Po nieudanej próbie samobójczej rodzice szesnastoletniej Deborath podejmują najtrudniejszą decyzję w życiu. Pełni obaw i wyrzutów sumienia odwożą córkę do szpitala psychiatrycznego. Diagnoza jest jednoznaczna: schizofrenia. Leczenia dziewczyny podejmuje się doktor Fried. Deb stawia wyzwanie swojej chorobie, a stawka jest najwyższa z możliwych - gra toczy się o jej życie.
Książkę czyta się ciężko i stosunkowo długo, jak na jej faktyczną objętość: trzysta dwadzieścia stron. Nie jest to jednak spowodowane tym, iż historia nie zaciekawia, wręcz przeciwnie. Autorka podjęła temat niesamowicie trudny, a przedstawienie choroby od środka obciąża nasz umysł. Nie wyobrażam sobie przebrnąć przez lekturę w jeden wieczór, lekko i miło. "Życie to nie bajka" dotyka głęboko i boleśnie, prawi o naszych słabościach i ułomnościach ludzkiej psychiki. Cała historia nie ma nic wspólnego z delikatnością, to mocna i prawdziwa opowieść, poruszająca nawet najtwardsze serca, wlewając w nie hektolitrami odczucie empatii.
O schizofrenii powinno się mówić i pisać. Wielu z nas kojarzy się ona z ludźmi, którzy po prostu słyszą bliżej niezidentyfikowane głosy i postępują zupełnie nieprzewidywalnie. Autorka pokusiła się o opisanie dokładnej genezy choroby. Mimo, iż poznajemy Deborath, główną bohaterkę, w momencie, kiedy wydaje się być ona w najgorszym stadium przypadłości, a schorzenie po prostu istnieje, bez wdawania się w dalsze szczegóły, podczas trwania powieści, i wypadałoby doprecyzować, iż chodzi o sesje odbywane z psychiatrą, zapoznamy się z dokładną historią choroby. Dziewczyna, wraz z doktor Fried, dotrze do najdalszych zakątków swojej psychiki, odkrywając poprzez to wszystkie czynniki, które doprowadziły Deb do pułapki stworzonego przez siebie świata. W "Życie to nie bajka" chora zdaje się być przyczyną swej przypadłości, śmiało można pokusić się o stwierdzenie, iż jest jej twórcą.
Bardzo podobał mi się przedstawiony w tle portret familii Deborath. Zmusza do głębszej refleksji nad istnieniem dysfunkcji rodziny, czy aby na pewno jest tym, czym wydaje się być? Nie zawsze najbliżsi zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich poczynań, które mają za nieistotne. Miłość bywa traumatyczna, a bohaterom powieści przyjdzie zmierzyć się z wyborem, który zmieni na dobre całą ich rodzinę. Matka i ojciec dziewczyny, na swój zupełnie różny sposób, przeżywają chorobę córki. W podświadomości wciąż tkwi niewypowiedziane pytanie, a rzeczywistość przyniesie na nie odpowiedź. Czy rodzice, których dziecko z powodu nieprzystosowania się do świata i szerzącej się wśród niego nienawiści ucieka w świat wykreowanej przez siebie choroby, spełnili swoją funkcję?
Współistnienie sfery ziemskiej i Ur, krainy narodzonej w umyśle Deborath, jest tak płynne i głęboko zakorzenione w psychice dziewczyny, iż rozdzielenie na dobre dwóch światów i zagłada jednego wydaje się być niemożliwe. Którą rzeczywistość wybierze młoda kobieta? Deb podejmuje walkę z chorobą, wykazując się ogromną wolą przetrwania. Historia bohaterki to przejmująca, mądra i dająca nadzieję opowieść. Cała książka wydaje się być mocno osadzona w głowie postaci. W momentach totalnego chaosu, rozgardiasz panuje i na kartach powieści. W chwilach spokoju, udziela on się również czytelnikowi. Całość jest nierozerwalną częścią, kolejne strony to następny zakręt na strapionej psychice dziewczyny. Koniecznie trzeba przeczytać "Życie to nie bajka", aby przeżyć to zespolenie. Przyznam, iż pierwszy raz czytałam powieść napisaną w sposób tak silnie łączący formę i treść.
"Życie to nie bajka Joanne Greenberg
premiera: 4 marca 2014
Wydawnictwo Replika
Za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza powieści, składam podziękowania Wydawnictwu Replika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz