niedziela, 13 marca 2016

Virgina Baily "Rzymski poranek" | Recenzja



Ostatnio zachwycam się wszystkim, co wydaje Czarna Owca. Rozpływałam się w zachwytach nad "Światłem, którego nie widać", odkryłam niezwykłą perełkę w postaci powieści "Wersje nas samych", a teraz zamierzam się z wami podzielić kolejną niesamowitą książką. Moją uwagę (i wzrok!) przykuła przepiękna okładka "Rzymskiego poranku", przedstawiająca jedną z uliczek włoskiej stolicy. Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce, lecz w tym przypadku zachwycająca grafika jest obietnicą zapierającej dech w piersi, arcyciekawej i niesztampowej treści. Przekonajcie się sami.

1943 rok, Rzym. Chiara mija na ulicy żydowską kobietę, która wraz z rodziną ma zostać wywieziona do obozu zagłady. Ich spojrzenia krzyżują się. Jedna sekunda wystarczy, aby Chiara podjęła decyzję. Kobieta postanawia ocalić życie małego chłopca, syna przypadkowo spotkanej kobiety. Prosi żołnierzy, by uwolnili dziecko, tłumacząc, że musiała zajść pomyłka, gdyż chłopak jest jej siostrzeńcem. Chiarze udaje się uratować chłopca. Daniele Levi, bo tak nazywa się chłopczyk, jest trudnym dzieckiem, jego wychowanie przysparza kobiecie mnóstwo problemów. Trzydzieści lat później Chiara nie ma żadnej wiadomości od Daniele, a mimo to nie potrafi zapomnieć o uratowanym podczas wojennej zawieruchy chłopcu. Względny spokój Chiary zostaje zburzony, kiedy odbiera telefon od nastoletniej dziewczyny, która podaje się za córkę Daniele.

Zachwycająca, przepiękna, epicka - taka jest powieść Virginii Baily. Dostarczyła mi wielu wzruszeń i radości. Ta książka pełna jest emocji, które wnikają głęboko w duszę czytelnika i nie pozwalają o sobie zapomnieć przez długi, długi czas. Historia włoskiej kobiety i uratowanego przez nią od zagłady żydowskiego chłopca trafi prosto do nawet najbardziej zatwardziałych serc. Uwielbiam takie lektury, które zostają ze mną na długo, czyniąc mnie lepszym człowiekiem. "Rzymski poranek" to nie jest tylko kolejna powieść o wojnie. To powieść o istocie człowieczeństwa, miłości ponad podziałami oraz ocaleniu. Spodziewałam się dobrej lektury, ale nie aż tak rewelacyjnej. "Rzymski poranek" podbił moje serce i dołączył do wirtualnej półki moich ulubionych lektur.

Oklaski należą się tłumaczowi, który wyłapał drobne niuanse językowe, absurdy sytuacyjne wynikające z niewystarczającej znajomości języka włoskiego przez młodą Walijkę, która przyjechała do Włoch i stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nieśmiało uśmiechałam się pod nosem, poznając jej perypetie, a konsternacja wywołana wiadomością, że właśnie zjadła tradycyjną włoską prosciutto crudo, czyli nic innego jak surową szynkę, spowodowała mój nie do końca kontrolowany chichot. "Rzymski poranek" to świetnie napisana, kapitalnie przetłumaczona i rewelacyjnie zredagowana powieść. Aż chce się czytać takie dobre książki. Wspominałam o tym przy okazji recenzji "Wersji nas samych", ale muszę się powtórzyć - uwielbiam Wydawnictwo Czarna Owca za doskonałe przygotowanie książki do druku. W dzisiejszych czasach rzadko zdarzają się tak dobrze zredagowane powieści.

Polecam "Rzymski poranek" wszystkim miłośnikom ambitnej, niebanalnej literatury. To doprawdy wysoka półka, dwa w jednym - doskonała rozrywka i uczta intelektualna. Wspaniała powieść o tym, co naprawdę w życiu jest ważne. Nieco przewrotna, momentami brutalnie szczera, ale w każdym słowie - przepiękna i wyjątkowa. 

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Virgina Baily "Rzymski poranek"
Wydawnictwo Czarna Owca, 2016
liczba stron: 400
data premiery: 17.02.2016

1 komentarz:

  1. Od samej recenzji aż ślinka mi pociekła, takiego apetytu narobiła mi Pani, Magdo, na tę książkę. A do tego okładka - naprawdę robi wrażenie! Na pewno sięgnę, bo Pani gust czytelniczy nigdy mnie nie rozczarował!
    Pozdrawiam ciepło :)
    M.

    OdpowiedzUsuń