poniedziałek, 10 marca 2014

Recenzja: "Martwy Punkt" Louise Penny



Śmiało mogę postawić sobie następującą diagnozę: jestem uzależniona od dobrych kryminałów. Żaden gatunek nie wciąga mnie w świat czytanej książki w sposób tak intensywny. Pozwólcie, iż zanim przejdę do omówienia "Martwego Punktu", skupię się przez chwilę na cechach, które czynią powieść kryminalną wartościową. Czym jest wspomniany jako źródło mej słabości "dobry kryminał"? Słuszna książka zaciekawia mnie na tyle, że nie jest ważne, iż zbliżają się już raczej godziny poranne, aniżeli nocne. Muszę tu i teraz poznać odpowiedź na dwa najważniejsze pytania "kto zabił i dlaczego to zrobił?". Obiecuję sobie, że jeszcze tylko rozdział, a i tak wiem, że nie zasnę, dopóki się tego nie dowiem. Przy ostatnich stronach jestem przyjemnie połechtana, iż tak wcześnie rozwiązałam zagadkę, po czym autor nagle burzy cały mój światopogląd, wprowadzając najmniej przewidywalne, a jednak logiczne wytłumaczenie. Dobry kryminał wcale nie jest synonimem rozlewu krwi, brutalnych scen. Trzyma w napięciu wykorzystując w tym celu przede wszystkim zagrania typowo psychologiczne, a nie masakryczne.

"Martwy Punkt" autorstwa Louise Penny to nie mała gratka dla wielbicieli klasyki gatunku. Jean Neal, niezamężna emerytowana nauczycielka, zostaje znaleziona martwa przy ścieżce w lesie. Kobieta była uwielbiana przez całe miasteczko Three Pines, w którym osadzona jest cała historia. Policja początkowo podejrzewana nieszczęśliwy wypadek na polowaniu, w wyniku którego Jean straciła życie. Inspektor Armand Gamache pozostaje jednak ostrożny i postanawia prowadzić śledztwo, jakoby zostało popełnione morderstwo, tym bardziej, iż sprawca przypadkowego zdarzenia wciąż pozostaje niezidentyfikowany. 

Uroczy obrazek małego miasteczka zaburzony grozą zbrodni - to sprawdzone i dobre połączenie. Three Pines i jej mieszkańcy mają swoje tajemnice, których będą bronić za wszelką cenę. Gamache pojawia się z zewnątrz i zaczyna powoli, starannie odkrywać niewypowiedziane sekrety. "Martwy Punkt" to powieść traktująca o zwykłych ludziach, którzy w niezwykłych chwilach są zdolni do najgorszego. Autorka już od początku stawia czytelnika przed trudnym dylematem. Zasiewa w nim nutkę niepewności, przekonując, iż znamy samych siebie tylko na tyle, na ile nas sprawdzono. Poddaje pod wątpliwość istnienie niewinności wszystkich z uczestników niewielkiej społeczności, a poprzez to również i każdego z nas indywidualnie. Czy wiesz, jak zachowałbyś się w danym momencie? Czy mógłbyś zdradzić, oszukać, okraść, a nawet - zamordować? Inspektor Armand Gamach zaobserwował kilku podejrzanych, ale musi odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie i znaleźć na nie dowody. Kto z mieszkańców byłby zdolny do morderstwa?

Autorka nie pomija żadnego wątku, całość jest doprecyzowana i logiczna. Penny z dokładnością sportretowała bohaterów wydarzeń, nadając im autentyczność i czynnik ludzki. Gamach jako obserwator funkcjonowania lokalnej społeczności jest genialny, a poprzez jego pryzmat dostrzegamy pojedyncze cechy postaci, które stanowią o rzetelności dzieła. Warto zaznaczyć, iż pisarce, mimo strachu wywołanego obecnością mordercy, udało się zachować sielankowy portret miasteczka. To urocze, spokojne miejsce, w którym wszyscy znają się siebie nawzajem, co mogłoby być zaletą, jednakże w najmniejszym stopniu nie ułatwia śledztwa. Każdy jest przekonany o niewinności ludzi, których mija codziennie na ulicy, ale w głowie pozostaje myśl, że ktoś przecież musiał to zrobić. Ta myśl to główny motor napędzający napięcie, jakie odczuwa również czytelnik. Bądź co bądź, morderca jest cały czas bardzo blisko...

W "Martwym Punkcie" spotkacie najbardziej irytującą policjantkę na świecie, a jej obecność nie mogłaby pozostać przeze mnie tu w żaden sposób pominięta. Nie chcąc zdradzać za dużo z fabuły książki, nadmienię tylko, iż pierwszy raz postać literacka wywołała we mnie tak silne rozdrażnienie, jak owa pani. O dziwo, nie zepsuła mi w żaden sposób obrazu całości, wręcz przeciwnie, swoim zachowaniem w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób uzupełnia wizerunek publikacji. 

Jedyne, na co w książce kręciłam nosem, to fakt, iż inspektor Gamache o całym śledztwie i jego wynikach informował lokalną społeczność, ba!, nawet zorganizował specjalnie w tym celu spotkanie, na które zaprosił wszystkich mieszkańców. Nie wiem, jakie zwyczaje panują w Kanadzie, gdzie toczy się akcja książki, jednakże wydaje mi się to mało profesjonalne i skłonna byłabym zarzucić autorce ten błąd merytoryczny, który odbiera publikacji nieco z rzetelności i autentyczności. Nie jest to rażące przekłamanie, nie mniej jednak lubię, gdy w powieści wszystko jest starannie dopracowane i stokroć sprawdzone. 

"Martwy Punkt" to klasyczny kryminał z wielowątkową i skrupulatnie skonstruowaną intrygą. Rozwiązanie zagadki okazuje się zdumiewające, ale co najważniejsze - logiczne i rozsądnie wytłumaczone. Cała książka oparta jest przede wszystkim na lęku spowodowanym bliskością mordercy, strachu przed odkryciem najgłębiej skrywanych sekretów i napięcia związanego z wytypowaniem zbrodniarza w małej społeczności. Louise Penny udowadnia, iż brutalny rozlew krwi nie jest potrzebny, aby napisać godną książkę. Najważniejsza jest rzeczowa zagadka i bystra dedukcja śledczych, którzy starają się wyjaśnić tajemnicę śmierci Jean Neal. Przeczytałam lekturę w jedną noc, to był naprawdę dobry kryminał.



Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści.




"Martwy Punkt" Louise Penny
Wydawnictwo Feeria, 2014

2 komentarze:

  1. Kocham takie książki, mam nadzieję, że ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak pozytywna recenzja zdecydowanie nakierowuje mnie w stronę tej książki:)

    OdpowiedzUsuń