Na rynku właśnie ukazała się debiutancka powieść Izabeli M. Krasińskiej, "Pod skrzydłami miłości". Z tej okazji postanowiłam przybliżyć Wam postać autorki i zadać jej kilka pytań. Jak, jako debiutantka, odnajduje się na rynku? Jakie sygnały otrzymuje od czytelników? Poznajcie tę przemiłą, młodą kobietę, która ma najlepsze zadatki ku temu, aby odnieść wielki sukces. :)
Twoja debiutancka powieść, „Pod skrzydłami miłości”, właśnie trafiła do
księgarni. Czujesz podekscytowanie, radość, a może towarzyszą Ci też niepewność
i lęk?
Czuję
podekscytowanie i radość, a jednocześnie niepewność i lęk. :) A tak poważnie, to nadal nie mogę uwierzyć, że książka,
którą widzę w księgarni, w internecie czy na bibliotecznej półce, jest moja. To
wciąż do mnie nie dociera. :) Nie ukrywam, że jest mi bardzo miło, że ludzie chcą ją
czytać, że o nią pytają. Kiedy zbliżała się data premiery, miałam jednak
mieszane uczucia. Bałam się reakcji czytelników, przygotowałam się raczej na
falę hejtu. Niepotrzebnie, gdyż książka została ciepło przyjęta. :) Oczywiście negatywne opinie również mnie nie ominęły,
ale to przecież zupełnie naturalne. Nawet najwięksi pisarze nie są w stanie się
wszystkim podobać, jak więc można tego wymagać od debiutanta?
Czy debiutantowi łatwo jest się odnaleźć
na rynku wydawniczym?
Wszystko
jest tu dla mnie zupełnie nowe i nieznane. Nieustannie zamęczam więc moje
wydawnictwo pytaniami. :) Dopiero poznaję zasady gry, nie uniknęłam też, niestety,
pierwszych błędów. Wydaje mi się jednak, że na tym etapie to normalne. Myślę,
że z czasem będzie tylko lepiej. :) Nie
patrzę na inne autorki jak na potencjalne rywalki. Mieszkam w gminie Zakrzew,
skąd pochodzi znana autorka powieści kobiecych, Grażyna Jeromin-Gałuszka. Podoba
mi się jej sposób pisania. Ma doskonały warsztat pisarski, jej bohaterki
również są wyjątkowe. Czytanie innych pisarzy bardzo mnie rozwija, ale nie mam
potrzeby, by im dorównywać. Dobry styl pisarski kształtuje się latami, a zatem
przede mną jeszcze baaardzo długa droga. :)
Czy dostajesz już pierwsze sygnały od
czytelników? Podoba im się książka?
Pierwsze
opinie, ku mojemu zaskoczeniu, były pozytywne. Słyszę, że niektórzy czytali
moją książkę i na przemian śmiali się i płakali. Nieświadomie spełniłam więc
trzy starożytne zasady pisarstwa: docere, delectare, movere (nauczać, bawić,
wzruszać). :) Jak już wspomniałam, są i tacy, którym powieść się nie spodobała.
Nie ukrywam, że negatywne komentarze są trochę dołujące, ale równocześnie potrzebne.
Nie tylko uczą pokory, ale również wskazują autorowi, nad czym jeszcze powinien
popracować. Osobiście uważam, że na debiutantów powinno się patrzeć z przymrużeniem
oka. Niekiedy ich pierwsze książki nie zachwycają, czegoś im brakuje, irytują
nas bohaterowie albo sama fabuła. Nie wolno jednak zapominać, że na początku
każdy jest amatorem w swojej dziedzinie i popełnia liczne błędy, zanim wreszcie
dojdzie do perfekcji. Dopiero czas i praktyka sprawiają, że styl pisarski
kształtuje się i dojrzewa. Apeluję o więcej zrozumienia i cierpliwości dla nas,
debiutantów. Nam i tak nie jest łatwo, bo dopiero zaczynamy. :)
Kto pierwszy przeczytał „Pod skrzydłami
miłości”? Z jaką reakcją spotkałaś się ze strony tej osoby?
Moja
najstarsza siostra, Aneta. Przyznaję, że obawiałam się nieco jej opinii, tym
bardziej że nikt z domowników ani znajomych nie czytał wcześniej ostatecznej
wersji mojej powieści. „Pod skrzydłami miłości” jej się spodobało, co wcale nie
wydawało się takie oczywiste. Moje rodzeństwo to wyrafinowani ironiści i
mistrzowie ciętej riposty, dlatego byłam przygotowana na każdą ewentualność. :) Nadal mam na liście kilka osób, których recenzji się
boję, tym bardziej, że są wśród nich poloniści. :)
Bohater twojej powieści jest strażakiem.
Skąd taka rozległa wiedza na temat pracy w tym zawodzie? Jak przygotowywałaś
się do napisania książki?
Kiedy
zaczynałam pisać moją powieść, nie wiedziałam jeszcze, że zostanę taką miłośniczką
straży pożarnej. :) Zdobywanie wiedzy na ten temat zaczęłam od internetu.
Godzinami czytałam o pracy strażaków, o wszystkim, co jest z nimi związane
(nawet ustawy!). Stworzone przeze mnie w książce „sceny strażackie” nie
wydawały mi się jednak do końca przekonywujące. Zdobyłam się więc na odwagę i z
duszą na ramieniu udałam się do Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu. Po raz
kolejny moje obawy okazały się niesłuszne. Wizytę tam wspominam jako jedno z najlepszych
doświadczeń życiowych. Strażacy okazali się przesympatyczni i bardzo pomocni.
Dzięki nim dowiedziałam się więcej na temat działania straży pożarnej i
skorygowałam błędy rzeczowe w moich scenach strażackich, co wreszcie uczyniło
je w pełni wiarygodnymi. :) Strażacy (zwłaszcza radomscy :)) to niesamowici ludzie. Wykonują niebezpieczny i
odpowiedzialny zawód, a równocześnie pozostają bardzo skromnymi osobami. Rozmowa
z nimi zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zawsze miałam ogromny szacunek i sympatię
dla straży pożarnej, teraz to się jedynie pogłębiło. :) Co zabawne, muzeum, w którym pracuję, sąsiaduje z OSP, w
naszej gminie mamy również Muzeum Pożarnictwa. W jakiś sposób motyw strażacki
jest stale obecny w moim życiu. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? :)
Skąd pomysł na fabułę „Pod skrzydłami
miłości”? Czy to był impuls, czy może cała idea dojrzewała stopniowo?
Wszystko
zaczęło się od… piosenki. Mam tu na myśli „Heaven’s Table” z repertuaru mojego
idola, Garou. Śpiewa w niej, że nie wszystkie anioły zasiadają przy niebiańskim
stole, że niektórzy ludzie tu, na Ziemi, są takimi właśnie aniołami. Pomagają
innym, poświęcają się dla nich, ratują im życie. Mimowolnie skojarzyło mi się
to ze strażakami. Tak narodziła się
myśl, która zaczęła powoli dojrzewać, aż w końcu zakończyła się napisaniem
książki. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym mojemu strażakowi nie zesłała plagi
egipskiej w postaci kobiety. :) Coraz częściej słyszę, że Marta jest wyjątkowo
irytująca. Szczerze? Mnie też strasznie wkurza. Nie bądźmy jednak dla niej tacy
bezlitośni… :)
Napisałaś książkę, wysłałaś do
wydawnictwa i… Jak wyglądał cały proces wydawniczy? Ile czasu minęło, zanim
dowiedziałaś się, że uda się wydać Twoją powieść?
Rozesłałam
książkę do wydawnictw na początku marca z przekonaniem, że ewentualnych
odpowiedzi mogę spodziewać się najwcześniej po pół roku. Jakież było moje
zaskoczenie, gdy okazało się, że wydawnictwa zaczęły odzywać się już po kilku
dniach! Nie wiedziałam, co robić, nie byłam zupełnie przygotowana na taki zwrot
akcji. Po krótkich wahaniach zdecydowałam się na Czwartą Stronę. Przekonali
mnie nie tylko swoją życzliwością i profesjonalizmem, ale przede wszystkim tym,
że pięknie wydają książki. :) Sam proces wydawniczy był żmudny, ale bardzo potrzebny. Nie
przeszłabym go, gdyby nie pomoc moich redaktorek prowadzących. Cierpliwie mi
wszystko objaśniały, ale równocześnie pilnowały terminów i porządku. :) Doskonale wspominam też współpracę z redaktorem
językowym. Kiedy dostałam moją powieść z jego sugestiami, zamurowało mnie. To
była kolejna lekcja pokory, bardzo pouczająca i motywująca. Dzięki zapamiętanym
radom, staram się teraz unikać wskazanych przez niego błędów. Na końcu całego
procesu wydawniczego jest jeszcze korektor i ostatnie poprawki. Gdzieś po
drodze ustala się ostateczny tytuł i okładkę. Jak widać, trasa, jaką przebywa
książka, zanim trafi na półki, jest długa i wyczerpująca, ale warta trudu J To uczucie, kiedy trzyma się w dłoniach swoją pierwszą
powieść… Bezcenne!
Czym zajmujesz się poza pisaniem? Czy
planujesz w przyszłości uczynić pisanie głównym zajęciem?
Na
co dzień pracuję w muzeum oraz… bibliotece. Jako polonistka i bibliofilka, nie
mogłam wymarzyć sobie lepszej pracy. :) Przebywanie wśród książek jest moim nałogiem. To dosyć ambiwalentne uczucie.
Cieszy mnie ich widok, a jednocześnie jestem zrozpaczona, że nigdy nie zdołam
przeczytać chociaż połowy z nich… :) A
tu wciąż pojawiają się nowe pozycje! Chciałabym napisać jeszcze wiele, wiele
książek. Ta nieokiełznana potrzeba pisania towarzyszy mi od najmłodszych lat. Zawsze
marzyłam o tym, by zostać pisarką. Na studiach polonistycznych zafascynowałam
się jednak badaniem literatury. Nowa pasja zdominowała na pewien czas moje
pisarstwo, ale jak widać, nie da się uciec przed przeznaczeniem... :) Chciałabym kiedyś zająć się tylko pisaniem, spróbować
się w innych gatunkach, napisać książkę życia. Mam nadzieję, że to marzenie
kiedyś się spełni! :)
Dziękuję za rozmowę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz