wtorek, 13 grudnia 2016

Magdalena Wala | Święta w mojej rodzinie to czas spokoju



Dzisiaj o swoich świętach pisze dla Was Magdalena Wala, autorka powieści "Przypadki pewnej desperatki" i "Marianna". Z pewnych źródeł wiem, że pisarka szykuje kolejną książkę, dziś możemy zatem uznać, iż... odliczamy nie tylko do świąt, ale i do następnej premiery. :)

Święta w mojej rodzinie to okres spokoju, radości, ale przede wszystkim bliskości, którą dają najbliżsi. Co roku przeżywamy je wyłącznie w gronie najbliższej rodziny. Przygotowania w pewnym sensie rozpoczynają się w okresie wczesnej jesieni, kiedy to mój tata ze swoich wędrówek po lasach przynosi zebrane grzyby, które następnie mama suszy lub piecze i marynuje. Ozdoby choinkowe to również wytwór rąk mamy, która uwielbia wszystkiego rodzaju robótki więc wieczorami robi szydełkowe albo frywolitkowe bombki, gwiazdki oraz łańcuchy. Do tego pasowałaby jeszcze żywa, pachnąca choinka, ale taką podczas świąt mieliśmy tylko raz. Po świętach, przykro było patrzeć jak marnieje, traci igły, aż ostatecznie trzeba ją było wyrzucić. Dlatego uważam, że miejsce żywych drzewek jest w lesie, albo w naszym ogrodzie, a sami zadowalamy się sztucznym.
Nadchodzi grudzień, a wraz z nim świąteczne dekoracje w miastach, rozmaite jarmarki bożonarodzeniowe z tradycyjnym jedzeniem oraz ozdobami świątecznymi. Ze świąteczną muzyką w sklepach, która ma zachęcić do zakupów, a często irytuje, bo pojawia się już w listopadzie. Wraz z grudniem przychodzi nadzieja, że Święta w tym roku będą białe, zaśnieżone i mroźne. Spada pierwszy śnieg i następuje okres oczekiwania i gorączkowych przygotowań.
W Wigilię przede wszystkim stroimy dom zawieszonymi w oknach gwiazdkami, girlandami z bombkami i gwiazdkami, ubieramy choinkę we wszystkie stworzone przez mamę cudowności.  A poza tym gotujemy. Ponieważ moi rodzice pochodzą z rodzin o różnych tradycjach zastąpili zupy spożywane podczas wigilii w ich rodzinach czyli Siemieniotkę i Moczkę zupą grzybową. Poza tym na wigilijnym stole lądują ryby – czasami są to karpie, ale też pojawia się dorsz, szczupak lub inne. Na zimno jemy śledzie w śmietanie. Inne wigilijne dania to kapusta z grzybami, kompoty z suszonych owoców – śliwek i gruszek oraz makówki. Kończymy wieczerzę kawałkiem chleba z masłem – i wypowiadanymi słowami – „Oby ci chleba nie brakło”, jabłkami oraz orzechami z własnego ogrodu. Na koniec dzielimy się opłatkiem i składamy sobie świąteczne życzenia. Nim zakończymy wigilię modlitwą, śpiewamy kilka kolęd – nie wygralibyśmy żadnego konkursu na Kolendę, ale nic dla mnie nie brzmi tak cudownie jak wyśpiewane w rodzinnym gronie Lulajże Jezuniu.
Na Święta dzielimy się również z najbliższymi prezentami – przy czym nie jest dla nas ważne tyle otrzymywanie, co dawanie tego, co może bliskiej osobie sprawić największą radość. A potem po prostu cieszymy się sobą.

Święta Bożego Narodzenia to dla mnie przede wszystkim czas obecności najbliższych. I tego właśnie chciałam Wam w ten szczególny czas życzyć. 

1 komentarz: