sobota, 28 listopada 2015

Maria Nurowska "Wariatka z Komańczy" | Recenzja



Maria Nurowska - jedna z najbardziej znanych i najchętniej czytanych przez Polaków powieściopisarek. Mnie zachwyciła historią kobiety, która zamordowała męża, opisaną w "Drzwiach do piekieł" i kontynuacji opowieści o Darii - "Domu na krawędzi". Nie mogę powiedzieć, że Maria Nurowska jest moją ulubioną autorką, nie wszystkie jej książki przypadły mi do gustu, chociaż w każdej kolejnej szukam "Drzwi do piekieł" i w przeważającej większość przypadków jest mi po drodze z twórczością autorki. Jak przebiegało moje spotkanie z najnowszą powieścią pisarki, "Wariatką z Komańczy"?

Marta Kohn jest charyzmatyczną artystką, która w końcu, po latach poszukiwania swojego miejsca na Ziemi, osiedliła się w Bieszczadach - wszystko wskazuje na to, że na stałe. Marta daje się poznać mieszkańcom Komańczy jako kontrowersyjna i dziwna postać. Część ma ją za wzór do naśladowania, inni jej nienawidzą, jeszcze inni z kolei - uważają ją za wariatkę. Wkrótce po przybyciu Marty, do Komańczy przyjeżdżają francuscy architekci, aby odrestaurować zabytkowy budynek. Nieco dziwna i niejasna znajomość z jednym z Francuzów, Jean-Paulem kończy się szybkim ślubem oraz deklaracją wspólnego spędzenia życia. Marta jest nie do końca przekonana do swojego małżeństwa, praktycznie przez całe życie była sama, jest jej trudno przyzwyczaić się do obecności drugiej osoby. Wkrótce po ślubie małżonkowie wyjeżdżają na Ukrainę, gdzie Marta - zupełnie nieświadomie - zostaje wplątana w jeden z groźniejszych konfliktów XXI wieku.

Nurowska lubi sięgać do źródeł, przypisywać swoim bohaterom znamiona traum, aby utrudnić im start w życiu. Nie inaczej jest w tym przypadku. Marta nie miała zbyt łatwego dzieciństwa. Toksyczna matka, ojczym-pedofil oraz niejasna relacja z siostrą bliźniaczką sprawiły, że kobieta woli zaszyć się samotnie w czterech  ścianach, niż brylować w towarzystwie. Powieść Nurowskiej jest mocno schematyczna, to znaczy schematyczna dla czytelników Nurowskiej, gdyż autorka zdecydowała się na znane i sprawdzone przez siebie rejony. Książka mocno kojarzyła mi się z poprzednią powieścią pisarki, "Zabójcą", chociaż... w rezultacie okazała się dużo gorsza. "Zabójca" był o czymś, natomiast tym razem odniosłam wrażenie, że autorce zabrakło dobrego pomysłu na "Wariatkę z Komańczy".

Przebrnęłam przez całą lekturę, gdyż mocno wyczekiwałam momentu, kiedy coś zacznie się dziać. Można powiedzieć, że pod koniec akcja nieco ruszyła, ale nie w satysfakcjonującym i interesującym mnie kierunku. Odniosłam wrażenie, że "Wariatka z Komańczy" jest powieścią o wszystkim, ale... tak naprawdę o niczym. Pojawia się tutaj motyw konfliktu na Krymie, poszukiwania własnej tożsamości, miłości, siostrzanej więzi, relacji matki z córką... I tak dalej, i tym podobne. Czytelnik ma wrażenie, że Nurowska co chwilę zaskakuje go czymś nowym, ale żadnego z tych wątków nie pociągnie do końca. Jest wszystko, ale w rzeczywistości - nie ma nic. To napisana przepięknym stylem i doskonałym językiem powieść, która nie opowiada żadnej konkretnej historii. Na Nurowską zazwyczaj trzeba spojrzeć kilka razy, zanim odnajdzie się ukryty sens, jednak tym razem patrzyłam z każdej strony i nie znałam dla siebie, niestety, nic.

Zdecydowanie wolę poprzednie powieści z imponującego dorobku Marii Nurowskiej. Najnowsza książka autorki, niestety, nie wciągnęła mnie i nie zainteresowała swoją treścią. Doceniam bogaty warsztat językowy autorki, lecz w mojej opinii "Wariatka z Komańczy" jest najpiękniej przegadaną lekturą, ale jednak zawsze - przegadaną.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Maria Nurowska "Wariatka z Komańczy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015
liczba stron: 272
data premiery: 20.10.2015

2 komentarze:

  1. Do mnie ta powieść zupełnie nie trafiła. Byłam wręcz rozczarowana, bo potencjał gdzieś w niej tkwił, a jednak była ona jakby pozbawiona esencji. Kreacja postaci i symboliczne zakończenie zapisują się jak najbardziej na plus, jednak poza tym nic nie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń