sobota, 31 maja 2014

Recenzja gościnna: Ignacy Karpowicz "Sońka"




Dawno, dawno temu - tak Sonia zaczynała szczególne zdania, w których nie pojawiały się krowy, kury i świnie, święta i chleb i podatki, sianokosy, wykopki i gradobicia (...) Niekiedy słowa pokonywały opór (...): przez uszy wędrowały do mózgu, tam szukały miejsca, tam czekały aż sen rozluźni zdarzenia, aż poluzuje problemy - wtedy, który to już raz, słowa śniły się jako historie, i dobre, i złe, zależy którędy patrzeć, kiedy się obudzić i dokąd nie dotrzeć. 
Minęło już dziesięć, trzydzieści lub pięćdziesiąt lat, lecz dla Soni od dwudziestu, czterdziestu lub sześćdziesięciu lat to było równie dawne dawno temu. A po tym "dawno" i tamtym "temu", po nich zawsze odżywał akuratnie ten sam, toczka w toczkę, czas, gdy Sonia bardzo młoda, nażyła się i naczuła tyle, że potem już ani żyła ani czuła.

PROLOG

Nie umiem powiedzieć, o czym jest Sońka. Sońka nie jest o czymś, Sońka jest czymś. Czymś, co wchodzi gdzieś w trzewia, boli od środka i zapada w pamięć. W tej książce jest wszystko. Wszystko o niczym, a nic i zwyczajność jest wszystkim. Nie potrafię określić tego lepiej, nie potrafię opowiedzieć o książce, która sama w sobie jest opowieścią, którą trzeba wypróbować na sobie.

DRAMATIS PERSONAE

Sońka Biała vel Kulawa - bezzębna białoruska staruszka z podlaskiej wsi, młodnieje i starzeje sie na przemian.

Igor vel Ignacy - reżyser-celebryta vel anioł śmierci z wielkomiejskiej Warszawy, siedzi w ostatnim i pierwszym rzędzie.

Borbus Dwunasta - stara, ślepa i posiwiała psina z poniemiecką imienną obrożą.

Jozik Dziewiąty Pasterz Myszy - wyliniały najbrzydszy kot w Europie, jeden z sześciuset sześćdziesięciu kotów na świecie, dożywających właśnie dziewiątego żywota (w dodatku składał się z blizn i kłaczków sierści, ze wspomnień przegranych walk i marzeń o zwycięstwach, z alegorii ogona, z tożsamości pozbawionej poję, takich jak naród czy gatunek, za to pełen ssaczego optymizmu, że koty nie różnią się od siebie więcej niż maścią), obdarzony najbardziej obrazowym opisem kota, jaki znam z literatury (A kot dożywający dziewiątego życia nie jest po prostu kotem, zabójcą szczurów i głośnikiem, z którego dobiega mruczenie (...) Jozik w piątym życiu zasłuży na szlachetny tytuł Pasterza Myszy, a takich kotów żyło nawet mniej niż rzymskich papieży).

Krowa Mućka i kilka kur - trzecioplanowi, nie warto wspominać.

Joachim - żołnierz niemiecki, sprawca całego szczęścia i całego nieszczęścia. I Borbusa Pierwszego.

Misza - mąż przez przypadek, przez przypadek też mąż dobry; człowiek, za którym Sońka być może nie rzuciłaby się w ogień, ale na pewno pobiegłaby po wodę, by ten ogień ugasić.

Ojciec Sońki -  drań, któremu nic nie pomoże i nie pomogło, jedyna osoba, której nieżycie wprowadzało Sonię w stan euforii.

Bracia Soni - tyleż głupawi, co nieprzyjemni, role poboczne.

Kobiety i mężczyźni ze wsi - bez określonego zdania na temat Sońki, role poboczne.

Publiczność i krytycy literacko-teatralni - zmieniający zdanie i ulegający modom, uzależnieni od siebie jak Ignacy od kokainy (suplementu diety o niskiej wartości kalorycznej), role poboczne.

DIDASCALIA

Sońka opowiada historię, historia opowiada Sońkę. Igor zaś uwiecznia je - i historię i Sońkę - w sztuce teatralnej, której sam jest jednym z bohaterów. Opowieść jest achronologiczna, bo tylko tak można ją wytłumaczyć, przekazać. Nie należy bowiem do przeszłości. Przyszłość, teraźniejszość i przeszłość to jedno - splecione cierpieniem i przelewem krwi - jak świat, który mógł opierać się na fotosyntezie. Gdyby opowiedzieć historię po bożemu - od początku do końca, byłaby po prostu piękna, może wzruszająca. Ale w aranżacji, bo o aranżację przecież chodzi, Karpowicza, jest jedyna w swoim rodzaju i ten nowy rodzaj wyznacza.

Sońka jest też powieścią o tym, że często teatralność i filmowość są codziennością i rzeczywistością, może nawet naturalnością; że, to nie kontinuum, ale miszmasz.
Sonia westchnęła. Powiedziała więcej niż myślała, a myślała mniej niż czuła. W istocie te wszystkie oceny własnego losu niezbyt Sonię obchodziły: słowa słowami, a zabici pozostają zabitymi.
Być może teatralność powieści i barokowy język Karpowicza to zarzut uzasadniony. Dla mnie jednak, to jej niezaprzeczalny walor. To satyra na współczesność i tęsknota za prostotą, bo w gruncie rzeczy przecież wszyscy jesteśmy mało skomplikowani. Jak ten królewicz z Warszawy.

EPILOG

A Sońka? Sońka opowiadała swoje zwyczajne życie z miejsca, gdzie ludzie za krótko żyli, bo wplątała ich w szprychy historia, a ona zawsze jest przeciwko ludziom (...), a najbardziej - kobietom.  
A teraz zbliża się do końca własnego życia. Zbliża się do końca opowieści.

THE END
(kurtyna, oklaski, owacja na stojąco)

Że nie wspomnę o minimalistycznym wydaniu, najpiękniejszym z możliwych.

Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 208

Ocena: 5,5/6













Powyższa recenzja została opublikowana w cyklu recenzji gościnnych.
Pochodzi z blogu Kronika kota nakręcacza a jej autorką jest Natalia Szumska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz