poniedziałek, 15 września 2014

Wywiad | Małgorzata Warda o klubie Kobiety to czytają, Jodi Picoult i o internetowych hejterach



Powieści Małgorzaty Wardy są porównywane do książek bestsellerowej autorki Jodi Picoult. Zarówno Polka, jak i Amerykanka, nie boją się tematów kontrowersyjnych, zabierają głos w ważnych sprawach społeczno-obyczajowych. To nie jedyne, co łączy dwie pisarki. Powieści Jodi wydawane są pod patronatem klubu dyskusyjnego "Kobiety to czytają", tak jak i najnowsza publikacja Małgorzaty Wardy, "Miasto z lodu".

Jodi Picoult, Diane Chamberlain, Lisa Scottoline, Liane Moriarty i Małgorzata Warda. Jak się Pani czuje jako pierwsza polska pisarka w gronie autorek klubu „Kobiety to czytają”?

To dla mnie zaszczyt, nie marzyłam, że moja powieść "Miasto z lodu" trafi pomiędzy bestsellerowe, podziwiane przeze mnie pisarki. Jednocześnie jestem pozytywnie zaskoczona inicjatywą Klubu, tym, jak fantastycznie się rozwija, zdobywając  Czytelników. Cieszy mnie też, że wbrew temu, co mówi się o dzisiejszym czytelnictwie, jest tak wiele osób, którzy czują potrzebę dyskusji o książkach i robią to właśnie w Klubie.


Czy znała Pani klub wcześniej, zanim „Miasto z lodu” zostało wybrane na ósmą książkę klubową?

Słyszałam o tej inicjatywie, ale nie miałam okazji wcześniej wziąć w niej udziału. Teraz z przyjemnością się do niego przyłączyłam.

W spocie reklamującym Pani książkę ambasadorka klubu, Magdalena Kumorek, nazywa Panią „polską Jodi Picoult”. Jak Pani do tego podchodzi?

Jodi to wspaniała pisarka, podziwiam ją za to, co robi a odkryłam ją właśnie dzięki Prószyńskiemu. Pracująca tam dawniej Renata Smolińska podarowała mi powieść "Bez mojej zgody" okraszając gest słowami, że widzi podobieństwo pomiędzy sposobem mojego pisania a Jody. Byłam bardzo ciekawa autorki. "Bez mojej zgody" to pierwsza powieść Picoult, którą przeczytałam. Do dzisiaj mam ją w pamięci, tak jak i inne jej książki, na przykład "Jesień cudów" czy historię rozgrywającą się w środowisku Amiszów. Porównanie do niej jest dla mnie niezwykle miłe, jednocześnie wydaje mi się, że wynika ono raczej tylko z faktu, że obie w swoich książkach poruszamy trudne, kontrowersyjne tematy. Nie mam śmiałości dopatrywać się pomiędzy naszymi książkami innych podobieństw.

Gdyby miała Pani wybrać jedną, napisaną i wydaną już książkę, którą wprowadziłaby Pani do oferty klubu „Kobiety to czytają”, co by to było?

Tylko jedną? Toż to sadyzm! ;-) Przychodzi mi do głowy powieść Emmy Donoghue "Pokój". Powieść postawiła przed Czytelnikami wiele pytań, które nie dawały mi spokoju jeszcze długi czas po tym, jak przeczytałam ostatni akapit.  Porusza bardzo ważny temat jakim jest "więzienie" i nie mam tu na myśli więzienia, które zgotował porywacz głównej bohaterce powieści ale więzienie, którym stał się dla niej synek, wychowany od małego w niewoli.

W książce odwołuje się Pani do tematów trudnych i rzadko spotykanych w polskiej literaturze. Skąd zainteresowanie tematyką anonimowych hejterów internetowych, linczu społecznego?

Motywacją do sięgnięcia po ten temat była Amada Todd, szesnastolatka, która popełniła samobójstwo. Była ofiarą internetowego bullyingu, zniszczyła ją młodzież szkolna, pisząc na jej temat krzywdzące komentarze.  Świat Internetu rządzi się swoimi prawami, ludzie otrzymują anonimowość, która pozwala im na internetowe hejterstwo. To świat, gdzie można stworzyć sobie anonimową tożsamość i świadomie albo nieświadomie wyrządzić komuś krzywdę. W "Mieście z lodu" stworzyłam bohaterkę, która może budzić kontrowersje. Była modelka pism dla panów, chora na afektywną chorobę dwubiegunową zaniedbała swoje dziecko. Nurtowało mnie pytanie, czy zasłużyła na nienawiść społeczeństwa? Był oczywiste, że ludzie, oglądając w Internecie jej rozbierane zdjęcia, poczują się ekspertami od życia Teresy i szybko zaczną odczuwać do niej niechęć. Rozkręciłam machinę zdarzeń, obserwując, jak rozgrywa się to w realnym świecie, gdy dochodzi do tragedii. Mnie samą niepokoiło, co wydarzy się dalej, jak daleko mogą posunąć się internetowi hejterzy oraz ludzie żyjący w małym, odciętym od świata mieście.

Jak przebiegała praca nad powieścią „Miasto z lodu”?

Pomysł na książkę zrodził się jesienią zeszłego roku. Mój Wydawca, Prószyński, bardzo mnie wspierał przy jej powstawaniu. Pracowałam z moją dyżurną panią psycholog, Iloną Poćwierz-Marciniak, która pomogła mi zbudować psychologię postaci. Zwróciłam się również o pomoc do policjantów, Piotra Pochuro oraz Jarosława Zycha, by pomogli mi zbudować policyjne książkowe śledztwo. Najwięcej pracy jednak wynikało z umieszczenia akcji powieści w górach i to w mroźną zimę. Wcześniej nie byłam zimą w górach, więc musiałam tam pojechać i przekonać się na własnej skórze, jak wygląda życie małych miast zagrożonych lawinami, odciętych od cywilizacji przez zaspy śniegu, gdzie dzikie zwierzęta takie jak niedźwiedzie czy wilki mogą się zbliżyć do gospodarstw w celu szukania pożywienia.

Skąd Pani czerpała informacje o afektywnej chorobie dwubiegunowej, na którą cierpi Teresa Tomaszewska, bohaterka książki?

W pracy nad Teresą pomogła mi zaprzyjaźniona psycholog oraz osoby z Internetu, które zgodziły się opowiedzieć o swoich dramatach albo o życiu z chorą osobą. Ich historie bardzo mnie poruszyły, dzięki nim zrozumiałam, z jakim problemem na co dzień borykała się moja bohaterka, trzynastoletnia Agata i jak bardzo choroba niszczyła życie jej matki.

Dlaczego to właśnie w górach umieściła Pani swoją opowieść? Czy Tatry są dla Pani szczególnym miejscem?

M. Warda "Miasto z lodu"
Wyd. Prószyński i S-ka
Ta historia wymagała mroźnej scenerii i małego, odciętego od cywilizacji miasteczka, w którym żyje niewielka społeczność. Długo szukałam na mapie takiego miejsca, aż w końcu zrozumiałam, że najlepiej będzie stworzyć je w górach. Wybór padł na Tatry z powodu ...zagrożenia lawinowego, które stwarzają wysokie góry. Tatry są też dość wysokie, by się w nich zgubić albo odejść na tyle daleko, by powrót w złą pogodę stał się niemożliwy.

Z jakimi trudnymi tematami zmierzy się jeszcze Małgorzata Warda w przyszłości?

Wiosną przyszłego roku ukaże się wznowienie mojej powieści "Nikt nie widział, nikt nie słyszał", która - mam nadzieję - również zainteresuje Klubowiczów oraz Czytelników, którzy nie boją się kontrowersyjnych tematów. Tym, którzy powieści jeszcze nie czytali, przybliżę, że będzie to rzecz o porwaniach dzieci i szukaniu swojej tożsamości. Również wiosną w wydawnictwie Media Rodzina ukaże się moja pierwsza książka s-f, skierowana nie tylko do dorosłego odbiorcy ale też do młodzieży. Zmierzę się w niej z tematem gry komputerowej stworzonej w tak nowoczesnej technologii, że można w niej odczuwać sensorycznie zapachy, smaki, ból... i można w niej przeżyć własną śmierć. W tę grę, na prośbę policji, zagra moja główna bohaterka Mika. W wirtualnym świecie zetknie się z miłością i pięknem księżyca Io, ale też z cierpieniem, przemocą i gniewem, który przedostanie się do realnego świata.

2 komentarze: