poniedziałek, 16 marca 2015

Virginia C. Andrews "Bramy raju" [Recenzja]



"Bramy raju" to kontynuacja serii o rodzinie Casteel. Bohaterką poprzednich tomów, "Rodzina Casteel", "Mroczny anioł" oraz "Upadłe serca", była Heaven Casteel. "Bramy raju" to pożegnanie z Heaven i jej mężem Loganem, którzy giną w wypadku samochodowego. Jedyną ocalałą jest Annie, córka Heaven oraz Logana i to właśnie ona staje się główną bohaterką najnowszej części bestsellerowej serii.

Annie traci oboje rodziców w wypadku samochodowym. Opiekę nad dziewczyną przejmuje Tony Tatterton, bajecznie bogaty mąż zmarłej prababki Annie. Annie przykuta do wózka inwalidzkiego zjawia się w Farthy - miejscu, z którego niegdyś uciekła jej matka, Heaven. Heaven obiecała Annie, iż kiedyś wyjawi jej rodzinne tajemnice, jakie pozostawiła za sobą opuszczając Farthy, jednak przedwczesna tragiczna śmierć uniemożliwiła matce opowiedzieć dziewczynie historię jej rodziny. Annie nie wie więc, jak mroczne są sekrety Tony'ego Tattertona i jego posiadłości... Dziewczyna, zdominowana i zamkniętego przez Tony'ego w Farthy, tęskni za rodziną, a w szczególności za swoim przyrodnim bratem Lukiem, z którym - wbrew rozsądkowi - połączyło ją niezwykłe uczucie. Annie powoli staje na własne nogi i odkrywa ukryty za ogrodowym labiryntem domek, w którym wszystko się zaczęło.

Śmierć Heaven i pojawienie się Annie wywołały powiew świeżości. Nowa bohaterka ożywiła historię, która umierała już powoli śmiercią naturalną. Nie wyobrażałam sobie dalszej części cyklu o rodzinie Casteel bez istotnej zmiany kierunku narracji i, całe szczęście, wyłoniła się Annie. Z jednej strony - postać bardzo podobna do swojej matki, z drugiej - młoda, nieco naiwna, nieświadoma ciemnych tajemnic z przeszłości. Mam ambiwalentne odczucia co do samej bohaterki, jak i całej historii. Cieszę się, że pojawiła się zupełnie inna postać, gdyż życie doświadczyło Heaven już zbyt dotkliwie, wywołując tym samym odrealnienie całej opowieści. Historia Heaven zatoczyła koło co najmniej dwukrotnie podczas poprzednich trzech tomów. Bardziej skomplikować sytuacji się już chyba nie dało.. Dopóki nie pojawiła się Annie.

W mojej głowie dzisiaj, po lekturze czwartej części pojawiają się skojarzenia z "Modą na sukces". Za dużo kombinowania, dziwne relacje, nierealne opowieści, kazirodcze związki, każdy z każdym, bo co w rodzinie, to nie zginie... "Bramy raju" są przerysowane. Gdzieś po drodze zgubił się genialny klimat z pierwszej części. "Rodzinę Casteel" czytałam ze szczęką gdzieś na wysokości podłogi, pozostałe dwa tomy wzbudziły moje zainteresowanie, chociaż nie mogę powiedzieć, aby były równie dobre, co książka wprowadzająca nas w świat rodziny Casteel. "Bramy raju" to już, no cóż, nieco odgrzane kotlety. Przeczytałam, nieco z sentymentu do Casteelów, ale nie mogę powiedzieć, abym była w pełni usatysfakcjonowana. Jest bardzo przeciętnie.

Czy chciałabym przeczytać kolejną część? Nie, raczej nie. Zakończę swoją przygodę z Casteelami, pamiętając rewelacyjną pierwszą część, dobre kolejne i nie najgorszą, chociaż przerysowaną i przeciętną część czwartą. Polecam tylko zadeklarowanym miłośnikom sagi o rodzinie Casteel.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Virginia C. Andres "Bramy raju"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 504
data premiery: 17.02.2015

4 komentarze:

  1. Bardzo bym chciała przeczytać całą serie. Za mną są dopiero 3 cześci "Kwiatów na poddaszu". Może autorka nie świeci stylem, ale za to jej historie zapierają dech w piersi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę Andrews w innych powieściach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałam tylko pierwszą i ostatnią, ale w planie mam jeszcze środkowe. I mi nawet Bramy raju się podobały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cos czuje ze chyba tego nie tkne, bo potem tak glupio nie konczyc - chociaz moze dalabym rade ;)

    OdpowiedzUsuń