sobota, 5 marca 2016

Laura Barnett "Wersje nas samych" | Recenzja



Są w życiu takie chwile, które definiują nasze życie. Chwile, które zmieniają wszystko i nadają sprawom zupełnie nowy bieg. Powieść Laury Barnett "Wersje nas samych" zachwyca nie tylko oryginalnym pomysłem, ale również stylem, w jakim została napisana. To jedna z lepszych współczesnych zagranicznych powieści obyczajowych, jakie przeczytałam w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Przepadłam i zwariowałam na punkcie "Wersji nas samych".

Eva, Jim i trzy zupełnie różne wersje ich historii. Łączy je jedno - moment pierwszego spotkania. Eva jest młodą studentką, od kilku miesięcy spotyka się z Davidem. Pewnego dnia ulega niegroźnemu wypadkowi, w wyniku którego psuje jej się rower. Na pomoc zmierza nieznajomy mężczyzna, który przedstawia się jako Jim Taylor. Młodzi ludzie szybko łapią ze sobą dobry kontakt, więc Jim proponuje nowo poznanej znajomej kolejne spotkanie. I to jest właśnie TA chwila, moment, kiedy Evie przyjdzie podjąć decyzję, która zaważy na jej przyszłości, chociaż ona sama jeszcze nie ma o tym najmniejszego pojęcia. Co by było, gdyby Eva została z Davidem? A gdyby zdecydowała się odejść od narzeczonego i poddać się zauroczeniu Jimem?

Poznajemy trzy równie fascynujące, zapierające dech w piersiach, równorzędne historie znajomości Jima i Evy. Nie, to nie jest książka o tym, jak ważne w życiu jest mieć chłopaka i przyjaciół. To ambitna i dojrzała powieść, w której poznajemy historię życia głównych bohaterów, poszukujących swojego miejsca na świecie i popełniających błędy. Od życiowych omyłek nie uchroni ich nawet upływ mijającego czasu, gdyż błądzenie wcale nie jest domeną ludzi młodych. Nasi bohaterowie zaliczają katastrofalne pomyłki, bo - jak wiadomo - błądzić jest rzeczą ludzką. I właśnie dzięki tym potknięciom pokochałam z całego serca Jima i Evę. Są do bólu prawdziwi, ludzcy. Każda z ich wersji nie przestaje poszukiwać szczęścia, aż do zaskakującego finału, który wycisnął łzy z moich oczu. Uwielbiam powieść Laury Barnett za niesamowite emocje i oryginalne przedstawienie tematu miłości, małżeństwa, wierności oraz zdrady.

"Wersje nas samych" to powieść o miłości, ale... Bardzo nietypowa powieść o miłości. Jestem przekonana, że przypadnie do gustu również tym czytelnikom, którzy na co dzień raczej omijają z daleka powieści obyczajowe. Laura Barnett stworzyła mądrą, uniwersalną opowieść ponad podziałami i schematami. Czy zastanawialiście się kiedyś "czy poznałabym mojego męża, gdybym nie dostała wtedy tamtej pracy? Czy miałabym dzieci, gdybym poszła wtedy inną drogą?"? Ja - owszem, wiele razy. Dzięki lekturze powieści "Wersje nas samych" znam już odpowiedzi na moje pytanie. Laura Barnett skłania do refleksji - czy kocha się tylko raz, tego jedynego człowieka, który jest nam przeznaczony? "Wersje nad samych" to genialna opowieść o życiu i jego całej palecie barw.

Jestem zachwycona. Świetny pomysł, rewelacyjne wykonania, a do tego lekki, niebanalny styl i przepiękny język. Wisienką na torcie w tym przypadku są bardzo dobre tłumaczenie oraz redakcja. Tutaj ukłony w stronę Wydawnictwa Czarna Owca, które nie wydaje "byle jak, byle szybko, byle więcej", a ich książki są doszlifowane i dopracowane w najmniejszym szczególe. Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Laura Barnett "Wersje nas samych"
Wydawnictwo Czarna Owca, 2016
liczba stron: 480
data premiery: 03.02.2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz