. A Claire jest ofiarą. Więcej nie zdradzę, gdyż nie chcę psuć całej frajdy z lektury, musicie mi zaufać na słowo - "Dziewczyna w walizce" to jazda bez trzymanki. W każdym rozdziale czekał na mnie zaskakujący zwrot akcji, to jedna z tych powieści, których ciągu dalszego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, a co dopiero mówić o zakończeniu. Mistrzowski suspens, intrygująca intryga - właśnie tego możecie się spodziewać po "Dziewczynie w walizce".

"Dziewczyna w walizce" to jeden z najbardziej oryginalnych thrillerów, jakie miałam okazję przeczytać. Tej książki nie można zamknąć w sztywnych ramach. Bezdyskusyjnie mamy do czynienia z rewelacyjnym thrillerem psychologicznym, ale! To nie wszystko. Bo tak naprawdę "Dziewczyna w walizce" to powieść o miłości. O chorej miłości, ale jednak zawsze - miłości. Czymże więc jest? Romansem?! Gwarantuję, że będziecie zaskoczeni niecodzienną wizją rzeczywistości Raphaela Montesa. Niekwestionowanymi zaletami książki są lekki styl i umiejętność prowadzenia fabuły w sposób mocny, zdecydowany. I to niewyobrażalne tempo, w które zostaje wciągnięty czytelnik, a jakie nie zwalnia aż do samego końca. Plus za rozbudowany wątek psychologiczny i wewnętrzne przemiany głównych bohaterów. To nie są martwe postacie, z czasem ewoluują i zmieniają się.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą lekturą. W rodzinnej Brazylii Raphael Montes osiągnął już spory sukces, a jego "Dziewczyna w walizce" ukazała się w 13 krajów. Polska jest jednym z nich, co mnie ogromnie cieszy, gdyż miałam okazję poznać naprawdę dobry thriller psychologiczny, który polecam zwolennikom niekonwencjonalnych rozwiązań w literaturze. Mocna powieść.

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Raphael Montes "Dziewczyna w walizce"
Wydawnictwo Filia, 2016
liczba stron: 360
data premiery: 15.06.2016

niedziela, 12 czerwca 2016

Joanna Szwechłowicz "Siła wyższa" | Recenzja przedpremierowa



To już trzeci "przytulny retro" kryminał, jak sama autorka określa swoją twórczość, pióra Joanny Szwechłowicz. Książka, poza oczywistymi, czysto rozrywkowymi walorami, wyróżnia się nienaganną polszczyzną, jaką dziś trudno jest spotkać w literaturze popularnej. Po raz kolejny nie zawiodłam się na autorce, a "Siła wyższa" była swego rodzaju ucztą dla zmysłów, dostarczając mi nie tylko zabawy.

Marzec, 1939 roku. Aleksander Herbst i Florian Myszkowski, nieco charyzmatyczni zakonnicy, zostają poproszeni o ciche załatwienie pewnej wstydliwej sprawy. Otóż poznański proboszcz, ksiądz Wojciech Kalinowski, zniknął bez śladu w tajemniczych okolicznościach, a kuria, chcąc uniknąć skandalu, nie zamierza powiadamiać policji o zaistniałej sytuacji. Ojcowie Herbst i Myszkowski mają za zadanie odnaleźć księdza i zmusić go do powrotu do parafii. Zakonnicy rozpoczynają swoje śledztwo. Udaje im się ustalić, że ksiądz najprawdopodobniej przebywa w Krynicy, dlatego tam też bezzwłocznie się udają. Rzeczywiście, na miejscu zastają proboszcza i kiedy już udaje im się przekonać księdza Wojciecha do powrotu, sprawy komplikują się jeszcze bardziej. W sadzawce nieopodal pensjonatu, w którym zatrzymało się całe towarzystwo, zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Odkrycie jego tożsamości dostarczy zakonnikom mnóstwo problemów...

Joanna Szwechłowicz przyzwyczaiła mnie już do swojego ciętego języka i nieco ironicznego spojrzenia na świat, za co zdążyłam pokochać jej prozę. Jej najnowsza powieść nie jest w tej materii wyjątkiem, całe szczęście. Nie mogę powiedzieć, by była to najlepsza książka Joanny Szwechłowicz, gdyż wszystkie są równie dobre. Autorka podąża obraną przez siebie drogą i konsekwentnie proponuje czytelnikom utrzymane na bardzo wysokim poziomie kryminały w stylu retro. Na uwagę zasługują nakreślone z precyzją portrety bohaterów, nie tylko tych głównych, ale również drugoplanowych. Joanna Szwechłowicz wyśmiewa wady swoich postaci, stawia ich w niecodziennych sytuacjach, a każdy z bohaterów wyróżnia się ciekawą osobowością i nieco zagmatwaną historią. "Siła wyższa" to nie tylko kryminał, ale przede wszystkim świetna powieść, w której trup wydaje się być tylko dodatkiem, dodającym całości smaku.

"Siła wyższa" to napisana z pazurem opowieść o kilku skrajnie różnych osobowościach zamieszanych w sprawę zagadkowego morderstwa. Joanna Szwechłowicz powieliła pewien schemat z "Ostatniej woli", wikłając w zagadkę mieszkańców pensjonatu, lecz podczas lektury nie miałam wrażenia, że autorka poszła na skróty, odcinając kupony od poprzedniej, bardzo udanej powieści. Śledztwo prowadzone przez zakonników, ojca Aleksandra Herbsta i Floriana Myszkowskiego, pełne jest zaskakujących zwrotów akcji, a sama zdolność dedukcji i wrodzona inteligencja, zwłaszcza jednego z detektywów, nadaje całej historii tempa, bo to właśnie w głowie benedyktyna wszystkie pojedyncze elementy wskoczą na swoje miejsce w całej układance. A tożsamość mordercy... tradycyjnie już u Szwechłowicz, zaskakuje.

Już po raz trzeci otrzymałam od autorki dopracowaną, świetnie napisaną powieść kryminalną w stylu retro. Nieodmiennie zachwyca mnie lekkość, z jaką autorka posługuje się językiem, wtrącając łacińskie, bardzo eleganckie i świadczące w ówczesnych czasach o wykształceniu głównych bohaterów, zwroty oraz nawiązania do kultury międzywojennej. "Siła wyższa" to doskonała pozycja dla miłośników ambitnej "literatury środka". Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Joanna Szwechłowicz "Siła wyższa"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 288
data premiery: 16.06.2016

piątek, 10 czerwca 2016

Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na miłość" | Recenzja



Dochodzi godzina 23:00, za oknem dawano już zapadł mrok, a w moim domu króluje cisza. Właśnie skończyłam czytać najnowszą powieść Agnieszki Walczak-Chojeckiej, za sprawą której czuję się literacko spełniona. To jest właśnie ta chwila, kiedy zamykam książkę i szepczę pod nosem "wow, to jest TO". Zupełnie przypadkiem, gdyż nie spodziewałam się aż tak dobrej lektury, odkryłam prawdziwą perełkę.

Bałkany, początek lat 90. Podczas gdy Jasmina i Dragan wymieniają się ukradkowymi spojrzeniami, konflikt na terenach byłej Jugosławii narasta, aż wybucha z całą siłą, dając początek wojny domowej, która zapisała się w historii jako konflikt bałkański. Uczucie, jakie połączyło Chorwatkę i Serba, nie ma racji bytu. Ojciec Jasminy kategorycznie sprzeciwia się związkowi młodych ludzi, zabraniając córce kontaktów z Draganem. Tymczasem młoda Chorwatka i przystojny Serb starają się uciec od wojennej rzeczywistości, bez reszty poświęcając się teatrowi. Ona gra Julię, on jest współczesnym Romeem, co wydaje się chichotem losu. W tym samym czasie biologiczna matka Dragana, Katarzyna odchodzi od zmysłów w otwierającej się na Zachód Warszawie i podstępem stara się ściągnąć syna do siebie, aby wyrwać go z ogarniętej wojną rzeczywistości.

Okładka, bądź co bądź piękna, lecz w ogóle niepasująca do treści, oraz tytuł i opis wydawniczy mogą zwieść. Mogłoby się wydawać, że oto autorka oddała w ręce czytelników przesłodzoną historię o miłości, pełną wzruszeń, ochów i achów. Nic bardziej mylnego. Nie rozumiem, dlaczego na okładce umieszczono zdjęcie przepięknej, słonecznej Chorwacji (?), podczas gdy obraz terenów byłej Jugosławii, jaki wyłania się z lektury, jest zgoła inny, bardziej drastyczny, jednak to właściwie jedyny zarzut. Bo pod pozorem słodyczy ukrywa się przepiękna, dojrzała powieść obyczajowa. Jestem pod wrażeniem ogromu pracy, jaki Agnieszka Walczak-Chojecka włożyła w swoją najnowszą książkę. Podziwiam dojrzały warsztat literacki i przepiękny, momentami wyniosły styl. Autorka w zachwycający sposób pisze o uczuciach i ludzkich dylematach. 

Nie, to nie jest "kolejna powieść o miłości". To wielowątkowa i wielobarwna opowieść o losach jednostki postawionej w obliczu krwawego konfliktu zbrojnego. Agnieszka Walczak-Chojecka zbudowała realistyczne portrety psychologiczne głównych bohaterów, stworzyła bohaterów, do jakich czytelnik przywiązuje się i których losy nie są mu obojętne. Jestem zaskoczona, gdyż nie spodziewałam się tak monumentalnej powieści, napisanej z ogromnym rozmachem. To, co zrobiła autorka, zasługuje na wyróżnienie. Szczególnie jej szeroka wiedza oraz przygotowanie merytoryczne zdobyły moje uznanie. Mnóstwo szczegółów i wydarzeń zainspirowanych faktami, które tylko dodają smaku lekturze. Przekonałam się, że na najlepsze książki czasem trafiamy zupełnie przypadkiem, decydując się na lekturę od niechcenia i będąc nie do końca do niej przekonanym. Bo "Nie czas na miłość" nie było moim książkowym "must have". Zaintrygował mnie ten tytuł, ale nie czułam, że koniecznie muszę przeczytać tę powieść. Jak dobrze, że jednak do mnie dotarła!

"Nie czas na miłość" Agnieszki Walczak-Chojeckiej otwiera nową "Sagę bałkańską" i, chociaż sama odczuwam przesyt seriami (ostatnio zastanawiałam się, czy wydaje się jeszcze NIE serie?:)), tą konkretną jestem już totalnie oczarowana i nie pozostaje mi nic innego, jak dopingować pisarkę w pracy nad kolejną częścią. Obyczaj (również ten historyczny) to mój ulubiony gatunek. Rocznie czytam około 100 powieści obyczajowych, podoba mi się dużo książek, ale niewiele wywołuje mnie aż taki zachwyt, jak "Nie czas na miłość". Oto jedna z wyszukanych przeze mnie perełek.

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Agnieszka Walczak-Chojecka "Nie czas na miłość"
Wydawnictwo Filia, 2016
liczba stron: 400
data premiery: 08.06.2016

czwartek, 9 czerwca 2016

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda" | Recenzja przedpremierowa



Już "Hanka" i "Wiktoria", poprzednie części cyklu "Kobiety z ulicy Grodzkiej", podbiły moje serce, ale to właśnie "Matylda" jest moją ulubienicą. Lucyna Olejniczak urzekła mnie swoją wizją międzywojennego Krakowa, barwnymi obrazami postaci oraz ciekawym spojrzeniem na zmianę świadomości oraz sposób postrzegania kobiet w latach 30. XX wieku. "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda" to świetna powieść historyczno-obyczajowa.

