Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura dziecięca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura dziecięca. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 lutego 2016

Polska do kolorowania, czyli nauka przez dobrą zabawę



Pierwsze, co zaskoczyło mnie po otworzeniu przesyłki to... rozmiar książki z kolorowankami. Spodziewałam się raczej tradycyjnej kolorowanki co najwyżej w rozmiarze A4, tymczasem rozłożona zajmuje caaaałe biurko. I dobrze - ileż było zabawy i kolorowania (no dobra, wciąż nie daliśmy rady). Dzisiaj polecam wam doskonałą zabawę dla starszych przedszkolaków i dzieci rozpoczynających swoją przygodę ze szkołą.

Mój syn wykazuje niemałe zainteresowanie zagadnieniami związanymi z geografią. Kiedy więc zobaczyłam w zapowiedziach "Polskę do kolorowania", pomyślałam "to coś dal nas". I nie pomyliłam się, bo oprócz map całej Polski i poszczególnych województw mamy tutaj mnóstwo ciekawostek. Książka zabierze nas w podróż do fokarium w Helu, odwiedzimy najsłynniejsze latarnie morskie polskiego wybrzeża, przy okazji wpadniemy do stolicy i zobaczymy Stadion Narodowy, poznamy przesympatyczne żubry z Puszczy Białowieskiej... Odwiedzimy Kraków, Katowice, Wrocław i Poznań. "Polska do kolorowania" to doskonała okazja do nauki poprzez zabawę. Dzieci mają niepowtarzalną okazję poznać swój kraj, ciekawe miejsca i związane z nimi legendy.

"Polska do kolorowania" to również sposób na poprawę umiejętności motorycznych dziecka. Uwierzcie - tutaj jest co kolorować. Dużo obrazków, różne stopnie trudności i okazja do uruchomienia wyobraźni. Mądra i ciekawa pozycja. No, i jest jeszcze wersja z mapami świata!

Dziękuję Wydawnictwu Olesiejuk za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Polska do kolorowania. Z kredkami dookoła Polski
Wydawnictwo Olesiejuk, 2016
liczba stron: 48
data premiery: 05.02.2016

piątek, 8 stycznia 2016

Dlaczego szczękamy zębami? Po co nam ślina? I... co robią łzy?



Zastanawialiście się kiedyś, skąd się biorą kozy w nosie i czy strach potrafi sparaliżować? No, a co robią łzy?  Zapewne wy sami nie roztrząsaliście tych kwestii, no, chyba że w dzieciństwie, ale z pewnością wasze dzieci chciałby poznać genezę powstawania kóz w nosie, ewentualnie rozstrzygnąć zagadkę ludzkości i dowiedzieć się w końcu, po co ludziom ślina. "Dlaczego szczękamy zębami? Historyjki dla ciekawskich dzieci" to obowiązkowa lektura w domu każdego przedszkolaka.

Od dnia, kiedy przeczytaliśmy pierwszą z historyjek (oczywiście, kiedy przeczytałam mojemu dziecku spis treści, z błyskiem w oku oznajmił, że ma ochotę wysłuchać opowieści o tym, skąd się biorą kozy w nosie) w naszym domu co jakiś czas powraca temat tajemniczych piekarzy, pracujących w pocie czoła w nosie mojego syna. Ha! Sama bym tego lepiej nie wymyśliła! Cóż za wyobraźnia. Autorka potrafiła odnaleźć w sobie dziecko i... odpowiedzieć na kluczowe pytania z okresu własnego dzieciństwa. Ale jak! To nie są zwykłe odpowiedzi, to zabawne mini-opowieści, wcale nie tak odbiegające od rzeczywistości, tylko po prostu podane w przystępny dla dziecka sposób. Dlaczego nikt nie wydawał takich książek, kiedy sama byłam dzieckiem, należałoby dodać - niezwykle ciekawskim? Chyba już wiem, po kim on to ma. ;)

Czego dowiedzą się nasi milusińscy z lektury? Oprócz wspomnianej kwestii powstawania kóz w nosie, autorka w błyskotliwy sposób pisze o tym, czy zjedzenie garści soli grozi śmiercią, zastanawia się, dlaczego woskowina w uchu jest gorzka i przynosi odpowiedź na pytanie, czy wszyscy ludzie puszczają bąki. "Dlaczego szczękamy zębami? Historyjki dla ciekawskich dzieci" to książka dla dociekliwych dzieciaków oraz dla ich rodziców, którzy obowiązkowo mają dystans do świata.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Andrea Schutze "Dlaczego szczękamy zębami? Historyjki dla ciekawskich dzieci"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2015
liczba stron: 128
data premiery: 05.11.2015

piątek, 27 listopada 2015

"Zooalfabet II" - czyli dlaczego dwójka jest lepsza od jedynki?




Jakiś czas temu polecałam najmłodszych czytelnikom lekturę "Zooalfabetu" spod pióra autorki literatury dziecięcej, Izy Skabek (tutaj recenzja). Trochę czasu już upłynęło, Iza Skabek wydała drugi "Zooalfabet", który... jest jeszcze lepszy od pierwszego! Dlaczego? Już tłumaczę!

Autorka w fantastyczny sposób łączy przyjemne z pożytecznym, czyli - naukę z zabawą. 
Bardzo ważnym elementem w życiu każdego dziecka jest zabawa, a Iza Skabek umożliwia swoim małym czytelnikom doskonałą rozrywkę i mnóstwo śmiechu.
Czasami dzieciaki mają trudności z nauką. Jak pomóc zagubionemu w szkolnej rzeczywistości pierwszoklasiście? 
Dać mu w prezencie "Zooalfabet II"!
Ewentualnie pakiet obu książeczek pani Izy Skabek - "Zooalfabet" oraz "Zooalfabet II". ;)
Fantastyczna lektura nie tylko dla pierwszoklasisty - mój syn ma pięć lat i już w ubiegłym roku doceniliśmy twórczość autorki z Myszkowa.
Główną zaletą książek pani Izy jest uniwersalizm - "Zooalfabet" mogę z czystym sercem poradzić zarówno cztero, pięcio, jak i ośmiolatkowi.
Humor dopisuje wszystkim małym czytelnikom Izy Skabek. 
I ma w tym niczego dziwnego! Sama śmiałam się pod nosem, czytając zabawne wierszyki autorstwa pani Izy.
Jak nauczyć dziecko alfabetu? 
Każdy po lekturze tej nietypowej recenzji będzie znał odpowiedź!
Lubicie zwierzęta i zabawy językowe?
Mnóstwo radości zapewni wam kontynuacja "Zooalfabetu". 
Nawet jeśli wasze pociechy wstaną lewą nogą i przez cały dzień będą chodzić z nosem spuszczonym na kwintę, wystarczy lektura jednego spośród arcyzabawnych, wpadających w ucho wierszyków.
O takich świetnych książkach dziecięcych aż chce się rozmawiać!
Polecam gorąco rodzicom,
Rekomenduję lekturę...
Strasznie fajne te wierszyki! - powtarza mój synek. Czyż mogłaby istnieć lepsza rekomendacja, niż zachwyt dziecka?
Tym razem Iza Skabek posunęła się o krok dalej - zafundowała swoim małym czytelnikom gimnastykę języka. Wierszyki są jednocześnie połamańcami językowi, więc...
Uwaga na język, coby go nie złamać! 
Wśród licznych propozycji literatury dziecięcej, schowała się wyjątkowa perełka. Wyszła spod pióra polonistyki z Myszkowa i - co do tego jestem pewna - zachwyci każde, nawet najbardziej wymagające dziecko.
Zaraz koniecznie napiszcie list do świętego Mikołaja, może was posłucha i "Zooalfabet II" w prezencie przyniesie?

poniedziałek, 28 września 2015

Naucz dziecko mówić "nie"! "Moje ciało należy do mnie"




Jak rozmawiać z dzieckiem o wykorzystywaniu seksualnym? W jaki sposób możemy uchronić naszych podopiecznych przed złym dotykiem? Wyznaczenie granic sprawia problem nie tylko najmłodszym, ale często również ich rodzicom. "Moje ciało należy do mnie" to publikacja, która z pewnością okaże się pomocna w nauce mówienia "nie".

Z każdego sprzedanego egzemplarza wydawca przekaże 1 zł na konto Fundacji Dzieci Niczyje, organizatora akcji "Zły Dotyk" i "Gadki". Ale to nie jedyny powód, dla którego warto zakupić publikację. Książka w przystępny dla dziecka sposób podejmuje temat wykorzystywania seksualnego. Jak na tak niełatwą tematykę, jest zadziwiająco lekka i przyjemna w odbiorze. Właściwie ani razu nie pada słowo "wykorzystywanie" czy "zły" w odniesieniu do dotyku. Autorzy w zaskakujący sposób przekonują rodziców, że.. temat wcale nie jest tak trudny, jak mogłoby się wydawać.

Wspólna lektura książki z dzieckiem może być wstępem do inspirującej rozmowy. Uczy szacunku do własnego ciała i przekonuje, iż jest ono czymś wyjątkowym. Dotyk jest czymś przyjemnym, gdy jest wyczekiwany. "Moje ciało należy do mnie" nie uczy nadgorliwości, lecz pomaga najmłodszym odróżnić kontakt pożądany od tego niechcianego. I wcale nie chodzi tu tylko o wykorzystywanie seksualne. Dziecko może nie mieć ochoty na całusy dawno niewidzianej cioci czy głaskanie po głowie przez nieznajomego i musi umieć powiedzieć "nie".

Warto posiadać tę publikację w swojej domowej biblioteczce. "Moje ciało należy do mnie" to książka dla absolutnie każdego rodzica i dziecka. Wszak temat może, niestety, dotyczyć nas wszystkich, czego oczywiście nikomu nie życzę, ale warto porozmawiać z dzieckiem o wykorzystywaniu seksualnym. Z pewnością lektura okaże się w tym pomocna.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

"Moje ciało należy do mnie"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 32
data premiery: 22.09.2015

poniedziałek, 6 lipca 2015

Czytamy z dziećmi o uczuciach, czyli słów kilka o "Wielkiej księdze uczuć"



Miłość, złość, smutek, poczucie krzywdy, wstyd, zazdrość.. Dzieci doświadczają przeróżnych uczuć. Czasem je rozumieją, ale często mają problem z nazwaniem i zaklasyfikowaniem emocji. Dzieci gubią się w świecie uczuć. Rozwiązaniem w takiej sytuacji jest "Wielka księga uczuć". Wielka nie tylko z nazwy!

"Wielka księga uczuć" składa się z czterech wydanych w przeszłości tytułów: Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami", "Kocha, lubi, szanuje... czyli jeszcze o uczuciach", "Horror! czyli skąd się biorą dzieci" i"Drużyna pani Miłki, czyli o szacunku, odwadze i innych wartościach". To krótkie, zabawne opowiadania o grupie uroczych przedszkolaków i ich nauczycielce, pani Miłce. Pani Miłka ma za zadanie pomóc dzieciakom (zarówno swoim wychowankom, jak i małym czytelnikom) zrozumieć skomplikowany świat uczuć.  Całkiem pomocny w tym zadaniu może okazać się mały pajacyk teatralny, który wraz z panią Miłką pojawia się w przedszkolu.

Przyznaję, nigdy nie doceniałam, jaką rolę w zrozumieniu uczuć przez dziecko może odgrywać ich nazwanie. "Wielka księga uczuć" zmieniła nie tylko sposób, w jaki moje dziecko radzi sobie z emocjami ("mamo, czuję do tego robaka wstręt! tak jak dzieci z przedszkola pani Miłki!"), ale moje podejście do tematu. Warto rozmawiać z najmłodszymi o uczuciach. I tych pozytywnych, jak miłość, przyjaźń, i tych negatywnych - nienawiści, poczuciu krzywdy, smutku. Grzegorz Kasdepke doskonale rozumie dziecięcy świat i emocje, jakie targają przedszkolakami. W sposób niepozbawiony delikatności i zrozumienia zachęca do rozpoczęcia dialogu z dziećmi. Każde opowiadanie zakończone jest definicją uczucia oraz radami dla dzieci i rodziców. Jak podsumować przeczytaną historyjkę? O czym warto porozmawiać?

Opowieść "Horror! czyli skąd się biorą dzieci" jest kapitalna. Mój przedszkolak, dumny posiadacz młodszego brata, wprawdzie przeszedł już przyspieszony kurs edukacji w temacie, ale sama nie wpadłabym, aby mówić o tym w taki sposób, w jaki pisze Grzegorz Kasdepke. To rewelacyjna lektura dla dziecka w wieku przedszkolnym. "Wielką księgę uczuć" najlepiej czytać w takiej kolejności, w jakiej sugeruje nam wydawca, a więc od pierwszej strony do ostatniej. Próbowaliśmy wybierać sobie uczucia, które nas najbardziej interesują, ale wtedy szybko orientowałam się, że niektóre sytuacje tracą sens, kiedy pozbawi się je kontekstu. 

"Wielka księga uczuć" to obowiązkowa pozycja w domu każdego przedszkolaka. Odkąd tylko poznaliśmy książkę, nie ma wieczoru, kiedy mój syn nie oznajmiłby oburzonym tonem "dzisiaj nie czytaliśmy o uczuciach!". Uwielbiamy tę książkę i z pełnym przekonaniem polecamy wszystkim rodzicom i ich dzieciom w wieku przedszkolnym.

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Grzegorz Kasdepke "Wielka księga uczuć"
Wydawnictwo Nasz Księgarnia, 2015
ilość stron: 256

poniedziałek, 15 czerwca 2015

"Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych" | Recenzja



Nie od dziś pedagodzy wiedzą, że bajki terapeutyczne to doskonały materiał do pracy z dziećmi. Teraz Wydawnictwo Nasza Księgarnia umożliwia rodzicom zbudowanie dialogu i rozwiązanie problemów z wykorzystaniem bajek-pomagajek. "Bajkoterapia" pomaga dzieciom zrozumieć otaczający je świat, pozbyć się lęku czy uwierzyć w siebie. W mojej karierze mamy nie spotkałam się jeszcze z tak wartościową, ważną książką dla dzieci i rodziców.

We wstępie wypowiada się Katarzyna Klimowicz. Psychoterapeutka, pracuje z dziećmi i dorosłymi. Tłumaczy, jak, kiedy i czy w ogóle czytać bajki terapeutyczne. Pisze o tym, jak rozpocząć rozmowę po lekturze, co zrobić, aby nasze dziecko jak najwięcej wyniosło z przeczytanej bajki. A potem jest bajka. A raczej bajki. Konkretnie - czternaście bajek. Znajdziemy opowieść o dzieciach, które nie wierzą w siebie, wszystkiego się boją, mają problemy z samodzielnością, rywalizują ze swoim rodzeństwem czy ich rodzice się kłócą. Ale nie tylko. Jest również bajka o telefonach alarmowych, zachowaniu nad wodą, wirtualnym świecie, nieznajomych. Każde dziecko i każdy rodzic znajdzie coś dla siebie.

I właśnie to w tej publikacji jest wyjątkowe. Porusza szereg problemów, pomaga nam wychować świadome zagrożeń, ale jednocześnie pewne siebie dzieci. A przecież o to nam, rodzicom, chodzi! Uważam, że każdy rodzic przedszkolaka powinien mieć tę książkę na swojej półce. Bajki-pomagajki pomagają dzieciom zrozumieć własne emocje i uczą pewnych określonych zachowań. Po każdej bajce następuje komentarz bajkoterapeutyczny. Pojawiają się konkretne wskazówki i pytania, jakie możemy zadać dziecku po lekturze. "Bajkoterapia" kształtuje prawdziwy i dojrzały dialog w relacjach rodzica z dziećmi. Bajki nie narzucają światopoglądu, one tylko pomagają dzieciom usystematyzować pewne sprawy.

Warto nadmienić, iż każda bajka ma innego autora, co dodatkowo wpływa na uniwersalizm publikacji. Ilustracje wykonał Marcin Piwowarski i grzechem byłoby nie wspomnieć o przepięknej szacie graficznej. Cudowne ilustracje, twarda oprawa, elegancka czcionka. "Bajkoterapia" przyciąga uwagę i wzrok czytelnika. Każdy z autorów dodał coś od siebie, przekazał to, co jego zdaniem jest ważne i istotne. Pamiętajmy o tym, że "Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych" to przede wszystkim okazja do wspólnego, wartościowego spędzenia czasu z dzieckiem. Serdecznie polecam.

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

"Bajkoterapia, czyli bajki -pomagajki dla małych i dużych"
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2015
ilość stron: 240

niedziela, 22 lutego 2015

Czytanka - odwracanka | Tom Schamp "Otto jeździ tam i z powrotem"



Dzisiejsza propozycja - czytanka - odwracanka "Otto jeździ tam i z powrotem" to sugestia dla rodziców dzieci w wieku do lat 3. Mój mężczyzna - 4,5 letni - wydaje mi się na tę książkę już nieco za duży, chociaż, oczywiście, poświęciliśmy tej pozycji chwilę czasu i okazuje się, że sam chętnie wraca do świata Ottona, który jeździ tam i z powrotem. Jednak ja zawzięcie będę bronić swej tezy głoszącej pogląd, iż to literatura dla dzieci młodszych. Starsze przedszkolaki i dzieci w wieku szkolnym są już na wyższym poziomie niż "Otto się cieszy! Dzisiaj jedzie z tatą samochodem". Ale dla maluchów - bomba!

Otto jedzie z tatą samochodem. Jedzie tam i z powrotem. A my - wraz z Ottonem i jego tatą. Okrążamy rondo, objeżdżamy miasto, przecinamy skrzyżowanie.. Dosłownie i w przenośni. Bo "Otto jeździ tam i z powrotem" to czytanka - odwracanka. Aby przeczytać całą książkę i obejrzeć wszystkie obrazki, każdą stronę musimy odwrócić bokiem, do góry nogami, w prawo, w lewo. Utkniemy więc w korku, natkniemy się na roboty drogowe, przejedziemy przez sam środek miasta w godzinach szczytu. Bo Otto jeździ tam i z powrotem.

Tuż po rozpakowaniu przesyłki, zaskoczył mnie duży format książki. Moją uwagę zwróciło piękne wydanie, ciekawe ilustracje i twarde strony - to ważne, kiedy mamy w domu malucha, który lubi, hm, siać zniszczenie. "Otto jeździ tam i z powrotem" wydaje się wręcz niezniszczalny. Wprawdzie nie mieliśmy okazji tego przetestować - starszy syn wyrósł już z etapu unicestwiania wszystkiego, co go otacza, młodszy - zaledwie 10-dniowy - jeszcze natomiast do tego momentu nie dotarł, ale musicie uwierzyć mi na słowo i zaufać moim odczuciom. Otto przeżyje spotkanie z najbardziej nawet nastawionym na destrukcję młodym człowiekiem.

Ciekawe rozwiązanie, ładne wydanie, cieszące oko ilustracje - tym wyróżnia się Otto. Sam tekst nie jest zbyt odkrywczy, to zbiór najprostszych zdań, żadna większa opowieść, stąd zaklasyfikowałam książkę do literatury dla dzieci poniżej 3 lat. Dla mojego syna było już zbyt prosto, ale miał niesamowitą frajdę z tego odwracania książeczki, odkrywania, obserwowania i.. komentowania. "Otto jeździ tam i z powrotem" służy bardziej do oglądania i odwracania właśnie, niż do czytania. Doskonały prezent dla malucha. 

Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Tom Schamp "Otto jeździ tam i z powrotem"
Grupa Wydawnicza Foksal, Wydawnictwo Wilga, 2015
data premiery: 14.01.2015
ilość stron: 14

sobota, 9 sierpnia 2014

Iza Skabek z serii "Gaba gada": "Gaba i Grzebień"



Nam, dorosłym, trudno wczuć się w skórę dziecka. Z jednej strony odczuwamy jego emocje, pokazujemy świat, z drugiej jednak - świat dziecka wciąż pozostaje nieprawdopodobny dla umysłu dorosłej osoby. Potrzeba niemałej wyobraźni, aby podczas zabawy sprostać wymaganiom najmłodszych i ze zwykłego, z pozoru mającego jedno zastosowanie przedmiotu uczynić bohatera fascynującej gry. Dlaczego o tym piszę? Gdyż do takich refleksji skłoniła mnie książka Izy Skabek z serii "Gaba gada", "Gaba i Grzebień". Jest to publikacja dla dzieci, z naciskiem na "dla dzieci". Tym większe uznanie dla autorki, która potrafiła sobie wyobrazić historię, w której zwykły grzebień jest niezwykłym Rekinem-Grzebieniem.

Gaba to niesforna, aczkolwiek przesympatyczna bohaterka serii "Gaba gada". Jak słusznie wskazuje tytuł cyklu, Gaba to dziecko, które bardzo dużo mówi. I wciąż jej się coś przydarza! Wokół dziewczynki zawsze dużo się dzieje.. Tym razem Gaba buntuje się przeciwko czesaniu. Bo Gaba strrrasznie nie lubi czesania! Niestety, mus to mus i nawet kiedy tajemniczym zbiegiem okoliczności w domu ginie szczotka, mama znajduje czerwony grzebień. Dziewczyna zaczyna się czesać, gdy nagle.. Grzebień mocno gryzie ją w głowę! Szybko okazuje się, iż nie jest to taki zwykły grzebień, tylko Rekin-Grzebień, który czyha na różową Rybkę Marysię. Wystarczy pozwolić wpłynąć Rekinowi-Grzebieniowi do wanny, aby ten zaczaił się na biedną rybkę.. 

Przyznam szczerze, że mnie opowieść nie przekonała, ale, ale.. Moje dziecko zaśmiewało się w głos! Stąd mój wniosek, iż "Gaba i Grzebień" to publikacja dla dzieci, z naciskiem na "dla dzieci". Podziwiam Izę Skabek za umiejętność stworzenia tak nieprawdopodobnej, aczkolwiek atrakcyjnej z punktu widzenia historii dla najmłodszych. Aby pisać książeczki takie, jak "Gaba i Grzebień", zdecydowanie trzeba wykazać się wyobraźnią i zrozumieniem dziecięcego świata. Ten egzamin Iza Skabek zdała śpiewająco. "Gaba i Grzebień" to zabawna, odprężająca historyjka. Książka nie posiada zbyt wielu walorów edukacyjnych, leczy czy w dzisiejszych czasach wszystko, co tworzone dla dzieci, musi być "edukacyjne"? Pozwólmy dzieciom być tylko dziećmi! Tę potrzebę zrozumiała Iza Skabek. Jak powszechnie wiadomo, potrzeba jest matką wynalazku, dlatego dzisiaj możemy czytać naszym pociechom "Gabę i Grzebień".

Na co zwróciłam przede wszystkim uwagę? Na przepiękne ilustracje. Takiej kreski nie widziałam od czasów mojego dzieciństwa. Tytułowa Gaba jest uroczą dziewczynką i ilustratorce doskonale udało się oddać to, co o jej charakterze chciała przekazać autorka. 

Wprawdzie nie mam córki, lecz z tego, co się orientuje, wiele dziewczynek z lękiem podchodzi do czynności czesania. Iza Skabek przekonuje, iż podczas tego zabiegu można przeżyć doprawdy fascynującą zabawę! "Gaba i Grzebień" to lekka lektura dla przedszkolaków oraz dla dzieci, które zaczynają już czytać samodzielnie. Duża, wyraźna czcionka może być w tym zdecydowanie pomocna.

Dziękuję pani Izie Skabek za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza książki!

Iza Skabek "Gaba i Grzebień"
Wydawnictwo Spotart, 2014
ilustracje: Dorota Prończuk

wtorek, 29 lipca 2014

Iza Skabek dla najmłodszych: "Zooalfabet"




Jako mama, najchętniej widziałabym na półce mojego syna książki, które nie tylko bawią, ale i uczą. Na wprost moim oczekiwaniom wychodzi Iza Skabek - polonistka z myszkowskiego liceum ogólnokształcącego. Niedawno otrzymaliśmy od pani Izy pakiet książek przeznaczonych dla najmłodszych. Zacznę od publikacji, która stała się absolutnym hitem w moim domu. "Mamo, poczytajmy Zooalfabet!" - tę prośbę słyszę nawet kilka razy dziennie.

W czym tkwi fenomen tej, bądź co bądź, krótkiej książeczki? W jej uniwersalności! "Zooalfabet" nadaje się zarówno dla maluszka, jak i nieco starszego przedszkola, czy nawet ucznia szkoły podstawowej. Ucieszy zarówno dziewczynkę, jak i chłopca. A przy okazji - wspomoże rodziców i wychowawców w ich trudnym zadaniu. Tę książkę widziałabym w absolutnie każdym przedszkolu i każdym domu. Istna rewelacja na rynku literatury dziecięcej!

