poniedziałek, 9 lutego 2015

David Nicholls "My" [Recenzja]



David Nicholls jest znany przede wszystkim z bestsellerowej powieści "Jeden dzień". Ja również uległam przepięknej historii miłości Emmy i Dextera. To książka, którą czytałam dobrych kilka lat temu, a wciąż ze szczegółami pamiętam całą opowieść. Mimo to chętnie wróciłabym do świata Davida Nichollsa, dlatego z entuzjazmem podeszłam do informacji o premierze nowej powieści autora - "My".

Douglas Petersen jest mężczyzną po pięćdziesiątce. Ma syna, który zaraz rozpocznie dorosłe życie i opuści rodzinny dom. Spędził ze swoją żoną ponad dwadzieścia lat, kiedy więc okazuje się, iż Connie zamierza odejść, Douglas postanawia zorganizować dla swojej rodziny podróż życia. Starannie planuje wakacje. Ma nadzieję, iż ta ostatnia podróż uzmysłowi żonie, że rozstanie jest złym pomysłem. Douglas wierzy, że spędzony razem czas pozwoli jemu i Connie ponownie zbliżyć się do siebie, a syn znów mu zaufa. Zaczyna więc rezerwować bilety, bukować hotele, studiować przewodniki turystyczne. Nic nie może wymknąć się spod kontroli. A jednak, okazuje się, że nie można zaplanować wszystkiego i nie wszystko idzie po myśli Douglasa. Czy podczas jednej podróży można naprawić coś, co psuło się przez lata?

David Nicholls powieścią "My" udowadnia, iż jako pisarz posiada wiele twarzy. Książka, tak różna od wspomnianego "Jednego dnia", nie przypomina bestselleru ani stylem, ani formą, ani fabułą. David Nicholls jest wielowymiarowym autorem. "My" to książka zdecydowanie lepiej napisana, bardziej przemyślana, efektywniej "zrobiona", ale jednak nie podbiła mego serca w takim stopniu, jak "Jeden dzień". Podchodząc do sprawy czysto technicznie - "My" jest o klasę wyżej na szczeblu literatury niż debiut autora. Bardziej ambitna, wnikliwa. Ale historia nie porwała mnie nawet w pięćdziesięciu procentach tak, jak opowieść o Emmie i Dexterze. "My" to dobra, a nawet bardzo dobra powieść, i nieco słabsza historia.

"My" to świetnie napisana tragikomedia. Narratorem jest główny bohater. Na szczególną uwagę zasługuje kreacja tej postaci. Douglas, mężczyzna po pięćdziesiątce, naukowiec, mąż, ojciec. Ma dobre intencje, jest solidny, ale brakuje mu wyobraźni i inteligencji emocjonalnej. Dokładnie zaplanował swojej rodzinie każdą minutę ich "podróży życia". Kiedy ci mają ochotę na chwilę luzu, Douglas spina się sam w sobie, bo przecież teraz muszą iść zobaczyć dom Anne Frank, jutro nie będzie na to czasu, czeka muzeum, a potem dalsza podróż, nie mogą iść teraz do knajpy, dom Anne Frank i muzeum czekają! Ukłony dla Davida Nichollsa za genialną kreację głównego bohatera. W swojej niedoskonałości jest tak uroczy, że warto przeczytać książkę chociażby po to, by poznać Douglasa. Douglasa, który jest źródłem wielu radości i wzruszeń. Bo, jak to w tragikomedii, przyczyny jego niepowodzeń są jednocześnie przyczyną niekontrolowanych wybuchów śmiechu.

Podsumowując - bardzo dobra powieść, bardzo dobra tragikomedia, historia nieco mniej ciekawa. Ogólny bilans wypada zdecydowanie na plus. Bawiłam się wyśmienicie, chociaż momentami opowieść mnie nudziła, jednak nie było to uczucie, które towarzyszyło mi podczas lektury przez cały czas. Przywiązałam się do głównego bohatera, przeżyłam niemałe zaskoczenie na końcu, gdyż byłam przekonana, iż wszystko skończy się inaczej. Czego chcieć więcej? "Jednego dnia"!

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

David Nicholls "My"
Wydawnictwo Świat Książki, 2015
ilość stron: 480
data premiery: 04.02.2015

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę możliwości przeczytania książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Nichollsowi udało się przebić ,,Jeden dzień", to dopiero byłoby cudo. ,,My" mam w planach, ale szczerze mówiąc, nie jest to powieść, którą muszę mieć ,,na już".

    OdpowiedzUsuń