Grudzień to najbardziej magiczny czas w roku.
Przegląd czytelniczy we współpracy z polskimi pisarkami zaprasza do lektury wspomnień i felietonów, jakie w miesiącu grudzień cyklicznie będą ukazywać się na blogu.
Cykl świąteczny rozpoczynamy wraz z dniem 1 grudnia, ostatni wpis ukaże się na dzień przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia, 23 grudnia.
Edyta Świętek, autorka m.in. powieści "Zakręcone życie Madzi Kociołek", "Cienie przeszłości", "Bańki mydlane" oraz "Tam gdzie rodzi się miłość" (dwie ostatnie ukażą się w I kwartale 2015 roku) opowiada o tym, jak wyglądają...
Święta u Świętków. ;)
Edyta Świętek jako dziecko |
Boże Narodzenie w moim domu,
podobnie jak w wielu innych, jest czasem szczególnym. Święta obchodzimy po
staropolsku i nie ulegamy pod tym względem absolutnie żadnym zachodnim modom.
Pierwszym sygnałem, że nadchodzą
święta jest wizyta Świętego Mikołaja - biskupa.
Przygotowania zaczynają się kilka
dni wcześniej, ale bez nerwowego szaleństwa – nie ma pogoni za prezentami po
centrach handlowych. Część zakupów, takich jak grzyby, mak, czy groch robimy
znacznie wcześniej, aby nie tracić czasu na stanie w gigantycznych kolejkach.
Bardzo przyjemnym momentem jest
wycinanie śnieżynek z papieru, którymi dekorujemy wnętrza naszego domu. To
jedyna ozdoba, która pojawia się kilka dni przed świętami. W dzień wigilijny
rano mój syn ubiera choinkę, a ja rozkładam inne dekoracje świąteczne. Nie ma
mowy o tym, abyśmy robili to choćby dzień wcześniej.
Przez trzy dni poprzedzające
święta w całym domu rozchodzi się aromat grzybów, kapusty oraz innych
wigilijnych potraw. W naszym domu przestrzega się postu i w związku z tym nie
jadamy w tym dniu żadnego mięsa poza rybami.
Zazwyczaj w wigilijny poranek
odwiedzają nas jacyś chłopcy z sąsiedztwa, którzy przychodzą „po szczęściu” –
ma to być pomyślna wróżba na nadchodzący Nowy Rok. Oczywiście takich zwyczajów
i przesądów jest znacznie więcej, lecz nie sposób wszystkiego opisać.
Słuchając kolęd oczekujemy na
gości, czyli moją mamę oraz brata, a później wspólnie wyglądamy pierwszej
gwiazdki.
Uwielbiam moment, gdy po
tradycyjnym łamaniu się opłatkiem oraz modlitwie zasiadamy do wspólnej
wieczerzy. Zawsze pozostawiamy jedno wolne nakrycie dla zbłąkanego gościa. Jak
chyba w większości polskich domów, jako pierwszy na stole pojawia się barszcz z
uszkami. Przez następne dwie godziny delektujemy się potrawami, z których
większość gości na naszym stole raz w roku. Nikomu się nie spieszy, nikt nie
zerka nerwowo na komórkę, telewizor jest wyłączony. Jest za to czas na rozmowy
i snucie opowieści.
Wszystkim moim Czytelnikom życzę,
aby w ich domach święta Bożego Narodzenia były czasem szczęścia i miłości,
mijającym w gronie bliskich osób.
Cudowny pomysł na posty! Niczym kartki z adwentowego kalendarza. Czekam na kolejne świąteczne impresje...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo miło było wziąć udział w tak sympatycznym przedsięwzięciu :)
OdpowiedzUsuńCzytając słowa pani Edyty, poczułam magię świąt:) Ale tam u Pani, cieplutko, pani Edyto! Aż chciałoby się zapukać i usiąść z Wami do tego świątecznego stołu.
OdpowiedzUsuńPani Magdo, pomysł fantastyczny! Będę śledzić z zainteresowaniem!
Pozdrawiam serdecznie :)
M.