Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo feeria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wydawnictwo feeria. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 lutego 2015

Magdalena Kołosowska "Dlatego mnie kochasz" [Recenzja]



Kiedy dom, zamiast być ostoją bezpieczeństwa, staje się piekłem, instynkt zawodzi. "Dlaczego ona nie odeszła od niego wcześniej?" - zastanawiamy się często. Czym kieruje się inteligentna, atrakcyjna kobieta, gdy jej małżeństwo zamienia się w koszmar, mąż znęca się nad nią fizycznie i psychicznie, a ona wciąż wraca? Odejść - tak łatwo powiedzieć, tak trudno zrobić. Scenariusz wręcz szablonowy - on utrzymuje rodzinę, ona w pełni poświęciła swoje życie dla dzieci i męża, nie ma gdzie (i za co) uciec. Jak wyrwać się z matni?

Marcin był pierwszą miłością Agaty. Jej życie miało wyglądać inaczej.. Najpierw studia, praca, wspólne mieszkanie, ślub, dzieci. A jednak dziewczyna pozwoliła Marcinowi podjąć wszystkie decyzje za nią. Połączyło ich wielkie uczucie, w wieku 20 lat Agata była już mężatką, zaraz została matką, rzuciła studia, chwilę później urodziła drugą córkę. Okazało się, iż ta inteligentna i mądra młoda kobieta jest w pełni zależna od męża. Męża, który szybko ujawnia swoje prawdziwe oblicze. Oblicze tyrana. Ale Agata nie chce i nie może odejść. Ma dwie małe córki, które potrzebują ojca. Poza tym.. przecież zdecydowała się być z tym człowiekiem na dobre i na złe. Agata staje się jedną z tych kobiet, które ukrywają siniaki pod grubą warstwą pudru. Nie przestaje jednak pragnąć bliskości i poczucia bezpieczeństwa, szybko znajduje je gdzie indziej. Stąpa po bardzo cienkim lodzie. Czy uda jej się wyrwać z pułapki własnego małżeństwa?

"Dlatego mnie kochasz" to wiarygodna, bardzo dobrze napisana powieść o potrzebach ludzkiego serca. Opowieść o kobiecie, która, z różnymi skutkami, poszukuje bliskości i akceptacji. Magdalena Kołosowska do tematu przemocy w rodzinie podchodzi bardzo starannie oraz rzetelnie. Zadbała o szczegółowy portret psychologiczny kobiety, która pada ofiarą agresji w czterech ścianach własnego domu. Poszukuje odpowiedzi na pytanie "dlaczego?" i znajduje je. "Dlatego mnie kochasz" to ostrzeżenie, głos rozsądku. Kołosowska wytyka głównej bohaterce, iż ta, tracąc siebie, poniekąd wpisała się w schemat strony pokrzywdzonej. To nie jest kolejna powieść z gatunku "ona dobra, on tyran". Autorka książki wie, iż życie nie jest tylko czarno-białe. "Dlatego mnie kochasz" to wiarygodny obraz rozpadu związku. Nikt nie usprawiedliwia przemocy oraz zdrady, nie sugeruje, iż te mają rację bytu w małżeństwie. Jednak Kołosowska rzuca nowe światło na znaczenie słowa "rodzina". Podczas lektury odczuwamy złość na Agatę, iż ta starannie ukrywa siniaki, wciąż tkwi w tym domu. Z całego serca potępiamy Marcina, nie akceptujemy jego gniewu, fizycznego i psychicznego upokarzania Agaty. Ale.. "Dlatego mnie kochasz" mieni się różnymi barwami. Agata nie jest jednoznacznie biała, a Marcin - czarny.

"Dlatego mnie kochasz" czyta się błyskawicznie. Książka wciąga szybko postępująca akcją, już od pierwszej strony dzieje się dużo. Powieść Magdaleny Kołosowskiej to niebanalna, jednocześnie prosta, lekka i nieskomplikowana oraz - paradoksalnie - złożona, kręta historia, która mogła wydarzyć się w sąsiedztwie. Bezwstydnie, niczym przez dziurkę od klucza podglądamy życie młodych ludzi, świadomi katastrofy, w kierunku której to wszystko zmierza. Z historii Agaty i Marcina możemy wynieść mądrą lekcję. Magdalena Kołosowska powieścią "Dlatego mnie kochasz" udowadnia, iż jest doskonałym obserwatorem ludzkich charakterów. W sposób pełen magii i nadziei wyprowadza swoich bohaterów z najbardziej zawiłych ścieżek. 

Polecam "Dlatego mnie kochasz" jako doskonałą lekturę na leniwe popołudnie. Magdalena Kołosowska urzeka słowem, chwyta czytelnika za gardło i nie pozwala odetchnąć aż do ostatniej strony. Jakiś czas temu czytałam książkę Teresy Ewy Opoka "Żona psychopaty" o podobnej tematyce i "Dlatego mnie kochasz" podobała mi się zdecydowanie bardziej. Ważny temat w połączeniu z ciekawymi bohaterami sprawia, iż książkę warto przeczytać.

Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Magdalena Kołosowska "Dlatego mnie kochasz"
Wydawnictwo Feeria, 2015
ilość stron: 432
data premiery: 04.02.2015

niedziela, 11 stycznia 2015

Recenzja przedpremierowa | Gabriela Gargaś "Pośród żółtych płatków róż"




Wisława Szymborska napisała kiedyś, że "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono" i jest to jeden z najmądrzejszych cytatów, z jakimi spotkałam się w życiu. Nasza przewrotna ludzka natura wciąż podsuwa nam gotowe rozwiązania, uniwersalne mądrości, idealne wybory - ale tylko wtedy, gdy rzecz dotyczy drugiego człowieka. Sprawa komplikuje się, kiedy chodzi o nas samych. Bo nic nie jest takie, jak się wydaje...

Zuza nigdy nie spodziewała się, że wpakuje się w romans z żonatym mężczyzną. Przecież to takie banalne. Utarte schematy, wyświechtane "odejdę od niej, ale jeszcze nie teraz", obietnice bez pokrycia. Każdy z nas o tym słyszał, każdy z nas to wie. A jednak ludzie zdradzają. Istnieją kobiety, które tkwią w związkach z nieosiągalnymi dla nich mężczyznami. Milena z kolei nie przypuszczałaby, że jej mąż może ją zdradzić. Mąż sąsiadki, koleżanki, kuzynki - owszem, ale nie jej mąż. Małżeństwo Asi i Michała przeżywa kryzys. Joanna nie rozumie, dlaczego małżonek zamiast podjąć dobrze płatną pracę z widokiem na awans woli tkwić w szkole i uczyć młodzieży matematyki. Ona robi karierę, zarabia o wiele lepiej, a pensja Michała wystarcza tylko na opłaty. Robert jest rozdarty pomiędzy dwoma kobietami, a Wojtek nie ma żadnej. Losy bohaterów splatają się ze sobą, tworząc niepowtarzalną historię.

"Pośród żółtych płatków róż" to opowieść o ludziach, którzy idealnie wpasowując się w utarte schematy.. zaprzeczają wszystkim ogólnie powtarzanym banałom. Gabriela Gargaś napisała pełną ciepła, momentami wzruszającą, czasem zabawną, mądrą i dojrzałą historię dla kobiet. Autorka przekonuje, iż nie istnieje złoty środek na życie w szczęściu, stworzenie szczęśliwego związku. Przedstawione opowieści nie powielają stereotypów, jak mogłoby się wydawać po pierwszych kilkunastu czy kilkudziesięciu stronach. Z pewnością powiedziano i napisano już wiele o kryzysie w małżeństwie, temat zdrady był i jest powszechnie poruszany w literaturze obyczajowej, jednak autorka udowadnia, że można jeszcze napisać coś nowego, świeżego. W książce Gabrieli Gargaś - jak w życiu - czasem największa nawet miłość wypala się, ustępując miejsca obojętności i zapomnieniu. Jednak nie warto podążać śladem powszechnych schematów, gdyż może okazać się, iż stracimy drugą szansę. Nie istnieje jeden model związku, tak jak i nie funkcjonuje gotowa odpowiedź na pytanie "czy wybaczyć?". Każdy z bohaterów musi zajrzeć w głąb siebie, aby znaleźć rozwiązanie.

"Pośród żółtych płatków róż" jest książką, która wyróżnia się na tle innych powieści o podobnej tematyce. Nie oszukujmy się, cały zarys opowieści, tematyka nie są niczym nowym, jednak Gabrieli Gargaś udało się czymś wyróżnić swoją publikację - niebywałą mądrością bohaterów. W tle aktualnych wydarzeń dostrzeżemy historię miłości, jaka miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. I właśnie ta opowieść wnosi w życie bohaterów (i nasze) zdrowy rozsądek. Siła opisanej przez Gabrielę Gargaś historii tkwi w postaciach, ich ludzkim wymiarze. To nie są obcy nam bohaterowie. To ludzie z krwi i kości, którzy może nie dokonali najlepszych wyborów, ale nie można o nich jednoznacznie powiedzieć, że są źli. Gargaś napisała powieść wielobarwną. Autorce obce są odcienie bieli oraz czerni, wie, iż w każdym człowieku tkwi cząstka tego, co dobre oraz tego, co złe. A namiętność nie zawsze jest dobrym doradcą.

Powieść Gabrieli Gargaś pochłonęłam w jedno popołudnie. To książka z gatunku tych, na które trzeba zarezerwować sobie dłuższą chwilę. Gwarantuję, że nie oderwiecie się od lektury, a bohaterowie zostaną z wami na dłużej. "Pośród żółtych płatków róż" jest wymarzonym sposobem na relaks. Bardzo przyjemna i niegłupia polska powieść obyczajowa.

Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Gabriela Gargaś "Pośród żółtych płatków róż"
Wydawnictwo Feeria, 2015
ilość stron: 312
data premiery: 14.01.2015

środa, 18 czerwca 2014

Chiara Gamberale "Przez 10 minut" [Recenzja]



Czy 10 minut może zmienić życie? Jak najbardziej. W ciągu 10 minut możemy nieodwracalnie zmienić koleje losu, stracić kogoś bliskiego, wygrać fortunę, przyczynić się do fatalnego w skutkach wypadku czy spłodzić nowe życie. Ale co wtedy, kiedy przez te 10 minut oddajemy się czynności zupełnie zwykłej, banalnej? Czy wtedy jesteśmy w stanie coś zmienić przez tak krótki okres czasu? Włoska autorka Chiara Gamberale twierdzi, że tak. Że wystarczy przez 10 minut dziennie robić coś dla siebie, aby odmienić swoje życie. Postanowiłam sprawdzić tę teorię.

Podobno nieszczęścia chodzą parami. Najlepszym przykładem dla potwierdzenia słuszności tej teorii jest bohaterka powieści "Przez 10 minut", Chiara. Właśnie straciła  pracę oraz męża, który postanowił ot tak, wyjechać sobie i odpocząć od żony. Kobieta nie radzi sobie z piętrzącymi się problemami i z tego powodu postanawia zwrócić się do psychoanalityczki. Ta proponuje jej pewną grę. Chiara przez jeden miesiąc, zaczynając od zaraz, ma przez 10 minut dziennie robić coś dla siebie. Coś, czego nigdy nie robiła. 

Powieść napisana jest w formie dziennika, jaki główna bohaterka prowadzi przez miesiąc. Niestety, ale w tym przypadku taka postać nie wpływa korzystnie na odbiór książki. To, czego brakowało mi podczas lektury, to uczucia. "Przez 10 minut" wydaje się pozbawiona jakichkolwiek emocji. Takie a nie inne postrzegania spowodowane jest techniką narracyjną autorki, która zostawia wiele do życzenia. Chiara Gamberale ma do przekazania interesującą zawartość, jednak nie potrafi jej opowiedzieć w sposób ciekawy i wzbudzający napięcie. Kolejne rozdziały są monotonne, a czytelnikowi ani na chwilę nie przyspiesza tętno.

Największą zaletą powieści jest jej uniwersalizm. Poszczególne prawdy życiowe, jakie krok po krok odkrywa Chiara, mogą odnaleźć zastosowanie w życiu dosłownie każdego człowieka. Książka przekonuje, iż warto iść naprzód nawet wtedy, gdy kolejne kłopoty nakładają się na siebie. Radość, jaką zdumiona kobieta odkrywa z kolejnych "małych rzeczy" może stać się udziałem zarówno mnie, ciebie i ciebie. Nie trzeba wielkich pieniędzy, nieskończonych możliwości finansowych, pokładów wolnego czasu, aby zagrać w grę, jaką proponuje psychoanalityk głównej bohaterce. Te niewielkie, zdawałoby się nieistotne sprawy składają się na naprawdę dużą rzecz. 

Szkoda, że narracja kuleje, wszak jest to istotny aspekty książki. Gdyby nie to, można by zaliczyć "Przez 10 minut" do powieści rzeczywiście udanych. Jednak w tej sytuacji już dzisiaj, chwilę po lekturze publikacji czuję, że nie pozostawi we mnie śladu na dłużej. Na rynku jest wiele ciekawszych i bardziej inspirujących powieści. Na tej, niestety się zawiodłam. Po zapowiedzi spodziewałam się czegoś wielkiego, a jest tak.. zwyczajnie.


Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści!


Chiara Gamberale "Przez 10 minut"
Wydawnictwo Feeria, 2014
data premiery: 04.06.2014
ilość stron: 192

poniedziałek, 5 maja 2014

Wszystko ma jakiś powód. Louise Penny "Zabójczy spokój"



Tradycją już staje się fakt, iż kiedy na rynku ukaże się kryminał autorstwa Louise Penny, przepadam. Nieważne, czy liczy nieco ponad czterysta stron, jak w przypadku "Martwego punktu", czy pięćset dwadzieścia- "Zabójczy spokój", nie odłożę dopóki nie skończę. Podejrzewam, że nawet jeśli trzecia część o inspektorze będzie zawierać tysiąc stron, przeczytam ją w jeden dzień. Bo Louise Penny pisze tak wciągające historie, że nie jestem w stanie się od nich oderwać.

Po niezwykle udanym debiucie inspektora Armanda Gamache w pierwszej części jego przygód pod tytułem "Martwy punkt", z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę z serii. Policjant wraca do Three Pines, aby znów rozwiązać zagadkę morderstwa dokonanego w małej osadzie, gdzie wszyscy znają się nawzajem. Poprzednio ujął zabójcę Jane Neal, uwielbianej przez całą społeczność emerytowanej nauczycielki. Tym razem ofiarą zabójstwa pada kobieta, której wręcz przeciwnie - nie lubił nikt.

Louise Penny ma w zwyczaju wprowadzać czytelnika w świat bohatera, zanim go uśmierci. Również tym razem poznajemy żywą CC de Poitries, niesamowicie antypatyczną, egocentryczną i przekonaną o swej wyjątkowości postać. Kobieta nie jest lubiana przez męża, córkę ani swojego kochanka. Również lokalna społeczność nie akceptuje nowej mieszkanki Three Pines. Nikt nie wie, dlaczego ta zakochana w sobie osoba zdecydowała się kupić dom w małej wiosce i czego tak naprawdę tam szuka.

Kiedy CC zostaje zamordowana, do akcji wkracza Armand Gamache. Wszystko wskazuje na morderstwo niemożliwe. Bo jak porazić ofiarę prądem na tafli skutego lodem jeziora w obecności wszystkich mieszkańców Three Pines tak, aby nikt nie zauważył nic podejrzanego? Tak właśnie została zamordowana CC de Poitries. Inspektor szybko pojmuje, iż aby znaleźć zabójcę kobiety, musi dowiedzieć się jak najwięcej o jej przeszłości. Kim była CC? I czy śmierć bezdomnej kobiety w Montrealu ma jakiś związek z morderstwem de Poitries?

"Zabójczy spokój" to rewelacyjnie skonstruowany, przemyślany i trzymający w napięciu kryminał. Autorka ponownie zaskakuje personaliami mordercy, wyprowadza czytelnika w pole, pozwala nam oddać się złudzeniu, iż już wiemy, kto zabił, podczas gdy końcowe wnioski okazują się być zaskakujące. Louise Penny nie posuwa się do krwawych i brutalnych opisów, aby zapewnić dreszczyk emocji, napięcie jest budowane przez zawiłość intrygi i umiejętne posługiwanie się słowem. Wydaje się, iż twórczość pisarki ewoluowała od czasów "Martwego punktu", a druga część z serii o inspektorze jest jeszcze bardziej udana aniżeli pierwsza. Penny wzbogaciła swój język i pisze coraz śmielej.

Armand Gamache nie tylko gromadzi dowody, przesłuchuje świadków i podejrzanych. On również naprawdę poznaje ludzi, zbiera emocje. Wie, iż wszystko ma jakiś powód i cierpliwie uczy młodych policjantów, a także i czytelnika, że nic nie jest pozbawione sensu. Nawet jeśli wydaje się, iż morderstwo CC de Poitries jest niemożliwe, pozbawione logiki, inspektor przekonuje nas, że to tylko złudzenia. Skupmy się wraz z Gamache na faktach, nie naszych subiektywnych odczuciach.. Skoro morderca zabił ofiarę w taki sposób, najwidoczniej widział w tym sens. Zadaniem inspektora jest odkrycie w tym logiki zabójcy.

Istotne dla osób, które nie czytały "Martwego punktu", będzie stwierdzenie, że śmiało mogą sięgać po tę książkę. Oprócz kilku retrospekcji i tych samych bohaterów, powieści stanowią odrębne historie. Usatysfakcjonowani będą zarówno odbiorcy pierwszej części, jak i czytelnicy, którzy z przygodami Armanda Gamache spotykają się po raz pierwszy. Autorka nie powiela wzorców zastosowanych w poprzedniej publikacji. Tak jak i CC de Poitries jest absolutnym przeciwieństwem ofiary z pierwszego tomu, Jean Neal, tak i sposób oraz przyczyna różnią się od morderstwa emerytowanej nauczycielki. Konstrukcja również jest zgoła inna, chociaż po lekturze dwóch powieści Louise Penny można już mówić o pierwszych cechach charakterystycznych dla danej autorki. Pisarka sięga do klasyki kryminału, urozmaicając ją irytującą policjantką, czarnym humorem oraz emocjami, jakie gromadzi Armand Gamache. A doprawdy, jest w tym mistrzem.

Do ekipy inspektora dołącza świeża krew - Robert Lemieux. Jego obecność dodaje fabule atrakcyjności, gdyż jest to postać barwna i interesująca, która zaskarbiła sobie moją sympatię. W przeciwieństwie do agentki Nichol, która znowu namiesza.. Ciekawi jesteście dalszego przebiegu wydarzeń? Koniecznie sięgnijcie po "Zabójczy spokój"! To pozycja obowiązkowa dla wielbicieli kryminału. Ja jestem zachwycona, Rewelacja przez duże "R"!


Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści!

"Martwy punkt" oraz "Zabójczy spokój"



Louise Penny "Zabójczy spokój"
Wydawnictwo Feeria, 2014
ilość stron: 520
data premiery: 30.04.2014









Recenzja "Martwego punktu" tutaj

poniedziałek, 31 marca 2014

Simone van der Vlugt "Bezpiecznie jak w domu" [Recenzja]


Człowiek to istota, dla której poczucie bezpieczeństwa jest podstawową potrzebą, co słusznie stwierdził chociażby Maslow, budując swą piramidę. Dom jest naturalnym środowiskiem ludzi, ich oazą i spokojem. Jesteśmy pewni swojego terenu, czujemy się tam raźnie i pewnie. Co wtedy, gdy na naszym terytorium pojawia się realne zagrożenie? Instynkt samozachowawczy podpowiada, iż najlepszym azylem jest dom i to w jego stronę należy uciekać. Nic bardziej mylnego. Simone van der Vlugt w swej powieści "Bezpiecznie jak w domu" zrywa ze schematem bezpiecznej przystani w zaciszu własnych czterech kątów.

"Bezpiecznie jak w domu" stała się bestsellerem w Holandii, gdzie sprzedano milion egzemplarzy powieści. Teraz książka trafia do czytelników w Polsce. Czy odniesie podobny sukces i na czym polega jej fenomen? Lisa mieszka wraz z pięcioletnią córeczką Anouk w uroczym domku w miejscu oddalonym od aglomeracji. Do ich posiadłości prowadzi wyboista droga wzdłuż kanału, a sam dom usytuowany jest raczej na poboczu. Koszmar rozpoczyna się, gdy kobieta wieszając pranie spostrzega intruza. Mężczyznę, który jak się szybko okazuje, jest zbiegłym z więzienia groźnym przestępcom. Mick Kreuger, kilkukrotny zabójca, który obrał sobie miejsce zamieszkania Lisy i Anouk za tymczasowe schronienie, a mieszkanki za zakładniczki. Lisa postanawia podjąć psychologiczną grę z mordercą, ażeby uchronić córkę przez jego gniewem. Sił dodaje jej osoba przypadkowego świadka jej dramatu i nadzieja na rychłą pomoc.

Simone van der Vlugt stworzyła mądrze skonstruowaną powieść, w której napięcie budowane jest inteligentnie już od pierwszego zdania. Fabuła toczy się dwubiegunowo, skupiając się na koszmarze Lisy i Anouk uwięzionych we własnym domy przez groźnego mężczyznę, aby po chwili przenieść się do rzeczywistości przedstawionej z perspektywy nieplanowanego widza owych wydarzeń. Wątek Senty, kobiety, która została świadkiem dramatu matki i jej córki, atrakcyjnie wpływa na stopień ciekawości całej lektury. Postać, jaka wydaje się być jedynym łącznikiem pomiędzy mieszkankami przeklętego domu a światem zewnętrznym, cały czas utrzymuje czytelnika w poddenerwowaniu, wzbudza ciekawość i każe czekać na rozwój wypadków i ten kulminacyjny moment.

To, co najlepsze w całej opowieści, to psychika poszczególnych bohaterów, przedstawiona dokładnie i momentami zaskakująca. Gdy już zawierzymy danej postaci, zdobędziemy pewność, iż poznaliśmy jej charakterystykę wnikliwie, autorka zburzy cały nasz sposób postrzegania osoby, wprowadzając zdumiewający zwrot akcji. "Bezpiecznie jak w domu" to opowieść o mrocznych ścieżkach ludzkiego umysłu i zbrodni w afekcie. Simone van der Vlugt testuje wytrzymałość poszczególnych uczestników opisywanych wydarzeń, często cofając się, aby wyjaśnić czytelnikowi, co doprowadziło jej bohaterów do miejsca, w którym znajdują się obecnie. Całe misternie zbudowane napięcie opiera się na grze psychologicznej, jaką prowadzi Lisa z Kreugerem. Przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę za swą śmiałość, a momentami nawet bezczelność. Motorem napędzającym wszystkie działania kobiety jest miłość do córki i chęć ochrony dziecka przed bezwzględnym mordercą.  

Już po lekturze książki rozumiem i podzielam entuzjazm Holendrów, których serca podbiła książka "Bezpiecznie jak w domu". Publikacja to nie tylko dreszczyk emocji, ale w głównej mierze frapująca historia kilku osób, które przekroczyły próg swej wytrzymałości, precyzując - zostały wypchnięte przed ten próg przez ludzi szczególnie dla nich ważnych. Treść przerasta formę, język jest prosty, czasem wręcz banalny, a cała konstrukcja opiera się w głównej mierze na dialogach. Opisy nie zostały wyposażone w ciekawe, kwieciste sformułowania, sposób narracji nie należy do wyszukanych. Na przekór tym potknięciom autorki, przeczytałam powieść z największą przyjemnością i wciąż niezaspokojoną cierpliwością. Otwarte zakończenie, mimo, iż w dużym stopniu przewidywalne, pozwoliło czytelnikowi wydać swój własny osąd, usprawiedliwić bądź zganić bohaterów. "Bezpiecznie jak w domu" nie jest zwykłą, tanią masakrą, ograniczoną do czterech kątów. w których się toczy. To nietuzinkowo interesująca historia o tym, jak łatwo przekroczyć cienką linię i dokonać najgorszej z możliwych zbrodni..


Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza powieści!


Simone van der Vlugt "Bezpiecznie jak w domu"
Wydawnictwo Feeria, 2014
ilość stron: 238
data premiery: 19.03.2014

poniedziałek, 10 marca 2014

Recenzja: "Martwy Punkt" Louise Penny



Śmiało mogę postawić sobie następującą diagnozę: jestem uzależniona od dobrych kryminałów. Żaden gatunek nie wciąga mnie w świat czytanej książki w sposób tak intensywny. Pozwólcie, iż zanim przejdę do omówienia "Martwego Punktu", skupię się przez chwilę na cechach, które czynią powieść kryminalną wartościową. Czym jest wspomniany jako źródło mej słabości "dobry kryminał"? Słuszna książka zaciekawia mnie na tyle, że nie jest ważne, iż zbliżają się już raczej godziny poranne, aniżeli nocne. Muszę tu i teraz poznać odpowiedź na dwa najważniejsze pytania "kto zabił i dlaczego to zrobił?". Obiecuję sobie, że jeszcze tylko rozdział, a i tak wiem, że nie zasnę, dopóki się tego nie dowiem. Przy ostatnich stronach jestem przyjemnie połechtana, iż tak wcześnie rozwiązałam zagadkę, po czym autor nagle burzy cały mój światopogląd, wprowadzając najmniej przewidywalne, a jednak logiczne wytłumaczenie. Dobry kryminał wcale nie jest synonimem rozlewu krwi, brutalnych scen. Trzyma w napięciu wykorzystując w tym celu przede wszystkim zagrania typowo psychologiczne, a nie masakryczne.

"Martwy Punkt" autorstwa Louise Penny to nie mała gratka dla wielbicieli klasyki gatunku. Jean Neal, niezamężna emerytowana nauczycielka, zostaje znaleziona martwa przy ścieżce w lesie. Kobieta była uwielbiana przez całe miasteczko Three Pines, w którym osadzona jest cała historia. Policja początkowo podejrzewana nieszczęśliwy wypadek na polowaniu, w wyniku którego Jean straciła życie. Inspektor Armand Gamache pozostaje jednak ostrożny i postanawia prowadzić śledztwo, jakoby zostało popełnione morderstwo, tym bardziej, iż sprawca przypadkowego zdarzenia wciąż pozostaje niezidentyfikowany. 

Uroczy obrazek małego miasteczka zaburzony grozą zbrodni - to sprawdzone i dobre połączenie. Three Pines i jej mieszkańcy mają swoje tajemnice, których będą bronić za wszelką cenę. Gamache pojawia się z zewnątrz i zaczyna powoli, starannie odkrywać niewypowiedziane sekrety. "Martwy Punkt" to powieść traktująca o zwykłych ludziach, którzy w niezwykłych chwilach są zdolni do najgorszego. Autorka już od początku stawia czytelnika przed trudnym dylematem. Zasiewa w nim nutkę niepewności, przekonując, iż znamy samych siebie tylko na tyle, na ile nas sprawdzono. Poddaje pod wątpliwość istnienie niewinności wszystkich z uczestników niewielkiej społeczności, a poprzez to również i każdego z nas indywidualnie. Czy wiesz, jak zachowałbyś się w danym momencie? Czy mógłbyś zdradzić, oszukać, okraść, a nawet - zamordować? Inspektor Armand Gamach zaobserwował kilku podejrzanych, ale musi odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie i znaleźć na nie dowody. Kto z mieszkańców byłby zdolny do morderstwa?

Autorka nie pomija żadnego wątku, całość jest doprecyzowana i logiczna. Penny z dokładnością sportretowała bohaterów wydarzeń, nadając im autentyczność i czynnik ludzki. Gamach jako obserwator funkcjonowania lokalnej społeczności jest genialny, a poprzez jego pryzmat dostrzegamy pojedyncze cechy postaci, które stanowią o rzetelności dzieła. Warto zaznaczyć, iż pisarce, mimo strachu wywołanego obecnością mordercy, udało się zachować sielankowy portret miasteczka. To urocze, spokojne miejsce, w którym wszyscy znają się siebie nawzajem, co mogłoby być zaletą, jednakże w najmniejszym stopniu nie ułatwia śledztwa. Każdy jest przekonany o niewinności ludzi, których mija codziennie na ulicy, ale w głowie pozostaje myśl, że ktoś przecież musiał to zrobić. Ta myśl to główny motor napędzający napięcie, jakie odczuwa również czytelnik. Bądź co bądź, morderca jest cały czas bardzo blisko...

W "Martwym Punkcie" spotkacie najbardziej irytującą policjantkę na świecie, a jej obecność nie mogłaby pozostać przeze mnie tu w żaden sposób pominięta. Nie chcąc zdradzać za dużo z fabuły książki, nadmienię tylko, iż pierwszy raz postać literacka wywołała we mnie tak silne rozdrażnienie, jak owa pani. O dziwo, nie zepsuła mi w żaden sposób obrazu całości, wręcz przeciwnie, swoim zachowaniem w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób uzupełnia wizerunek publikacji. 

Jedyne, na co w książce kręciłam nosem, to fakt, iż inspektor Gamache o całym śledztwie i jego wynikach informował lokalną społeczność, ba!, nawet zorganizował specjalnie w tym celu spotkanie, na które zaprosił wszystkich mieszkańców. Nie wiem, jakie zwyczaje panują w Kanadzie, gdzie toczy się akcja książki, jednakże wydaje mi się to mało profesjonalne i skłonna byłabym zarzucić autorce ten błąd merytoryczny, który odbiera publikacji nieco z rzetelności i autentyczności. Nie jest to rażące przekłamanie, nie mniej jednak lubię, gdy w powieści wszystko jest starannie dopracowane i stokroć sprawdzone. 

"Martwy Punkt" to klasyczny kryminał z wielowątkową i skrupulatnie skonstruowaną intrygą. Rozwiązanie zagadki okazuje się zdumiewające, ale co najważniejsze - logiczne i rozsądnie wytłumaczone. Cała książka oparta jest przede wszystkim na lęku spowodowanym bliskością mordercy, strachu przed odkryciem najgłębiej skrywanych sekretów i napięcia związanego z wytypowaniem zbrodniarza w małej społeczności. Louise Penny udowadnia, iż brutalny rozlew krwi nie jest potrzebny, aby napisać godną książkę. Najważniejsza jest rzeczowa zagadka i bystra dedukcja śledczych, którzy starają się wyjaśnić tajemnicę śmierci Jean Neal. Przeczytałam lekturę w jedną noc, to był naprawdę dobry kryminał.



Dziękuję Wydawnictwu Feeria za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza powieści.




"Martwy Punkt" Louise Penny
Wydawnictwo Feeria, 2014