wtorek, 18 kwietnia 2017

Remigiusz Mróz "Deniwelacja" | Recenzja przedpremierowa



Czynnik obiektywny w ocenie twórczości Remigiusza Mroza w moim przypadku już dawno zawiódł. Mroza albo się kocha albo nienawidzi, a ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Postaram się jednak choć na chwilę ściągnąć różowe okulary i rzetelnie opowiedzieć o moich wrażeniach z lektury czwartej części trylogii (bo przecież tym z zamysłu miał być ten cykl) o Wiktorze Forście, czyli "Deniwelacji".

Trzeci tom, czyli "Trawers", skończył się w rozbudzający wyobraźnię sposób. Forst przepadł bez wieści. W moim odczuciu było to idealne zakończenie cyklu, gdyż bohaterowie mogli żyć dalej w wyobraźni czytelników, którzy jednak, jak przypuszczam, domagali się kolejnych części. Cóż, czytelnicy nie lubią niedopowiedzeń, które z kolei uwielbiają autorzy. Przynajmniej niektórzy. No, ale nie o tym miałam pisać. Naturalnym pytaniem, pojawiając się po lekturze "Trawersu" jest "Gdzie jest Wiktor Forst?". I ta kwestia właśnie jest punktem wyjściowym w "Deniwelacji". Obecność byłego już komisarza mogłaby okazać się przydatna w Zakopanem, gdzie ponownie dochodzi do serii brutalnych morderstw. Śledczy nie mają wątpliwości, że na Podhalu grasuje kolejny seryjny zabójca. Niestety, ślady zdają się prowadzić do Forsta...

Czekałem na tę powieść z niecierpliwością i w zasadzie nie zawiodłam się na niej, ale... No właśnie. W zasadzie. Podczas lektury przeszkadzało mi to, na co narzekają przeciwnicy prozy Mroza, a co można by określić jako radosną twórczość autora. Forst już w poprzednich cyklach tracił momentami kontakt z rzeczywistością, a teraz zdaje się zatracił go na dobre. Nieco irytowały mnie te fragmenty w stylu "zabili go i uciekł" rodem z amerykańskich filmów sensacyjnych. Ale kiedy już Forst wrócił z miejsca, w którym przebywał (nie chcę za dużo zdradzać z treści), wszystko wróciło do normy, a realia zaczęły przypominać te panujące w prawdziwym życiu. Odetchnęłam z ulgą. Za takim Forstem tęskniłam. Plusem jest sposób poprowadzenia fabuły. Mróz wprawdzie pisze o rozwiązaniu sprawy Bestii z Giewontu, ale robi to w taki sposób, że czytelnik, który nie zna poprzednich części, spokojnie może zacząć od "Deniwelacji", a potem wrócić do innych książek z Wiktorem Forstem.

No, to zakładam z powrotem różowe okulary. Rzeczywiście, ten brak realizmu chwilami może przeszkadzać, ale jeśli potraktujemy tę powieść tak, jak ma zostać potraktowana, czyli jako literaturę rozrywkową, możemy przymknąć na to oko. Mróz nadrabia błyskotliwymi dialogami, zaskakującymi zwrotami akcji oraz charakternymi postaciami.

Remigiusz Mróz "Deniwelacja"
Wydawnictwo Filia, 2017
liczba stron: 496
data premiery: 10.05.2017

4 komentarze:

  1. Widzę, że Forst znowu sobie folguje... :) Liczę na to, że te superbohaterskie sceny nie będą mi bardzo przeszkadzać. Książkę mam oczywiście w bliskich planach. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety wymiękłam przy "Trawersie". Gdzieś w połowie ta powieść stała się dla mnie taka nie do doczytania, czego trochę żałuję, bo nie lubię niedokończonych serii :) mimo to Mroza bardzo lubię, aktualnie czeka na mnie czwarty tom serii o Joannie Chyłce :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez względu na to czy Wiktor Frost trochę folguje i czy faktycznie miejscami brak tu realizmu... świetnie było znów się z nim spotkać. ;) Kolejna wciągająca książka Mroza, od której naprawdę trudno się oderwać - szczególnie po lekturze 3 poprzednich tomów. Świetna recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ani nie kocham, ani nie nienawidzę prozy Remigiusza Mroza, ale kolejną część o Forście pewnie przeczytam. :) Tak jak piszesz - traktowana jako literatura czysto rozrywkowa (całą trylogię czytałam, siedząc w domu na dwutygodniowym L4) seria o Forście sprawdza się znakomicie, więc pewnie z tą częścią będzie podobnie. Dorwę w ebooku przy jakiejś promocji, szkoda mi miejsca na półce, bo to raczej jednorazowa lektura. ;)

    OdpowiedzUsuń