Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o mnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o mnie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 czerwca 2014

Podsumowanie miesiąca. 7556 stron później..




Podsumowania miesiąca, praktykowane przez większość blogów, dotarły i na Przegląd czytelniczy. Oddaję w Wasze ręce próbę podsumowania moich czytelniczych odkryć w maju 2014 roku. Na co warto zwrócić uwagę, a na co szkoda czasu i pieniędzy? Co zadziało się na moim blogu?

Przeczytałam w maju 19 książek. Dzisiejszy ranek spędziłam próbując usystematyzować ilość stron, jakie każda z nich liczy (od czerwca to również będą sobie zapisywać!). Okazuje się, iż te 19 książek daje ilość 7556 stron. Słów liczyć nie będę. ;) Każdą z tych publikacji rzetelnie zrecenzowałam na blogu. Będąc przy temacie rzetelnych recenzji.. Nie byłabym sobą, gdybym nie wbiła kija w mrowisko i nie zwróciła uwagi na portale/blogi/osoby, które sprawiają wrażenie, jakoby miały poczucie obowiązku wobec wydawców, którzy przesyłają im książki do recenzji, a wystawienie negatywnej recenzji miałoby być faux pas. Nie piszę tego w celu potępienia konkretnych osób, ci blogerzy sami będą wiedzieć, że to o nich mowa, jeśli dotrą do tego tekstu. Rzetelność moich opinii jest dla mnie priorytetem, zaraz obok jakości publikowanych artykułów. Słyszałam, iż zdarzają się autorzy, którzy po ukazaniu się negatywnej recenzji wprost atakują recenzenta, ale ja osobiście nie spotkałam się z taką sytuacją. W tym miejscu chciałabym zwrócić uwagę na postawę pani Katarzyny Targosz, autorki "Wiosny po wiedeńsku", o której będzie jeszcze mowa. Pani Katarzyna nie tylko udostępniła moją recenzję (która de facto nie była całkiem negatywna, ale to pochlebnych elaboratów nie należała), ale i przyznała, że rozumie, że przecież nie każdemu może się podobać i dziękuje za tę recenzję. Inni autorzy powinni brać z przykład z pani Targosz! 

Ale znów odbiegam od głównego wątku. Spośród przeczytanych przeze mnie w maju książek, 5 tytułów miałam okazję poznać przed oficjalną premierą: Anna Klejzerowicz "Ostatnią kartą jest śmierć" (a właściwie przed wznowieniem wydania powieści), Bogna Ziembicka "Tylko dzięki miłości", Katarzyna Bonda "Pochłaniacz", Marta A. Trzeciak "Bliżej Dalej", Mira Jakowienko "Żona enkawudzisty". Mój faworyt? Zdecydowanie "Pochłaniacz" autorstwa Katarzyny Bondy, i to nie tylko spośród publikacji, które czytałam przedpremierowo. Nowa powieść autorstwa "Królowej Polskiego Kryminału", jak okrzyknięto Bondę, to zdecydowanie najlepsza książka w gronie wszystkich przeczytanych przeze mnie w maju. Ba! Aspiruje do miana jednej z "naj" od początku roku. Będąc przy temacie Katarzyny Bondy, nie mogę ominąć pozostałych dwóch artykułów, z których jestem dumna. Przede wszystkim mam tutaj na myśli wywiad z autorką "Pochłaniacza", który uważam za najciekawszy ze wszystkich moich tekstów tego typu. Ponadprzeciętnie, że się tak nieskromnie wyrażę, wyszła również rozmowa z Mateuszem M. Lembergiem, który okazał się szalenie interesującym człowiekiem. A do tematu Bondy wracając, miałam okazję poznać autorkę osobiście podczas spotkania autorskiego w katowickim Matrasie.

W maju odkryłam twórczość autorki, którą warto zainteresować się na dłużej. Mam tu na myśli Ałbenę Grabowską-Grzyb. Czytałam w tym miesiącu jej dwie powieści, "Lady M." i "Coraz mniej olśnień". Wrażenia jak najbardziej pozytywne, z przyjemnością przeczytam następne książki pisarki. Bardzo dobrze czytało mi się również "Długie lato w Magnolii" Grażyny Jeromin-Gałuszki. Nie mogłabym tutaj nie wspomnieć o "Dziewczynach z Powstania" Anny Herbich. Ważna i potrzebna publikacja na polskim rynku wydawniczym, a przy tym szalenie interesująca i wciągająca. Większość przeczytanych przeze mnie książek w maju zaliczam do udanych, a gdybym miała pisać o nich wszystkich, mogłabym tak opowiadać do wieczora. Zazwyczaj kieruję się intuicją, tak wyćwiczoną przez setki przeczytanych przeze mnie książek, jednak czasem i ta zawodzi..

Największe rozczarowanie? S.C. Stephens "Bezmyślna". Aby wytłumaczyć, o co chodzi z tą książką, musiałabym znowu powielać to, co napisałam w recenzji. Spodziewałam się czegoś dużego, tak jak zapewniał wydawca, tymczasem.. Otrzymałam naprawdę żenującą historię z żenującą główną bohaterką. Nie do końca tego, czym okazała się lektura, spodziewałam się również po C.L. Taylor "Gdzie kończy się cisza?". Książka ukazała się w serii "Kobieca strona thillera" i po raz kolejny przekonałam się, że ta "kobieca" strona nie ma z thillerem nic wspólnego. Wiedziałam, że raczej dreszczyku emocji nie dostanę, ale po zapowiedzi liczyłam na coś w stylu Jodi Picoult.. Dostałam za prostą i za bardzo zwykłą historię. Do rozczarowań, większych lub mniejszych, zalicza się również Katarzyna Targosz "Wiosna po wiedeńsku". To nie tak, że ta książka jest zła, beznadziejna, tylko ja po wszystkich dotychczasowych recenzjach na blogach spodziewałam się wielkiego "WOW!". Preferuję bardziej skomplikowaną literaturą, tymczasem "Wiosna po wiedeńsku" jest dla mnie zbyt lekka i taka jakaś.. zwykła?

Nawiązałam współpracę z kilkoma nowymi wydawnictwami i poszerzyłam działalność o recenzje literatury dziecięcej. Jestem mamą niespełna 4-letniego chłopca i postanowiłam wykorzystać okoliczność prowadzenia przeze mnie bloga recenzenckiego z rolą mamy. Pierwsze zaufało mi Wydawnictwo Literatura, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Jak dotąd, zrecenzowaliśmy z synkiem dwie książeczki dla dzieci, co w sumie daje już 21 przeczytanych tytułów.

Nie sposób zapomnieć o wszystkich organizowanych przeze mnie wydarzeniach. 6 maja miała miejsce premiera "Sądu ostatecznego" Anny Klejzerowicz. W ramach tego wydarzenia wraz z Wydawnictwem Replika zorganizowałam na fanpage bloga Przegląd czytelniczy "Dzień z Anną Klejzerowicz i Sądem ostatecznym". Premierowe egzemplarze książki poleciały do 5 osób. W dniach 12-18 maja na fanpage i na blogu miałam dla czytelników kolejną niespodziankę, "Tydzień Sensacji i Kryminału". Tutaj wspierały mnie Wydawnictwa: Prószyński i S-ka, Feeria oraz Zysk i S-ka. Rozdałam kolejne 8 powieści. W sumie w maju zorganizowałam konkursy z nagrodami rzeczowymi (mam tu na myśli książki) w ilości 22 egzemplarzy.

Na zakończenie pragnę zwrócić uwagę na tekst, który w mojej opinii jest po prostu najlepszy w tym miesiącu. Najbardziej jestem dumna z recenzji "Cięcia" Veita Etzolda. W czerwcu będzie jeszcze lepiej, bo rozwijam się z dnia na dzień.

Bądźcie ze mną na Przeglądzie czytelniczym!

piątek, 30 maja 2014

Co czytały jak dorastały? Magdalena Kijewska, autorka blogu "Przegląd czytelniczy"




Na zaproszenie Wydawnictwa Replika do udziału w akcji "Co czytały jak dorastały?" zareagowałam bardzo entuzjastycznie. Czas oddać się wspomnieniom...

Od dziecka wykazywałam zainteresowanie książkami. Kiedy jeszcze nie potrafiłam czytać, przeglądałam różne publikacje literatury dziecięcej i prosiłam mamę, aby ta przeczytała coś dla mnie. Byłam raczej zdolnym dzieckiem (co zostało mi oczywiście do dziś!), szybko opanowałam litery i sama zaczęłam czytać. Mam w głowie jeden obrazek ze szkoły, nie pamiętam, która to była klasa ani ile miałam lat. Nasza nauczycielka nakazała nam w ciszy przeczytać jakiś tekst. Cała klasa się męczy, składa litery, a ja siedzę i się nudzę. Tempo czytania również zostało mi do dziś. Przeczytać 300-400 stronicową książkę w jeden dzień to żaden problem dla mnie, a, pochwalę się, od stycznia do końca maja dotychczas pochłonęłam 75 powieści.

Kiedy zastanawiam się nad odpowiedzią na pytanie "co czytałam jak dorastałam?" do głowy przychodzi mi najpierw jeden tytuł. Wychowałam się na Harry'm Potterze. Harry dorastał razem ze mną! Miałam 11 lat, kiedy zaczęłam swoją przygodę z "Kamieniem filozoficznym", gdzie Harry jest dokładnie w tym samym wieku. Do dzisiejszego dnia została mi fascynacja małym czarodziejem. Wprawdzie nie mam już 11 lat, a 24, natomiast Harry'ego przeczytałam po kilka razy każdą z książek, ale nadal chętnie oddaję się tej historii. Hogwart to kraina mojego dzieciństwa.  I tak, czekałam na list i byłam załamana, kiedy nie dotarł!



Kolejnym tytułem, który przychodzi mi do głowy jest krótka, lecz wielka treścią książeczka "O psie, który jeździł koleją". Z tego, co kojarzę, była to obowiązkowa lektura. Dzieciaki zazwyczaj raczej pejoratywnie podchodzą do szkolnych lektur, jednak ja na palcach jednej ręki zliczę te, których nie przeczytałam i ratowałam się streszczeniami... Wracając do wspomnianego psa-podróżnika. Ależ ja płakałam! Serce mi pękło, kiedy uratował dziecko a sam zginął pod kołami pociągu. To była pierwsza moja tak drastyczna - jak na tamten wiek - opowieść, może dlatego wywarła na mnie tak silne wrażenie, że pamiętam ją po dzisiejszy dzień. 



Moim pierwszym ulubionym bohaterem literackim był Nemeczek z "Chłopców z Placu Broni". Jak widać, wykazywałam skłonności to literatury wyciskającej łzy z oczu. Bo jego śmierć również opłakałam, a jak! Później, kiedy już byłam nastolatką, Nemeczka zdetronizowała Helena Kurcewiczówna. Uwielbiam tę postać! W ogóle lubię twórczość Sienkiewicza. Dwa tomy "Ogniem i mieczem" przeczytałam w tydzień, a potem raz jeszcze. Moja fascynacja Sienkiewiczem zaowocowała na studiach czwórką plus na egzaminie z mówionego angielskiego z wymagającą panią profesor.

Jako nastolatka czytałam dużo amerykańskich bestsellerów dla nastolatek. Wszystkie części "Pamiętnika księżniczki", "Plotkary" oraz kryminały dla młodzieży. Te ostatnie napisała autorka "Pamiętnika.." Meg Cabot pod pseudonimem Jenny Carroll. "Kiedy piorun uderza", "Kryptonim Kasandra" czy "Bezpieczne miejsce" we współpracy z bajką Scooby Doo zadecydowały o moim dzisiejszym guście literackim. Bo kryminały są u mnie na pierwszym miejscu! Potem obyczajówki, historyczne, czasem wspomnienia, biografie.. To czytam najczęściej.

Właśnie podeszłam do regału, zdjęłam z półki kilka książek, które czytałam jako nastolatka. Pożółkły, czuć charakterystyczny zapach.. To ja już jestem w takim wieku, że moje książki z młodzieńczych lat zdążyły pożółknąć?! Niedobrze.




Dziękuję Wydawnictwu Replika za zaproszenie do udziału w akcji!