poniedziałek, 21 kwietnia 2014

"Chyba poflirtuję jeszcze trochę". Wywiad z Joanną Marat

Joanna Marat (zdjęcie dzięki uprzejmości autorki)


"Bardziej komedia czy kryminał?" - wydawca tą wątpliwością zaintrygował wielu czytelników. Okazuje się, że ilu odbiorców, tyle refleksji i to, co dla jednej osoby będzie powieścią kryminalną, dla drugiej okaże się historią z mocno zarysowanymi elementami komediowymi. Jak do tych wątpliwości odnosi się sama autorka? "Monogram" (recenzja tutaj) to druga książka Joanny Marat. Autorka zadebiutowała powieścią obyczajową "Grzechy Joanny". Skąd ta zmiana gruntu? Postanowiłam porozmawiać z pisarką i zasięgnąć informacji u źródła.


Dziękuję, że zgodziła się Pani porozmawiać ze mną na temat swojej najnowszej powieści. Akcja "Monogramu" rozpoczyna się 10 kwietnia 2010. Ja byłam zachwycona ironią i dystansem, z jakim pisze Pani o tamtych dniach, ale czy nie bała się Pani reakcji pewnych środowisk?

Oczywiście, że się bałam. Tego przede wszystkim, że czytelnik rzuci książkę, jak tylko się zorientuje, że akcja powieści rozgrywa się w tym szczególnym momencie. Że będzie o Smoleńsku. Najbardziej typowa reakcja to: Smoleńsk - tylko nie to!

Bohaterowie powieści są mocno stereotypowi, czasem wręcz groteskowi. Jak się buduje takie postacie?

Zgadzam się z tym, że niektóre moje postacie ocierają się o groteskę. Ale czy są stereotypowi? Mam nadzieję, że nie. Że są wyraziści. Ciekawi. Że każda z tych postaci ma jakieś drugie dno, swoją tajemnicę. Swoje życie. Przyznam, że budowanie postaci to najciekawsza część pracy nad książką. I najbardziej emocjonująca, bo się z nimi zżywam.

A Koszmarek nie jest taki trochę stereotypowy właśnie? Policjant, który nie rozstaje się z piersiówką?

Ależ rozstaje się z nią na kilka dni! Wiadomo kobieta!
Koszmarek jest bohaterem plebejskim, trochę takim łotrzykowskim. I rzeczywiście ta konwencja może się wydawać stereotypowa. Może, ale nie musi. To zależy od czytelnika.

"Bardziej komedia czy kryminał?" - reklamuje powieść wydawca. No właśnie, pani Joanno, "Monogram" to bardziej komedia czy kryminał?

To jest taki "kryminał w krzywym zwierciadle", jak to określiła jedna z recenzentek. Komediowy, a raczej może humorystyczny jest rysunek niektórych postaci. Myślę, że w tej powieści jest też trochę ironii, puszczania oka do czytelnika.

Jak rozpoczął się Pani romans z tym gatunkiem? Wszakże Pani debiutancka książka to powieść obyczajowa.

Romans, a może tylko flirt z kryminałem zawdzięczam mojej siostrze, która zachęciła mnie do przeczytania jednej z powieści Mankella. Przeczytałam jedną, potem pozostałe, a później zaczęłam sięgać po innych autorów. Nie tylko skandynawskich.
Między innymi dlatego zadedykowała Ewie mój kryminał.

Szczerze mówiąc, gdy myślę o tym, co mogłabym napisać, mam tyle pomysłów, że nie umiałabym zamknąć się w utartych schematach i ograniczyć do jednego gatunku. Podejrzewam, że trudno byłoby mi stworzyć  książkę, o której od A do Z mogłabym powiedzieć "to jest kryminał" czy "to jest obyczaj". A jak to jest z Panią? Znalazła Pani swoje miejsce czy zamierza Pani flirtować dalej?

Chyba poflirtuję jeszcze trochę. Bo mam pomysł na nowe śledztwo Koszmarka i na samego Marka Kosa w zupełnie nowej odsłonie. Ale teraz zagłębiam się w zupełnie inną historię. W mojej kolejnej powieści będzie dużo historii i dużo kobiet. W różnym wieku. No i nie będzie policjantów.

No właśnie, historia.. Działania bohaterów "Monogramu" w dużym stopniu determinuje przeszłość. Coraz więcej polskich autorów dostrzega wagę historii i jej wpływu na zachowania potomnych. Dlaczego poszła Pani w tę stronę?

Po historię sięgnęłam z przekory. Chyba dlatego, że przez ostatnie kilkanaście lat za dużo się mówiło o "końcu historii" . Żyliśmy w poczuciu bezpieczeństwa, w przeświadczeniu, że wszystko, co złe i koszmarne już się wydarzyło. I nawet wojna na Bałkanach, jej okrucieństwa, nie burzyły tego spokoju. Ale od kilku tygodni już wiemy, że nie jest tak jakbyśmy chcieli, żeby było. Tak spokojnie i bezpiecznie. Właśnie dlatego zaczynam w powieści od Smoleńska, żeby dojść do "zbrodni z przeszłości", która męczy następne pokolenia. Taki był mój zamysł.

Joanna Marat "Monogram",
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Zgodzi się Pani ze mną, że aby napisać kryminał osadzony w historii trzeba być świetnie przygotowanym merytorycznie? Jak przebiegała Pani praca nad powieścią?

Ja pracuję dość dziwnie. Niesystematycznie, bez planu. Plan pisze zawsze na końcu. Wtedy jest mi naprawdę potrzebny. Nie ogranicza mnie. Wręcz przeciwnie pomaga. Gdy już mam zaawansowaną powieść robię coś takiego, jak noty biograficzne bohaterów. To takie moje narzędzie. Bardzo pomocne. A jeśli chodzi o część, nazwijmy to erudycyjną, to swoja wiedzę na dany temat pogłębiam lekturą, a czasem nawet czymś w rodzaju kwerendy. Teraz na przykład zbieram materiały na temat średniowiecznych i nowożytnych obyczajów funeralnych na Pomorzu, bo jedna z moich bohaterek pisze na ten temat książkę. Mam też konsultantów. Na przykład tymi funeraliami zajmuje się moja przyjaciółka, która jest naukowcem, mieszka w Holandii, ale współpracuję z czołowymi  polskimi mediewistami, którzy prowadzą badania na ten temat.

Dlaczego akurat Muranów jest tłem, a zaryzykowałabym stwierdzeniem, że i uczestnikiem wydarzeń przedstawionych w "Monogramie"?

Kiedyś tam mieszkałam i dobrze znam tę dzielnicę. Poza tym ta dzielnica jest bardzo ciekawa. Nie dlatego, że jest piękna. Nie ze względu na mieszkańców. Ale przede wszystkim dlatego, iż usiłowano tam zatrzeć ślady przeszłości. Ślady po tym, że tam było piekło. I to całkiem niedawno. Bo siedemdziesiąt lat to nie jest odległa przeszłość. Na gruzach tego piekła i z gruzów zbudowano dzielnicę dla NOWEGO CZŁOWIEKA. I te człowiek się pojawił. Przyjechał z mazowieckich wiosek, miasteczek. Jak rodzice Koszmarka. Ale mimo wszystkich tych zabiegów nie udało się do końca zatrzeć śladów przeszłości. Ona tam jest.

Moim faworytem w "Monogramie" jest Marek Kos, mimo świadomości wszystkich jego wad. Zastanawiam się, kto jest ulubieńcem autorki?

Oczywiście, że Marek Kos! I Stary Kalosz. Ją też bardzo lubię. I wcale nie uważam, że są taką stereotypową parą. Jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa, w każdym razie.

O tak, Stary Kalosz też wielokrotnie wywoływał uśmiech na mojej twarzy! Jak widzi Pani siebie i swoich kolegów po fachu za kilka lat? Na polskim rynku wydawniczym będzie lepiej, gorzej?

Mam nadzieję, że będzie wielu ciekawych autorów. I mówię to jako czytelniczka. Liczę też na to, że znajdzie się więcej miejsca dla literatury środka. I to mówię jako autorka. I jako czytelniczka też. Bo lubię czytać takie powieści. Z solidną fabułą, wyrazistymi postaciami. Ale również ciekawą narracją i dopracowaną stroną językową.

Co Pani ostatnio czytała godnego polecenia?

Niedawno przeczytałam "Second hand" Joanny Fabickiej, a na świeżo mam "Patrz na mnie, Klaro!" Kai Malanowskiej, czytam "Szopkę" Zośki Papużanki. No i kilka kryminałów oczywiście. Ale teraz czytam mniej, bo piszę. I to zajmuje mi większość wolnego czasu. W planach mam książkę Magdaleny Grzebałkowskiej o Beksińskich. Ale muszę sobie te lektury dawkować. Bo czas mnie goni.

Dziękuję Pani za rozmowę i z niecierpliwością czekam na kolejne książki!

Za rok będzie gotowa.  Mam nadzieję.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe pytania i odpowiedzi autorki. Nie byłam przekonana do "Monogramu", aczkolwiek po nową powieść, którą autorka pisze sięgnę na pewno. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taką niepozorną dziewczynę, nigdy nie posądziłbym ją o pisanie takich książek.
    Gratuluję udanego wywiadu ! :)

    OdpowiedzUsuń