Ałbena Grabowska - myślę, że tej autorki żadnemu miłośnikowi współczesnej polskiej powieści obyczajowej, przedstawiać nie trzeba.
Dzisiaj pisarka występuje na blogu w nieco innej roli.
Ałbena Grabowska oddaje się wspomnieniom.
Wspomnieniom pełnym magii, zapachu piernika i świątecznej choinki.
Święta zawsze zaczynają się u mnie pierwszego dnia grudnia. Wtedy robię ciasto na piernik i zostawiam go w chłodzie aż do Wigilii, żeby wchłonął korzenne zapachy i pięknie dojrzał. Moment w którym wsypuję przyprawy do piernika jest wyjątkowy. Po domu roznosi się zapach, który owiewa wszystkie kąty i przypomina o tym co się zdarzy w noc wigilijną.
Kiedy byłam mała uwielbiałam atmosferę Świąt. Nawet w biednych i szarych czasach zawsze udawało się coś wyczarować z bibuły, krepiny czy kolorowego papieru, czym można było udekorować choinkę. Mieliśmy w domu stare bombki, jeszcze po babci, które z pieczołowitością co roku wieszaliśmy na choince.
Kulinarnie była to wielka uczta. Oczywiście wigilia zawsze była i jest postna, taka tradycja, ale już pierwszego dnia świąt można sobie było pozwolić na bezkarne pustoszenie lodówki. Do tradycji u mnie w domu należało robienie nowych potraw, tak, żeby każdego roku podać na stół coś oryginalnego. Oczywiście były pewne stałe pozycje jak karp po bułgarsku, czyli pieczony w całości na kołderce z cebuli z sosem pomidorowym i orzechami włoskimi, naleśniki z makiem nadziewane kapustą i grzybami, zupa grzybowo-cebulowa z kluskami lanymi, łamańce z makiem i oczywiście piernik, które wszyscy uwielbiali.
Prezenty były bardzo ważne. Każdy musiał przygotować upominki dla wszystkich siedzących przy stole. Czasem bywały kłopotliwe, jak ramka na zdjęcia z przylepionymi plasteliną muszelkami z lata, albo zakładka do książek na którą zużyto plisowany rękaw bluzki mamy, bez jej wiedzy zresztą. Dziś opowiadam moim dzieciom jak dostawałam kredki i pomoce szkolne, jak bardzo się cieszyłam z czapki czy szalika, co w dzisiejszych czasach rzadko bywa postrzegane jako atrakcyjny upominek. Ale najbardziej czekałam na książki, które potem czytałam podgryzając łakocie.
Oprawa muzyczna była wisienką na torcie. Teraz przez cały grudzień staram się wprowadzić dzieci w nastrój zachęcając do słuchania muzyki klasycznej, kolęd w pięknym wykonaniu naszych czołowych śpiewaczek. Ale ogromnym sentymentem darzę piosenki świąteczne, które kojarzą mi się z moim nastoletnim przeżywaniem świąt. I nigdy nie mam dość piosenki zespołu Wham! Last Christmas.
Święta są zawsze okazją do spotkań z rodziną i przyjaciółmi. To czas w którym nie warto odrabiać zaległości z pracy, czy siedzieć przed telewizorem. Trzeba się zatrzymać i porozmawiać z bliskimi. Niektórych z nich w przyszłym roku może już nie być wśród nas. Warto o tym pamiętać.
Ałbena Grabowska
Ja w sumie świąt nie obchodzę, a na pewno nie w kontekście religijnym. W ogóle teraz święta nie mają dla mnie magii, przez zachowanie ludzi... to jest takie sztuczne i udawane.
OdpowiedzUsuń