czwartek, 8 grudnia 2016

Joanna Marat: Ze wszystkich świątecznych tradycji najbardziej lubię to kolorowe drzewko



Symbol Świąt? Z pewnością dla wielu osób jest nim choinka. Nie inaczej jest w przypadku Joanny Marat, autorki takich powieści jak "Jedenaście tysięcy dziewic" i "Madonny z ulicy Polanki".  Jak sama mówi, myśl o otwarciu pudła z choinkowymi ozdobami "dodaje jej otuchy w ciemne grudniowe dni". 
Zapraszam na kolejny wpis w świątecznym, pełnym magii cyklu.


Pamiętam z dawnych lat kilka jej upadków. Z trzaskiem i bolesnych w dodatku. A wszystko przez te bombki. Takie piękne przecież. Kolorowe, delikatne i zupełnie nieprzystające do topornej peerelowskiej rzeczywistości. Czasem w ponury późnojesienny dzień, nie mogąc doczekać się ich premiery, otwierałam magiczne pudło z burej tektury pełne migotliwych skarbów, które przenosiły mnie do innego, lepszego świata. Liczyłam je, katalogowałam w myślach. A potem, gdy bohaterka świąt była już ubrana, a właściwie wystrojona jak choinka, wystarczyło, że trąciła ją jakaś zaplątana kocia łapka czy psia morda albo po prostu silniejszy podmuch wiatru i już leciała z nóg. Mdlała jak eteryczna dama. Rozbijała się o podłogę niczym figurka z porcelany. A potem, gdy już było po wszystkim, odnotowywałam bolesne straty. I opłakiwałam je po cichu. Bo przecież nie wypadało się mazgaić z tak błahego powodu.


Mimo to, a może właśnie dlatego, ze wszystkich świątecznych tradycji najbardziej lubię to kolorowe drzewko. Mrugające białymi i niebieskimi światełkami. Upstrzone bombkami  - Mikołajami albo jakimiś cudacznymi bombkowymi ludzikami czy zwierzakami. Czekam na ten moment, gdy słoneczne promienie podświetlą którąś z moich ulubionych choinkowych zabawek – Mikołaja Grubasa zwanego Mykołą Kagiebistą, a potem Mikołaja Chudzielca, co siedzi okrakiem na ziemskim globie zupełnie jakby był specjalnym wysłannikiem jakiegoś potężnego mocarstwa, by wreszcie popieścić nieco orientalnego Mikołaja w niebieskiej szacie. Co roku dokupuję na jarmarku świątecznym nowe zabawne świecidełko i cieszę się tą zdobyczą jak dziecko. Trzymam moje choinkowe cymelia w eleganckim tekturowym pudle w różyczki. Niedługo znowu je otworzę. Ta myśl dodaje mi otuchy w ciemne grudniowe dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz