"Pierwszy tom trylogii, która podbiła serca czytelniczek na całym świecie" - reklamuje wydawca powieści S.C. Stephens "Bezmyślna". Z ciekawości przejrzałam opinie na amerykańskim odpowiedniku lubimyczytać. Rzeczywiście, bardzo dobre opinie, liczne głosy przemawiające za romantycznością publikacji.. No cóż, Amerykanie mają chyba inne pojęcie romantyzmu.
Kiera dla swojego ukochanego postanawia porzucić życie w Ohio i wyruszyć wraz z Danny'm w Amerykę, a konkretniej - do Seatlle. Jej chłopak otrzymał tam staż w znanej firmie reklamowej, więc dziewczyna wbrew protestom rodziców postanowiła przenieść się na tamtejszy uniwersytet. Z uwagi na konieczność oszczędzania, wynajmują pokój u przyjaciela Danny'ego - zabójczo przystojnego Kellana, który jest czymś w rodzaju miejscowej gwiazdy rocka.
Danny otrzymuje bardzo korzystną propozycję w pracy, której odrzucenie byłoby grzechem dla zwykłego stażysty. Musi wyjechać na kilka miesięcy. Kiera początkowo jest załamana, ale szybko znajduje pocieszenie w ramionach Kellana. Kiedy wyjazd Danny'ego zdaje się przedłużać, dziewczyna ląduje w łóżku współlokatora. Jej ukochany w końcu wraca do Seatlle, ale Kiera nie potrafi wybrać pomiędzy dwoma mężczyznami.
No cóż.. Zawsze staram się wyciągnąć, czy to z książki czy z człowieka to, co najlepsze, jednak tym razem moja irytacja podczas lektury była tak znacząca, że nie umiałabym się skupić chociażby na próbach szukania jakichś pozytywów w całej historii. Zacznijmy może od głównej bohaterki. Głupia, krnąbrna dziewucha, której wydaje się, że można mieć ciastko i zjeść ciastko. Bezmyślna - tytuł powieści idealnie obrazuje postać Kiery. Ze strony na stronę moja złość na nią narastała i przyćmiła wszelkie inne emocje, które może i by doszły do głosu, gdyby autorka miała zgoła inny pomysł na osobę głównej persony powieści. Dwudziestolatka, chociaż jej zachowanie bardziej przystałoby nastolatce w wieku lat piętnastu, niedojrzała, kompletnie niewiedząca czego chce od życia. Gdy do tego zestawu dodamy fakt, iż boi się własnego cienia, na jej twarzy wypełzają rumieńce, kiedy tylko pomyśli o nagim ciele mężczyzny, najgorszym przekleństwem jest dla niej słowo "cholera", a potem rzuca się wygłodniała do łóżka współlokatora, kiedy tylko za jej chłopakiem zamkną się drzwi, wszystko się we mnie gotuje.
Powieść S.C. Stephens podobno miała być "uzależniająca, doskonale napisana, wciągająca". Tymczasem dla mnie jej lektura była drogą przez mękę. Nie rozumiem zamysłu autorki na tę historię i jestem nieco zła na siebie, że dałam się podejść. Z reguły nie popełniam pomyłek, znam swój gust czytelniczy na tyle, że na podstawie opisu wydawniczego potrafię przewidzieć, jakie emocje wywoła we mnie dana książka i w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach trafiam w sedno. Niestety, wciąż pozostaje jeden procent, bo jak powszechnie wiadomo, przypadki chodzą po ludziach. I takim przypadkiem była dla mnie "Bezmyślna". S.C. Stephens.
Jeśli zapowiedzi wydawcy okazują się słuszne i powieść jest rzeczywiście "prawdziwa do bólu", proszę, zapłaczcie wraz ze mną nad przepaścią, w kierunku której zmierza ludzkość. Głównym tematem książki jest zdrada i nie chodzi o to, że jestem nawiedzoną strażniczką ogniska domowego. Nie dlatego ta książka tak mnie zirytowała. Ba, uważam, że to bardzo interesujący temat i umiejętnie wykorzystany może być podwaliną naprawdę dobrej historii. Jednak za nic w świecie nie uznam powieści Stephens za "umiejętnie wykorzystany temat". Począwszy od bohaterki, której zarys przedstawiłam powyżej, przez bezmyślność całej opowieści, po przerysowane sceny seksu. Bo, oczywiście, a jakżeby inaczej, wspólnie, za każdym razem, w tej samej sekundzie szczytują złączeni okrzykiem namiętności.
Określiłabym "Bezmyślną" powieścią bardzo amerykańską i w moim odczuciu te "czytelniczki, których serca podbiła na całym świecie" w przeważającej większości są nastolatkami. Pamiętam lekturę naszej polskiej autorki Magdaleny Witkiewicz "Opowieść niewiernej", która również traktowała o zdradzie, jednak te dwie książki dzieli olbrzymia przepaść. Mądre, dojrzałe publikacje o ludziach, którzy zabłądzili, w pewnym momencie dokonali złych wyborów, a może wręcz przeciwnie, poprzez zdradę odkryli to, czego naprawdę pragną, zawsze bardzo chętnie przeczytam. Nie zamykam się na ten temat, jednak to, co z wątkiem zrobiła S.C. Stephens to niestety, ale tylko i wyłącznie słaba historia o pewnym miłosnym trójkącie pod jednym dachem. Opowieść o kobiecie, która nie wie, czym jest miłość a czym pożądanie. Wszystko w wydaniu autorki, która chce nauczyć tego swoją bohaterkę przez 670 stron. Kolejnych części na pewno nie przeczytam.
Dziękuję Wydawnictwu Akurat za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści!
S.C. Stephens "Bezmyślna"
Wydawnictwo Akurat, 2014
ilość stron: 670
data premiery: 30.04.2014
Po Twojej recenzji ja również raczej się nie skuszę...
OdpowiedzUsuńhttp://kulturka-maialis.blogspot.com/
Głupia, krnąbrna dziewucha :D
OdpowiedzUsuńI już wiem, że nigdy książka nie wpadnie w moje ręce ;)
Książka mi się podobała, idealna na relaks. Fakt, że nie jest na wysokim poziomie, ale miałam odczucie, jakby mogła być realna - w życiu dochodziły już do mnie różne historie znajomych. Główna bohaterka faktycznie mnie wnerwiała, była strasznie irytująca w swojej "niewinności", a panowie byli zbyt wyidealizowani. Ale ogólnie książkę uważam za przyjemną lekturę, szybko się czytało :)
OdpowiedzUsuńBędę omijała, chociaż w pierwszej chwili wydawało mi się, że jest w sam raz na majówkę ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mówię tej pozycji NIE :)
OdpowiedzUsuńhttp://faaantasyworld.blogspot.com/
Jakoś te romanse Muzy / Akurat zawsze są nietrafione...
OdpowiedzUsuń