sobota, 23 sierpnia 2014

Recenzja przedpremierowa: Jørn Lier Horst "Jaskiniowiec"



Co jakiś czas na rynku pojawia się "nowy Larsson", kolejny "władca" skandynawskiego kryminału czy też "najlepsza powieść kryminalna roku". Czy to źle? Ależ skąd! Ani mnie to ziębi, ani grzeje, a jeśli dzięki temu ktoś ma szansę odkryć ciekawą książkę.. Jak to mówią, "why not?". Tym razem powiadają, iż mamy do czynienia z "nowym Jo Nesbø". Zrobię wyjątek i ze zwrotu "ani mnie to ziębi, ani grzeje" zostawię tylko drugą część. Bo ta powieść zdecydowanie grzeje.

Wyobraźcie sobie najgorszy rodzaj samotności. Samotność, która powoduje, że nikt nawet nie zauważył waszej śmierci. Taki los spotkał Viggo Hansena - mężczyzny, który przez cztery miesiące siedział martwy przed telewizorem i zapewne tkwiłby tak dłużej, gdyby nie zalegał z opłatą za energię elektryczną. Zaledwie trzy domy dalej mieszka policjant William Wisting. Mimo iż wszystko wskazuje na to, że śmierć Hansena nie była wynikiem przestępstwa, sprawa budzi zainteresowanie córki Wistinga, która jest dziennikarzem śledczym. Line postanawia napisać artykuł o samotnym życiu i śmierci mężczyzny. W tym samym czasie policja odnajduje kolejne zwłoki. Ciało znajduje się już w stanie posuniętego rozkładu, musiało leżeć porzucone przez długi czas. Śledczy mają problem z identyfikacją szczątków. Wkrótce sprawa rozrasta się do rozmiarów międzynarodowych, a wokół zaczynają krążyć wścibscy dziennikarze.

"Jaskiniowiec" to nie klasyczny kryminał, gdzie czytelnik przez cały czas główkuje, kto zabił. Tym razem mamy do czynienia z powieścią potężną, mozolnie utkaną, a w miarę upływu czasu kolejne płaszczyzny nakładają się na siebie. Tutaj głównym pytaniem nie jest "kto zabił?", lecz "gdzie znajduje się teraz?" i "kogo zabił?". Mimo iż wszystko zdaje się być jasne od początku, autorowi udaje się zwodzić czytelnika przez cały czas trwania fabuły i wprowadzić element zdumienia. Kluczenie, dreszczyk emocji, oczekiwanie w napięciu na odpowiedź na pytanie "na co natrafią śledczy w kolejnym rozdziale" - to główne zalety "Jaskiniowca". A tych zdecydowanie nie brakuje. Jest to powieść, która z pewnością zadowoli najbardziej wymagających czytelników skandynawskich kryminałów. 

Co ważne, "Jaskiniowiec" porusza istotne problemy społeczno-obyczajowe. Bez obaw, publikacja jest zdecydowanie stu procentowym kryminałem, a Jørn Lier Horst udowadnia, iż najlepsze powieści kryminalne powstają w Skandynawii. Autor utkał intrygę w tle dylematu, z którym rzeczywiście boryka się północ Starego Kontynentu. Mimo iż komfort życia w Skandynawii uchodzi za najlepszy w Europie, Norwegia boryka się z wysokim odsetkiem samobójstw. Panuje znieczulica, a ludzie żyją w samotności. O tym jest właśnie "Jaskiniowiec". O ludziach tak osamotnionych i odizolowanych od społeczeństwa, że stają się idealnym celem. O nich nikt nie zapyta, nikt za nimi nie zatęskni.. Uczynienie z tego motywu tła do powieści jest z pewnością jednym z powodów, dla których "Jaskiniowiec" tak bardzo przypadł mi do gustu. To nietuzinkowy i utrzymany na wysokim poziomie kryminał.

"Jaskiniowiec" to świetnie napisana powieść, której autor przez cały czas trwania opowieści dawkuje napięcie. Wciąż nie możemy wyjść z podziwu, czym jeszcze zaskoczy nas Horst. Ostanie strony, gdzie następuje odkrywanie wszystkich kart, pochłania się w trybie błyskawiczny, bez kontaktu z rzeczywistością i odczucia upływającego czasu. Kryminał na piątkę.


Dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści!


Jørn Lier Hors, "Jaskiniowiec"
Wydawnictwo Smak Słowa, 2014
ilość stron: 390
data premiery: 10.09.2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz