Autorka z egzemplarzem swojej debiutanckiej powieści "Tysiąc" |
Dagmara Andryka zadebiutowała powieścią kryminalną "Tysiąc", bardzo ciepło przyjętą przez pierwszych czytelników. Postanowiłam zapytać autorkę, skąd tak nietuzinkowy pomysł na kryminał, co okazało się najtrudniejsze podczas pracy nad książką i... czy w XIX wieku kobiety rzeczywiście były palone na stosach. Przekonajcie się, co na ten temat miała do powiedzenia Dagmara Andryka.
Intryguje
mnie postać Katarzyny Piecowej – XIX-wiecznej młodej kobiety, która w Pani
debiutanckiej powieści miała rzucić klątwę na mieszkańców miasteczka Mille. Jak
stworzyła Pani tę bohaterkę? Czy korzystała ze źródeł historycznych? I – proszę
wybaczyć pytanie – czy na początku XIX wieku naprawdę paliło się kobiety na stosach?
Bardzo się cieszę, że ta postać Panią zaintrygowała,
bo jej pierwowzór istniał naprawdę. Mówię o Barbarze Zdunk, czyli ostatniej kobiecie w Europie, która
spłonęła na stosie, właśnie na początku XIX wieku.
Oczywiście, klątwa i wiele pozostałych wątków z jej
życia to jest już absolutna fikcja literacka, pamiętajmy, że Mille tak naprawdę
nie istnieje. Mille to po łacinie tysiąc.
Skąd
pomysł na fabułę powieści „Tysiąc”? Przyzna Pani, że to dość niestandardowy
scenariusz kryminału – główna bohaterka nie tylko szuka seryjnego mordercy, ale
przede wszystkim zastanawia się, czy ten w ogóle istnieje. Klątwa nie jest
wcale takim nieprawdopodobnym scenariuszem.
Szukałam czegoś oryginalnego, jakiegoś mało
wyeksploatowanego motywu, bo choć zdaję sobie sprawę, że „wszystko już było”,
to mam wrażenie, że to właśnie kryminał, jako mocno ewoluujący gatunek, może „opierać”
się na czymś nietypowym, czyli np. na klątwie. Poza tym, dokładnie tak jak Pani
mówi, nie jest to nieprawdopodobny scenariusz.
Czy
istnieje miejsce, które było swoim rodzajem inspiracją do stworzenia
miejscowości Mille, w której rozgrywają się przedstawione w książce wydarzenia?
Bardzo podobają mi się Pani pytania! Mam wrażenie,
że przeczytała Pani tę powieść, także między wierszami. Wszystko co dzieje się
w Mille, jego mieszkańcy i ich sprawy jest absolutnie od początku do końca
fikcją literacką, a ja stworzyłam Mille właściwie od podstaw. Wymyśliłam i
rozrysowałam dokładny plan miasta, wykaz ulic, lokalizację miejsc, ja dokładnie
widziałam te wszystkie budynki, bo na czas śledztwa Marty, Mille zaistniało w
mojej wyobraźni naprawdę.
Ale jest miejsce, które posłużyło mi za bazę, za
inspirację, to najmniejsze miasto w Polsce, czyli Wyśmierzyce. Urokliwa
miejscowość, którą oczywiście dość dobrze zwiedziłam i gdzie spędziłam trochę
czasu, przygotowując się do napisania powieści. Ale jest znacznie
przyjaźniejsza i milsza niż Mille.
Kim
jest Dagmara Andryka? Skąd w ogóle pomysł, aby zacząć pisać?
Pisałam chyba od zawsze, teraz, z okazji wydania
książki, dawni znajom przypomnieli mi, że już w podstawówce napisałam powieść J.
Zwykle pisałam opowiadania, ale dłuższa forma „chodziła” za mną od dawna,
dlatego bardzo się cieszę, że "Tysiąc" wreszcie trafił do czytelników. A kim
jestem? Na tę część pytania nie umiem jakoś oryginalnie odpowiedzieć, ale może
przy okazji następnej książki będzie mi łatwiej.
Co
okazało się najtrudniejsze podczas pracy nad książką? Jak długo trwał proces
tworzenia?
Cały proces zajął mi około roku, najpierw planowałam
fabułę, czyli „wymyślałam wydarzenia”, jest to bardzo przyjemny, choć niezwykle
trudny moment tworzenia. W kryminale, konstruowanie fabuły przypomina układanie
puzzli. Tu wszystko musi do siebie finalnie pasować, choć na początku powinno
przypominać tysiąc rozrzuconych kawałków. To czytelnik, musi z każdą stroną
czuć frajdę, że poszczególne elementy zaczynają się łączyć, a nawet już coś
przypominać.
Sporo czasu zajęło mi także zebranie materiałów, i
stworzenie wszystkich bohaterów. Bo ja, nim zacznę pisać, muszę wiedzieć o nich
wszystko, znacznie więcej niż potem pokazuję w książce. Samo pisanie, jest
potem wyczerpujące także fizycznie, ale ja uwielbiam takie zmęczenie. Nic tak
przyjemnie nie kończy dnia, jak kilka porządnie napisanych scen.
Czy
zamierza Pani wrócić do postaci Marty Witeckiej, a może pracuje nad całkiem
nową powieścią?
Pracuję nad nową książką, chciałabym aby zachowała
podobny klimat i atmosferę, ale odchodzę od małego miasteczka. Choć oczywiście nie
będzie klątwy, to jednak znowu zaproszę czytelników do rozwiązania
nieoczywistej, tajemniczej i mrocznej zagadki. W tym przedsięwzięciu, pomoże… właśnie
Marta Witecka. Wiem, że czytelnicy polubili tę postać, dlatego szykuję jej nowe
zadania.
Co
wydanie debiutanckiej powieści zmieniło w Pani życiu?
Najważniejsze co się teraz dzieje, to fakt, że "Tysiąc" wreszcie trafił w ręce czytelników i z pierwszych sygnałów wiem, że
bardzo im się podoba. To chyba najlepsze co może spotkać debiutanta. Bardzo
Państwu dziękuję!
A Pani dziękuję za bardzo ciekawy wywiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz