środa, 17 sierpnia 2016

Wywiad | Huber Hender: "Gdy pojechałem do Kowar, wiedziałem, że to jest to. Sztolnie. Ciemność. Mrok."

Hubert Hender



Na księgarnianych półkach właśnie ukazała się "Kolejność", obiecująca powieść kryminalna, której autor pozostaje raczej w cieniu swojej twórczości. Jest tajemniczy, czy może uważa, że dobra literatura obroni się sama? Kim jest? Czy Dolny Śląsk zajmuje szczególne miejsce w jego życiu? Przeczytajcie wywiad z szalenie intrygującym człowiekiem, jakim jest Hubert Hender, autor "Kolejności".

Niewiele mówi pan o sobie. Czy jest to wynik wrodzonej skromności, a może uważa pan, że dobra literatura obroni się sama, a jej autor może pozostać w cieniu?

Oczywiście, autor może zostawać w cieniu, do tej pory zwykle nie ujawniałem się za często, nie uczestniczyłem w spotkaniach. Wraz z nową powieścią trochę porzucam ten stan i zaczynam się pojawiać i mówić o sobie, ale zawsze i tak będę twierdził, że ważniejsze ode mnie są w tej kwestii moje książki. Z drugiej jednak strony myślę, że dziś czytelnicy mają pełne prawo do tego, by spotykać się z autorami. Wystarczy przywołać świetne imprezy, jak chociażby targi książki, na których możemy spotkać swoich ulubionych twórców. To fantastyczne dla obu stron doświadczenia i cieszę się, że tego typu imprez, które sprzyjają rozwijaniu się środowiska czytelniczego, literackiego w ogóle, jest coraz więcej.

Kim zatem jest Hubert Hender? Skąd pochodzi? Czy, tak jak i pana bohaterowie, mieszka na Dolnym Śląsku?

Urodziłem się i mieszkałem przez 25 lat na Dolnym Śląsku, bardzo blisko Jeleniej Góry. A samo miasto znam doskonale. Przez te lata, zupełnie nieświadomie, czerpałem natchnienie do swoich książek. Żyłem, mieszkałem, a gdzieś jakimś schowanym nurtem wchłaniałem to miasto, te miejsca, okolice oraz ich klimat. Znam je na tyle dobrze, że o wiele łatwiej mi się teraz o tym mieście i okolicy pisze. Siłą rzeczy, pewnie nie miałbym takiej swobody pisania o miejscach, w których nie byłem i których nie znam tak dobrze. Pomysł napisania powieści z Jelenią Górą w tle był więc naturalny. To na pewno jeden z powodów dla których postanowiłem osadzić akcję swoich powieści właśnie tam.

Przejdźmy do rozmowy o pana najnowszej powieści, „Kolejności”. Książka właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Filia. To świetne wydawnictwo. Jak trafił pan pod opiekuńcze skrzydła Filii? W jaki sposób dowiedział się, że pana powieść zostanie wydana przez oficynę, która wypuściła w świat trylogię Mroza o komisarzu Forście?

Odpowiem bardzo krótko. Szukałem dobrego wydawnictwa dla swojej drugiej powieści i po paru miesiącach, od chwili jak wysłałem ją od dwóch, może trzech wydawnictw, nawiązałem kontakt z Filią. Po spotkaniu w Poznaniu, zresztą bardzo sympatycznym, ustaliliśmy wspólne priorytety i cele. Nakreśliliśmy wspólne oczekiwania względem siebie. Ich filozofia bardzo przypadła mi do gustu. Widziałem, że szukam właśnie takiego wydawnictwa. Przede wszystkim takiego które skoncentrowane jest na wydawaniu dobrej literatury, czego przekładem może być, jak Pani wspomniała, Remigiusz Mróz, czy doskonały wręcz thriller Obce dziecko Rachel Abbott. Widać więc, że wydają z pasją, mają świetne wyczucie literackie, estetyczne. Gdy patrzę na to jak działają, jak wydają, to wiem, że trawiłem w bardzo dobre ręce.

