środa, 23 kwietnia 2014

María Dueñas "Olvido znaczy zapomnienie" [Recenzja]



Kobieta po czterdziestce, porzucona przez męża po dwudziestu pięciu latach małżeństwa dla młodszego modelu. Brzmi znajomo? Jasne. Autorka rozpoczyna standardowo, jak wiele innych pisarek literatury kobiecej. Ale kiedy dodamy do tego kulturę i historię Hiszpanii oraz stanu Kalifornia uzyskamy już coś niesztampowego. Właśnie ta część kulturowa przemówiła za tym, że zdecydowałam przeczytać tę książkę. Ba! Czekałam na nią z niecierpliwością.

Koniec XX wieku, Hiszpania u schyłku milenium. Blanca Perea jest doktorem filologii, matką dwóch dorosłych synów i żoną Alberta. Kiedy mąż odchodzi do młodszej kobiety, Blanca postanawia wyjechać. Kiedy dowiaduje się, że kochanka małżonka spodziewa się dziecka, decyduje, że owszem, wyruszy w podróż, ale koniecznie dalej i na dłużej, niż planowała pierwotnie. I tak ląduje w Kalifornii, gdzie ma za zadanie zbadać i uporządkować spuściznę po tragicznie zmarłym hiszpańskim profesorze Andresie Fontanie. 

Opowieść toczy się trójwarstwowo. Jej początki sięgają lat 30. XX wieku, wojny domowej w Hiszpanii, a w konsekwencji reżimu generała Franco. Wielu literatów zamilkło, liczni wyemigrowali, część została i poddała się dyktaturze.. Cenzura nie pozwalała tworzyć w zgodzie ze swoimi poglądami i własnym zdaniem. Andres Fontana w tym czasie wyjechał do Stanów Zjednoczonych i nigdy nie wrócił do ojczyzny. 

"Olvido znaczy zapomnienie" okazuje się być świadectwem tęsknoty za krainą ojców, wiernym zapisem trudności, z jakimi przyszło trudzić się Hiszpanom w tamtych czasach. Hiszpania została zepchnięta na dalszy plan przez II wojnę światową i komunizm państw bloku wschodniego. Powstało wiele dzieł traktujących o reżimie stalinowskim, represjach, jakie spotykały przeciwników ustroju zza żelaznej kurtyny, ale życie mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego za dyktatury Franco zostało poniekąd zapomniane. W swoim najnowszej powieści przypomina nam o tym Maria Duenas.

Kolejnym przystankiem na historycznej mapie Hiszpanii są lata 50., gdy średni roczny dochód na mieszkańca wynosił 300 dolarów. Wraz z bohaterami zwiedzamy kraj pogrążony w regresji i niewyobrażalnej biedzie, a w tle rozbrzmiewają słowa pisarzy wyklętych. Pisarzy w Hiszpanii zakazanych, którzy wzdychają po cichu z drugiej strony Oceanu Atlantyckiego z tęsknoty za ojczyzną. 

W końcu jesteśmy obserwatorami teraźniejszości Blanci, która podążą śladami bohaterów z lat ubiegłych. Porządkując archiwum zmarłego profesora uprzątnie nie tylko dokumenty Fontany, ale i dokona hierarchii swoich wartości, zrozumie niezrozumiałe i odnajdzie siebie. 

Część kulturowa i historyczna jest zdecydowanie najciekawszą częścią książki. Z pewnością wszyscy pasjonaci Hiszpanii będę usatysfakcjonowani. Obecność tychże wątków stanowi o wartości całej powieści, bo, no cóż, sama historia porzuconej po 25 latach małżeństwa kobiety nie jest zbyt oryginalna i odkrywcza. Ten temat był tak często wałkowany przez wszelaką literaturę obyczajową i kobiecą, że zdawało się, iż zacznę krzyczeć, gdy tylko znów ujrzę taki opis wydawniczy. W tym przypadku przekonała mnie jednak "kulturówka", a już tym bardziej Hiszpanii. I ten element jest jak najbardziej satysfakcjonujący.

"Olvido znaczy zapomnienie" to zdecydowanie kobieca literatura, która miała zainteresować kulturą i historią Hiszpanii. Przyznam, że ja już od lat jestem zafascynowana tym krajem, moje studia są mocno związane z tym językiem i cywilizacją, więc byłam zachwycona tematyką. Wydaje mi się jednak, iż również osoby, które z innych powodów sięgają po dzieło, będą usatysfakcjonowane. María Dueñas pisze językiem przystępnym, część historyczna nie jest zlepkiem dat i wydarzeń, a jedynie mocno zaakcentowanym, atrakcyjnym tłem życia bohaterów. 

Trudno mi było wejść w świat bohaterów. Nie miałam przyjemności czytać wcześniej debiutanckiej powieści autorki "Krawcowe z Madrytu", więc nie będę posuwać się do daleko idących wniosków, jednak w "Olvido znaczy zapomnienie" narrację odczułam jako monotonną i momentami nieożywioną. Pierwsze sto stron było moim "być albo nie być" dla tej lektury, nie powaliła mnie od razu na kolana. Ale.. kiedy zaczęłam wnikać głębiej, zachłysnęłam się. Nie przeszkadzała mi już narracja bez życia, trudności z zaaklimatyzowaniem się w rzeczywistości postaci. 

Niesmak jednak pozostał przez przewidywalność powieści, gdzie dwie ostatnie strony rozczarowały mnie. Oceniłabym książkę wyżej, gdyby autorka zerwała z tradycyjnymi schematami literatury kobiecej. Wszelkie oczekiwane zachowania bohaterów sprawdzają się tu w stu procentach i to odbiera powieści wiele z jej atrakcyjności. Już miałam nadzieję, że autorka nie pójdzie w tak utarte wzory.. ale jednak. 

Reasumując, część kulturowo-historyczna: TAK, TAK, TAK! Część fikcyjna: pozostaje niesmak. Za dużo mam za sobą lektur literatury kobiecej, aby tak standardowy wzorzec mógł mnie powalić na kolana. Wystarczyłoby nie dopisywać ostatnich kilkunastu zdań zakończenia.. Tak niewiele, a tak dużo.


Dziękuję Wydawnictwu MUZA SA za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza powieści!

María Dueñas "Olvido znaczy zapomnienie"
Wydawnictwo MUZA SA, 2014
ilość stron: 432
data premiery: 16.04.2014

1 komentarz: