wtorek, 29 sierpnia 2017

Natasza Socha "Apteka marzeń"








Natasza Socha "Apteka marzeń"
Wydawnictwo PASCAL
Liczba stron: 400
Data premiery: 13.09.2017 r.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Natasza Socha jest jedną z tych autorek, którym obce są sztywne ramy i schematy. Nigdy nie możemy być pewni, czym zaskoczy nas w kolejnej powieści. Balansuje pomiędzy gatunkami i tematami, serwując wybuchową mieszankę obyczaju, komedii i psychologii. Jedno jest pewne - cokolwiek napisze, będzie utrzymane w mocno sarkastycznym tonie. Kiedy dowiedziałam się, że Natasza Socha wydaje książkę o chorym dziecku, bałam się, że straci swój pazur. No, bo jak można pisać o raku, śmierci, oddziale onkologii dziecięcej, heroicznej walce rodziców o życie dziecka w sposób choćby tylko odrobinę ironiczny? Cóż, można i nie przekracza to granic dobrego smaku. Socha swoją "Apteką marzeń", owszem, wyciśnie łzy z oczu, ale jednocześnie obłaskawi śmierć i chorobę. Przekona, że rak to nie jest koniec świata, nawet jeśli tak nam się wydaje. Bo ten świat będzie kręcić się dalej. Opisując codzienność rodziców chorego dziecka, Socha obdziera raka z tabu. Co ważne, ta historia zdarzyła się naprawdę. "Apteka marzeń" jest zapisem walki Magdy i Olka, którą stoczyli o życie Oli. Dziewczynka zachorowała w wieku dwóch lat. Jest jeszcze Karolina, chociaż ona jest postacią fikcyjną. Mądrości życiowej od tej piętnastolatki mógłby się nauczyć niejeden dorosły. To nie tak, że bohaterowie "Apteki marzeń" się nie boją. Oni po prostu są silniejsi od ich strachu. Przepiękna, emocjonująca powieść, która pochłonęła mnie bez reszty. Tej książki nie da się przeczytać inaczej, niż wciągnąć na raz, dlatego zarezerwujcie sobie dużo wolnego czasu. Socha nie jest pierwszą autorką, która pisze o raku, ale zdecydowanie pierwszą, która pisze o chorobie w taki sposób, że nie sposób się przy tej lekturze nie uśmiechnąć.

sobota, 26 sierpnia 2017

Danuta Awolusi "Nie proszę o miłość"






Danuta Awolusi "Nie proszę o miłość"
Wydawnictwo PASCAL
Data premiery: 17.08.2017 r.
Liczba stron: 384


Ewa i Hania - dwie zupełnie różne osobowości, dwa zupełnie odmienne temperamenty, dwie zupełnie inne historie. Łączy je jedno - potrzeba miłości, chociaż jeszcze nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Zasadniczo omijam szerokim łukiem książki o szalonych, poszukujących męża, około trzydziestoletnich singielkach, bo wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne, nie wyróżniają się niczym nowym, a mnie, no cóż, nie do końca kręci ten temat, a jednak ta książka miała w sobie to tajemnicze "coś", co wyczułam na kilometr i co mnie do niej przyciągnęło. Intuicja i tym razem mnie nie zawiodła. Danuta Awolusi zaskakuje czytelników dojrzałą, niesztampową powieścią. Zadziwia świeżym spojrzeniem na problem. Wydawałoby się, że w temacie potrzeby kochania i bycia kochanym nie można już nic nowego napisać, a tymczasem Danuta Awolusi odnalazła nową, jeszcze niesplądrowaną ścieżkę. Postawiła na zderzenie wulgarności i delikatności. Na sprzeczności. Na niemy krzyk wydobywający się z wnętrz głównych bohaterek. Powieść "Nie proszę o miłość" nie porywie was wartką akcją czy ciepłym humorem, jak inne obyczajówki. Ta książka wyróżnia się przede wszystkim życiowymi obserwacjami, dlatego jest taka ważna i nie można przejść obok niej obojętnie. Początkowo irytowała mnie narracja, nie mogłam się przestawić, ale po pierwszych trzydziestu, może czterdziestu stronach już mocno przeżywałam lekturę i nie odłożyłam książki na półkę aż do samego zakończenia, które stanowi kwintesencję tej powieści. Najbardziej soczysty kąsek z całości. Jest takie, jak lubię - niedopowiedziane, pozostawiające czytelnika z mnóstwem pytań i refleksji. Polecam.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Elżbieta Rodzeń "Przyszłość ma twoje imię"







Elżbieta Rodzeń "Przyszłość ma twoje imię"
Wydawnictwo Zysk i S-ka Wydawnictwo
Liczba stron: 544
Data premiery: 17.07.2017 r.


Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie czytam i nie rozróżniam popularnych wśród młodych kobiet gatunków New Adult i Young Adult, o czym zresztą nieraz wspominałam na blogu. Nie interesują mnie problemy studentek dopiero wkraczających w dorosłość, bo sama znajduje się na innym etapie swojego życia. Elżbieta Rodzeń jest jednak jedną z tych autorek, po które sięgam w ciemno. Podbiła moje serce swoim autorskim debiutem, czyli powieścią fantasy "Noc Świetlików", a fantasy przecież nie czytam. Ta kobieta jednak tak pięknie pisze o uczuciach, że kupuje mnie swoim każdym wcieleniem. Byłam pewna, że tak samo będzie w przypadku powieści "Przyszłość ma twoje imię" i nie pomyliłam się. To przepiękna, napisana z dużym rozmachem i wielką empatią opowieść o dwojgu młodych, pogubionych ludzi. Wielokrotnie podczas lektury miałam łzy w oczach. W swojej najnowszej książce Elżbieta Rodzeń zwraca uwagę na istotny problem społeczny. Pisze o rodzinach dysfunkcyjnych, skłaniając swojego czytelnika do refleksji i przekonując go, że nie zawsze wszystko jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. A właściwie bardzo rzadko tak jest. "Przyszłość ma twoje imię" to nie tylko romans. To bardzo dojrzała, mocno emocjonalna proza, która pozostawia w sercu czytelnika trwały ślad. Historia uczucia, jakie rodzi się między Blanką a Mateuszem, powinna być punktem wyjścia do dyskusji na temat tego, co możemy zrobić dla dzieci i nastolatków z nizin społecznych. Otwiera szerzej oczy i nie pozwala zasnąć. Jeszcze długo po tej lekturze w mojej głowie kłębiły się setki pytań. Zdecydowanie polecam.

wtorek, 15 sierpnia 2017

Agata Kołakowska "Pięć minut Raisy"




Agata Kołakowska - autorka "Pięć minut Raisy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Liczba stron: 520
Data premiery: 24.08.2017 r.


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Od jakiegoś czasu z rosnącą sympatią obserwuję rozwój Agaty Kołakowskiej, która, mimo iż każdą kolejną powieścią podnosi sobie poprzeczkę naprawdę wysoko, za każdym razem potrafi sprostać rodzącym się wobec niej oczekiwaniom. Obawiałam się trochę, z jaką książką powróci po kapitalnej powieści "Kolejny rozdział", ale już wiem, że moje obawy okazały się bezpodstawne. "Pięć minut Raisy" jest przede wszystkim inna od poprzedniej książki Kołakowskiej, tych dwóch utworów w żaden sposób nie da się porównać. Kiedy już wydaje nam się, że Agata Kołakowska już niczym w zasadzie zaskoczyć nas nie może, ona wyskakuje z najdojrzalszą powieścią w swoim dorobku. "Pięć minut Raisy" to przede wszystkim afirmacja życia. Agata Kołakowska poprzez kreacje bohaterów nietuzinkowych i rzadko spotykanych w polskich powieściach obyczajowych, przypomina czytelnikowi, co jest w życiu ważne. Tworząc opowieść o najbardziej pechowej kobiecie na świecie wyciska z życia to, co najlepsze, opisuje najbardziej soczyste kąski, z których składa się codzienność każdego z nas. Początkowo nieco przerażał mnie pomysł na fabułę, a raczej rok, w którym rozgrywa się większość z prezentowanych wydarzeń (2051), ale szybko przekonałam się, że Kołakowska wszystko potrafi przemienić w złoto. To nie jest science fiction, a dojrzała proza obyczajowa w najlepszym wydaniu. Pisarka inteligentnie nawiązuje do bieżących wydarzeń w Polsce i w Europie, czyniąc niezwykle sugestywne aluzje co do tego, jak się to wszystko może potoczyć. Jej wizja wcale nie wydaje się wyssana z palca. Ale wróćmy do głównego przesłania, bo jestem pewna, że ta historia pozostanie we mnie na dłużej. Agata Kołakowska nie pozostawia czytelnika z gotowymi rozwiązaniami. Nie. Ona delikatnie sugeruje, naprowadza, ale pewne sprawy pozostawia niedopowiedziane. I to właśnie lubię w literaturze, której zadaniem jest skłaniać do refleksji, a nie - jak się dzisiaj wielu mylnie wydaje - prowadzić drogą na skróty.