"Pierwszy kryminał o polskim show-businessie" - czytamy na okładce najnowszej propozycji Mariusza Zielke, wydanej przez Wydawnictwo Akurat. W takim samym stopniu mnie to zaintrygowało, co wywołało zapalenie się lampki ostrzegawczej. "Mocna historia", "bezkompromisowy thiller" - czytamy dalej. Zaryzykowałam i już wiem, że tę bezkompromisowość mierzy się w ilości wypowiedzianych "kurw" na jedną stronę, a mocny jest tutaj co najwyżej wszechobecny seks i zepsucie.
Ktoś brutalnie morduje piękne modelki, oferujące również usługi luksusowych prostytutek. Pięć ofiar i jedna zaginiona dziewczyna. Policja jest bezradna, przedstawiciele wielkiego świata pieniędzy i celebrytów nabierają przysłowiowej wody w usta. Wydaje się, iż tylko jedna osoba może rozwikłać tę zagadkę. Ściągnięta ze szpitala psychiatrycznego piękna agentka Marika o skomplikowanej przeszłości, wnika do środowiska zamordowanych dziewczyn i ich sławnych klientów. Kim jest dla niej Olga, zaginiona dziewczyna? Czy Marika dotrze do tych, co pociągają za sznurki? Rozpoczyna się gra o najwyższą stawkę. Gra o życie.
Kryminał? Co najwyżej krwawa groteska. Nie ma co liczyć na skomplikowaną zagadkę, zawiłą intrygę. Cała akcja toczy się jednotorowo, z punktu A do punktu B. Może Mariusz Zielke jest dobrym publicystą, jednak jako autor powieści kryminalnej nie sprawdza się w ogóle. Czytając opisy poszczególnych zbrodni, miałam wrażenie, jakobym była świadkiem swego rodzaju parodii. Przykład? Proszę bardzo:
"I wtedy wszystko przyspieszyło. Wszystko, kurwa, stało się dzikie jak Dziki Zachód.
Gość w masce ruszał się jak jebana kukła poruszana sznurkami.
Pierdolona pacynka.
Odchylał się i uderzał. Odchylał i uderzał.
A młot rąbał ją prosto w ryj. Rozkwaszał usta. Rozpierdalał głowę.
A jej, kurwa, nic nie bolało.
Nic a nic."*
Aaaaaaaa! Mam ochotę krzyczeć, głośno krzyczeć! Uderzać głową w mur! Ktoś zbezcześcił jeden z moich ulubionych gatunków literackich, robiąc z niego brutalną, nijaką miazgę. Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom w literaturze, jeśli te służą wyższemu celowi. Jednak tu nie ma mowy o żadnym wyższym celu. Te wszystkie przekleństwa są totalnie nieudaną próbą dodania powieści wyrazu i owej bezkompromisowości, o której czytamy na tylnej okładce. Nie, nie i jeszcze raz nie.
A wystarczyło napisać kolejną powieść ujawniającą szokujące szczegóły życia "na szczycie". Przecież to się u nas doskonale sprzedaje, jestem przekonana, iż nawet kolejna publikacja oferująca taką tematykę, przyjęłaby się na polskim rynku wydawniczym. Jedni mają talent do tworzenia fikcji literackiej, inni powinni pozostać wierni dziennikarstwu śledczemu. Nie kwestionuję tej części o show-businessie w chwytliwej reklamie wydawcy "pierwszy kryminał o polskim show-businessie". Zielke zdradza szczegóły funkcjonowania w świecie zepsucia, to brzmi wiarygodnie, prawdopodobnie itd., jednak głośno trzeszczy to, co miało być fikcją literacką. Groźny morderca nie wzbudza strachu. Ba, nie wzbudza żadnych emocji! Na mojej twarzy wywołał jedynie litościwy uśmieszek.
"Twardzielka" zdecydowanie nie jest powieścią udaną. Mariusz Zielke słyszał, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele. Sam zamysł może nie jest taki zły, jednak wykonanie - kpina. Ta książka koło kryminału nawet nie stała, więc promowanie jej jako "pierwszy kryminał o polskim show-businessie" jest niesprawiedliwe i krzywdzące dla literatury reprezentującej ten gatunek.
*Zielke M., Twardzielka, Wydwnictwo Akurat, 2014, Warszawa, s. 259
Dziękuję Wydwnictwu Akurat za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!
Mariusz Zielke "Twardzielka"
Wydawnictwo Akurat, 2014
ilość stron: 384
data premiery: 24.09.2014
Ojejku, ale mi wbiłaś klina. Szykowałam się na tę książkę, po przeczytanym znakomitym "Wyroku".
OdpowiedzUsuńAż tak było źle?????
Jak to mawiają, o gustach się nie dyskutuje, ale pod recenzją podpisuję się wszystkimi kończynami, co chyba mówi samo przez się. ;)
UsuńA hasło "dzikie jak Dziki Zachód" chyba stanie się dla mnie od dziś osobistym mistrzostwem stylu i wyszukania. :P
A tak dobrze się zapowiadał.Czytałam pochlebne recenzje i miałam ochotę przeczytać.
OdpowiedzUsuń"stało się dzikie jak Dziki Zachód"
OdpowiedzUsuńO matko. Umarłem
Miałam ochotę przeczytać "Twardzielkę", gdyż ostatnio czytałam pochlebną opinię na jej temat. Gdy zaczęłam czytać Twoją recenzję jeszcze przez chwilę myślałam, że może kiedyś sięgnę po tę książkę i sama się przekonam, jednak fragment książki, który wstawiłaś, skutecznie mnie zniechęcił ;/ KOSZMAR Jeśli całość jest tak napisana to dziwię się, że wydawca zgodził się wydać taką książkę.
OdpowiedzUsuńksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Właśnie miałam sobie zamówić tę książkę ale po Twojej recenzji, zwłaszcza przedstawionym fragmencie, daruję sobie tej "przyjemności". ;)
OdpowiedzUsuń