wtorek, 3 czerwca 2014

Anne Holt "W cieniu zdarzeń" w dzielnicy rządowej i na wyspie Utøya



22 lipca 2011 roku zapisał się w pamięci Norwegów jako dzień tragiczny i bolesny. Tego dnia doszło do wybuchu bomby w dzielnicy rządowej, a dwie godziny później na wyspie Utøya uzbrojony mężczyzna otworzył ogień do młodzieży przebywającej na obozie zorganizowanym przez Norweską Partię Pracy. W sumie, w wyniku oby dwóch ataków, zginęło 77 osób, a ponad 300 zostało rannych. W cieniu tych dramatycznych zdarzeń Anne Holt umieściła akcję swej powieści, która właśnie ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Sander Mohr jest wyczekanym jedynakiem, nieco problematycznym, ale kochanym dzieckiem z dobrego domu. Przynajmniej taki obraz chłopca wykreowali sobie znajomi i przyjaciele rodziny. Jeden z najlepszych adresów w Oslo, doskonale zarabiający ojciec, matka, która może pozwolić sobie na to, aby zajmować się domem. Jedyną rysą na idealnym obrazku są problemy chłopca, który cierpi na ADHD. 22 lipca Sander umiera we własnym domu. Wszystkie siły policji zostały zaangażowane do pomocy poszkodowanym w wybuchach i strzelaninie na wyspie Utøya. Po dłuższym czasie na miejscu pojawia się Henrik Holme, młody posterunkowy, który zaledwie przed sześcioma tygodniami ukończył szkołę policyjną. Obecna na miejscu znajoma rodziny, a jednocześnie pani psycholog interesująca się kryminalistyką, Inger Johanne Vik początkowo wierzy w nieszczęśliwy wypadek. Tylko niedoświadczony, ale ambitny policjant zaczyna podejrzewać, że śmierć Sandera nie była przypadkiem. 

"W cieniu zdarzeń" to nie jest klasyczny kryminał. Z jednej strony mamy martwe dziecko, które zginęło w podejrzanych okolicznościach i śledczego, może nie do końca idealnego, ale zawsze detektywa. Kiedy jednak zagłębimy się w akcję powieści, dostrzegamy drugie dno. Podczas odkrywania prawdy wraz z bohaterami , systematyzowania wszystkich elementów układanki, dokonujemy osądu i zastanawiamy się nad skalą problemu. Pokuszę się o nazwanie publikacji "kryminałem w stylu książek Jodi Picoult". "W cieniu zdarzeń" oprócz zapewnienia odpowiedzi na pytanie "czy i kto zabił?" (a skoro mamy do czynienia z powieścią kryminalną, wynik jest oczywisty) ma na celu szersze omówienie niezwykle istotnej problematyki z zakresu społeczno-obyczajowego. Maltretowanie dzieci. Autorka w sposób bolesny pisze o panującej w środowisku chłopca znieczulicy. Znęcanie się nad małoletnimi w dobrych, bogatych domach wciąż jest tematem tabu. Wydaje się, iż ten problem dotyczy ludzi ubogich, tak zwanego marginesu społecznego. Anne Holt zrywa z tym mitem.

Ktoś kiedyś powiedział, że kryminał to gatunek, który kończy się happy endem. Sprawca zostaje pojmany, sprawa wyjaśnia się, a niebezpieczeństwo mija. Kiedy jednak ginie dziecko, istota, którą jako dorośli mamy obowiązek chronić przed niebezpieczeństwem, nie ma mowy o żadnym szczęśliwym zakończeniu. "W cieniu zdarzeń" porusza i trafia do czytelnika tam, najgłębiej, do jego wnętrza. Bolesna śmierć chłopca w środowisku, w którym z założenia miał czuć się bezpiecznie, skłania do refleksji. Dlaczego na to pozwalamy? Ile jeszcze rodzinnych dramatów rozgrywa się w czterech ścianach?


Śledztwo i trudny temat społeczno-obyczajowy to nie jedyne wątki, jakie znajdziemy w książce "W cieniu zdarzeń". Anne Holt zbudowała również ciekawy portret norweskiego społeczeństwa w trudnym momencie próby. Autorka pisze o jedności, jaka połączyła ludzi w tamtych dniach, współczuciu i serdeczności, które nie są domeną Norwegów. Osadzenie akcji powieści w takim tle pozwala również spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. To smutne, ale początkowo śmierć Sandera jest nieznaczącym incydentem w cieniu wielkich wydarzeń. Jedynie młody policjant walczy o sprawiedliwość dla dziecka.

Jedyną rysą na szkle jest brak elementu zaskoczenia przy zakończeniu. Fakt, książka została skonstruowana w taki sposób, że podejrzanych może być tylko dwoje, więc to znacznie zawęża obszar, na jakim skupia się czytelnik. Lubię być przyjemnie zszokowana, że jednak nie miałam racji, trochę brakowało mi tego w tej pozycji, ale rozumiem ogólny zamysł. Raczej nie mogło być inaczej.

"W cieniu zdarzeń" autorstwa Anne Holt nie daje odetchnąć nawet na chwilę. Akcja jest na tyle gęsta, że czytelnik nie ma ochoty odkładać tej lektury, dopóki nie skończy ostatniej strony. Przeczytałam "od deski do deski" w jedno popołudnie i wieczór. Nie jest to klasyka kryminału, z dreszczykiem emocji i zjeżonymi włosami na karku, ale mądra, przemyślana powieść, gdzie wątek kryminalny staje się pretekstem do omówienia głębszego problemu. Rewelacja!


Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści!


Anne Holt "W cieniu zdarzeń"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2014
ilość stron: 344
data premiery: 22.05.2014

3 komentarze:

  1. Podczas czytania opisu fabuły faktycznie przyszły mi na myśl książki Jodi Picoult. Mam wrażenie, że "W cieniu zdarzeń" tak jak mówisz nie jest klasycznym kryminałem, ale takim, który posiada głębsze znaczenie wymagające od czytelnika odrobiny wysiłku, żeby je dostrzec i zrozumieć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed chwilą na swoim blogu napisałam recenzję książki autorki po której napisałam sobie, ze rezygnuję z dalszego poznawania twórczości p. Holt. Twoja recenzja kolejnego egzemplarza autorki rozbiła mnie i zastanawiam się czy nie zmienić zdania...
    Wspaniała recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Od kiedy zobaczyłem książkę w zapowiedziach chciałem ją mieć, ale jakoś jeszcze nie było okazji. Muszę się streszczać, bo widzę, że naprawdę warto ;)

    OdpowiedzUsuń