Dzisiaj o swoich świętach pisze dla Was Magdalena Wala, autorka powieści "Przypadki pewnej desperatki" i "Marianna". Z pewnych źródeł wiem, że pisarka szykuje kolejną książkę, dziś możemy zatem uznać, iż... odliczamy nie tylko do świąt, ale i do następnej premiery. :)
Święta w mojej rodzinie to okres spokoju, radości, ale
przede wszystkim bliskości, którą dają najbliżsi. Co roku przeżywamy je wyłącznie
w gronie najbliższej rodziny. Przygotowania w pewnym sensie rozpoczynają się w
okresie wczesnej jesieni, kiedy to mój tata ze swoich wędrówek po lasach
przynosi zebrane grzyby, które następnie mama suszy lub piecze i marynuje. Ozdoby
choinkowe to również wytwór rąk mamy, która uwielbia wszystkiego rodzaju
robótki więc wieczorami robi szydełkowe albo frywolitkowe bombki, gwiazdki oraz
łańcuchy. Do tego pasowałaby jeszcze żywa, pachnąca choinka, ale taką podczas
świąt mieliśmy tylko raz. Po świętach, przykro było patrzeć jak marnieje, traci
igły, aż ostatecznie trzeba ją było wyrzucić. Dlatego uważam, że miejsce żywych
drzewek jest w lesie, albo w naszym ogrodzie, a sami zadowalamy się sztucznym.
Nadchodzi grudzień, a wraz z nim świąteczne dekoracje w
miastach, rozmaite jarmarki bożonarodzeniowe z tradycyjnym jedzeniem oraz
ozdobami świątecznymi. Ze świąteczną muzyką w sklepach, która ma zachęcić do
zakupów, a często irytuje, bo pojawia się już w listopadzie. Wraz z grudniem
przychodzi nadzieja, że Święta w tym roku będą białe, zaśnieżone i mroźne.
Spada pierwszy śnieg i następuje okres oczekiwania i gorączkowych przygotowań.
W Wigilię przede wszystkim stroimy dom zawieszonymi w oknach
gwiazdkami, girlandami z bombkami i gwiazdkami, ubieramy choinkę we wszystkie
stworzone przez mamę cudowności. A poza
tym gotujemy. Ponieważ moi rodzice pochodzą z rodzin o różnych tradycjach
zastąpili zupy spożywane podczas wigilii w ich rodzinach czyli Siemieniotkę i
Moczkę zupą grzybową. Poza tym na wigilijnym stole lądują ryby – czasami są to
karpie, ale też pojawia się dorsz, szczupak lub inne. Na zimno jemy śledzie w
śmietanie. Inne wigilijne dania to kapusta z grzybami, kompoty z suszonych
owoców – śliwek i gruszek oraz makówki. Kończymy wieczerzę kawałkiem chleba z
masłem – i wypowiadanymi słowami – „Oby ci chleba nie brakło”, jabłkami oraz
orzechami z własnego ogrodu. Na koniec dzielimy się opłatkiem i składamy sobie
świąteczne życzenia. Nim zakończymy wigilię modlitwą, śpiewamy kilka kolęd –
nie wygralibyśmy żadnego konkursu na Kolendę, ale nic dla mnie nie brzmi tak
cudownie jak wyśpiewane w rodzinnym gronie Lulajże Jezuniu.
Na Święta dzielimy się również z najbliższymi prezentami –
przy czym nie jest dla nas ważne tyle otrzymywanie, co dawanie tego, co może
bliskiej osobie sprawić największą radość. A potem po prostu cieszymy się sobą.
Święta Bożego Narodzenia to dla mnie przede wszystkim czas
obecności najbliższych. I tego właśnie chciałam Wam w ten szczególny czas
życzyć.
Piękny opis☺
OdpowiedzUsuń