czwartek, 17 listopada 2016

Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones. Dziecko" | Recenzja przedpremierowa



Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z Bridget Jones nie miałam nawet dwudziestu lat i pamiętam, co wówczas pomyślałam. Nie rozumiałam, jak w wieku 30 lat (toż to niemal wiek starczy!) można być taką niepoukładaną, ale już wtedy pokochałam uroczą Bridget, chociaż dzieliły nas lata świetlne. Dzisiaj ja jestem trochę starsza (i absolutnie nie zbliżam się do wieku starczego), Bridget niby też, ale w ogóle się nie zmieniła. I wiecie co? Cholernie dobrze ją rozumiem!

W każdym innym wydaniu ten scenariusz byłby nieporozumieniem: kobieta bzyknęła się z dwoma facetami, którzy nieustannie przewijają się przez jej życie i nie wie, z którym z nim zaciążyła. Porażka, co? Nie w przypadku Bridget. Helen Fielding ma wrodzony talent komediowy i nawet z pomysłu, który mógłby się wydawać po prostu idiotyczny, potrafi wycisnąć świetną komedię. Ta powieść ma w zasadzie dwie wady: czytelnicy znają jej zakończenie (a przynajmniej ci, którzy czytali "Szalejąc za facetem" - trzecią część, która w zasadzie jest czwartą, bo ta jest trzecia) i jest zdecydowanie za krótka. Uroczy happy end przyćmił smutek, że przecież Mark Darcy zaraz wykituje, a Bridget zostanie apetyczną wdówką. Bo, w razie gdybyście jeszcze nie wiedzieli, wydarzenia "Dziecka" toczą się przed "Szalejąc za facetem". Szkoda. Ale to jedyne, co mogę zarzucić tej lekturze.

Ignoruję komentarze i uwagi, jakoby Bridget Jones była lekturą idealną dla zakompleksionych, otyłych singielek. Nie kupuję tego, że Bridget jest tylko ikoną kobiet wyzwolonych i produktem czasów. Nie. Mam gdzieś, czy mój gust zostanie uznany za prosty i tani. Bridget jest urocza, a w "Dziecku" to udowadnia. Tylko ona mogła wpakować się w takie tarapaty i wyjść z nich obronną ręką. "Dziecko" skrzy się humorem, głównie sytuacyjnym. Niektóre sceny wydają się wręcz absurdalne, ale nie w wykonaniu Bridget. Nawet jeśli jest w ciąży. To jest stara, dobra Bridget, jaką pokochałam iks lat temu. Przyjemnie było spotkać się ze starą znajomą, nawet jeśli to nie było spotkanie najwyższych lotów. Odprężyłam się, ubawiłam i zrelaksowałam, a chyba o to chodzi?

"Dziennik Bridget Jones. Dziecko" to brakujące ogniwo pomiędzy drugą a trzecią częścią, coś jakby część druga i trzy czwarte. Trochę za krótka, ale dobrze, że Fielding zdecydowała się napisać tę książkę, wyjaśniając, co stało się w międzyczasie. Filmu nie widziałam, nie przepadam za adaptacjami, ale książka jak najbardziej przypadła mi do gustu.

Helen Fielding "Dziennik Bridget Jones. Dziecko"
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2016
liczba stron: 304
data premiery: 21.11.2016

1 komentarz:

  1. Filmy (przynajmniej dwie części) tak jak i dwie części książki kocham, ale mam pewne opory przez sięgnięciem po kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń