poniedziałek, 1 grudnia 2014

Edyta Świętek | Święta u Świętków

Grudzień to najbardziej magiczny czas w roku.
Przegląd czytelniczy we współpracy z polskimi pisarkami zaprasza do lektury wspomnień i felietonów, jakie w miesiącu grudzień cyklicznie będą ukazywać się na blogu.

Cykl świąteczny rozpoczynamy wraz z dniem 1 grudnia, ostatni wpis ukaże się na dzień przed Wigilią Świąt Bożego Narodzenia, 23 grudnia.

Edyta Świętek, autorka m.in. powieści "Zakręcone życie Madzi Kociołek", "Cienie przeszłości", "Bańki mydlane" oraz "Tam gdzie rodzi się miłość" (dwie ostatnie ukażą się w I kwartale 2015 roku) opowiada o tym, jak wyglądają...
Święta u Świętków. ;)


Edyta Świętek jako dziecko


Boże Narodzenie w moim domu, podobnie jak w wielu innych, jest czasem szczególnym. Święta obchodzimy po staropolsku i nie ulegamy pod tym względem absolutnie żadnym zachodnim modom.
Pierwszym sygnałem, że nadchodzą święta jest wizyta Świętego Mikołaja - biskupa.
Przygotowania zaczynają się kilka dni wcześniej, ale bez nerwowego szaleństwa – nie ma pogoni za prezentami po centrach handlowych. Część zakupów, takich jak grzyby, mak, czy groch robimy znacznie wcześniej, aby nie tracić czasu na stanie w gigantycznych kolejkach.
Bardzo przyjemnym momentem jest wycinanie śnieżynek z papieru, którymi dekorujemy wnętrza naszego domu. To jedyna ozdoba, która pojawia się kilka dni przed świętami. W dzień wigilijny rano mój syn ubiera choinkę, a ja rozkładam inne dekoracje świąteczne. Nie ma mowy o tym, abyśmy robili to choćby dzień wcześniej.
Przez trzy dni poprzedzające święta w całym domu rozchodzi się aromat grzybów, kapusty oraz innych wigilijnych potraw. W naszym domu przestrzega się postu i w związku z tym nie jadamy w tym dniu żadnego mięsa poza rybami.
Zazwyczaj w wigilijny poranek odwiedzają nas jacyś chłopcy z sąsiedztwa, którzy przychodzą „po szczęściu” – ma to być pomyślna wróżba na nadchodzący Nowy Rok. Oczywiście takich zwyczajów i przesądów jest znacznie więcej, lecz nie sposób wszystkiego opisać.
Słuchając kolęd oczekujemy na gości, czyli moją mamę oraz brata, a później wspólnie wyglądamy pierwszej gwiazdki.
Uwielbiam moment, gdy po tradycyjnym łamaniu się opłatkiem oraz modlitwie zasiadamy do wspólnej wieczerzy. Zawsze pozostawiamy jedno wolne nakrycie dla zbłąkanego gościa. Jak chyba w większości polskich domów, jako pierwszy na stole pojawia się barszcz z uszkami. Przez następne dwie godziny delektujemy się potrawami, z których większość gości na naszym stole raz w roku. Nikomu się nie spieszy, nikt nie zerka nerwowo na komórkę, telewizor jest wyłączony. Jest za to czas na rozmowy i snucie opowieści.


Wszystkim moim Czytelnikom życzę, aby w ich domach święta Bożego Narodzenia były czasem szczęścia i miłości, mijającym w gronie bliskich osób. 

3 komentarze:

  1. Cudowny pomysł na posty! Niczym kartki z adwentowego kalendarza. Czekam na kolejne świąteczne impresje...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miło było wziąć udział w tak sympatycznym przedsięwzięciu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając słowa pani Edyty, poczułam magię świąt:) Ale tam u Pani, cieplutko, pani Edyto! Aż chciałoby się zapukać i usiąść z Wami do tego świątecznego stołu.
    Pani Magdo, pomysł fantastyczny! Będę śledzić z zainteresowaniem!
    Pozdrawiam serdecznie :)
    M.

    OdpowiedzUsuń