Joanna Marat (zdjęcie dzięki uprzejmości autorki) |
"Bardziej komedia czy kryminał?" - wydawca tą wątpliwością zaintrygował wielu czytelników. Okazuje się, że ilu odbiorców, tyle refleksji i to, co dla jednej osoby będzie powieścią kryminalną, dla drugiej okaże się historią z mocno zarysowanymi elementami komediowymi. Jak do tych wątpliwości odnosi się sama autorka? "Monogram" (recenzja tutaj) to druga książka Joanny Marat. Autorka zadebiutowała powieścią obyczajową "Grzechy Joanny". Skąd ta zmiana gruntu? Postanowiłam porozmawiać z pisarką i zasięgnąć informacji u źródła.
Dziękuję, że zgodziła
się Pani porozmawiać ze mną na temat swojej najnowszej powieści. Akcja
"Monogramu" rozpoczyna się 10 kwietnia 2010. Ja byłam zachwycona
ironią i dystansem, z jakim pisze Pani o tamtych dniach, ale czy nie bała się
Pani reakcji pewnych środowisk?
Oczywiście, że się bałam. Tego przede wszystkim, że
czytelnik rzuci książkę, jak tylko się zorientuje, że akcja powieści rozgrywa
się w tym szczególnym momencie. Że będzie o Smoleńsku. Najbardziej typowa
reakcja to: Smoleńsk - tylko nie to!
Bohaterowie powieści
są mocno stereotypowi, czasem wręcz groteskowi. Jak się buduje takie postacie?
Zgadzam się z tym, że niektóre moje postacie ocierają się o
groteskę. Ale czy są stereotypowi? Mam nadzieję, że nie. Że są wyraziści.
Ciekawi. Że każda z tych postaci ma jakieś drugie dno, swoją tajemnicę. Swoje
życie. Przyznam, że budowanie postaci to najciekawsza część pracy nad książką. I
najbardziej emocjonująca, bo się z nimi zżywam.
A Koszmarek nie jest
taki trochę stereotypowy właśnie? Policjant, który nie rozstaje się z
piersiówką?
Ależ rozstaje się z nią na kilka dni! Wiadomo kobieta!
Koszmarek jest bohaterem plebejskim, trochę takim
łotrzykowskim. I rzeczywiście ta konwencja może się wydawać stereotypowa. Może,
ale nie musi. To zależy od czytelnika.
"Bardziej
komedia czy kryminał?" - reklamuje powieść wydawca. No właśnie, pani
Joanno, "Monogram" to bardziej komedia czy kryminał?
To jest taki "kryminał w krzywym zwierciadle", jak
to określiła jedna z recenzentek. Komediowy, a raczej może humorystyczny jest
rysunek niektórych postaci. Myślę, że w tej powieści jest też trochę ironii,
puszczania oka do czytelnika.
Jak rozpoczął się
Pani romans z tym gatunkiem? Wszakże Pani debiutancka książka to powieść
obyczajowa.
Romans, a może tylko flirt z kryminałem zawdzięczam mojej
siostrze, która zachęciła mnie do przeczytania jednej z powieści Mankella.
Przeczytałam jedną, potem pozostałe, a później zaczęłam sięgać po innych autorów.
Nie tylko skandynawskich.
Między innymi dlatego zadedykowała Ewie mój kryminał.
Szczerze mówiąc, gdy
myślę o tym, co mogłabym napisać, mam tyle pomysłów, że nie umiałabym zamknąć
się w utartych schematach i ograniczyć do jednego gatunku. Podejrzewam, że
trudno byłoby mi stworzyć książkę, o której
od A do Z mogłabym powiedzieć "to jest kryminał" czy "to jest
obyczaj". A jak to jest z Panią? Znalazła Pani swoje miejsce czy zamierza
Pani flirtować dalej?
Chyba poflirtuję jeszcze trochę. Bo mam pomysł na nowe
śledztwo Koszmarka i na samego Marka Kosa w zupełnie nowej odsłonie. Ale teraz
zagłębiam się w zupełnie inną historię. W mojej kolejnej powieści będzie dużo
historii i dużo kobiet. W różnym wieku. No i nie będzie policjantów.
No właśnie,
historia.. Działania bohaterów "Monogramu" w dużym stopniu
determinuje przeszłość. Coraz więcej polskich autorów dostrzega wagę historii i
jej wpływu na zachowania potomnych. Dlaczego poszła Pani w tę stronę?
Po historię sięgnęłam z przekory. Chyba dlatego, że przez
ostatnie kilkanaście lat za dużo się mówiło o "końcu historii" .
Żyliśmy w poczuciu bezpieczeństwa, w przeświadczeniu, że wszystko, co złe i
koszmarne już się wydarzyło. I nawet wojna na Bałkanach, jej okrucieństwa, nie
burzyły tego spokoju. Ale od kilku tygodni już wiemy, że nie jest tak jakbyśmy
chcieli, żeby było. Tak spokojnie i bezpiecznie. Właśnie dlatego zaczynam w
powieści od Smoleńska, żeby dojść do "zbrodni z przeszłości", która
męczy następne pokolenia. Taki był mój zamysł.
Joanna Marat "Monogram", Wydawnictwo Prószyński i S-ka |
Zgodzi się Pani ze
mną, że aby napisać kryminał osadzony w historii trzeba być świetnie
przygotowanym merytorycznie? Jak przebiegała Pani praca nad powieścią?
Ja pracuję dość dziwnie. Niesystematycznie, bez planu. Plan
pisze zawsze na końcu. Wtedy jest mi naprawdę potrzebny. Nie ogranicza mnie.
Wręcz przeciwnie pomaga. Gdy już mam zaawansowaną powieść robię coś takiego,
jak noty biograficzne bohaterów. To takie moje narzędzie. Bardzo pomocne. A
jeśli chodzi o część, nazwijmy to erudycyjną, to swoja wiedzę na dany temat
pogłębiam lekturą, a czasem nawet czymś w rodzaju kwerendy. Teraz na przykład
zbieram materiały na temat średniowiecznych i nowożytnych obyczajów funeralnych
na Pomorzu, bo jedna z moich bohaterek pisze na ten temat książkę. Mam też
konsultantów. Na przykład tymi funeraliami zajmuje się moja przyjaciółka, która
jest naukowcem, mieszka w Holandii, ale współpracuję z czołowymi polskimi mediewistami, którzy prowadzą badania
na ten temat.
Dlaczego akurat
Muranów jest tłem, a zaryzykowałabym stwierdzeniem, że i uczestnikiem wydarzeń
przedstawionych w "Monogramie"?
Kiedyś tam mieszkałam i dobrze znam tę dzielnicę. Poza tym
ta dzielnica jest bardzo ciekawa. Nie dlatego, że jest piękna. Nie ze względu
na mieszkańców. Ale przede wszystkim dlatego, iż usiłowano tam zatrzeć ślady
przeszłości. Ślady po tym, że tam było piekło. I to całkiem niedawno. Bo
siedemdziesiąt lat to nie jest odległa przeszłość. Na gruzach tego piekła i z
gruzów zbudowano dzielnicę dla NOWEGO CZŁOWIEKA. I te człowiek się pojawił.
Przyjechał z mazowieckich wiosek, miasteczek. Jak rodzice Koszmarka. Ale mimo
wszystkich tych zabiegów nie udało się do końca zatrzeć śladów przeszłości. Ona
tam jest.
Moim faworytem w
"Monogramie" jest Marek Kos, mimo świadomości wszystkich jego wad.
Zastanawiam się, kto jest ulubieńcem autorki?
Oczywiście, że Marek Kos! I Stary Kalosz. Ją też bardzo
lubię. I wcale nie uważam, że są taką stereotypową parą. Jeszcze nie
powiedzieli ostatniego słowa, w każdym razie.
O tak, Stary Kalosz
też wielokrotnie wywoływał uśmiech na mojej twarzy! Jak widzi Pani siebie i
swoich kolegów po fachu za kilka lat? Na polskim rynku wydawniczym będzie
lepiej, gorzej?
Mam nadzieję, że będzie wielu ciekawych autorów. I mówię to
jako czytelniczka. Liczę też na to, że znajdzie się więcej miejsca dla
literatury środka. I to mówię jako autorka. I jako czytelniczka też. Bo lubię
czytać takie powieści. Z solidną fabułą, wyrazistymi postaciami. Ale również
ciekawą narracją i dopracowaną stroną językową.
Co Pani ostatnio
czytała godnego polecenia?
Niedawno przeczytałam "Second hand" Joanny
Fabickiej, a na świeżo mam "Patrz na mnie, Klaro!" Kai Malanowskiej,
czytam "Szopkę" Zośki Papużanki. No i kilka kryminałów oczywiście.
Ale teraz czytam mniej, bo piszę. I to zajmuje mi większość wolnego czasu. W
planach mam książkę Magdaleny Grzebałkowskiej o Beksińskich. Ale muszę sobie te
lektury dawkować. Bo czas mnie goni.
Dziękuję Pani za
rozmowę i z niecierpliwością czekam na kolejne książki!
Za rok będzie gotowa. Mam nadzieję.
Bardzo ciekawe pytania i odpowiedzi autorki. Nie byłam przekonana do "Monogramu", aczkolwiek po nową powieść, którą autorka pisze sięgnę na pewno. :)
OdpowiedzUsuńTaką niepozorną dziewczynę, nigdy nie posądziłbym ją o pisanie takich książek.
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego wywiadu ! :)