wtorek, 17 czerwca 2014

Wywiad z Olgą Rudnicką: "Pisanie to dla mnie forma psychoterapii, mój narkotyk"

fot. Wydawnictwo Prószyński i S-ka



"Fartowny pech" to dziewiąta powieść młodej pisarki. Książka właśnie ukazała się na rynku, a godnym podziwu jest fakt, iż Olga Rudnicka ma zaledwie 26 lat. Autorka zawstydza wszystkich tych, którzy realizację swoich planów, marzeń odkładają na później. Pytana, jak ona to robi, przyznaje, iż po prostu kocha pisać. Poznajcie Olgę Rudnicką, która swoich bohaterów umieściła w półświatku gangsterskim.


Pani jest swego rodzaju fenomenem na polskim rynku wydawniczym - 26 lat i właśnie ukazała się dziewiąta powieść Pani autorstwa. Zadam pytanie, które pewnie słyszała Pani wiele razy: jak Pani to robi?

Muszę Panią rozczarować, bo na to pytanie nie ma odpowiedzi. Po prostu kocham pisać. To dla mnie forma psychoterapii, mój narkotyk, dzięki któremu rozkładam skrzydła!

Porozmawiajmy chwilę o „Fartownym pechu”. Skąd pomysł, aby akcję powieści umieścić w półświatku gangsterskim?

Chciałam, by tym razem głównymi bohaterami zostali panowie. Ale dlaczego w półświatku? Zaczęło się od pomysłu na dwóch policjantów nieudaczników. Gianni został dorzucony przypadkiem, gdy wymyślałam nazwiska dla moich bohaterów. Chciałam, żeby była między nimi jakaś zbieżność, która pozwoli na szereg pomyłek. I tak powstał Dziany i Nadziany. Uznałam, że będzie śmiesznie, gdy się przedstawią. A potem nagle z Dzianego zrobił się Gianni i nagle miałam w głowie trzech bohaterów: Dziany, Gianni i Nadziany. Z jakiegoś powodu widziałam mojego Gianni’ego w głowie jako typa spod ciemnej gwiazdy, ale dającego się lubić, który może się podobać kobietom i siłą rzeczy przeniosłam akcję do półświatka.  Ale skąd pomysł? Nie wiem. Wszystko dzieje się w mojej głowie. 

Który z bohaterów „Fartownego pecha” jest ulubieńcem autorki?

No właśnie ten Gianni, który powstał na końcu, niemal na doczepkę, a zawojował mnie kompletnie.  Taki typ macho, z zasadami, odrobinę staroświecki, rodzinny, ale zarazem twardy i bezlitosny, gdy zajdzie potrzeba. Ktoś, pod czyje skrzydła można się chronić a on obroni przed całym światem. A że wyszło trochę straszno, trochę śmieszno, to u mnie jak zwykle. 

Dla kogo Pani pisze? Ma Pani jasno określoną konkretną grupę odbiorców?

Na spotkania przychodzą osoby w każdym wieku. Poczynając od gimnazjalistów a kończąc na studentach uniwersytetu Trzeciego wieku. I to mnie bardzo cieszy, że tylko osób może znaleźć w moich książkach coś dla siebie. Lubię myśleć, że piszę dla wszystkich, którzy lubią się śmiać i dla ponuraków, którzy dopiero muszą się tego nauczyć. Co nie znaczy, że wszystkim muszą się moje powieści podobać.

Często spotyka się Pani ze słowami sympatii ze strony czytelników? Jak to jest ze spotkaniami autorskim? To przykry obowiązek czy może niesamowita przyjemność?

Właściwie spotykam się tylko z sympatycznymi słowami czytelników co daje mi niesamowitą energię do pisania! Same spotkania to dla mnie ogromny stres. Czuję się bardzo zawstydzona! Jednak po spotkaniu roznoszą mnie pozytywne wrażenia! Na spotkaniu chyba też, bo ludzie są rozbawieni, zadają sporo pytań, czasami wywiąże się ciekawa dyskusja. Zdecydowanie nie jest to przykry obowiązek. Wręcz przeciwnie. Mimo towarzyszącemu im stresowi, bardzo się cieszę. 




Która z Pani książek jest najważniejsza dla Pani jako dla autorki? 

Najwięcej emocjonalnie kosztował mnie „Cichy wielbiciel”. Książka jest dla mnie ważna dlatego, że chciałam ukazać problem stalkingu, który jest poważnym zagrożeniem społecznym i sądząc po reakcjach czytelników, udało mi się go odpowiednio przedstawić. Jednak właśnie ze względu na trudną tematykę, moje współistnienie z bohaterami, „Cichy wielbiciel” był dla mnie bardzo wyczerpujący psychicznie i nie sądzę, abym w najbliższym czasie podjęła się podobnej tematyki. 

A która najlepsza z punktu widzenia czytelnika?

O to należy zapytać czytelników. ;-) Osobiście odnoszę wrażenie, że "Natalii 5". Nie spodziewałam się takiego odzewu i pozytywnych komentarzy, a nawet próśb o kolejne części.

Skąd czerpie Pani inspiracje, by pisać?

Zewsząd. Przyczynia się do tego wszystko - życie prywatne, praca, miejsca w których bywam, ludzie mijający mnie na ulicy, natura.

Czy zastanawiała się Pani kiedyś, aby porzucić pracę zawodową na rzecz pisarstwa? 

Ostatnio tak. Jednak życie to nie bajka i na dzień dzisiejszy nie mogę sobie na to pozwolić.

Pytanie może banalne, ale jak udaje się Pani połączyć wszystkie swoje obowiązki i jeszcze znaleźć czas, aby napisać dziewięć książek w tak młodym wieku?

To proste. Prowadzę baaaardzo nudny tryb życia. Ludzie mają wyobrażenie, że mieszkam nie wiadomo gdzie,  nie pracuję, czas spędzam oddając się przyjemnościom, a w weekendy szaleje na dyskotekach do rana. Niestety muszę niektórych sprowadzić na ziemię. W tygodniu pracuję od rana do wieczora. Po pracy zapadam w drzemkę i w nocy siadam do pisania. Raz w tygodniu uda mi się wyrwać na przejażdżkę konną czy trochę pobiegać. Weekend staram się poświęcić bliskim, a kiedy już znajdę czas zazwyczaj w sobotnie wieczory zawijam się w kocyk i czytam.

Jak widzi Pani siebie za, dajmy na to, 10 lat?

Nie widzę. Nie zastanawiam się nad tym. Staram się cieszyć dniem dzisiejszym i czerpać z każdej chwili tyle ile się da! ;-)

2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Olgi Rudnickiej. Aż trudno w to uwierzyć. Wydaje się bardzo ciekawą osobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja czytałam wszystkie jej książki i z niecierpliwością czekam na możliwość poznania tej najnowszej:)

    OdpowiedzUsuń