Na rynku właśnie ukazała się druga powieść autorstwa Katarzyny Puzyńskiej, "Więcej czerwieni". Autorka zadebiutowała na początku tego roku publikacją "Motylek" i od razu zaskarbiła sobie serca miłośników kryminałów. Z udanymi debiutami czasem jest problem, gdyż stawiają poprzeczkę wysoko dla samego pisarza. Puzyńska udowodniła swój talent, gdyż pierwsi recenzenci i czytelnicy bardzo pozytywnie przyjęli "Więcej czerwieni", pojawiają się głosy, iż ta jest nawet lepsza od poprzedniej części. Czy Katarzyna Puzyńska nie boi się zaszuflatkowania, pisząc tylko o policjantach z Lipowa? Czym nas jeszcze zaskoczy? Jak pracuje? Przegląd czytelniczy postanowił dowiedzieć się u źródła.
Rozmawiamy z okazji premiery „Więcej czerwieni”, Pani drugiej
powieści, której akcja toczy się w niewielkim Lipowie. Ponownie spotykamy
bohaterów znanych z pierwszej części cyklu. Czy nie boi się Pani swego
rodzaju zaszufladkowania jako autorki kryminałów o policjantach z Lipowa?
Nie. Powiem więcej, jestem z tej
„szufladki” zadowolona :-). Sama, jako czytelnik, bardzo lubię serie
wydawnicze, w których można śledzić losy tych samych bohaterów w kolejnych
powieściach. Ważna jest wówczas nie tylko sprawa kryminalna, którą śledczy aktualnie
prowadzą, ale też perypetie ich prywatnego życia. Długo można by wymieniać
autorów, którzy piszą w ten sposób. Znajdziemy ich zwłaszcza wśród pisarzy
skandynawskich, ale nie tylko. Camilla Läckberg, Åke Edwardson, Håkan Nesser,
Henning Mankell, Åsa Larsson czy Jo Nesbø to przykłady z północy. W Polsce mamy
Gaję Grzegorzewską, Martę Guzowską, Zygmunta Miłoszewskiego czy Katarzynę
Bondę. W moich książkach przeplatają się dalsze losy bohaterów znanych z
poprzednich części, ale jednocześnie pojawiają się nowe postaci, co zapewnia
różnorodność. Tworzenie całych cykli książkowych umożliwia autorom budowanie
powieściowego świata składającego się z wielu elementów, które z każdą kolejną
pozycją możemy odkrywać na nowo.
Co dalej? Na początku przyszłego roku wrócimy do Lipowa w powieści
„Trzydziesta pierwsza”. Czy kolejna, czwarta już Pani książka również
będzie częścią cyklu czy planuje Pani coś nowego?
Zarówno „Trzydziesta pierwsza”,
jak i następna książka będą kontynuacją losów policjantów z Lipowa.
Postanowiłam sobie, że będę pisała o Lipowie tak długo, jak długo będę miała z
tego przyjemność i, jak długo Czytelnicy będą mieli ochotę poznawać dalsze losy
Daniela, Klementyny i reszty. Na razie ciągle czuję niedosyt i tęsknię za moimi
bohaterami, kiedy kończę pisać. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości spróbuję
też czegoś innego. Kto wie.
Przepraszam bardzo za taką bezpośredniość, ale jak Pani to robi?
Aby wymyślać takie niesamowite i zawiłe historie kryminalne, trzeba mieć
głowę mocno na karku!
Dziękuję bardzo za komplement!
Proces tworzenia historii kryminalnej bywa długotrwały i, rzeczywiście,
potrzeba tu dużej dozy cierpliwości i sumienności. Oczywiście nie obędzie się
też bez zrobienia dokładnego researchu i pracy nad redagowaniem tekstu.
Zaczynam od pomysłu, który potem rozbudowuję. Czasem inspiruje mnie prawdziwa
sprawa kryminalna, którą gdzieś wynajdę, a czasem coś zupełnie ze zbrodnią
niezwiązanego. Na przykład „Więcej czerwieni” zaczęło się od rozmowy o włosach,
co chyba nie wydaje się zbyt mroczne.
Do której ze swoich postaci jest Pani najbardziej przywiązana?
Tak naprawdę jestem bardzo
przywiązana do wszystkich moich postaci. Pisząc, w pewnym sensie staję się
moimi bohaterami. Tym bardziej, że moje powieści stworzone są z kalejdoskopu
wielu perspektyw. Trudno później wyjść z tej roli, oderwać się od postaci. Tym
bardziej, że często pożyczam bohaterom swoje cechy. Nie tylko te dobre.
Szczególnie bliscy są mi na pewno Klementyna, Daniel, Marek i pewna policjantka,
którą Czytelnicy poznają dopiero w „Trzydziestej pierwszej”, więc więcej teraz
na jej temat nie zdradzę.
Ile czasu zajęło Pani napisanie „Motylka” i „Więcej czerwieni”?
Trudno mi w tej chwili powiedzieć
dokładnie. Tym bardziej, że, jak już wcześniej wspomniałam, pisanie to nie
tylko faktyczne siedzenie przed komputerem i tworzenie, ale również wymyślanie
całej historii i robienie researchu :-).
Czy jest Pani osobą systematyczną? Jak Pani pracuje? Czy kiedy
zasiada Pani do pisania, jest już gotowy cały plan, czy pozwala Pani swoim
postaciom ewoluować?
Staram się pisać codziennie,
kiedy tylko znajdę chwilę. Jednocześnie pracuję jako nauczyciel akademicki,
więc czas muszę dzielić pomiędzy przygotowywanie zajęć dla studentów i pisanie.
Kiedy zaczynam pisać, wiem od początku, kto i dlaczego zabijał. Bywa, że poszczególne
postaci ewaluują i zmieniam nieco koncepcję, ale szkielet, wokół którego
powstaje cała intryga, musi być ustalony od początku. W przypadku powieści
kryminalnych jest to szczególnie ważne.
W jakim stopniu Pani wykształcenie ma wpływ na Pani twórczość?
Jestem z wykształcenia
psychologiem. Zdecydowanie pomaga mi to w tworzeniu portretów psychologicznych
moich postaci. Czytelnicy bardzo to doceniają. Jeżeli o to chodzi, myślę, że
każdy pisarz, bez względu na wykształcenie, musi być dobrym obserwatorem.
Podglądaczem niemalże. Tylko w ten sposób może stworzyć wiarygodnych i ciekawych
bohaterów. Trzeba ciągle mieć uszy i oczy szeroko otwarte, wyłapywać szczegóły.
;-)
Muszę zapytać o coś, co w moim odczuciu w dużym stopniu
charakteryzuje Pani twórczość, ja akurat to lubię, ale wiem, że część
czytelników to zdecydowanie drażni. Dlaczego Daniel, aby wyjść z domu musi
być „młodszym aspirantem Danielem Podgórskim”, zamiast po prostu
„Danielem”?
Traktuję to jako swoisty pisarski
odcisk linii papilarnych ;-).
Pani żyje blisko swoich czytelników, nie trudno skontaktować się z
Panią, chociażby przez facebooka, zapytać o intrygujące kwestie, obejrzeć
zdjęcia, przeczytać o Pani życiu. Czy nie boi się Pani o swoją prywatność?
Rzeczywiście jestem osobą dość
otwartą i dzielę się z Czytelnikami swoją prywatnością. Nie mam z tym problemu.
W pewnym sensie, po przeczytaniu książek, i tak Czytelnicy już do pewnego
stopnia mnie znają. W dzisiejszych czasach media społecznościowe ułatwiają
kontakt. Staram się to wykorzystać, mimo że nie jestem asem w sprawach
technicznych ;-). Bardzo lubię utrzymywać taki bliski kontakt. Czytelnicy
poznają mnie, a ja ich. Zwłaszcza tych, którzy są aktywni na moim fanpage’u i
na profilu na Instagramie. Wymieniamy się opiniami dotyczącymi różnych kwestii,
nie tylko moich książek, czy czytania. Bardzo się cieszę, że w ten sposób mogę
się z Czytelnikami „spotykać”. Ich wsparcie jest bardzo ważne i motywuje mnie do
dalszego pisania.
Czym jeszcze zaskoczy nas Katarzyna Puzyńska w „Trzydziestej
pierwszej”?
Z oczywistych przyczyn nie mogę
zdradzić za wiele. Powiem tylko tyle, że każda z moich książek jest trochę
inna. Na przykład, „Więcej czerwieni” w stosunku do „Motylka”, chociaż nadal
trzyma się reguł kryminału, jest bardziej sensacyjne. „Trzydziesta pierwsza”
będzie nieco inna. Chciałabym, żeby Czytelnicy, sięgając po moje książki, z
jednej strony wiedzieli, że mogą spodziewać się porządnego klasycznego kryminału
z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, a z drugiej strony, żeby byli za każdym
razem pozytywnie zaskoczeni w jaką formę ten kryminał opakowałam i
zaciekawieni, co pokażę im następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz