Remigiusz Mróz należy do grona najpoczytniejszych polskich pisarzy młodego pokolenia, a nie skończył jeszcze nawet 30 lat. Autor między innymi rewelacyjnej serii thrillerów prawniczych jest uwielbiany przez recenzentów, blogerów i czytelników. Jego najnowsza powieść ukazała się w październiku pod patronatem Przeglądu czytelniczego. Poznajcie autora bestsellerowych powieści - Remigiusza Mroza.
Cóż za tempo! Kolejne książki spod pióra Mroza ukazują się na rynku wydawniczym kilka razy w roku. Jak długo w Pana przypadku – oczywiście, uśredniając – trwa proces tworzenia?
Samo pisanie zajmuje około miesiąca – kiedy wpadam w pisarski cug,
nie wychodzę z niego, dopóki nie skończę książki. Zazwyczaj nie jest to
swobodnie podjęta decyzja, a
konieczność – historia nie daje mi
spokoju, bohaterowie domagają się uwagi, a fabuła chce iść dalej. Nie mam wielkiego
wyboru, więc siedzę z przerwami od rana do wieczora,
stukając w klawiaturę.
Co dzieje się potem? To zależy, ile czasu minie od sporządzania pierwszego draftu. Jeśli niewiele, to i zmian jest
jak na lekarstwo. Ich liczba rośnie jednak wykładniczo w stosunku do czasu,
jaki upłynął od zakończenia pracy. Autoredakcja
zajmuje mi około dwóch tygodni, a potem zaczynam
pracę z redaktorem, zazwyczaj
jeszcze dwukrotnie mieląc cały tekst.
Który z Pana bohaterów jest tym najważniejszym, ulubionym?
Ulubionych jest całe mrowie – i ci najbardziej charakterni
z pewnością w jakimkolwiek zestawieniu będą przodować. A najważniejszym jest pewnie jeden z
tych, którzy pojawili się jako pierwsi – może Christian Leitner z Parabellum?
Opisywanie tej postaci było ciekawym przeżyciem, bo nie miałem gotowego szkieletu
charakterologicznego. Leitner powstawał zupełnie niezależnie ode mnie, litera po
literze, zdanie po zdaniu. A potem… nagle zabrakło prądu. I całego Leitnera szlag trafił. Dla początkującego pisarza był to moment grozy i od razu
pojawiło się pytanie „co, jeśli zapomnę, co napisałem?”. Mając w świadomości najgorsze możliwe scenariusze, wziąłem kartkę, długopis i świeczkę, a potem zacząłem spisywać to i owo.
Kiedy skończyła się przerwa w dostawie prądu, nawet nie zerknąłem na tę kartkę. Wszystko napisałem od początku z głowy – i to pokazuje, jak ten
proces w istocie wygląda. To nie tworzenie
bohaterów, a opisywanie już gdzieś istniejących postaci. Trudno
zapomnieć, jacy są, kiedy stoją tuż obok.
Joanna Chyłka, bohaterka „Kasacji” i najnowszego „Zaginięcia” jest postacią niezwykle charyzmatyczną. Zastanawiam się, czy istnieje jej pierwowzór?
Żaden z moich bohaterów nie ma pierwowzoru, bo każdy jest samodzielnym tworem.
Pewnie przenikają do nich cechy
znajomych, rodziny, a także moje, ale trudno
powiedzieć, żebym w jakimkolwiek
przypadku wzorował się na kimś konkretnym.
Czy rozpoczynając pracę nad kolejną książką od razu wie Pan, jak ona się skończy? A może akcja ewoluuje w miarę jej rozwoju?
Nie mam bladego pojęcia, co będzie kilka stron dalej. Na
tym polega cała ta niesamowita
przyjemność płynąca z pisania. Wiem, że są autorzy, którzy twierdzą, że im bardziej pisarz się męczy, tym lepsze dzieło stworzy – ale ja jestem wieloletnim
wyznawcą konstatacji pisarskich
Stephena Kinga. A on podkreśla, że nawet najgorsza godzina spędzona przy pisaniu była jedną z najlepszych godzin spędzonych w życiu. Dlaczego? Bowiem to
nieprawdopodobna frajda, o której trudno byłoby mówić, gdyby wiedziało się, co będzie dalej. Im mniej wie
autor, tym lepiej. Im bardziej zaskoczą go postacie, tym większe prawdopodobieństwo, że zaskoczą potem czytelnika.
Czasem pod koniec książki wiem już, jaki będzie koniec. Innym razem
widzę tylko możliwości… a czasem robię wszystko, by skończyło się po mojemu – i nic z tego nie wychodzi.
Podczas pisania kilku ostatnich podrozdziałów Ekspozycji byłem gotów przestawić się w poprzek, by książka skończyła się inaczej, ostatecznie jednak
nie miałem nic do gadania.
Proszę opowiedzieć o swoich literackich początkach. Skąd w ogóle wziął się pomysł, aby pisać?
Chyba z ogólnej tendencji do
tworzenia. Zaczęło się w trzeciej klasie podstawówki właśnie od „książki” – a właściwie tekstu pisanego w
PowerPoincie i szumnie nazywanego w taki sposób. Potem była kolejna próba, jeszcze jedna… a w międzyczasie setka wierszy,
prowadzenie magazynu internetowego, pisanie artykułów i szukanie środków wyrazu. Ostatecznie wydaje
mi się to absolutnie naturalne – każdy z nas chce tworzyć, a książki są do tego najlepszą sposobnością.
Co czyta Mróz po godzinach? Jaką lekturę mógłby Pan polecić swoim czytelnikom, kiedy już skończą kolejną część przygód Chyłki i Oryńskiego?
Wszystko, co się nawinie. Im szersze
spektrum czytelnicze, tym lepszy warsztat pisarski. Ostatnio coraz trudniej mi
wyrwać się z kryminałów, ale staram się choćby od czasu do czasu
przemycić sobie inną lekturę (jak niedawno Ślepowidzenie Wattsa). Dla zachowania
zdrowego warsztatu (i dla czystej przyjemności) czytam też regularnie Kinga – szczęśliwie napisał tyle, że powinno wystarczyć mi jeszcze na kilka lat.
A po jaki tytuł sięgnąć po skończonym Zaginięciu? Nie mam pojęcia. Jeśli ktoś chciałby pozostać w klimatach prawniczych,
polecam Kolor prawa Marka Gimeneza lub Apelację Grishama. Jeśli nie, to cały cykl z Harrym Hole spod pióra Jo Nesbø – silnie uzależnia, nawet nie w sferze
kryminalnej, a osobistej. Håkan Nesser i jego
inspektor Barbarotti nie zawiodą nikogo, kto lubi
skandynawskie kryminały.
Proszę uchylić rąbka tajemnicy, jak potoczą się dalsze losu bohaterów „Kasacji” i „Zaginięcia”. Czy będzie happy end?
Trudno powiedzieć, bo sam tego nie
wiem. Mogę za to zdradzić co nieco z trzeciego tomu – poznamy przeszłość Chyłki i dowiemy się, dlaczego jest taka, jaka
jest. Sama będzie miała nieco problemów z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości, a w dodatku sprawa, którą będzie się zajmowała, okaże się prawdziwym koszmarem.
Relacja z Oryńskim nabierze zupełnie nowego wymiaru… ale czy dobrego, czy złego, o tym będzie okazja przekonać się w przyszłym roku.
Myślałam, że autorzy kryminałów dokładnie wiedzą krok po kroku, jak potoczy się akcja ich powieści... A po tym wywiadzie widać, że każdy ma swój ulubiony sposób pisania :)
OdpowiedzUsuńPo takiej rekomendacji na pewno sięgnę po Nessera (ostatnio się nad tym zastanawiałam).
Ja akurat za Nesbo, ani Nesserem nie przepadam, za to z niecierpliwością czekam na kolejne powieści pana Remigiusza :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści Mroza :)
OdpowiedzUsuńNo nie ma opcji, żeby nie przeczytać książek tego autora ;). Co wywiad utwierdzam się w tym przekonaniu ;).
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona twórczością Remigiusza Mroza:) Ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuń