sobota, 27 lutego 2016

Steve Cavanagh "Obrona" | Recenzja przedpremierowa



Steve Cavanagh "Obrona"
Przegrać proces to przegrać wszystko.

Powieść Steve'a Cavanagh'a wzbudziła moje zainteresowanie, kiedy tylko ukazała się w zapowiedziach. Uwielbiam dobre thrillery prawnicze, więc możliwość przedpremierowej lektury książki przyjęłam z nieukrywaną radością. Spodziewałam się wartkiej akcji, inteligentnych wniosków i zaskakującego zakończenia. Czy teraz, już po lekturze, jestem usatysfakcjonowana? I tak, i nie. Przekonajcie się, dlaczego.

Eddie Flynn, mimo nieciekawej przeszłości, postanowił zostać prawnikiem. Uznał, że pomiędzy zawodem adwokata, a życiem oszusta, jakie dotychczas prowadził, nie ma wielkiej różnicy. Rzecz w tym, aby być przekonującym i sprzedać przeciwnej stronie swoją wersję wydarzeń, nawet jeśli znacznie odbiera ona od prawdy. Od ostatniej prowadzonej przed Eddiego sprawy minął już ponad rok. Flynn obiecał sobie, że już nigdy więcej nie wróci do dotychczasowego zajęcia, lecz kiedy szef rosyjskiej mafii porywa jego córkę i zakłada Eddiemu na plecy tykającą bombę, ten nie ma większego wyboru. Zostaje zmuszony do obrony Olega Wołczeka w niemożliwym do wygrania procesie o morderstwo. Eddie wie, że jeśli przegra sprawę, jego córka zginie.

Dlaczego tak? Warto przeczytać książkę ze względu na cięte dialogi, inteligentnych (no, w  większości...) głównych bohaterów, a także sam opis procesu sądowego. Autor przedstawił postępowanie sądowe jako bój, który można wygrać tylko dzięki słownym potyczkom, umiejętności sprzedania swoich racji i bystremu umysłowi. Akcja rzeczywiście pędziła w zawrotnej prędkości, nie dając czytelnikowi ani chwili oddechu. Przy tej książce nie sposób się nudzić, Steve Cavanagh zadbał o to, by zapewnić nam naprawdę mocne wrażenia. Co ważne - liczne zwroty akcji utrudniają, a wręcz całkowicie umożliwiają przejrzenie intencji autora i przewidzenie zakończenia powieści. Więc z jednej strony rzeczywiście dostałam to, czego oczekiwałam, ale...

No właśnie. Dlaczego nie? Cóż. Podstawowy problem związany z tą powieścią polega na to, że podczas lektury towarzyszyło mi uczucie niedowierzania. Czytałam z miną wyrażającą myśl "yhym, serio?". Bo całość jest... hm, mocno naciągana i mocno nierzeczywista, czego osobiście nie lubię w literaturze. Czytam głównie powieści obyczajowe, kryminały i thrillery, preferuję fabuły wysoce realistyczne i najwyższym stopniu prawdopodobieństwa. Cóż, moim zdaniem wystarczyłoby, gdyby oprawcy porwali córkę Eddiego, tym samym zmuszając go do obrony podejrzanego o morderstwo Wołczeka. A ta bomba na plecach... Planowany zamach w sądzie... Nie przekonuje mnie to w ogóle. Mogłabym podążać tym tropem dalej, jednak nie chcę rzucać spoilerami, dlatego powstrzymam się od dalszego komentarza.

Mam mieszane odczucia. Z jednej strony "Obrona" to inteligentny, ciekawy thriller prawniczy, z drugiej - zdecydowanie wolę klimaty naszego polskiego Mroza z "Kasacji" czy "Zaginięcia". Cavanagh postawił na sensację, chciał zszokować czytelnika, ale, no cóż, wyszło jak wyszło. Mnie to w pełni nie przekonuje.

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Steve Cavanagh "Obrona"
Wydawnictwo Filia, 2016
liczba stron: 336
data premiery: 02.03.2016

2 komentarze:

  1. Coraz głośniej o tej książce! Tematyka jak najbardziej moja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciał zaszokować i chyba przesadził, z tego co wnoszę z Twej recenzji. Lecz gdy nadarzy się okazja, to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń