wtorek, 8 kwietnia 2014

Elżbieta Rodzeń "Noc świetlików" [Recenzja]




Poszukiwania swojej tożsamości są jednym z najczęstszych motywów współczesnej literatury, a jednak wciąż pozostajemy niezaspokojeni w tej materii. Nadal pragniemy odkrywać tajemnice bohaterów, towarzyszyć im w pościgu za własnym "ja". Żyjemy w czasach, kiedy określenie własnej osobowości jest niełatwym wyzwaniem. Pęd życia, wymogi narzucone przez dzisiejszy świat skutkują poczuciem zagubienia, niepewności. Paulina, główna bohaterka powieści Elżbiety Rodzeń "Noc świetlików", dążyła do doskonałości. Pokonana przez własny cel bycia perfekcyjną, odnalazła siebie w krainie magii. Czy każdy z nas może się tam udać?

Anoreksja to jedno z największych wyzwań dla psychiatrii. Choroba, która dotyka umysł i ciało. Początek zazwyczaj jest niewinny, ot, by zrzucić kilka kilogramów. Kiedy jednak lustro wciąż pokazuje coś innego niż waga, a dni bez jedzenia zaczynają się w tygodnie, zaczyna robić się niebezpiecznie... Wiedzą o tym rodzice Pauliny, gdy w końcu podejmują decyzję o odesłaniu córki do szpitala psychiatrycznego. Dziewczyna w nowym środowisku jest jeszcze bardziej zagubiona, a jedyną życzliwą dla niej osobą jest pielęgniarz o imieniu Błażej. Młody mężczyzna namawia Paulinę do ucieczki i obiecuje pomóc jej w tym. Początkowo dziewczyna pragnie jak najszybciej wydostać się z leśnej chatki, w której przyszło jej zamieszkać z Błażej oraz jego dwoma braćmi: Arturem i Szymonem, jednakże szybko przekonuje się, że domek w środku lasu jest jej miejscem na ziemi, a jego mieszkańcy nie są zwykłymi ludźmi. Niebawem okaże się, że również Paulina nie jest tym, za kogo się uważała, a miłość zapuka do jej drzwi w najbardziej zaskakującej formie...

Jestem oczarowana światem, do którego zaprosiła mnie Elżbieta Rodzeń. Uczciwie będzie wspomnieć, że literatura fantastyczna nie jest moją ulubioną formą rozrywki, tym bardziej jestem zaskoczona odczuciami, jakie wywołała we mnie lektura oraz faktem, iż czterysta trzydzieści stron przeczytałam w jeden wieczór, zaintrygowana i pewna, że jeszcze dziś chcę dowiedzieć się, jak potoczyły się dalsze losy Pauliny. Interesującym jest połączenie motywów, wydawałoby się, z całkiem innej bajek - anoreksja i elfy w jednym? Bomba! Powieść obdaruje każdego swego czytelnika sowicie, gdyż magia to w rzeczywistości sposób przekazania wartości powszechnych, które dotyczą ciebie, zarówno jeśli jesteś fanem fantasy, ale również wtedy, gdy za takim pisarstwem nie przepadasz. Uniwersalny wydźwięk dzieła sprawia, iż książka istotnie pozostaje lekturą dla ogółu, a jej klasyfikacja tylko i wyłącznie jako "literatura fantastyczna" jest nieco krzywdząca. Autorka napisała mądrą, mocną w wydźwięku baśń dla dorosłych, dla pokolenia ludzi zagubionych. Przekonuje nas, iż siła, jaką ostatecznie znalazła w sobie Paulina, nie jest wynikiem jedynie nadprzyrodzonych mocy i magicznego pochodzenia. Interpretacja powyższego jako pięknej metafory nie jest niczym trudnym dla czytelnika obdarzonego wyobraźnią. Moc dziewczyny wypływa z jej miłości oraz odnalezienia właściwego miejsca w świecie.

A język.. zachwyca! Płynność i piękno słowa sprawia, iż książkę czyta się jednym tchem, a zmysły pozostają przyjemnie połechtane wysoką estetyką powieści i jest to niewątpliwie jedna z najważniejszych zalet publikacji. Dzieło łączy w sobie elementy kilku gatunków literackich, począwszy od fantasy, poprzez romans, aż po powieść obyczajową. Ba, zostałam nawet przyjemnie zaskoczona wątkiem kryminalnym, wprawdzie delikatnie jedynie naszkicowanym, ale zawsze! Mimo magicznej cząstki, bohaterowie żyją całkiem normalnie w społeczeństwie: jeżdżą samochodami, pracują, studiują, wiążą się w pary. "Noc świetlików" to opowieść o tym, iż każdy ma przypisane miejsce we wszechświecie i niemożliwym jest osiągnięcie szczęścia, gdy druga osoba uniemożliwi nam funkcjonowanie w zgodzie ze swoją naturą. Umysł Pauliny chciał zniszczyć jej cząstkę ludzką, gdyż ta chciała zdominować całość jej bytu, nie dopuszczając go głosu obecnej w jej osobie istoty magicznej. Powieść aż pęka w szwach od tego typu nawiązań - poprzez czar autorka ukazuje ułomności ludzkie.

Elżbieta Rodzeń zrobiła mi niemałą niespodziankę. Przekonała mnie, takiego sceptyka, że magia nie jest niczym niezwykłym... Nie trzeba mieć spiczastych uszu i nadprzyrodzonych mocy, aby posiadać w sobie cząstkę czaru. W rezultacie tej przygody, chciałabym polecić publikację "Noc świetlików" nie tylko wielbicielom fantasy, gdyż dla nich przekonująca będzie pewnie obecność istot magicznych. Pragnę zarekomendować książkę również osobom podobnym do mnie, które literatury fantastycznej po prostu nie czytują, gdyż magia to jeden z licznych sposobów dotarcia do zgody z własnym "ja". A któż nie chce tego dokonać?


Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza powieści!


Elżbieta Rodzeń, "Noc świetlików"
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2014
ilość stron: 432
data premiery: 17.03.2014

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa recenzja! Muszę koniecznie po nią sięgnąć! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja!
    Zapraszam do mnie na recenzje, opowiadania i wiersze: http://seluti-tworczosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń