poniedziałek, 5 grudnia 2016

Wywiad | Izabela M. Krasińska: "Wszystko zaczęło się od piosenki"



Na rynku właśnie ukazała się debiutancka powieść Izabeli M. Krasińskiej, "Pod skrzydłami miłości". Z tej okazji postanowiłam przybliżyć Wam postać autorki i zadać jej kilka pytań. Jak, jako debiutantka, odnajduje się na rynku? Jakie sygnały otrzymuje od czytelników? Poznajcie tę przemiłą, młodą kobietę, która ma najlepsze zadatki ku temu, aby odnieść wielki sukces. :)

Twoja debiutancka powieść, „Pod skrzydłami miłości”, właśnie trafiła do księgarni. Czujesz podekscytowanie, radość, a może towarzyszą Ci też niepewność i lęk?

Czuję podekscytowanie i radość, a jednocześnie niepewność i lęk. :) A tak poważnie, to nadal nie mogę uwierzyć, że książka, którą widzę w księgarni, w internecie czy na bibliotecznej półce, jest moja. To wciąż do mnie nie dociera. :) Nie ukrywam, że jest mi bardzo miło, że ludzie chcą ją czytać, że o nią pytają. Kiedy zbliżała się data premiery, miałam jednak mieszane uczucia. Bałam się reakcji czytelników, przygotowałam się raczej na falę hejtu. Niepotrzebnie, gdyż książka została ciepło przyjęta. :) Oczywiście negatywne opinie również mnie nie ominęły, ale to przecież zupełnie naturalne. Nawet najwięksi pisarze nie są w stanie się wszystkim podobać, jak więc można tego wymagać od debiutanta?

Czy debiutantowi łatwo jest się odnaleźć na rynku wydawniczym?

Wszystko jest tu dla mnie zupełnie nowe i nieznane. Nieustannie zamęczam więc moje wydawnictwo pytaniami. :) Dopiero poznaję zasady gry, nie uniknęłam też, niestety, pierwszych błędów. Wydaje mi się jednak, że na tym etapie to normalne. Myślę, że z czasem będzie tylko lepiej. :) Nie patrzę na inne autorki jak na potencjalne rywalki. Mieszkam w gminie Zakrzew, skąd pochodzi znana autorka powieści kobiecych, Grażyna Jeromin-Gałuszka. Podoba mi się jej sposób pisania. Ma doskonały warsztat pisarski, jej bohaterki również są wyjątkowe. Czytanie innych pisarzy bardzo mnie rozwija, ale nie mam potrzeby, by im dorównywać. Dobry styl pisarski kształtuje się latami, a zatem przede mną jeszcze baaardzo długa droga. :)

Czy dostajesz już pierwsze sygnały od czytelników? Podoba im się książka?

Pierwsze opinie, ku mojemu zaskoczeniu, były pozytywne. Słyszę, że niektórzy czytali moją książkę i na przemian śmiali się i płakali. Nieświadomie spełniłam więc trzy starożytne zasady pisarstwa: docere, delectare, movere (nauczać, bawić, wzruszać). :) Jak już wspomniałam, są i tacy, którym powieść się nie spodobała. Nie ukrywam, że negatywne komentarze są trochę dołujące, ale równocześnie potrzebne. Nie tylko uczą pokory, ale również wskazują autorowi, nad czym jeszcze powinien popracować. Osobiście uważam, że na debiutantów powinno się patrzeć z przymrużeniem oka. Niekiedy ich pierwsze książki nie zachwycają, czegoś im brakuje, irytują nas bohaterowie albo sama fabuła. Nie wolno jednak zapominać, że na początku każdy jest amatorem w swojej dziedzinie i popełnia liczne błędy, zanim wreszcie dojdzie do perfekcji. Dopiero czas i praktyka sprawiają, że styl pisarski kształtuje się i dojrzewa. Apeluję o więcej zrozumienia i cierpliwości dla nas, debiutantów. Nam i tak nie jest łatwo, bo dopiero zaczynamy. :)


Kto pierwszy przeczytał „Pod skrzydłami miłości”? Z jaką reakcją spotkałaś się ze strony tej osoby?

Moja najstarsza siostra, Aneta. Przyznaję, że obawiałam się nieco jej opinii, tym bardziej że nikt z domowników ani znajomych nie czytał wcześniej ostatecznej wersji mojej powieści. „Pod skrzydłami miłości” jej się spodobało, co wcale nie wydawało się takie oczywiste. Moje rodzeństwo to wyrafinowani ironiści i mistrzowie ciętej riposty, dlatego byłam przygotowana na każdą ewentualność. :) Nadal mam na liście kilka osób, których recenzji się boję, tym bardziej, że są wśród nich poloniści. :)

Bohater twojej powieści jest strażakiem. Skąd taka rozległa wiedza na temat pracy w tym zawodzie? Jak przygotowywałaś się do napisania książki?

Kiedy zaczynałam pisać moją powieść, nie wiedziałam jeszcze, że zostanę taką miłośniczką straży pożarnej. :) Zdobywanie wiedzy na ten temat zaczęłam od internetu. Godzinami czytałam o pracy strażaków, o wszystkim, co jest z nimi związane (nawet ustawy!). Stworzone przeze mnie w książce „sceny strażackie” nie wydawały mi się jednak do końca przekonywujące. Zdobyłam się więc na odwagę i z duszą na ramieniu udałam się do Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu. Po raz kolejny moje obawy okazały się niesłuszne. Wizytę tam wspominam jako jedno z najlepszych doświadczeń życiowych. Strażacy okazali się przesympatyczni i bardzo pomocni. Dzięki nim dowiedziałam się więcej na temat działania straży pożarnej i skorygowałam błędy rzeczowe w moich scenach strażackich, co wreszcie uczyniło je w pełni wiarygodnymi. :) Strażacy (zwłaszcza radomscy :)) to niesamowici ludzie. Wykonują niebezpieczny i odpowiedzialny zawód, a równocześnie pozostają bardzo skromnymi osobami. Rozmowa z nimi zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zawsze miałam ogromny szacunek i sympatię dla straży pożarnej, teraz to się jedynie pogłębiło. :) Co zabawne, muzeum, w którym pracuję, sąsiaduje z OSP, w naszej gminie mamy również Muzeum Pożarnictwa. W jakiś sposób motyw strażacki jest stale obecny w moim życiu. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? :)

Skąd pomysł na fabułę „Pod skrzydłami miłości”? Czy to był impuls, czy może cała idea dojrzewała stopniowo?

Wszystko zaczęło się od… piosenki. Mam tu na myśli „Heaven’s Table” z repertuaru mojego idola, Garou. Śpiewa w niej, że nie wszystkie anioły zasiadają przy niebiańskim stole, że niektórzy ludzie tu, na Ziemi, są takimi właśnie aniołami. Pomagają innym, poświęcają się dla nich, ratują im życie. Mimowolnie skojarzyło mi się to ze strażakami.  Tak narodziła się myśl, która zaczęła powoli dojrzewać, aż w końcu zakończyła się napisaniem książki. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym mojemu strażakowi nie zesłała plagi egipskiej w postaci kobiety. :) Coraz częściej słyszę, że Marta jest wyjątkowo irytująca. Szczerze? Mnie też strasznie wkurza. Nie bądźmy jednak dla niej tacy bezlitośni… :)

Napisałaś książkę, wysłałaś do wydawnictwa i… Jak wyglądał cały proces wydawniczy? Ile czasu minęło, zanim dowiedziałaś się, że uda się wydać Twoją powieść?

Rozesłałam książkę do wydawnictw na początku marca z przekonaniem, że ewentualnych odpowiedzi mogę spodziewać się najwcześniej po pół roku. Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że wydawnictwa zaczęły odzywać się już po kilku dniach! Nie wiedziałam, co robić, nie byłam zupełnie przygotowana na taki zwrot akcji. Po krótkich wahaniach zdecydowałam się na Czwartą Stronę. Przekonali mnie nie tylko swoją życzliwością i profesjonalizmem, ale przede wszystkim tym, że pięknie wydają książki. :) Sam proces wydawniczy był żmudny, ale bardzo potrzebny. Nie przeszłabym go, gdyby nie pomoc moich redaktorek prowadzących. Cierpliwie mi wszystko objaśniały, ale równocześnie pilnowały terminów i porządku. :) Doskonale wspominam też współpracę z redaktorem językowym. Kiedy dostałam moją powieść z jego sugestiami, zamurowało mnie. To była kolejna lekcja pokory, bardzo pouczająca i motywująca. Dzięki zapamiętanym radom, staram się teraz unikać wskazanych przez niego błędów. Na końcu całego procesu wydawniczego jest jeszcze korektor i ostatnie poprawki. Gdzieś po drodze ustala się ostateczny tytuł i okładkę. Jak widać, trasa, jaką przebywa książka, zanim trafi na półki, jest długa i wyczerpująca, ale warta trudu J To uczucie, kiedy trzyma się w dłoniach swoją pierwszą powieść… Bezcenne!      

Czym zajmujesz się poza pisaniem? Czy planujesz w przyszłości uczynić pisanie głównym zajęciem?

Na co dzień pracuję w muzeum oraz… bibliotece. Jako polonistka i bibliofilka, nie mogłam wymarzyć sobie lepszej pracy. :) Przebywanie wśród książek jest moim nałogiem. To dosyć ambiwalentne uczucie. Cieszy mnie ich widok, a jednocześnie jestem zrozpaczona, że nigdy nie zdołam przeczytać chociaż połowy z nich… :) A tu wciąż pojawiają się nowe pozycje! Chciałabym napisać jeszcze wiele, wiele książek. Ta nieokiełznana potrzeba pisania towarzyszy mi od najmłodszych lat. Zawsze marzyłam o tym, by zostać pisarką. Na studiach polonistycznych zafascynowałam się jednak badaniem literatury. Nowa pasja zdominowała na pewien czas moje pisarstwo, ale jak widać, nie da się uciec przed przeznaczeniem... :) Chciałabym kiedyś zająć się tylko pisaniem, spróbować się w innych gatunkach, napisać książkę życia. Mam nadzieję, że to marzenie kiedyś się spełni! :)


Dziękuję za rozmowę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz