Czas na kolejną odsłonę cyklu świątecznego. Dziś o swoich Świętach pisze dla Was Karolina Wilczyńska - autorka między innymi powieści obyczajowej "Jeszcze raz, Nataszo" oraz cyklu "Stacja Jagodno".
Czym są Święta Bożego Narodzenia?
Zacznę od tego, czym dla mnie z całą pewnością nie są. Nie są
kolorowymi światełkami rozwieszonymi na ulicach, po których spieszą ludzie
opętani szałem zakupów. Nie są mieszanką świątecznych przebojów grzmiących ze sklepowych
głośników w galeriach handlowych i tworzących taką kakofonię dźwięków, która
zagłusza myśli. Nie są brokatem, sztucznym śniegiem i fałszywymi kryształkami na seryjnych bombkach,
ruszającymi głową reniferami, Mikołajami o twarzach niczym z horroru,
hostessami w skąpych strojach nachalnie zachęcającymi do promocji, półżywymi
karpiami stłoczonymi w wielkich
foliowych basenach i Kevinem w telewizji. Tym Boże Narodzenie na pewno nie
jest.
Moje
Święta to smak opłatka mieszający się na języku ze słonawym posmakiem
połkniętej łzy. Łzy wzruszenia, bo znowu możemy być razem, na kilka godzin
oderwać się od pośpiechu, codzienności, zapomnieć o małych i większych
problemach i wierzyć, że życzenia, te specjalne, z serca, składające się nie z
utartych formułek, ale słów dobranych z namysłem, że te życzenia muszą się
przecież spełnić.
Boże
Narodzenie w moim domu to radość najmłodszych członków rodziny z prezentów
znalezionych pod choinką. Wspólne odkrywanie niespodzianek, wśród okrzyków
radości, dziecięcego śmiechu i pełnych wyrozumiałości, dumy i miłości spojrzeń
dorosłych. To plamy na białym obrusie, o które nikt nie ma pretensji, okruszki
ciasta na zaróżowionych z emocji policzkach, uściski małych rączek i dotknięcie
pomarszczonej, życzliwej dłoni na policzku.
Święta
dla mnie to także wspólnie śpiewane kolędy. Zebrane w jeden wspólny ton cienkie
głosiki, męskie tenory i basy, kobiece soprany, głosy mocne młodością i drżące
przeżytymi latami, wyraźnie wymawiające tekst i mruczące pod nosem, czysto
wyciągające każdy ton i lekko załamujące się fałszywymi nutami. Na tle pianina, gitary lub skrzypiec, połączone,
choć tak różne. Dokładnie tak, jak rodzina – silna różnorodnością, z której
potrafi stworzyć pięknie brzmiącą pieśń . I chociaż niektórych głosów już nie
ma, to wszyscy o nich pamiętamy, czujemy, że w chórze naszych serc jest wesoły
bas Dziadka i spokojny, niezbyt już głośny sopran Babci. A w przyszłym roku
dołączy gaworzenie Zosi, wzbogacając rodzinne kolędowanie.
Boże
Narodzenie jest potrzebne i ważne. Pozwala zwolnić, spokojnie pomyśleć, znaleźć
chwilę dla rodziny i przyjąć od niej dar wspólnoty, dobroci i życzliwości. Potrzebne, żeby wspominać, planować i cieszyć
się chwilą, żeby na nowo dostrzec to, o czym przez resztę roku często zapominamy
– że nie liczy się sztuczny, wykreowany blask, nie ma znaczenia ilość
przygotowanego jedzenia czy wartość prezentów, ale jedyne, co w życiu ważne, to
dobro i miłość.
I tego
świątecznie życzę wszystkim!
Karolina Wilczyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz