niedziela, 2 marca 2014

"Szkoła Żon" Magdalena Witkiewicz


Przyznam, iż do lektury "Szkoły Żon" przekonały mnie pozytywne recenzje kontynuacji losów bohaterek powieści, "Pensjonatu marzeń". Wcześniej kilkakrotnie miałam książkę w rękach, ale nigdy nie zdecydowałam się na nią. Wydawca opisuje publikację jako "romantyczną, erotyczną i trochę feministyczną opowieść o współczesnych matkach, żonach, kochankach". Z feministkami się nie utożsamiam, wysypu erotyki po opublikowaniu "Pięćdziesięciu twarzy Greya" mam po prostu dość i, chociaż swego czasu uwielbiałam serial "Matki, żony i kochanki", podchodziłam sceptycznie do "Szkoły Żon" autorstwa Magdaleny Witkiewicz. 

Książka opowiada historię kilku kobiet spotykających się w tytułowej Szkole Żon. Poznajemy Julię, świeżą rozwódkę, którą mąż pozostawił dla swojej sekretarki, Michalinę - młodą dziewczynę pragnącą nauczyć się, jak zrobić dobrze swojemu Misiowi, Jadwigę vel Jagodę - kobietę po pięćdziesiątce, mężatkę, która zapomniała, co to seks, czego nie można powiedzieć o jej ślubnym. Jest jeszcze Marta, matka dwójki dzieci w rozmiarze pięćdziesiąt. Jednak jej postać zdaje się być zapomniana przez autorkę, gdyż wątek pozostał poniekąd pominięty, by na chwilę do niego wrócić w zakończeniu. Ich losy krzyżują się w luksusowym SPA, prowadzonym przez Ewelinę, której życiowym celem jest przywrócenie wiary w siebie uczennicom Szkoły Żon. 

Same miejsce, gdzie rozgrywa się akcja, z początku niesamowicie mnie do siebie zniechęciło. Mimo, iż, jak wspomniałam, do feministki mi daleko, założenie, że kobieta ma się poczuć wyjątkowa po tym, jak obcy, sowicie opłacony mężczyzna przyjdzie zrobić jej masaż i zajmie się jej łechtaczką, wywołał we mnie zgoła inne uczucia, niż zazdrość. Tym bardziej nie zrozumiałam opisu wydawcy, który sugeruje, że powieść jest przecież "trochę feministyczna"! Fakt, to książka o kobietach i dla kobiet, ale w moim odczuciu wspomniany przeze mnie wątek był co najmniej poniżający kobiecości bohaterek. Czy muszą płacić równowartość ekskluzywnych zagranicznych wakacji, by ktoś zechciał je zrelaksować i zająć się ich seksualnością? Przykro mi, ale nie zrozumiałam tego zamysłu autorki, a uważam moje poczucie wartości za wysokie. 

Po tym, jak wybaczyłam już Magdalenie Witkiewicz, tę zniewagę (powtarzam, nie jestem feministką!), zaczęłam dobrze się bawić. Książka w przyjemny sposób traktuje o kobietach i tym bardziej zakompleksionym może dodać pewności siebie. Autorka pisze o naszej sile, pięknie, ale nie tym zewnętrznym, gdyż ono jest ulotne. Pisarka staje się nam nieustannie przypominać o tym, że piękne jesteśmy przede wszystkim wewnątrz, co przekłada się na osławiony błysk w oku, który z kolei już jest widoczny dla świata. Każda z pań powinna skorzystać z przesłania, jakie niesie ze sobą "Szkoła Żon". To nie mężczyzna winien być centrum naszego wszechświata, w który schemat wpadają zarówno młode dziewczyny, jak Michalina, czy osoby po pięćdziesiątce - Jadwiga. Witkiewicz uczy nas zdrowego egoizmu, przekonuje, iż wszystko, co robimy, należy robić przede wszystkim dla siebie. Jeśli na sali są mężczyźni, uprzejmie proszę o brak gwałtownych reakcji. Spieszę z wyjaśnieniem, iż książka nie jest poradnikiem nawiedzonej starej panny, z tego, co mi wiadomo, pani Magdalena jest szczęśliwą mężatką. Zdajemy sobie sprawę, iż jesteście nierozerwalną częścią naszego świata, ale rzecz w tym, aby zrobić coś dla siebie po to, abyśmy potrafiły tworzyć zdrowe, mądre związki.

Bohaterki "Szkoły Żon" przekonują do siebie czytelnika swoją zwyczajnością i codziennością. Każda wnosi w rodzącą się znajomość swój bagaż doświadczeń, ucząc się wiele od siebie nawzajem. Zostały już skrzywdzone, przetrwały, ponosząc mniejsze lub większe straty. Decyzja o wyjeździe do Szkoły Żon wiążę się z chęcią zmian, ale na miejscu przekonują się, że to, czego naprawdę pragną, nie ma nic wspólnego z bezpośrednimi powodami postanowienia. Autorka portretuje swych bohaterów dokładnie, skupiając uwagę na ich przeszłości, która doprowadziła ich do położenia, w jakim obecnie się znajdują. Na kartach powieści spotkamy zarówno wspaniałe kobiety, jak i cudownych mężczyzn. Witkiewicz nie spisała na straty całej męskiej rasy, przywraca swoim bohaterkom wiarę w to, iż istnieją mądrzy, dojrzali faceci, z którymi zapragną iść przez życie. Najpierw należy jednak pokochać samą siebie.

Z tego miejsca chciałabym zachęcić Was, drogie panie, do lektury powieści Magdaleny Witkiewicz "Szkoła Żon". Przyznaję, na początku nie byłam przekonana do tej książki, ba!, wspomniany już powyżej początek wizyty bohaterek w tytułowym miejscu, umocnił mnie w moich odczuciach. Teraz pokornie przyznaję, iż cieszę się, że przeczytałam tę publikację, ponieważ spędziłam czas z przyjemną, momentami zabawną, czasem wzruszającą, ale niosącą pozytywne przesłanie publikacją. Czuję się przyjemnie połechtana, iż jestem kobietą.

Magdalena Witkiewicz "Szkoła Żon"
Wydawnictwo Filia, 2013
Seria z Tulipanem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz