wtorek, 6 maja 2014

"Sąd ostateczny" i Gdańsk oczami autorki. Wywiad z Anną Klejzerowicz



Anna Klejzerowicz swoją prozą wywalczyła sobie mocną pozycję na polskim rynku wydawniczym. 6 maja Wydawnictwo Replika wznawia książkę "Sąd ostateczny", która jest nie tylko początkiem serii o Emile Żądło, ale i pierwszą powieścią autorki. Z tej okazji w dniu premiery postanowiłam porozmawiać z pisarką przede wszystkim o jej utworze, z powodu którego to całe zamieszanie oraz o ukochanym Gdańsku i dalszych losach Emila Żądło.



"Sąd ostateczny" to wielowymiarowa i naszpikowana symboliką powieść o tym, że wszyscy jesteśmy po trosze zakładnikami historii, która w dużym stopniu determinuje nasz los. 
(fragment recenzji, całość tutaj)




Anna Klejzerowicz – pisarka, publicystka, fotograf, redaktor, a z wykształcenia magister resocjalizacji. Istny człowiek orkiestra! Jak łączysz te wszystkie zawodowe role?

Nie wykonuję ich równocześnie, może dlatego jakoś mi się to udaje. W tej chwili przede wszystkim piszę. Teraz mogę sobie na to pozwolić, wcześniej chwytałam się różnych zajęć, sprawdzałam się, szukałam własnej drogi.. Aż znalazłam Fotografuję już tylko dla przyjemności, publicystyką zajmuję się na marginesie, z doskoku.

Czy twoje wykształcenie pomaga Ci zrozumieć bohaterów? Piszesz głównie kryminały.

Tak, myślę, że pomaga. Szczególnie, że kilka lat przepracowałam w zawodzie. Z całą pewnością znajomość psychologii pomaga wczuć się w sposób myślenia różnych bohaterów, nie tylko przestępcy.

Ubiegłaś moje kolejne pytanie, ciekawa byłam, czy pracowałaś kiedyś w zawodzie, bo nigdzie nie znalazłam takiej informacji. Przejdźmy więc do meritum sprawy, czyli do "Sadu ostatecznego", gdyż spotykamy się z okazji wznowienia książki przez Wydawnictwo Replika. Czy ta książka zajmuje szczególne miejsce w sercu autorki? Wszak to twoja pierwsza "pełnometrażowa" powieść.

Pracowałam w pogotowiu opiekuńczym, z grupą nastolatków z najróżniejszymi doświadczeniami. No, baranki to nie były, ale to doświadczenie dało mi naprawdę dużo satysfakcji. A co do "Sądu" - tak, był to mój pierwszy "prawdziwy" kryminał, mam do niego ogromny sentyment. Włożyłam w jego powstanie mnóstwo energii, serca, entuzjazmu... jak to przy pierwszym dziecku.

W twoich powieściach niezwykle istotna jest przeszłość, która wpływa na zachowania bohaterów. Jesteś pasjonatką historii?

Od zawsze! Historii, archeologii, historii sztuki... Dyplom robiłam z plastyki, konkretnie z teorii sztuki. To taka pasja, z którą człowiek się rodzi i która umiera dopiero razem z nim.

Pasja, która odbija się na twoich bohaterach. Na kartach „Sądu ostatecznego” historia spotyka się ze sztuką. Dlaczego akurat tryptyk Memlinga stał się twoją inspiracją?

To proste. Bo to nasz kultowy gdański zabytek, w cieniu którego się wychowałam. A z pierwszym wydawcą - Wydawnictwem Dolnośląskim - umówiłam się na kryminał miejski, wiadomo, że o Gdańsku, bo to moje miasto. Ponieważ od początku założyłam sobie jako coś oczywistego, że będzie to kryminał ze sztuką w tle, mój wybór automatycznie padł na Memlinga, zanim jeszcze zdążyłam się na tym dobrze zastanowić. A jeszcze dodam, że tryptyk Memlinga... znakomicie wpisuje się w kryminalną tematykę.

No tak, Memling wita przybyszów już od dworca.. Wiernie oddałaś urok Gdańska. To, co mnie urzekło w "Sadzie ostatecznym", to właśnie opis miasta. Sama jestem jego pasjonatką, zastanawiam się, jakie jest twoje ulubione miejsce w Gdańsku?

Ech, jest ich wiele. Trudno powiedzieć, bo to z pewnością i plaża w Jelitkowie, i magiczna uliczka Mariacka, Długa ze swoimi antykwariatami i kafejkami, nie wyłączając Długiego Targu, także Piwna... Muzeum Narodowe w Gdańsku, ale także stary Wrzeszcz - gdzie się urodziłam i wychowałam. Podobnie jak stara Oliwa, często tam bywałam - u rodziny, przyjaciół. Tak samo jak Emil Żądło Moje gdańskie sentymenty są w dużej mierze subiektywne, łączą się ze wspomnieniami z dzieciństwa, lat szkolnych... Twój odbiór tego miasta jest na pewno bardziej obiektywny, nieskażony emocjami.

Emil Żądło początkowo zdaje się być takim antybohaterem. Skąd pomysł na taką postać?

Nie wiem. Taki mi się narodził. Wcale nie miał taki być - taki trudny. A jednak w ten sposób się objawił. To chyba dowód na to, że bohaterowie literaccy naprawdę żyją własnym życiem i autor tylko częściowo ma na nich wpływ. Objawił się zgorzkniały i sfrustrowany, doświadczony życiem, ale... widocznie musiał ewoluować.

Dzisiaj premiera „Sądu ostatecznego”, czekamy na wznowienie powieści „Cień gejszy” i z tego co wiem, to trzecia część przygód Emila Żądło „Dom naszej pani” jest na etapie tworzenia, zgadza się? Uchylisz nam rąbka tajemnicy i zdradzisz, co czeka jeszcze Emila?

Czekają go kolejne zagadki ze sztuką i historią w tle. Jeśli żyje się z kobietą, która jest zapalonym historykiem sztuki, a do tego w mieście, które liczy sobie tysiąc lat historii - to takie związki do czegoś zobowiązują W "Cieniu gejszy" będzie to zagadka z okresu wojny rosyjsko-japońskiej, związana z tajemnicą pewnego cyklu japońskich drzeworytów. A w "Domu naszej pani" przyjdzie Emilowi cofnąć się w czasie... o parę tysięcy lat, by rozwiązać pewną zagadkę archeologiczną, będącą zarazem wielką tajemnicą historii cywilizacji. Oczywiście z Gdańskiem w tle.

Jak tworzy Anna Klejzerowicz? Szkicujesz najpierw charakterystykę twoich bohaterów, tworzysz sobie plan czy po prostu siadasz i piszesz?

A wiesz... bardzo różnie. Zazwyczaj czekam, aż pojawi mi się w głowie pomysł. To może być myśl lub obraz, a choćby tylko nastrój. Potem go sobie powolutku materializuję, rozbudowuję. Dopiero na tym etapie pojawiają się postaci. Potem piszę ogólny plan - zarówno dla siebie, jak dla wydawcy. Z tym, że ten plan często później ulega zmianom. Charakterystyki bohaterów nie robię - jak wspomniałam, oni mi się sami pchają pod klawiaturę, byłaby to więc syzyfowa praca. Do pisania siadam dopiero wtedy, kiedy mam w głowie gotowy zarys książki. Nie wcześniej.

Która z twoich powieści jest ci szczególnie bliska?

Każda jest bliska... na swój sposób. Jednak największy sentyment mam do "Cienia gejszy". Bo to - po części - "moja" prywatna zagadka Ale o tym w posłowiu do książki.

Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas! Z niecierpliwością czekam na dalsze odkrywanie twojej prozy, a nastąpi to już całkiem niedługo. Jedno jest pewne - pojawisz się jeszcze nieraz na łamach Przeglądu.

Dziękuję również, i bardzo, bardzo się cieszę.


Rozmawiała Magdalena Kijewska


Anna Klejzerowicz (zdj. dzięki uprzejmości autorki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz