Edyta Świętek (fot. dzięki uprzejmości autorki) |
"Cienie przeszłości" pod patronatem Przeglądu czytelniczego już w księgarniach. Jak sama autorka przyznaje, do pisania podchodzi hobbystycznie, a przed nią daleka droga do celu, aby utrzymywać się ze swojej twórczości. Czy aby na pewno? "Cienie przeszłości" to doskonały popis kunsztu literackiego, a sama autorka dała mi się poznać jako perfekcjonistka. Edyta Świętek - zapamiętajcie to nazwisko!
"Cienie przeszłości" to już Twoja piąta
książka. Lubisz wracać do tego, co już napisałaś, przeanalizować, wyciągnąć
wnioski?
Oczywiście, chociaż nie mam na to zbyt wiele
czasu. Dobrze jest jednak zastanowić się nad tym, co można byłoby zrobić
lepiej, inaczej, w którym miejscu warto byłoby dopracować styl pisania.
Człowiek uczy się przecież całe życie, a z każdym zdobytym doświadczeniem jest
łatwiej – przynajmniej w tej dziedzinie. Myślę, że brak refleksji oraz odrobiny
samokrytycyzmu jest poważnym błędem.
Z której powieści jesteś najbardziej dumna?
Zacznę od tego, że wydanie książki zawsze jest
dla autora przyczyną radości i trudno jest wybrać tą jedną, która najbardziej
zapadła w serce. Z każdą następną powieścią pojawia się uczucie niezwykłego
szczęścia. Na chwilę obecną najbardziej cieszą mnie „Cienie przeszłości” –
między innymi dlatego, że udało mi się wkomponować w treść poezję Juliana
Tuwima, którego bardzo lubię. Jeśli
dowiem się, że udało mi się „zarazić” Tuwimem kogoś jeszcze – będzie to dla
mnie dodatkowy powód do radości.
Dzisiaj pisarstwo w Polsce to ciężki kawałek chleba, mało
który pisarz jest w stanie utrzymać się ze swoich książek. Podchodzisz do tego
hobbystycznie czy masz takie marzenie, aby pisanie stało się Twoim
pełnoetatowym zajęciem?
Na razie podchodzę do tego bardziej
hobbystycznie. Utrzymuję się z pracy zawodowej na pełnym etacie, więc na
pisanie pozostaje niewiele czasu. Oczywiście chciałabym wykonywać zawód
pisarza, czyli utrzymywać się z mojej twórczości. Jestem jednak realistką i
wiem, że przede mną daleka droga i podążając nią, niekoniecznie trafię do celu.
Podziwiam autorów, którym udało się zyskać niezależność finansową dzięki
własnej twórczości.
Opowiedz swoim czytelnikom, jak piszesz. Czy kiedy
zasiadasz do pisania masz już wszystko poukładane w głowie? A może pozwalasz
sobie na odrobinę luzu?
Zazwyczaj, gdy zabieram się do pisania, mam
opracowany plan, którego staram się trzymać. Nie oznacza to jednak, że piszę
dokładnie według pierwotnego pomysłu – zdarza mi się, że modyfikuję plan w
trakcie pracy, jeśli uznam to za konieczne. Często zdarza się, że odstępstwa
wnoszą w treść coś istotnego, więc warto dać sobie trochę luzu. Ostatecznie
powieść, to nie opracowanie naukowe, gdzie trzeba ściśle trzymać się
określonych standardów.
Gdybyś miała w kilku zdaniach opisać swoją najnowszą
powieść "Cienie przeszłości", co byś o niej powiedziała?
Dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o
kobiecie, która dostała drugą szansę. Nie każdemu jest to dane, mimo, że nie
raz zdarza się, że człowiek marzy o tym, aby rzucić wszystko i zacząć swoje
życie „od nowa”, a przynajmniej od jakiegoś punktu zwrotnego, na którym podjął
błędną decyzję. W „Cieniach przeszłości” stworzyłam mojej bohaterce taką
możliwość – czy z niej skorzystała w należyty sposób? To pozostawiam ocenie
Czytelników.
Podejmujesz się tematu trudnego i bolesnego - amnezji.
Czy podczas przygotowań spotkałaś osobę, która spotkała się z tym problemem?
Osobiście nie spotkałam takiej osoby, ale nim
przystąpiłam do pisania powieści, przeczytałam mnóstwo materiałów na ten temat.
Zależało mi na tym, aby historia wyglądała jak najbardziej wiarygodnie. Mam
nadzieję, że udało mi się osiągnąć zamierzony efekt.
Karina jest osobą charakterną, czytelnikowi sprawi nie
lada problem zaklasyfikowanie jej do utartych schematów dobrych i złych
bohaterów. Skąd pomysł na taką postać?
W literaturze utarło się klasyfikowanie postaci
według schematu: dobry versus zły. Prawdę mówiąc, jest to dla mnie nieco
męczące. W realnym świecie nic nie jest aż tak jednoznaczne. Każdy człowiek,
idąc przez życie zbiera się swoją kolekcję guzów i siniaków, popełniając błędy.
Osobiście nie znam ani jednej osoby, która byłaby ewidentnie dobra lub zła.
Każdy ma zarówno zalety jak i wady, i od tego jak dużo jest jednych i drugich
zależy postrzeganie danego człowieka. Dlaczego więc miałabym pisać o
nieskazitelnej pannie idealnej, której jedynym przewinieniem jest to, że kocha
niewłaściwego mężczyznę, albo wyrwie się jej nieopatrznie jakieś brzydkie
słówko? Chciałam stworzyć postać niejednoznaczną, obdarzoną charakterem,
wzbudzającą mieszane uczucia. Taką, która może żyć w realnym świecie – mieszkać
gdzieś po sąsiedzku.
Dla kogo piszesz?
Mam nadzieję, że dla każdego, kto ma ochotę
czytać. Mimo, że „Cienie przeszłości” zakwalifikowano do literatury kobiecej,
uważam, że podobnie jak „Zerwane więzi” jest to powieść dla każdego dorosłego
czytelnika – niezależnie od płci. Wiem, że po moje książki sięgają nie tylko
kobiety i bardzo mnie to cieszy.
Opowiedz o swoich planach na przyszłość. Chodzi Ci już po
głowie jakaś konkretna powieść?
Tak, zawsze mam coś do napisania – jakąś
historię, która chodzi i tupie w mojej głowie. Póki nie przeniosę jej na nośnik
pamięci (kiedyś mówiło się o przelewaniu tekstu na papier – dzisiaj jest to
dysk J ), nie zaznam chwili spokoju. Kiedy mam w głowie włączony tryb pracy
twórczej, ciężko jest się skupić na czymś, co nie jest związane z tym tematem.
Dziękuję za rozmowę!
Czas sięgnąć po twórczość pani Edyty :) /Pozdrawiam, Szufladopółka
OdpowiedzUsuń