"Zooalfabet" to dwadzieścia dziewięć krótkich, wpadających w ucho wierszyków. Każdej literze alfabetu odpowiada zwierzę, od tych całkiem dzieciakom znanych, jak gęś czy owca, po nieco mniej powszechne, takie jak tapir czy iguana. O owych zwierzętach Iza Skabek pisze rewelacyjne krótkie utwory. Zabawne i rytmiczne. A tym wierszykom towarzyszą przepiękne, barwne ilustracje! Cudo! Rzadko kiedy wykazuję AŻ taki entuzjazm w stosunku do lektury dziecięcej.  Tym razem rozpływam się w zachwytach, bo sposobów na spędzenie czasu z tą konkretną książką jest całe mnóstwo. Możemy ją po prostu przeczytać od deski do deski, ale to nie jedyne rozwiązanie. Dla maluszków to doskonały trening i nauka mowy. Poznajemy nowe słowa, nazywamy zwierzątka na obrazku. Ze starszakami możemy pobawić się słowem. Nie zdradzajmy od razu, o czym będzie czytany wierszyk. Niech dziecko wywnioskuje to z treści! "Zooalfabet" zapoczątkował również nowy etap w moim domu. Etap pt. "mamo, a na jaką literę zaczyna się słowo pies?". Myślę, że za jakiś czas, kiedy syn podrośnie, będziemy mogli wykorzystać "Zooalfabet" do nauki liter! Sposobów na naukę i zabawę z książeczką jest o wiele, wiele więcej.. 

"Zooalfabet" skradł serca zarówno mamie, jak i synowi. Gorąco polecam go wszystkim rodzicom i dzieciom, tę książkę po prostu warto mieć, tak jak i inne propozycje Izy Skabek. Zwróćcie uwagę na tę autorkę, która niedawno pojawiła się na polskim rynku. Jej publikacje możecie kupić na stronie internetowej www.izaskabek.pl. Trzymam kciuki za panią Izę!


Dziękuję Izie Skabek za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza książki!


Iza Skabek "Zooalfabet"
ilustracje: Marek Regner
Wydawnictwo Spotart, 2013

czwartek, 3 lipca 2014

Aneta Krella-Moch "Królewna Lenka ma katar"



Bieganie po kałużach w deszczowy dzień bywa niebezpieczne. Zwłaszcza wtedy, gdy na dworze czai się niezwykle groźny wirus. Przekonała się o tym królewna Lenka, która ma katar, a książka o jej przygodach stała się jedną z ulubionych w naszym domu. Odkąd po raz pierwszy przeczytaliśmy opowieść o sympatycznej dziewczynce, mój syn kilkakrotnie prosił mnie, abyśmy jeszcze raz dali ponieść się historii o "tej królewnie Lence, która ma katar!". 

Królewna Lenka ma dość deszczowej pogody. Jest już tak zniecierpliwiona czekaniem na poprawę pogody, że postanawia udać się na spacer. Zdziwiona wysłuchuje rady ogrodnika, aby lepiej nie wychodzić w taką pogodę, gdyż można złapać.. wirusa. Ale przecież królewna nie zamierza łapać żadnego wirusa! A poza tym, co to jest wirus? Królewna Lenka szybko i dotkliwie przekonuje się, czym owy wirus jest. 

Jesteśmy z synkiem szczerze zachwyceni królewną Lenką i jej przygodami. Książka jest napisana łatwym, aczkolwiek melodyjnym językiem, a perypetie dziewczynki należą do bardzo ciekawych. Przygody Lenki są fantastyczne! Dobrze, że na rynku są dostępne tak mądre i interesujące książeczki edukacyjne dla najmłodszych. To kolejne zalety tej publikacji - zachęcająca cena i walory edukacyjne. Autorka w sposób, który zaciekawia, tłumaczy dzieciakom, czym jest wirus i jakie mogą być konsekwencje spaceru w deszczową pogodę bez kaloszy. 

Aneta Krella-Moch to przede wszystkim znana ilustratorka książek dla dzieci, więc chyba nikogo nie zdziwi fakt, iż autorka nie tylko napisała "Królewnę Lenkę..", ale również wykonała ilustracje, które.. również zachwycają! Trafne spostrzeżenia, piękna kreska, obrazki na każdej stronie przyciągają uwagę najmłodszych. 

Królewna Lenka wzbudza sympatię najmłodszych. Dzieciaki przywiązują się do historii o niesfornej dziewczynce, a i rodzice chętnie wracają do tej lektury. To pierwsza książka o Lence, jaką mieliśmy okazję przeczytać, ale jestem przekonana, iż nie ostatnia. Gorąco polecamy "Królewnę Lence.." wszystkim dzieciakom, niezależnie od płci i od wieku!


Dziękuję Wydawnictwu Skrzat za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Aneta Krella-Moch "Królewna Lenka ma katar"
Wydawnictwo Skrzat, 2014
ilustracje: Aneta Krella-Moch
ilość stron: 35

piątek, 20 czerwca 2014

"Wszystko moje! (..)" - rzecz o przyjaźni dla najmłodszych



"Wszystko moje! Czyli o tym, jak kruk zrozumiał, że przyjaźń jest najważniejsza" - kiedy zobaczyłam ten tytuł, wiedziałam, że to książka dla mojego syna. "Wszystko moje!" - no cóż, jako rodzice wiemy doskonale, że nierzadko nasze najlepsze nawet zdolności wychowawcze nie mają znaczenia, kiedy walka toczy się o najwyższą stawkę - o zabawkę. Magicznym sposobem okazuje się, że najbardziej interesująca jest ta, którą bawi się ktoś inny, nawet jeśli przed chwilą wydawałoby się, iż jest totalnie poza sferą zainteresowań naszych maluchów. Nauka dzielenia się jest trudniejszą do opanowania niż tabliczka mnożenia. W końcu dzieci tak mocno potrafią walczyć o to, czego w danym momencie potrzebują. Nawet jeśli za 5 minut będzie im to zupełnie zbędne.

Mały kruk, tytułowy bohater bestsellerowej książeczki dla dzieci, nie jest wyjątkiem. Interesuje go dosłownie wszystko, a najbardziej to, co jest w posiadaniu kolegów. Byłby całkiem sympatycznym i lubianym stworzeniem, gdyby nie to, że.. przywłaszcza sobie zabawki i gadżety należące do innych zwierzątek. Posuwa się do niecnych sztuczek, by osiągnąć swój cel. Jego przyjaciele zmuszeni są ukrywać się przed niesfornym krukiem. Lecz i to nie jest żadną przeszkodą dla ptaszyska! Kruk zdobywa upragnione skarby, ale, ale.. Zabawki nie cieszą już tak bardzo, kiedy nie ma z kim się bawić!

"Wszystko moje! (...)" to pouczająca i wartościowa książeczka dla najmłodszych. Po jej lekturze spędziliśmy czas na konstruktywnej decyzji. Okazuje się, iż bestseller jest napisany w sposób przystępny dla niespełna 4-latka. Poszczególne sytuacje i ciągi przyczynowo-skutkowe są zrozumiałe dla dziecka, a rodzic nie musi specjalnie przedłużać tematu, gdyż "Wszystko moje! (...)" wyczerpuje go i wiele wyjaśnia. Dziecko przekonuje się, jakie mogą być konsekwencje jego egoizmu, a lekcja, jaką otrzymał kruk, jest dla niego przestrogą. 

Bohater, mimo swoich wad, pozostaje sympatyczną postacią, a dziecko przywiązuje się do niesfornego ptaka. Jest to pierwsza książka z serii o małym kruku, jaką mieliśmy okazję poznać, ale na pewno nie ostatnia. Wyjątkowość lektury polega na tym, iż nie tylko opowiada ciekawą z punktu widzenia dziecka historię, ale i niesie ze sobą głębsze przesłanie. "Wszystko moje! (...)" to frapująca, a jednocześnie ambitna literatura dziecięca. Jej celem jest przekonać dziecko, iż przyjaźń jest warta o wiele, wiele więcej niż wszystkie zabawki świata. 

Wydawca poleca książkę dzieciom od 4 lat, jednak myślę, iż nawet dzieci nieco młodsze pokochają kruka, a przy pomocy rodziców zrozumieją przesłanie lektury. My bawiliśmy się świetnie, a co więcej - czas spędzony z książką nauczył również czegoś moje dziecko. Jako mama polecam literaturę dziecięcą, która wspomaga zadanie rodzica - wychowanie. Z czystym sercem rekomendujemy!


Dziękuję Wydawnictwu Skrzat za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego!


Nelle Most, "Wszystko moje! Czyli o tym, jak kruk zrozumiał, że przyjaźń jest najważniejsza"
Wydawnictwo Skrzat, 2014
ilustracje: Annet Rudolph
ilość stron: 32

piątek, 13 czerwca 2014

Piotr Wawrzeniuk "Kosmonautka", czyli coś dla najmłodszych



Kochane mamy! Jeśli miałyście jeszcze jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii, ta książka rozwieje je do końca - jesteśmy bohaterkami!

"Kosmonautka" to dwanaście zabawnych tekstów, których bohaterkami są mamy. Mamy bohaterki, a jak! Jedna jest prezydentką, druga architektką, trzecia generałką, a czwarta kosmonautką. Wszystkie kobiety łączą jedna, a właściwie dwie cechy. Są mamami. Na dodatek prawdziwymi bohaterkami. Dają przykład swoim dzieciom i umożliwiają im wiarę w marzenia. W to, że kiedyś się spełnią.

"Kosmonautka" to doskonała okazja, aby oddać się marzeniom. Lektura idealna zarówno dla tych, którzy mają lat 4, jak i 84. Bo któż nie lubi marzyć? Bohaterki "Kosmonautki" pokazują, iż wszystko jest w życiu możliwe, a mieć fantazje.. to bardzo fajna sprawa. To doskonała lekcja dla najmłodszych, aby te w przyszłości nie obawiały się sięgać wysoko, aby realizować swoje pragnienia. Lektura już dzisiaj przygotowuje dzieciaki na to, że wszystko jest w zasięgu ich ręki, jeśli tylko będą dążyć do spełniania marzeń.

"Kosmonautka" to nie tylko nauka o dążeniu do samorealizacji, ale i.. Odważny głos, który pomaga dzieciom raz na zawsze pożegnać się z typowym podziałem na "męskie" i "damskie" zajęcia. Wydawnictwo Poławiacze Pereł po raz kolejny przekonuje mnie, że idzie z duchem czasu i wydaje literaturę dziecięcą realizującą wymagania dzisiejszego świata. W książce spotkamy panią mistrzynią Formuły 1 zamiast mistrza, pilotkę zamiast pilota czy pastorkę zamiast pastora. 

Książka obfituje w liczne związku frazeologiczne, co daje możliwość poszerzenia zasobu słownictwa dziecka. Rodzice powinni pomóc najmłodszym w zrozumieniu tekstu w co trudniejszych momentach, jednak większość wierszyków pozostaje czytelna nawet dla dzieci 3-letnich. Na uwagę zasługuje również wydanie i czcionka stylizowana na pismo ręczne. Grzechem byłoby nie wspomnieć o ilustracjach, które dopełniają całość. Punkt za piękną kreskę!

"Kosmonautka" to idealna pozycja dla rodziców, którzy dla swoich dzieci szukają nieco ambitniejszej i nietuzinkowej literatury. Pozwólmy ponieść się marzeniom, bo przecież te nie są zarezerwowane tylko dla najmłodszych. My również mamy prawo marzyć, a może tak jak bohaterki książki zostaniemy kosmonautkami czy mistrzyniami?

Dziękuję Wydawnictwu Poławiacze Pereł za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!


Piotr Wawrzeniuk "Kosmonautka"
Wydawnictwo Poławiacze Pereł, 2014
ilość stron: 30
ilustracje: Dorota Wojciechowska

niedziela, 8 czerwca 2014

Nauka tolerancji dla dzieci. Ifi Ude "Zebra"



Od czego najlepiej zacząć ze swoim dzieckiem dyskusję o tolerancji i odmienności? Od lektury jednej z propozycji Wydawnictwa Poławiacze Pereł - książki "Zebra" autorstwa Ifi Ude!

Poławiacze Pereł to nowy standard literatury dziecięcej. Ich książki odpowiadają potrzebom dzisiejszego świata, tak innego od czasów, gdy tworzył Andersen, Brzechwa czy Tuwim. Autorką "Zebry" jest Ifi Ude, która urodziła się w Nigerii. Tam spędziła pierwsze 3,5 roku życia, po czym przyjechała do Polski, kraju matki. Świadectwo swojej dwukulturowości dała pisząc debiut literacki. "Zebra" to pierwsza z książek z serii "1/2 + 1/2= " przeznaczonej dla dzieci i młodzieży. W cyklu będą ukazywać się publikacje napisane przez osoby będące w połowie Polakami.

Tytułowa zebra przyszła na świat pośród stada koni. Wraz z innymi źrebiętami wychowuje się w mazurskiej stadninie, jednak widzi (i czuje), że nie pasuje do tego miejsca. Mimo ogromnego wsparcia rodziców, klaczy i ogiera, zebra jest osamotniona. Konie nie chcą zebry w swoich zabawach, uważają, że za bardzo od nich odstaje. W końcu małej zebrze dzięki swojej odwadze udaje się zaskarbić sympatię kolegów i koleżanek. 

"Zebra" to niosąca wielkie przesłanie mała książka dla dzieci. Pozwala najmłodszym zrozumieć, iż każdy z nas jest inny i nasz urok tkwi właśnie w tej różnorodności. Publikacja uczy tolerancji i oswaja z pojęciem odmienności. Na przykładzie małej zebry dzieciaki dowiadują się, co czuje dziecko odrzucone przez grupę. Książka jest doskonałą nauką empatii, za jej sprawą nasze latorośle mogą wczuć się w sytuację innych. Przesłanie "Zebry" to również szacunek dla odmiennego wyglądu, a dyskusję z dzieckiem można pociągnąć w stronę wyznania (lub też jego braku), narodu, kultury itd.  

W obecnym świecie osoba odmiennej rasy praktycznie nie wzbudza już zainteresowania. Wielokulturowość jest domeną dzisiejszych czasów, jednak nie zapominajmy, iż to, co dla nas jest normą, niekoniecznie jest codziennością dla naszych dzieci, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. "Zebra" doskonale przygotowuje dzieciaki na pierwsze spotkanie z inną kulturą, kiedy już do takiej styczności dojdzie. Pokazuje, iż w otoczeniu zamieszkałym przez białe i czarne konie, może zdarzyć się biało-czarna zebra i jej odmienność nie powinna być powodem do strachu przed zabawą ze zwierzakiem, który jest w mniejszości. Historia jest doskonałym wstępem do rozmowy z dzieckiem na temat tolerancji.

Na uznanie zasługuje szata graficzna. Ilustracje w wykonaniu Nežki Šatkov to piękne uzupełnienie ciekawej treści. Osobie odpowiedzialnej za rysunki udało się oddać uczucia towarzyszące lekturze. Wystarczy, że dziecko spojrzy na daną ilustrację i bezbłędnie potrafi określić, czy zebra jest smutna, a może wesoła? "Zebra" to mądra, potrzebna książka w przepięknym wydaniu. Wydawca poleca książkę dzieciom w wieku 4-8 lat, ale zarówno młodsze, jak i starsze dzieciaki odnajdą się w tej publikacji.

"Zebra" to nasz pierwszy kontakt z Wydawnictwem Poławiacze Pereł i jestem pewna, iż nie ostatni. Rodzicom polecam zwrócić uwagę na tę oficynę na polskim rynku wydawniczym. Jeśli szukacie dla swoich pociech wyjątkowej, przemyślanej literatury dziecięcej, Poławiacze Pereł to doskonały adres.


Dziękuję Wydawnictwu Poławiacze Pereł za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Ifi Ude "Zebra"
Wydawnictwo Poławiacze Pereł, 2013
ilość stron: 24
ilustracje: Nežka Šatkov

środa, 28 maja 2014

Paweł Wakuła dzieciom - "Mój tata jest olbrzymem"



"Bo musicie wiedzieć, że ja mam strasznie fajnego tatę!" - tak 9-letni Misiek rozpoczyna swoją opowieść. Poznamy w niej perypetie rodziny chłopca, a przede wszystkim jego męskiej części. Bo "Mój tata jest olbrzymem" opowiada głównie o mężczyznach. Tych młodszych i tych nieco starszych.

Tytułowy tata-olbrzym to typowy przedstawiciel płci męskiej. Kiedy tylko żona znika z pola widzenia, karmi syna pizzą, przeklina, przechwala się, wygłupia i ogląda za młodymi dziewczynami. Misiek nie do końca rozumie swojego tatę, zwłaszcza że czasem robi to, czego surowo zabrania i zdaje się zaprzeczać sam sobie. Chłopiec przeżywa z ojcem liczne przygody, a tata no cóż.. nie zawsze zachowuje się, jak na rodzica przystało.

Zacznę może od rekomendacji wydawcy, co do wieku potencjalnego czytelnika. Oficyna proponuje tę książkę od lat 5. Śmiem zanegować to zalecenie. Dlaczego? Wątpię, aby 5-letnie dziecko rozumiało sens użycia słowa "gówniane" w publikacji. Z jednej strony ojciec, który takich określeń używa, z drugiej - nauczycielka. Tej z kolei brzydkie słowa sprawiają "niewysłowiony ból", wypisuje Miśkowi uwagę, po czym.. tatuś znów rzuca pod nosem w obecności syna, że pogoda jest "gówniana". Jaki jest cel tej części, doprawdy, nawet ja nie zrozumiałam, a jestem nieco starsza. Poza tym - Święty Mikołaj, a raczej sąsiad przebrany za Mikołaja. Bohater ma 9 lat, jest w wieku, kiedy przestaje się wierzyć w starszego pana z broda w czerwonym kombinezonie, jednak dzieciaki 5-letnie z reguły ufają, iż zabawki zostawia Mikołaj, a nie rodzice.. Całe szczęście najpierw przekartkowałam książkę, zanim zaczęłam ją czytać. 

Nie jestem na "nie". Książkę uważam za bardzo ciekawą, ważną i pouczającą, jednak sama poleciłabym ją dzieciom co najmniej od lat 8. "Mój tata jest olbrzymem" wypełnia lukę, jaka istniała w literaturze dziecięcej. Traktuje o relacjach ojca z synem, opowiada o tym, że owszem, mama jest bardzo fajna, ale są takie rzeczy, które można robić tylko z tatą. Książka obrazuje codzienne życie i mądrze przekazuje dziecku trwałe wartości. Ojciec Miśka jest również jego najlepszym przyjacielem. Każdemu dziecko życzę takiego taty, jakim jest tata Miśka, mimo iż do doskonałości wiele mu brakuje.

Polecam książkę "Mój tata jest olbrzymem" nieco starszym dzieciom, gdyż jest naprawdę znakomitą okazją by zacisnąć więzy rodzinne. Tata-olbrzym jest zabawny, czasem nieco przerysowany, ale jednocześnie - bardzo prawdziwy. Jestem przekonana, że również u wielu mam wywoła uśmiech na twarzy, gdyż dostrzegą w bohaterze cechy doskonale im znane z własnego doświadczenia.


Dziękuję Wydawnictwu Literatura za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!


Paweł Wakuła, "Mój tata jest olbrzymem"
Wydawnictwo Literatura, 2014
ilość stron: 135
ilustracje: Artur Gulewicz

czwartek, 22 maja 2014

"Krzyś, niania i ja" czyli coś dla najmłodszych



Naszym milusińskim warto czytać nie tylko tradycyjne bajki, które zabierają w świat wróżek, rycerzy, księżniczek, misiów czy lwów. Warto też proponować im książki, które opowiadają o życiu dzieci, takich jak one same, oraz ich rodzin.

Jedna z najnowszych propozycji Wydawnictwa Literatura, które wydaje właśnie literaturę dziecięcą i młodzieżową, to "Krzyś, niania i ja" autorstwa Małgorzaty Górnej. Tytułowy Krzyś to pięcioletni brat czterolatka Wojtusia, z którego perspektywy poznajemy całą historię. Chłopcy nieustannie zaskakują rodziców i panie z przedszkola swoimi pomysłami. Dla przykładu, Wojtuś postanowił opluć koleżankę z grupy wodą deszczową, bo przecież Asia jest taka malutka, a od deszczu się rośnie! Innym razem wylali rosół na balkon sąsiadki, kiedy mama wyszła do kuchni po drugie danie. No cóż, tego dnia nie mieli akurat ochoty na rosołek...

Pewnego dnia rodzice oznajmiają synom, że czeka ich w życiu pewna zmiana. Otóż okazuje się, że chłopcami na zaopiekować się najprawdziwsza niania, w dodatku najlepsza w całym mieście! Krzyś i Wojtuś nie za bardzo zadowoleni są z decyzji rodziców, ale kiedy mama stwierdza, że z tej okazji będzie tort, chłopcy szybko dają się przekonać do obecności opiekunki. Początkowo są sceptycznie nastawieni do nowej osoby w domu, jednak szybko okazuje się, że niania jak nikt inny zna się na dziecięcych sprawach. Wprawdzie nie zastąpi rodziców, ale.. niania też jest kochana!

Książka "Krzyś, niania i ja" może okazać się przydatna rodzicom, którzy przygotowują swoje dzieci na zmianę w ich życiu i sami mają w planach zatrudnienie opiekunki. Publikacja w mądry i przystępny dla dzieci sposób obrazuje zadania niani, jednocześnie podkreślając, że nawet jeśli rodzice w pracy mają więcej zadań, nie radzą sobie z natłokiem obowiązków i proszą o pomoc osobę trzecią, ich dzieci zawsze mogą na nich liczyć. Dzieciaki wraz z Krzysiem i Wojtusiem przekonają się, iż opiekunka nie jest po to, aby zastępować mamę i tatę, ale po to, aby ich wspierać. "Krzyś, niania i ja" to publikacja potrzebna w dzisiejszych realiach. Instytucja niani w polskich rodzinach jest na tyle popularna, iż w końcu musieliśmy się doczekać naszej rodzimej Mary Poppins!

Rola opiekunki to nie jedyny wątek, na którym skupia się autorka. Dzieci z lektury wyniosą wiedzę również w innym zakresie. Wprawdzie mój syn najbardziej był zadowolony ze sceny, kiedy niesforny Wojtuś postanowił urządzić małe przedstawienie w cukierni i rzucił się na podłogę z krzykiem "zabił mnie! zabił!" i obecnie wysłuchuję licznych próśb, aby przeczytać historię o tym, jak to tort zabił Wojtusia, ale.. "Krzyś, niania i ja" będzie ważną lekturą dla dzieci również z pozostałych powodów. Opowiada o życiu w rodzinie, pracy rodziców, a nawet uczy dzieci oszczędności i radości z obdarowywania innych prezentami. Kiedy przeczytałam na głos tytuł rozdziału "Świąteczne prezenty", moje dziecko aż się oczy zaświeciły i zaciekawił się, co dostaną chłopcy. Tymczasem.. jest to opowieść raczej o tym, jak miło dawać prezenty. I jakich podarunków się wystrzegać, gdyż i tutaj okazuje się, że Wojtuś jest bezkonkurencyjny w swoich pomysłach.

Spotkamy wiele scen z życia codziennego przedstawionych w sposób zrozumiały i sensowny dla dzieci. Część z nich wydaje się być nieważna, banalna, ale zobaczymy z perspektywy Wojtusia, jak dzieci postrzegają dane sytuacje. To również mądra książka dla.. rodziców! Małgorzata Górna doskonale wczuwa się w psychikę naszych milusińskich. Warto dodać, iż jest absolwentką pedagogiki. Pisze o dzieciach dla dzieci, jednak ja jako matka również wyniosłam coś z lektury książeczki. Szczególnie pomocna w moim domu była część "Skarbonka", która w prosty i logiczny sposób tłumaczy wartość pieniądza i oszczędzania. A dentysta.. okazuje się bardzo sympatycznym człowiekiem! ;)

Wydawca poleca książkę dzieciom od 5 lat i zgodzę się z tą rekomendacją. Mój syn jest niespełna 4-latkiem i chociaż czytamy sporo, widziałam, że "Krzyś, niania i ja" czasami staje się zbyt trudny, nużący. Przez przeważającą część czasu bawiliśmy się jednak doskonale i na pewno wrócę jeszcze wielokrotnie do tej publikacji. Poczekam może kilka miesięcy, aż trochę podrośnie, ale będziemy ją jeszcze z pewnością czytać. I to nie raz!


Dziękuję Wydawnictwu Literatura za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza!


Małgorzata Górna, "Krzyś, niania i ja"
Wydawnictwo Literatura, 2014
ilustracje: Piotr Rychel
ilość stron: 88