Pana bohaterowie to postacie z krwi i kości. Już w recenzji zwracałam szczególną uwagę na ich przeżycia wewnętrzne, rozterki i wątpliwości. Zastanawiam się, skąd taka dobra znajomość specyfiki pracy policjantów i daleko idące wnioski na temat wpływu patologii, z jakimi służby mundurowe spotykają się na co dzień, na ich życie prywatne?

Nie trzeba być wytrawnym psychologiem, by wiedzieć, że praca w policji do łatwych nie należy. Oczywiście staram się podchodzić rzetelnie do swojej pracy, dlatego bohaterowie muszą być prawdziwi. By stworzyć wiarygodnych bohaterów, trzeba mieć pomysł, rozrysować ich charaktery, osobowość, wygląd. Tworzę również ich życiorysy. Poza opisywaniem ich pracy, obowiązków, opisuję w równym lub podobnym stopniu ich problemy, doświadczenia, wspomnienia, koszmary. Dla mnie te osoby są jak żywe. Cały czas mam ich w wyobraźni, widzę ich jak chodzą, jak się ruszają, widzę ich gesty, czy to jak się uśmiechają. Proszę mi wierzyć, że gdy piszę daną scenę, widzę niemal każdy ich ruch, słyszę ich rozmowę. To trochę tak jakbym był reżyserem stojącym tuż za kamerą. A zatem jako autor i osoba, która tworzy ten świat, ich świat dodajmy, znam ich najlepiej. Chwilami czuję się tak, jakbym ich podglądał w czasie pracy czy podczas wypoczynku. Jestem z nimi myślami i to niejako spisuje. Słowem, muszę ich cały czas widzieć.
Nie da się ukryć, że centralną postacią moich powieści jest Marek Iwanowicz. On jest najważniejszy, jemu poświęcam najwięcej uwagi. W Zaporze, mojej pierwszej książce, było o nim niewiele, ale był to celowy zabieg, bowiem już wtedy wiedziałem, że będzie to cykl powieści i już wtedy jasno określony plan, by czytelnicy poznawali go stopniowo, bardzo powoli. W Kolejności o Iwanowiczu jest już znacznie więcej, zaś w trzeciej powieści poznają go jeszcze lepiej. Taki miałem zamiar od początku i mocno się tego trzymam. Oczywiście podobnie rzecz ma się z Gawłowskim, o nim również będzie więcej.
Słowem, są to zwyczajni policjanci. Ze swoją historią, z życiem osobistym, z problemami. Tacy, którzy noszą takie same lub podobne doświadczania co my, nie są oni oderwani od tego, co się dzieje dookoła; potrafimy im współczuć, potrafią nas rozbawić, bywa, że i zaskakują. Są osadzeni w konkretnym kontekście, otoczeniu i środowisku. Mają swoje rodziny, swoje obowiązki, marzenia, nawet wydatki. Kupują, chodzą na obiad. No ale są to bohaterowie konkretnego gatunku, więc widzimy ich przede wszystkim jako policjantów.
W największym skrócie, mniej więcej tak się tworzy bohaterów – trzeba ich wykreować w całości, od szczegółu, aż po ogół, a potem wpuścić w opowieść i pozwolić na to, by uczestniczyli w rozmaitych, często jednak nieprzewidywalnych, wydarzeniach.

Pokopalniane tereny, nieco uśpione miasteczko, a w tle majestatyczne szczyty – czy takie właśnie są Kowary? Przyznam, że nigdy nie byłam w tym mieście, a umieszczając tam akcję swojej powieści, rozbudził pan we mnie ciekawość.

Na pomysł napisania powieści osadzonej w Kowarach wpadłem kilka dni po tym, jak skończyłem pisać swoją pierwszą książkę. Na początku powstał tylko plan, było to chyba w 2011, a w 2012 roku zacząłem nad nią pracę, a rok później już ją skończyłem. Żeby napisać o tym miasteczku, musiałem je lepiej poznać, dlatego pojechałem tam kilka razy, sfotografowałem interesujące mnie miejsca. Dużo też o tym miejscu czytałem, zbierałem sporo informacji. Starałem się wchłonięć to miejsce, poczuć klimat, a potem dokonać mojej osobistej interpretacji tego miejsca. Na pewno nie jest ona bardzo realistyczna, nie odtwarzam tego miejsca w skali jeden do jeden, ponieważ nie tworzę literatury non-fiction. Dokonuje bardzo niewielkiego zaciemnienia tego miejsca, trochę tak jakbym nakładał na swoją opowieść pewien filtr. W dzień być może nie jest ono aż takie mroczne jak je opisuje. Niemniej, ma ono swój klimat. Tak też rozumiem pojęcie klimatu w książkach – jako zakładanie na opisywane zdarzenia, miejsca czy bohaterów rozmaitych filtrów, ciemniejszych bądź jaśniejszych. Według mojej teorii thriller czy kryminał posiadają ciemny, reportaż czy powieść obyczajowa nie mają żadnego (lub tylko delikatny), komedia czy powieść romantyczna nieco rozjaśniają rzeczywistość.

Nie zdradzając za wiele, aby nie zepsuć czytelnikom lektury, skoncentrujmy się przez chwilę na fabule „Kolejności”. Jak zrodziła się w głowie autora? Skąd czerpał pan inspiracje?

Jak wspomniałem wcześniej, dla mnie ważne jest miejsce akcji. Podkreślę tutaj, że musi to być realnie istniejące miejsce, miejscowość. Nie przekształcam topografii. Staram się odtwarzać ją dość wiarygodnie, poza pewnymi wyjątkami. Owszem, zdarza się, że z jakichś szczególnych powodów nie podaję konkretnego miejsca, nie zawsze podaję ulicę czy szczegółowo opisuję czyjś dom (świadka, mordercy), ale to wynika trochę z innych powodów.
Wracając do pytania, gdy pojechałem do Kowar, wiedziałem, że to jest to. Sztolnie. Ciemność. Mrok. Pomysł na kryminał zrodził się błyskawicznie. Miejsca w ogóle są dla mnie ważne. Nie tylko sama fabuła, nie tylko bohaterowie, a właśnie równorzędnie z nimi miejsce akcji. Dlatego wybór padł na Kowary. Piękny, mroczny tunel kolejowy, część odnowionych sztolni, opuszczone miejsca, górzysty teren, lasy. Lubię takie miejsca.

Wiemy, że to jeszcze nie koniec, a Iwanowicz powróci. Rozumiem, że w duecie z Gawłowskim?

Oczywiście. Kilka tygodni temu skończyłem pisać trzecią powieść, jej akcja będzie się działa w samej Jeleniej Górze. Mojej ulubionej miejscowości, do której zawsze chętnie wracam – zarówno w rzeczywistości, jak w swoich literackich opowieściach.

Czy to będzie odrębna historia, tak zwana „luźna kontynuacja”, czy może znajomość treści „Kolejności” będzie niezbędna? No, i kiedy możemy spodziewać się powieści w księgarniach?

Akcja tej powieści nakłada się z „Kolejnością”, łączy je wspólny wątek, bardzo ważny dla mnie. W Kolejności było to śledztwo drugoplanowe. I nierozwiązane. Więcej niestety nie mogę zdradzić. Trzecia część będzie gotowa niebawem, także podejrzewam, że w księgarniach pojawi się w przyszłym roku. A ja już przygotowuje się merytorycznie do następnej książki.

Dziękuję za rozmowę!


Również dziękuję i pozdrawiam.


"Kolejność" właśnie trafiła na księgarniane półki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz