piątek, 22 maja 2015

Erin Kelly "Broadchurch" | Recenzja przedpremierowa



Serial "Broadchurch" przyciągnął przez telewizory dziesięciomilionową publiczność. I choć przyjęło się, że to film czy serial powstaje na podstawie książki, w tym przypadku jest odwrotnie. Erin Kelly została zatrudniona do napisania powieści opartej na scenariuszu popularnego w Wielkiej Brytanii (i nie tylko) serialu kryminalnego "Broadchurch". O serialu wprawdzie wypowiedzieć się nie mogę, ale jestem przekonana, że jeśli jest równie dobry jak książka, z pewnością zasłużył na miano jednego z najlepszych brytyjskich seriali kryminalnych ostatniej dekady.

Broadchurch. "Jedna droga wjazdowa, jedna wyjazdowa. Broadchurch nie leży na trasie donikąd i nikt nie zagląda tutaj przypadkiem."* Spokojne, nadmorskie, senne miasteczko, które budzi się do życia na kilka tygodni podczas sezonu letniego. To właśnie tutaj, nieopodal klifu, znaleziono ciało 11-letniego Danny'ego Latimera. Chłopiec został zamordowany, a jego zwłoki porzucone na plaży. Spokój Broadchurch zostaje zburzony. W niewielkim miasteczku, którego mieszkańcy znają się nawzajem, ktoś zamordował dziecko i wszystko wskazuje na to, iż nie był to nikt przyjezdny. Śledztwo prowadzą sierżant Ellie Miller oraz komisarz Alec Hardy. To ich pierwsze wspólne dochodzenie. Ellie od lat wraz z rodziną mieszka w Broadchurch, właśnie wróciła z wakacji i jest rozżalona, kiedy okazuje się, że obiecane Ellie stanowisko otrzymał nowo przybyły Alec Hardy. Śledczy muszą stworzyć zgrany zespół, aby wspólnie odkryć tożsamość mordercy. Ellie nie wierzy, że Danny'ego zamordował ktoś z miasteczka, Alec z kolei w każdym widzi podejrzanego. Tymczasem za Hardym wciąż ciągnie się widmo zbrodni z Sandbrook, za sprawą której dziennikarze okrzyknęli Aleca najgorszym gliną w Wielkiej Brytanii.

Trudno o mniej zgrany zespół detektywów niż Ellie Miller i Alec Hardy. Mimo wzajemnej niechęci i odmiennych poglądów, muszą stanąć ramię w ramię, aby wspólnie rozwiązać zagadkę śmierci Danny'ego Latimera. Należy dodać - zagadkę niezwykle zawiłą i wielowarstwową. Okazuje się, iż zupełnie odmienne charaktery pary śledczych są w rzeczywistości najlepszym z możliwych rozwiązań - Hardy podejrzewa wszystkich, Miller - każdego wybiela. Dzięki temu czytelnik ma niemałą zagwozdkę. Alec Hardy zasieje w nas wątpliwość, ziarnko niepewności co do niewinności poszczególnych członków lokalnej społeczności. Ellie Miller z kolei będzie nas przekonywać, iż każdy z bohaterów po prostu nie mógł tego zrobić. To niemożliwe. I tyle. Przez cały czas wiemy, że morderca jest bardzo blisko, ale kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z jego obecności. Przez karty powieści po kolei przesuwają się kolejni podejrzani i każdy z nich mógł mieć motyw oraz sposobność, by zamordować Danny'ego. A jednak, jak to w kryminałach bywa, tożsamość zabójcy okazuje się być zaskakująca. Nie braliśmy w ogóle pod uwagę takiego scenariusza.

"Broadchurch", jak na kryminał, jest mało mroczne, a takie... brytyjskie. Szukałam przymiotnika, który trafnie określi klimat tej powieści i właśnie słowo "brytyjski" najlepiej oddaje istotę "Broadchurch". Nie wiem, jak rzecz ma się w przypadku serialu, ale podejrzewam, że podobnie. Atmosfera książki przypomina klimat z takich seriali, jak "Luther" czy "Sherlock". Praca śledczych opiera się przede wszystkim na poszlakach i dedukcji. "Broadchurch" to inteligentna i ambitna historia. Wątek obyczajowy jest równie intrygujący, jak dominujący kryminalny. Przyglądamy się, jak rodzice Danny'ego radzą sobie po śmierci syna, jaki wpływ na ich małżeństwo miała tragedia. "Broadchurch" obfituje również w wątki poboczne, nie mniej interesujące niż główne tematy. Bohaterowie nie są czarno-biali, to wyraziste i mocne postacie. Książkę czyta się w ekspresowym tempie. To emocjonująca i niezwykle wciągająca lektura, której nie sposób odłożyć na półkę aż do ostatnich rozdziałów, kiedy poznajemy tożsamość mordercy. Nic dziwnego, że rozważania widzów na temat, kto zabił, urosły do rangi dyskusji narodowej.

Fani dobrych, brytyjskich kryminałów z pewnością nie poczują się oszukani. "Broadchurch" wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do zaskakującego finału. Wszystko to utrzymane w brytyjskich klimatach, opisane w inteligentny i ciekawy sposób. Książka obudziła mój apetyt na serial. Mimo iż znam już tożsamość mordercy, po prostu muszę to obejrzeć. Uważajcie! "Broadchurch" uzależnia!


* Kelly E., Broadchurch, Wyd. Literackie, Kraków, 2015.


Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Erin Kelly "Broadchurch"
Wydawnictwo Literackie, 2015
data premiery: 18.06.2015

4 komentarze:

  1. Lubię kryminały- coś dla mnie, na serial też w wolnej chwili z chęcią zerknę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam serial, wiem, kto zabił, więc chyba nie ma sensu czytać ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że warto porównać, dlatego zaczęłam oglądać serial, mimo tego że już wiem, kto jest mordercą :)

      Usuń
  3. zaczęłam czytać książkę kilka dni temu i niestety język Kelly nie daje rady zdjęciom i nie oddaje w pełni tajemniczej, przepięknej aury serialu. wydaje mi się, że lepiej obejrzeć serial niż przeczytać książkę, a jeśli już to w takiej kolejności w jakiej powstały

    OdpowiedzUsuń