Córka Wiktorii, Matylda jest kobietą bardzo wyzwoloną, jak na czasy, w których żyje. Pociąga ją teatr oraz aktorstwo i ku rozpaczy swojej matki, nie ma zamiaru kontynuować rodzinnej tradycji i prowadzić apteki na Grodzkiej. Matylda wkracza w dorosłość pewnym krokiem, kiedy Wiktoria ulega tragicznemu wypadkowi. To właśnie wówczas, zaraz po tym, jak zawalił się cały świat młodej kobiety, dowiaduje się, że tak naprawdę nie jest córką mężczyzny, którego dotychczas uważała za ojca. Matylda poznaje historię swojej matki i dopiero wtedy zaczyna rozumieć postępowanie Wiktorii. Tyle że jest już za późno. W międzyczasie na drodze Matyldy pojawia się pewien intrygujący mężczyzna, który obiecuje, że pomoże jej zrobić karierę w filmie.

Jestem zachwycona najnowszą powieścią Lucyny Olejniczak. Matylda jest mi najbliższa charakterem spośród wszystkich bohaterek cyklu i całą sobą pokochałam tę postać za cięty język, ironię oraz nowoczesne, jak na ówczesne czasy, poglądy. Życie Matyldy w pełni odpowiada moim wyobrażeniom dwudziestolecia międzywojennego - teatr, aktorzy, blichtr i splendor. Lucyna Olejniczak idealnie oddała nastroje odczuwalne w Krakowie w latach 30., kiedy gdzieś na horyzoncie zaczęły gromadzić się nad ludzkością czarne chmury. "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda" to nie tylko wciągająca opowieść o losach fascynującej młodej kobiety, ale przede wszystkim doskonałe świadectwo tamtych czasów. Nieodmiennie zadziwia mnie, jak doskonale przygotowana jest Lucyna Olejniczak do pracy nad książką.

Wierne czytelniczki Lucyny Olejniczak i jej "Kobiet z ulicy Grodzkiej" pokochają tę część. A jeśli jeszcze nie znacie historii przeklętego rodu Franciszka Bernata, koniecznie nadróbcie zaległości i z okazji premiery "Matyldy" sprawcie sobie cały cykl, począwszy od "Hanki", poprzez "Wiktorię", a na "Matyldzie" skończywszy. Wiem z zaufanego źródła, że autorka pisze czwartą część, a ja tradycyjnie już nie mogę się jej doczekać. Uwielbiam, z jaką lekkością autorka opisuje losy swoich bohaterek, zręcznie przedzierając się przez historię XIX i XX wieku. "Kobiety z ulicy Grodzkiej" to idealna propozycja dla wielbicielek dobrych powieści obyczajowo-historycznych oraz sag rodzinnych.

Przeczytałam "Matyldę" w dwa wieczory. Na dobre zatraciłam się w opisanym przez Lucynę Olejniczak świecie. Uwielbiam książki, które wiernie oddają klimat tamtych lat, a pisarka ma dla swoich czytelniczek mnóstwo smaczków i ploteczek z przedwojennego Krakowa. Tamtego świata już nie ma, ale możemy się do niego przenieść dzięki Lucynie Olejniczak.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 368
data premiery: 14.06.2016

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Zadaj pytanie Karolinie Wilczyńskiej i wygraj "Po nitce do szczęścia"




We współpracy z autorką powieści "Po nitce do szczęścia", Karoliną Wilczyńską oraz Wydawnictwem Czwarta Strona przygotowaliśmy konkurs, w którym czytelnicy mają możliwość wygrać egzemplarz najnowszej książki pisarki. Mało tego! ;)
Otrzymaliście jedyną i niepowtarzalną okazję zadania swojej ulubionej autorce pytania oraz przeprowadzenia wywiadu, który zostanie opublikowany na blogu Przegląd czytelniczy.

Na Wasze propozycje pytań czekamy do niedzieli, 12 czerwca włącznie. Zamieszczajcie swoje pytanie w komentarzach pod tym postem, wraz z adresem e-mail oraz imieniem i nazwiskiem/nickiem. Tylko takie zgłoszenia będą brane pod uwagę. Wraz z autorką wybierzemy 10 najciekawszych pytań, na które odpowie Karolina Wilczyńska, a autor wybranego przez pisarkę pytania zostanie nagrodzony egzemplarzem książki "Po nitce do szczęścia" ufundowanym przez Wydawnictwo Czwarta Strona. Wywiad zostanie opublikowany w środę, 15 czerwca wraz z nazwiskiem/nickiem laureata.

Czekamy na Wasze pytania! Każdy z uczestników może zaproponować tylko jedno pytanie, więc zastanówcie się dobrze, o co chcielibyście zapytać swoją ulubioną autorkę. :) Czas start! Powodzenia!

niedziela, 5 czerwca 2016

Patronat medialny: Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno. Po nitce do szczęścia"



Czytelnicy pokochali sielski klimat Jagodna i z pewnością chętnie spotkają się ze swoimi ulubionymi bohaterami po raz trzeci. Nie wszystkie tajemnice zostały odkryte, a nad mieszkańcami niewielkiej wioski położonej w samym sercu Gór Świętokrzyskich, wciąż wisi widmo odległej przeszłości i niewyjaśnionych spraw sprzed lat. Nowa powieść Karoliny Wilczyńskiej, "Po nitce do szczęścia" ukazała się pod patronatem medialnym Przeglądu czytelniczego 2 czerwca.

Oprócz dobrze znanych nam już bohaterów: Tamary, Marysi, Ewy czy babci Róży, w tej części pojawiają się zupełnie nowe postacie: Małgosia, żona wójta czy daleki krewny hrabianek Leszczyńskich, Janek. Jakie tajemnice skrywa z pozoru idealne małżeństwo Kamińskich? Co zmieni się w Jagodnie wraz z pojawieniem się nieco konserwatywnego Anglika? Tymczasem w życiu Tamary znów zamiesza jej były mąż, Leszek. Marysia przeżywa własne rozterki związane z pierwszą miłością, a w Ewie budzą się dawno uśpione wspomnienia. Co łączyło w przeszłości matkę Tamary z ojcem Łukasza? Również mieszkanki starego dworku zdecydują się w końcu na ujawnienie swych tajemnic.

Karolina Wilczyńska stworzyła wielopokoleniowy cykl powieści obyczajowych, który pokochają zarówno nastolatki, młode kobiety, a także panie w średnim oraz dojrzałym wieku. Jagodno jest urokliwym miejscem, do którego wraca się z nieukrywaną przyjemnością. Dylematy, jakie towarzyszą głównym bohaterom, są nam znane z życia codziennego, a mądrość życiowa, która płynie z lektury, pozwala znaleźć wyjście nawet z najtrudniejszych sytuacji. Bohaterki "Stacji Jagodno" to ciepłe, pełne wewnętrznego spokoju kobiety, które zarażają optymizmem nawet największych ponuraków.

"Po nitce do szczęścia" to powieść dla wiernych czytelników "Stacji Jagodno". Lektura bez znajomości poprzednich części właściwie jest pozbawiona najmniejszego sensu, i to jest jedyny minus książki. Dobrze było wrócić do Jagodna, zrelaksować się przy lekturze i spotkać starych znajomych. "Po nitce do szczęścia' to jedna z tych książek, które czyta się gdzieś pomiędzy innymi zajęciami, aż nagle... orientujemy się, że to koniec. Wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do ostatniego znaku. Karolina Wilczyńska ma dla swoich czytelników kolejną lekko napisaną, relaksującą i odprężającą powieść.

Jeśli stęskniliście się za Tamarą, Marysią i babcią Różą, informacja o premierze "Po nitce do szczęścia" z pewnością będzie dla was doskonałą wiadomością. Karolina Wilczyńska utrzymuje poziom z poprzednich części serii i oddaje w ręce swoich wiernych czytelników kolejną dopracowaną powieść obyczajową.

Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Karolina Wilczyńska "Stacja Jagodno. Po nitce do szczęścia"
Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016
liczba stron: 320
data premiery: 02.06.2016

sobota, 4 czerwca 2016

Katarzyna Puzyńska "Łaskun" | Recenzja przedpremierowa



Tej autorki i tej książki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Szósta część lubianego przez czytelników cyklu o policjantach z Lipowa zyskała status bestsellera jeszcze przed premierą, a sama Katarzyna Puzyńska jest jedną z najchętniej czytanych współczesnych autorek polskich kryminałów. Prawa do serii zostały sprzedane do ponad dwudziestu krajów świata, a książki mają doczekać się swojej ekranizacji. Czego możecie spodziewać się po lekturze "Łaskuna"?

Weronika i Wiera dokonują makabrycznego odkrycia. W domu nieco ekscentrycznego byłego sędziego ktoś stworzył inscenizację z okaleczonego ciała prawnika oraz nieznanej kobiety. Znalezione na miejscu zbrodni dowody obciążają... Daniela Podgórskiego, który przeniósł się z komisariatu w Lipowie do brodnickiej komendy. Tymczasem okazuje się, że Daniel znał drugą z ofiar, o czym nie poinformował swoich przełożonych. Policjant staje się głównym podejrzanym. Jego współpracownicy początkowo nie wierzą w jego winę, lecz kiedy Daniel zaczyna uciekać i ukrywać się przed policją, w ich sercach rodzi się niepewność. Czyżby to Podgórski był sprawcą brutalnego morderstwa?

Całym sercem pokochałam Puzyńską za kapitalny klimat i niepowtarzalną atmosferę małej, wiejskiej społeczności, w samym sercu której dzieją się... dziwne rzeczy. Zamordowana zakonnica, niewyjaśniona sprawa sprzed lat, zabójca prowadzący z policją niebezpieczną grę i wykorzystujący pewną przeprowadzoną w przeszłości partię szachów - to wszystko znajdziecie w poprzednich pięciu częściach. "Łaskun" jest inny, co nie znaczy, że zły. Po prostu ja... wolę tamte "sielskie" zbrodnie. Do Puzyńskiej nie pasuje mi Daniel w roli ściganego czy podejrzane interesy właścicieli nocnego klubu. Przyzwyczaiłam się do Katarzyny Puzyńskiej proponującej swoim czytelnikom klasyczne kryminały, a w "Łaskunie" pojawia się sporo wątków sensacyjnych, za którymi ja osobiście nie przepadam. Od autora potrzeba wielkiego wyczucia, aby to, co sensacyjne, nie stało się zupełnie oderwane od rzeczywistości, a młodszy aspirant Daniel Podgórski (no właśnie!!! Tęskniłam za tym "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim"! Teraz z łóżka wstawał po prostu Daniel, a nie młodszy aspirant Daniel Podgórski...) nie pasuje mi do nowej roli.

Co nie znaczy, oczywiście, że książka jest zła, bo Puzyńska jest geniuszem i mistrzynią suspensu. Zakończenie tradycyjnie już wbiło mnie w fotel i nie mówię tutaj tylko o rozwiązaniu rozbudowanego wątku kryminalnego. Autorka maksymalnie komplikuje życie prywatne swoich głównych bohaterów, a kolejny tom kończy się w strategicznym momencie, więc znów czeka nas kilka miesięcy niepewności. Gdzieś w okolicach 650 strony myślałam, że już wiem, wiem, wszystko wiem, tymczasem na kilkunastu ostatnich stronach znów okazało się, że Katarzyna Puzyńska wszystko, co najlepsze, zostawia na sam koniec. "Łaskun" to utrzymany na bardzo wysokim poziomie, świetny kryminał, ale ja tęsknię za klimatami z "Motylka", "Więcej czerwieni" czy "Z jednym wyjątkiem". Mniej sensacji, a więcej klasycznego kryminału.

Przeczytałam "Łaskuna", który ma ponad 800 stron, w niecałe 3 dni, powieść Katarzyny Puzyńskiej tradycyjnie już oderwała mnie od rzeczywistości. Czy będę jednak wielką marudą, kiedy powiem, że, mimo bardzo wysokiego poziomu lektury, odczuwam lekki niedosyt? Mam nadzieję, że następne spotkanie z ekipą z Lipowa będzie przebiegać już w nieco innej, dobrze mi znanej atmosferze.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Łaskun"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 832
data premiery: 07.06.2016

czwartek, 2 czerwca 2016

Marta Reich "Morderstwo i cała reszta" | Recenzja



Na lekturę debiutanckiej powieści Marty Reich miałam ochotę już dawno. Trochę przerażała mnie objętość, bo przyznam szczerze, że przy natłoku obowiązków 851 stron to zdecydowanie za dużo. Nie lubię takich tomiszczy, jednak dla "Morderstwa i całej reszty" zrobiłam wyjątek. Przeczytałam i... wpakowałam się w "Łaskuna" Puzyńskiej, który jest krótszy zaledwie o dwadzieścia stron. Ale zanim na dobre zadomowię się w Lipowie, chciałabym napisać kilka słów o bardzo udanym debiucie Marty Reich.

Pola Białohorska jest córką znanych rodziców i redaktorką poczytnego pisma dla kobiet. Kiedy szef zleca jej napisanie artykułu o Elżbiecie Wojnowicz, właścicielce wielkiego holdingu i jednej z najbogatszych kobiet w Polsce, Pola trochę niechętnie podchodzi do tego zadania, znając niechęć Wojnowicz do dziennikarzy. Jednak tym razem milionerka sama pcha się na pierwsze strony gazet, a po kilku dniach... zostaje zamordowana. Pola czuje, że nie została wciągnięta do tej sprawy przypadkiem, dlatego rozpoczyna swoje własne dochodzenie. Jeszcze nie wie, że sama naraziła się mordercy i znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie...

Do debiutanckiej powieści Marty Reich mam tylko jedno zastrzeżenie - NAPRAWDĘ jest za długa i gdzieś w połowie poczułam się przez chwilę znużona dziennikarskim śledztwem Poli, które utknęło w martwym punkcie. Na szczęście, chwila nie trwała długo i zaraz zapomniałam o zmęczeniu, gdyż Pola na dobre wciągnęła mnie w prowadzone przez siebie dochodzenie. "Morderstwo i cała reszta" posiada wszystkie cechy dobrego kryminału: inteligentnego śledczego (a raczej panią śledczą!), skomplikowaną intrygę i zaskakujące zakończenie. Powieść czyta się z przyjemnością, a błyskotliwe uwagi oraz cięty język bohaterki tylko dodają lekturze smaczku. "Morderstwo i cała reszta" to wielkomiejski kryminał z wartką akcją i gęstymi trupami (tak, w liczbie mnogiej!).

Ale debiutancka powieść Marty Reich to nie tylko kryminał. To wielowątkowa powieść, której autorka opisuje wielki świat polskich elit i bezkompromisowo rozlicza się z wszechobecnym fałszem oraz zakłamaniem. W "Morderstwie i całej reszcie" Marta Reich zrywa maski z twarzy swoich bohaterów, obnaża ich najgłębiej skrywane tajemnice oraz rozlicza się z mroczną przeszłość. Kto mógłby mieć motyw, aby zamordować Elżbietę Wojnowicz, jedną z najbogatszych Polek? Ha, należałoby zadać pytanie "kto nie miałby motywu?". Marta Reich prowadzi akcję pewną ręką, a wrodzony wdzięk Poli Białohorskiej pozwala jej wydobyć informacje nawet z najbardziej skrytych uczestników całego dramatu.

"Morderstwo i cała reszta" to wprawdzie bardzo czasochłonna lektura, ale warto poświęcić jej kilka wieczorów. Marta Reich mocnym krokiem wkracza na polską cenę kryminalną i jestem przekonana, że jeszcze nie raz o niej usłyszymy. Bardzo dobry debiut, który jest zapowiedzią obiecującej twórczości autorki. Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Marta Reich "Morderstwo i cała reszta"
Wydawnictwo Oficynka, 2016
liczba stron: 851
data premiery: 28.10.2015