środa, 22 stycznia 2014

Anna Klejzerowicz "List z powstania"



Jakiś czas temu czytałam wywiad z jedną z moich ulubionych autorek, Jodi Picoult. Powiedziała ona wtedy, że, pisząc książkę, zdaje sobie sprawę, że ma krótką chwilę, zaledwie kilkanaście pierwszych zdań, na to, aby mocno zainteresować czytelnika. Anna Klejzerowicz chyba posiada tę wiedzę i aktywnie ją praktykuje, co udowodniła w swoim najnowszym dziele "List z powstania" wydanym przez Wydawnictwo Filia. Jeśli ktoś prowadzi ogólnodostępny spis publikacji, która koniecznie trzeba przeczytać, proszę o cynk. Natychmiast zgłoszę kandydaturę tej powieści i będę długo upierać się, aż zostanie wpisana na szczyt tej listy.

Jestem totalnie oczarowana i ciężko mi przyjąć do wiadomości, że to już koniec, nie umiem porzucić świata tej książki. Opowiada historię rodziny naznaczonej piętnem powstania warszawskiego, które odbija się na jej członkach długo po zbombardowaniu przez Niemców ostatniego budynku stolicy. Tajemnicze zniknięcie siostry jednej z głównych bohaterek u schyłku zrywu z 1944 roku staje się obsesją Julii, a w późniejszym czasie także jej córki, Marianny. Trudno jest pogodzić się z ogólnym poglądem, że pewnie nie żyje, a jeśli cudem przeżyła, to zapewne wyemigrowała z komunistycznego kraju. Nielekko zaakceptować klęskę powstania, a jeszcze ciężej żyć w Polsce Ludowej, której ustrój neguje sens istnienia tego, co wydarzyło się na pamiętnym przełomie lata i jesieni. Rozwiązanie zagadki jest celem, po drodze do którego koszty zdają się nie mieć znaczenia. Jest także przekleństwem. Ktoś stale próbuje unieskutecznić działania bohaterek..

Anna Klejzerowicz zabiera nas w podróż do minionej epoki, niezwykle oddając jej ducha. W sposób autentyczny i szczery opisuje koleje losu głównych bohaterek, nie szczędząc im trudności. Ta książka pełna jest emocji, sekretów, ale także nie brakuje jej nic w kategorii dobrego kryminału. Szczególnie w pierwszej części, akcja co chwilę przybiera niespodziewane zwroty, a wyjaśnienie tajemnicy zniknięcia Hanki z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej niemożliwe. Świat wykreowany przez autorkę, mimo wszelkich jego okrutności, jest pełen ciepła, wiary i nadziei.

Jedyne rozczarowanie, jakie przeżyłam podczas błyskawicznego pochłaniania lektury, to pominięcie momentu samego powstania. Jestem niepoprawną miłośniczką historii XX wieku, książkę bardzo szybko po premierze zakupiłam głównie poprzez chęć odbioru literatury skupionej na tych 63 dniach chwały. Rozumiem całą koncepcją autorki na książkę o śladach powstania warszawskiego, jakie to pozostawiło na pochodzącej ze stolicy rodzinie, jestem jak najbardziej na "tak", jednakże moje wcześniejsze nadzieje nie zostały spełnione. Brakuje mi takiego cofnięcia się w czasie do 1944 roku i dokładnego opisu zdarzeń, ale podejrzewam, że to tylko moje fanaberie. Inny był zamysł autorki, szanuję go, w końcu to "List z powstania".

Klejzerowicz pokazała niesamowitą klasę, mistrzowsko operując słowem i uzależniając czytelnika od swojej historii. Nie sposób przejść koło tej książki obojętnie. Początkowo trochę obawiałam się powielenia wątków z popularnego ostatnio w polskiej literaturze schematu kobiety po przejściach, odkrywającej przeszłość swojej rodziny, a poprzez to odnajdującej swoją prawdziwą wartość. Nic bardziej mylnego, przy tej powieści nie ziewniemy z nudy, czytając po raz kolejny o zdradzonych żonach, niedonoszonych ciążach. Tu tajemnica wydaje się być o wiele bardziej zagmatwana, a jej cena o wiele wyższa. Muszą upłynąć długie lata, aby mogła ujrzeć światło dzienne. Bohaterki dzieła są pewne swego i przekonane o wyższości celu,  który im przyświeca. Wszystko w niesamowitym klimacie stworzonym przez autorkę. Książka w mojej opinii jest rewelacyjna i utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto czytać, poszukiwać, odkrywać. Warto poznawać literaturę, aby w końcu, po długich poszukiwaniach, trafić na tak cudowną historię.

1 komentarz:

  1. Całkowicie popieram pani recenzję. Co do relacjonowania autentycznych wydarzeń, zostały one dostatecznie opisane. Brak natomiast dalszej części losów ludzi, którzy wyszli z powstania lub ich rodzin. Dzięki, że wybrała autorka konwencję kryminału, ciekawą dla czytelnika którego nie specjalnie martyrologia interesuje - takich jest wielu! Przemycona została jednak problematyka...

    OdpowiedzUsuń