Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thiller. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thiller. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 grudnia 2014

Magdalena Parys "Magik" [Recenzja]




"Magik" to kryptonim tajnej akcji służb specjalnych mającej na celu eliminację opozycjonistów podczas ucieczki z komunistycznego "raju" na granicy bułgarsko-tureckiej. Sprytnie. Był człowiek, nie ma człowieka, ślad po nim zaginął. Czyż to nie magia? Dla mnie jednak "Magikiem" jest sama autorka, Magdalena Parys. Bo jak inaczej wytłumaczyć stworzenie powieści tak genialnej i realnej, że za nic w świecie nie przyjmuję do wiadomości zapewnień, iż wszystko to zostało wymyślone?

Rok 2011. Niemal w tym samym czasie w tajemniczych okolicznościach ginie dwóch mężczyzn. Jeden z nich umiera w Bułgarii, w Sofii, ciało drugiego zostaje odnalezione w zamieszkanej przez Romów, podupadającej kamienicy w Berlinie. Pierwszy był dziennikarzem, drugi pracował w Urzędzie do spraw Akt Stasi. Dochodzenie w sprawie śmierci Franka Derbacha, berlińskiego urzędnika, szybko zostaje zatuszowane, a informacja o zgonie Gerharda Samuela jest przechowywana po stronie bułgarskiej zadziwiająco długo. Okazuje się, że obaj mężczyźni, wraz z pochodzącym z Lipska archiwistą, zajmowali się zbieraniem materiałów na temat morderstw dokonywanych na granicy bułgarsko-tureckiej za czasów żelaznej kurtyny. Sprawa związana jest z przeszłością jednego z czołowych polityków dzisiejszych Niemiec. 

"Magik" to najdoskonalszy w swej perfekcyjności, trzymający w napięciu thiller polityczny. Magdalena Parys na podwalinach historii ucieczek z państw komunistycznych i znikających akt Stasi stworzyła opowieść niezwykle prawdziwą i realną. Jeśli, jak zapewnia sama autorka, opisana historia rozegrała się tylko w wyobraźni autorki, to gratuluję wyobraźni i geniuszu literackiego. "Magik" to powieść wyznaczająca nowe standardy w polskiej literaturze, książka, która, jestem tego pewna, za kilka lat będzie uznawana za arcydzieło rodzimego pisarstwa. Parys można czuć całym sobą, albo i nie, o gustach podobno się nie dyskutuje, ale jedno jest pewne: nikt, absolutnie nikt, nie może zaprzeczyć niebywałego talentu pisarki i jej obecności na literackich wyżynach. "Magik" udowadnia geniusz Magdaleny Parys.

Autorka zaangażowała się w swoją pracę nie w stu, ale w dwustu procentach. Każda strona, każde zdanie jest napisane z olbrzymią dbałością o szczegóły. Magdalena Parys starannie i dokładnie wprowadza swojego czytelnika w opisywany świat. Portrety psychologiczne bohaterów zostały nakreślone z niesamowitą precyzją. Pisarka, szkicując obrazy swoich postaci, zadbała o wiarygodne odzwierciedlenie ich przeszłości, skrupulatne przedstawienie motywacji oraz wierne oddanie tła historycznego. Na tym polega siła "Magika" - książka jest niesamowicie intrygującym zapisem współczesnych wydarzeń, zdeterminowanych przez mocno udokumentowaną przeszłość. Mimo iż autorka zastrzega, że cała fabuła została zmyślona, powieść przedstawia realne mechanizmy władzy, pozostałości komunistycznej rzeczywistości, w której żyjemy do dziś. Jak dochodzi się na szczyt? Magdalena Parys, która sama jako dziecko wyemigrowała z rodziną do Berlina Zachodniego, zna położenie, o jakim pisze. Odnoszę wrażenie, iż wspomnienia, odczucia i przeżycia jednej z bohaterek książki, Dagmary Bosch, są w pewnym stopniu odzwierciedleniem przemyśleń oraz doświadczeń samej autorki.

"Magik" to 624 strony, które czyta się jednym tchem. Magdalena Parys umiejętnie dawkuje napięcie, w rzadko spotykany sposób prowadzi nas gładko przez całą powieść. Nie zdradza zbyt dużo, ale i nie wprowadza niepotrzebnego zamieszania, nie oszukuje swojego czytelnika, jest z nim przez cały czas. "Magika" przeczytać po prostu trzeba, gdyż książka wyznacza nowe trendy i standardy polskiej literatury. Każdy z szanujących się miłośników polskiego pisarstwa powinien sobie sam wyrobić opinię o tej wyjątkowej, ważnej powieści. Ja pozostaję pod ogromnym wrażeniem.

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Magdalena Parys, "Magik"
Wydawnictwo Świat Książki, 2014
ilość stron: 624
data premiery: 19.11.2014

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jessica Treadway "Patrz na mnie" [Recenzja]




Przez cały czas, niezmiennie próbuję dogadać się z książkami z serii "Kobieca strona thillera" Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Poświęcam czas i uwagę każdej z powieści, jaka ukazuje się w cyklu, z nadzieją, że w końcu trafię na coś, co rzuci mnie na kolana. Nie obca mi literatura kobieca, jak i takie gatunki, jak thiller czy kryminał, a jednak nie iskrzy. O co więc chodzi?

Hanna zostaje ciężko pobita, a jej mąż Joe zamordowany podczas napadu, jakiego ofiarami stają się we własnym domu. Głównym podejrzanym jest chłopak córki ofiary, Rud. Podczas śledztwa policjanci i prokuratura całkiem poważnie biorą pod uwagę również samą Dawn, córkę Hanny i Joe'go, jednak ta nigdy nie została oficjalnie oskarżona. Kiedy kilka lat później Rud wygrywa apelację, Hanna zgadza się zeznawać, czego nie zrobiła podczas pierwszego procesu. Kobieta musi odtworzyć w pamięci noc napadu. Jednocześnie do domu wraca Dawn, która wyjechała od razu po napadzie, w jakim zginął jej ojciec, a matka została brutalnie pobita. Hanna musi zmierzyć się z demonami przeszłości i znaleźć w pamięci odpowiedź na pytanie, co stało się tamtej pamiętnej nocy.

Przyznam, iż opis zaintrygował mnie na tyle, że byłam skłonna uwierzyć, że czeka mnie wyróżniająca się spośród innych lektura. Wątek kryminalny, skomplikowane relacje rodzinne, niewyjaśniona tajemnica sprzed lat - i już czułam się kupiona. A jednak, książka jest w dużym stopniu przegadana i.. wieje nudą. Akcja toczy się w ślimaczym tempie, a przynajmniej połowa książki poświęcona jest wspomnieniom i przeżyciom wewnętrznym bohaterki. W pełni rozumiem zamysł autorki, która miała zamiar przedstawić sprawę sięgając do jej źródeł, ale zrobiła to w mało ciekawy i nieożywiony sposób. Zabrakło umiejętności zbudowania napięcia, przetrzymania czytelnika w wykreowanym przez siebie świecie. Bo, no cóż, ja podczas lektury miałam ochotę uciekać jak najdalej od rzeczywistości Jessici Treadway.

"Patrz na mnie" nawet nie stała koło thillera na księgarnianej półce. Nie pierwszy raz zwracam uwagę na nietrafiony dobór lektury do serii "Kobieca strona thillera". Rozumiem, że po "babskim" thillerze nie mam co się spodziewać druzgocących scen, psychopatycznych morderców itd., ale oczekuję nieco więcej niż słaba, pozbawiona napięcia akcja, nawet jeśli jestem kobietą. Poza kiepską fabułą treść nie oferuje nam nic więcej, a dylematy moralne, o jakich wspomina wydawca w swoim opisie, rozmywają się w tle. "Patrz na mnie" nie stanowi więc atrakcyjnej literatury, zarówno jako thiller, jak i powieść obyczajowa.

Czy będę nadal próbować odnaleźć się w serii "Kobieca strona thillera"? Nie wiem. Z każdą kolejną książką tracę nadzieję. Nie wszystkie są tak słabe, jak "Patrz na mnie", poprzednia, "Gdy przejdziesz przez próg" okazała się wcale niegłupią lekturą, a w porównaniu z kolejnymi, jedna z pierwszych - "Dopóki cię nie zdobędę" okazuje się co najmniej godną uwagi pozycją. "Patrz na mnie" to jedna z najgorszych, o ile nie najgorsza powieść serii. Jestem na nie.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Jessica Treadway "Patrz na mnie"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2014
ilość stron: 448
data premiery: 20.11.2014

piątek, 20 czerwca 2014

Martin Zelenay "U progu zagłady" [Recenzja]



Martin Zelenay to pseudonim, pod którym ukrywa się Amerykanin polskiego pochodzenia. Od lat ściśle współpracuje z wywiadem, konsultant CIA, historyk sztuki. Chociaż nie może pisać pod swoim prawdziwym nazwiskiem i o wielu rzeczach nie mówi otwarcie, doskonale zna realia świata, który opisuje w swoich książkach. "U progu zagłady" to druga z serii powieści poświęconych walce ze współczesnym terroryzmem.

Frank Shepard, oficer tajnego wydziału CIA, musi odpocząć po burzliwych wydarzeniach, jakie miały miejsce w jego życiu. Jego żona właśnie odkryła prawdziwą tożsamość swojego męża i stawia ultimatum. Frank jest zmuszony zejść z linii ognia i przenieść się do działu analiz. Zanim jednak to nastąpi, wyjeżdża na wakacje na Kretę i znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

W samym sercu kraju objętego reżimem rodzi się szalony plan ataku terrorystycznego. Jego celem staje się Watykan. Pak Li wyposażony w ładunki wybuchowe znajduje się coraz bliżej Stolicy Apostolskiej. Jego działania wzbudzają zainteresowanie szefa Franka, Jasona Millingtona.

"U progu zagłady" to thiller polityczny, którego autor wie, o czym pisze. Martin Zelenay wykorzystuje swoją, a także powszechną wiedzę po to, aby nakreślić realną i wysoce prawdopodobną historię. Punktem wyjścia jest historia świata, a w szczególności koniec XX i początek XXI wieku. Większość opisywanych zdarzeń rzeczywiście miała miejsce. Sama fabuła jest fikcją, jednak tło wydarzeń opisywanych w powieści to elementy polityki i historii. Ten zabieg, a również fakt, iż autor jest współpracownikiem wywiadu i posiadł wiedzę niedostępną dla przeciętnego człowieka, sprawiają, iż przez cały czas mamy wrażenie, jakbyśmy oglądali naprawdę dobry film szpiegowski na światowym poziomie. I zastanawiamy się, czy przedstawione postacie mają swych odpowiedników w rzeczywistości.

"U progu zagłady" to książka dla osób, które lubują się w zawiłych i trudnych intrygach. Bo taka właśnie jest ta powieść. Przez pierwsze 100 stron miałam problem, aby odnaleźć się w jej świecie, nadążyć za bohaterami, wszystkich zapamiętać i wejść w ich świat na tyle, aby poczuć płynącą z tego radość. Jednak później książkę już czyta się błyskawicznie. Niezwykle pomocne są tutaj przypisy, gdyż autor często operuje określeniami, skrótami, nazwami itd. niezrozumiałymi dla osoby niezwiązanej z wywiadem. Powieść należy czytać bardzo wnikliwie i uważnie. Osoby preferujące proste
"czytadła" zdecydowanie nie odnajdą się w tej akurat lekturze. Mnóstwo tu opisów, planów, mistyfikacji, a potem - akcji. Zanim jednak akcja rzeczywiście nabierze rozpędu, należy uzbroić się w cierpliwość.

Powieść jest szalenie interesująca ze względu na swoją zawartość. Czytelnik ma niepowtarzalną okazję poznać tajniki działania służb specjalnych, a także poszerzyć nieco swą wiedzę ogólną. Podczas lektury, nie zapominajmy jednak, że, choć bardzo prawdopodobna, "U progu zakłady" to fikcja literacka. Kilkakrotnie dałam ponieść się teoriom spiskowym i mocno odczuwałam realność całej sytuacji.

Książka nie jest "łatwa, miła i przyjemna". "U progu zagłady" to nie powieść na jeden wieczór, gdyż obciąża psychicznie swą trudnością i zawiłością. Nawet jeśli dla kogoś stanowi to problem, warto. Z żadnej lektury ani z żadnego seansu nie wyniosłam takiej wiedzy na temat działań służb specjalnych, jak z "U progu zagłady".

Dziękuję Wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego!


Martin Zelenay "U progu zagłady"
Wydawnictwo Znak, 2014
ilość stron: 480
data premiery: 02.06.2014


Uwaga! Na fanpage bloga jest konkurs, w którym możecie wygrać 2 egzemplarze powieści.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Piotr Kowalski "Wyeliminować! Czyli powieść o Tobie" [Recenzja]



Powieść, o ile nie nowela, bo przy szerokich marginesach liczy zaledwie 162 strony, Piotra Kowalskiego "Wyeliminować! Czyli powieść o Tobie" to idealny materiał do napisania poradnika dla młodych debiutantów pod tytułem "czego nie robić?". Podczas lektury odniosłam wrażenie, iż autor, zaledwie 19-letni chłopak, doszedł do wniosku, iż napisze sobie książkę, ot tak, z nudów.

To ty, czytelniku, jesteś bohaterem tej książki. Po dwudziestu latach pracy otrzymujesz wypowiedzenie. W trybie natychmiastowym, bez słowa wytłumaczenia zostajesz bez grosza przy duszy, a twój najlepszy przyjaciel zajmuje twoje stanowisko. Twoja frustracja nie pozwala ci przejść koło tych wydarzeń obojętnie. Od tej chwili twoim postępowaniem kieruje chęć zemsty. Postanawiasz zniszczyć swą byłą firmę, zaczynając od zamordowania prezesostwa i kierownictwa. Coś idzie nie tak i zaraz to ty możesz stać się ofiarą polowania.

Spodobał mi się pomysł, aby uczynić z czytelnika głównego bohatera opowieści. Właściwie chyba z tego powodu zdecydowałam się sięgnąć po "Wyeliminować! Czyli powieść o Tobie". Przekonała mnie jeszcze kategoria, do jakiej wydawca zaliczył książkę - thiller. Coś dla mnie! Okazuje się jednak, że sama idea nie wystarczy i na tym właściwie kończy się kształt czegoś, czego nawet nie mogę nazwać "dobrym pierwszym wrażeniem". Gatunek odpowiedni dla Piotra Kowalskiego to zdecydowanie fantasy, a nie thiller. Pod warunkiem oczywiście, iż nauczy się składać zdanie poprawne gramatycznie, a przede wszystkim - zgrabne. Sformułowania typu "jest to umowa na pewien okres czasu, który wynosi trzy lata" ranią moje oczy. Sprzedałyby się może w wypracowaniu ucznia technikum chemicznego, którym jest autor, ale na pewno nie w książce, ba!, książce, która została wydana. 

Całość jest tak nielogiczna i nieprawdopodobna, że pokusiłam się o radę, aby autor skierował swe myśli i chęci w kierunku gatunku fantasy. Nie trzeba być mistrzem zbrodni, aby dostrzec wiele błędów, jakie popełnił Piotr Kowalski. Bohater zabija kilka osób, jest na miejscu zbrodni, zostaje postrzelony, po czym... kieruje się do szpitala, aby uzyskać pomoc medyczną. Dalej: strzela do ochroniarza, po czym najzwyczajniej w świecie ubiera jego mundur i idzie za niego do pracy. Hm, zdawałoby się, iż śmierć w wyniku postrzału jest raczej krwawą śmiercią. 

Dla autora nie istnieje takie pojęcia jak "przygotowanie merytoryczne". Okazuje się, iż w tekście wypowiedzenia z pracy znajdziemy takie określenia, jak "zostajesz zwolniony". Mogłabym tak wymieniać, i wymieniać, coraz to bardziej pogrążając 19-latka i jego "dzieło", ale po co? Tych kilka przykładów w czytelny sposób obrazuje to, czym jest "Wyeliminować!(...)". Czyli konkretną pomyłką. O dziwo, Kowalski nie zadbał o wiele istotnych szczegółów, ale nie wahał się uznać swych czytelników za średnio inteligentnych, gdyż drodzy Państwo, wyjaśnia, czym jest chloroform. Tak na wypadek, gdybyście nie wiedzieli. 

Zakres jego pomysłów jest mocno okrojony. Książka ma tak znikomą objętość, że mógłby sobie darować powielanie schematów. Tymczasem cała akcja to odgrzewane kotlety tego, co wydarzyło się na pierwszych 30 stronach. Ciągle te same wydarzenia, zmieniają się jedynie szczegóły. Monotonnie, naprzemiennie: strzał, wybuch, ucieczka, strzał, wybuch, ucieczka.. I tak aż do końca! Jeśli chodzi o ten koniec, to decydująca akcja, a raczej brak najmniejszej cząstki prawdopodobieństwa, utwierdza mnie w przekonaniu, że Piotr Kowalski powinien zająć się fantasy, a thiller zostawić w spokoju.

Czas, jaki poświęciłam propozycji Piotra Kowalskiego, to czas stracony. Całe szczęście, że ta książka jest na tyle krótka, że skończyłam ją bardzo szybko. Panie Piotrze, jeśli ma Pan zamiar w przyszłości pisać, to musi się Pan jeszcze wiele nauczyć.


Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za udostępnienie recenzyjnego egzemplarza książki!


Piotr Kowalski "Wyeliminować! Czyli powieść o Tobie"
Wydawnictwo Novae Res, 2013
ilość stron: 162
data premiery: maj 2014