Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katarzyna puzyńska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katarzyna puzyńska. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 czerwca 2017

Katarzyna Puzyńska "Czarne narcyzy"





Katarzyna Puzyńska "Czarne narcyzy"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data premiery: 13.06.2017
Liczba stron: 640

"Czarne narcyzy" to już ósme spotkanie z policjantami z Lipowa i Brodnicy. Zapewne jestem w mniejszości, ale chętnie przekonałabym się, jak Katarzyna Puzyńska sprawdziłaby się w powieści niebędącej częścią tej serii. Czytam każdą kolejną część, jednak gdzieś przy szóstym tomie uleciał mój ogromny entuzjazm. Puzyńska ma niewątpliwy talent do budowania trzymających w napięciu, wielowarstwowych zagadek kryminalnych. Tym razem warstwa kryminalna również jest bez zarzutu. "Czarne narcyzy" nie rozczarowują miłośników mocnych wrażeń. Katarzyna Puzyńska wykorzystuje swoje wykształcenie psychologiczne do tworzenia ciekawych portretów bohaterów, szczególnie czarnych charakterów. Atutem nie tylko tej powieści, ale całej serii jest psychologia zbrodni. To, co nie do końca mi odpowiada, to warstwa obyczajowa. Mam wrażenie, że życie bohaterów przypomina scenariusz telenoweli. Brakuje mi powiewu świeżości. Katarzyna Puzyńska dusi przez osiem tomów swoich bohaterów w ich własnym sosie, siłą rzeczy więc część wątków (tych obyczajowych) jest naciągana. Plusem jest to, że nieprawdopodobna zmiana w zachowaniu Daniela zaczyna odchodzić w niepamięć i bohater na powrót staje się wiarygodny.
Podsumowując: na pewno przeczytam siłą rozpędu każdy kolejny tom, ale czekam niecierpliwie na coś nowego.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Katarzyna Puzyńska "Dom czwarty" | Recenzja




To siódme spotkanie z policjantami z kultowego już Lipowa. Czytelnicy z ogromną niecierpliwością czekają na każdą kolejną część cyklu, nic więc dziwnego, że autorka pracuje w pocie czoła, aby zadowolić swoich fanów. Czy narażę się im za bardzo, jeśli napiszę, że z chęcią przekonałabym się, jak wypadłaby Katarzyna Puzyńska w powieści niebędącej częścią serii o Lipowie?

Główną osią "Domu czwartego" jest tajemnicze zaginięcie komisarz Klementy Kopp, która po czterdziestu latach wraca w rodzinne strony, aby raz na zawsze rozstrzygnąć, czy człowiek, który odsiaduje wyrok za morderstwo, rzeczywiście jest winien zarzucanego czynu. Jeszcze zanim zaczęłam czytać, wiedziałam, co się stało, a właściwie co się stać nie mogło. Nie jestem przekonana, czy wplątywanie głównych bohaterów (w poprzedniej serii aspirant Daniel Podgórski był głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo) w opisywane wydarzenia w sposób, w jaki robi to teraz Katarzyna Puzyńska, to dobry pomysł. Zaciera się granica pomiędzy śledczym, ofiarą i sprawcą. Już w recenzji "Łaskuna" pisałam, że tęsknię za klimatem z pierwszych części serii i podtrzymuję tę opinię. Niestety, nie kupuję nagłej przemiany Podgórskiego. W którymś momencie przestał być dla mnie wiarygodną postacią i po lekturze "Domu czwartego" podtrzymuję moją opinię.

Wydarzenia przedstawione w poprzednich częściach były bardziej prawdopodobne, tymczasem "Dom czwarty" to już drugi, po "Łaskunie", tom, który kłóci się z koncepcją pięciu początkowych książek. Intryga jest bardzo dobrze skonstruowana. Chyba nikt nie podejrzewałby autorki, że pokusi się o najbardziej oczywiste rozwiązanie, dzięki czemu zakończenie potrafi zaskoczyć. Podoba mi się wątek historyczny. Katarzyna Puzyńska wraca do wydarzeń z trzydziestego dziewiątego roku, kiedy nad jeziorem Bachotek doszło do okrutnej egzekucji. Wydarzenia z przeszłości są wciąż żywe. Komuś bardzo zależy, aby prawda nie wyszła na jaw. Puzyńska poświęca dużo uwagi nie tylko na odpowiedzi na pytanie "kto zabił?", ale też "dlaczego to zrobił?". Dba o wiarygodne portrety nie tylko głównych postaci, ale też osób z ich najbliższego otoczenia. Na szczególną uwagę zasługuje Oskar - dziecko, które płaci za błędy dorosłych.

Zastanawiam się, czy to nie jest dobry czas, aby spróbować czegoś nowego. Pewnie większość czytelników się ze mną nie zgodzi, ale mnie marzy się powiew świeżości w twórczości Puzyńskiej. Jestem baaaardzo ciekawa, jak wypadłaby w całkiem nowej powieści. Jakich bohaterów powołałaby do życia? Gdzie umieściłaby akcję książki? Może kiedyś się dowiem?

Katarzyna Puzyńska "Dom czwarty"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 576
data premiery: 08.11.2016

sobota, 4 czerwca 2016

Katarzyna Puzyńska "Łaskun" | Recenzja przedpremierowa



Tej autorki i tej książki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Szósta część lubianego przez czytelników cyklu o policjantach z Lipowa zyskała status bestsellera jeszcze przed premierą, a sama Katarzyna Puzyńska jest jedną z najchętniej czytanych współczesnych autorek polskich kryminałów. Prawa do serii zostały sprzedane do ponad dwudziestu krajów świata, a książki mają doczekać się swojej ekranizacji. Czego możecie spodziewać się po lekturze "Łaskuna"?

Weronika i Wiera dokonują makabrycznego odkrycia. W domu nieco ekscentrycznego byłego sędziego ktoś stworzył inscenizację z okaleczonego ciała prawnika oraz nieznanej kobiety. Znalezione na miejscu zbrodni dowody obciążają... Daniela Podgórskiego, który przeniósł się z komisariatu w Lipowie do brodnickiej komendy. Tymczasem okazuje się, że Daniel znał drugą z ofiar, o czym nie poinformował swoich przełożonych. Policjant staje się głównym podejrzanym. Jego współpracownicy początkowo nie wierzą w jego winę, lecz kiedy Daniel zaczyna uciekać i ukrywać się przed policją, w ich sercach rodzi się niepewność. Czyżby to Podgórski był sprawcą brutalnego morderstwa?

Całym sercem pokochałam Puzyńską za kapitalny klimat i niepowtarzalną atmosferę małej, wiejskiej społeczności, w samym sercu której dzieją się... dziwne rzeczy. Zamordowana zakonnica, niewyjaśniona sprawa sprzed lat, zabójca prowadzący z policją niebezpieczną grę i wykorzystujący pewną przeprowadzoną w przeszłości partię szachów - to wszystko znajdziecie w poprzednich pięciu częściach. "Łaskun" jest inny, co nie znaczy, że zły. Po prostu ja... wolę tamte "sielskie" zbrodnie. Do Puzyńskiej nie pasuje mi Daniel w roli ściganego czy podejrzane interesy właścicieli nocnego klubu. Przyzwyczaiłam się do Katarzyny Puzyńskiej proponującej swoim czytelnikom klasyczne kryminały, a w "Łaskunie" pojawia się sporo wątków sensacyjnych, za którymi ja osobiście nie przepadam. Od autora potrzeba wielkiego wyczucia, aby to, co sensacyjne, nie stało się zupełnie oderwane od rzeczywistości, a młodszy aspirant Daniel Podgórski (no właśnie!!! Tęskniłam za tym "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim"! Teraz z łóżka wstawał po prostu Daniel, a nie młodszy aspirant Daniel Podgórski...) nie pasuje mi do nowej roli.

Co nie znaczy, oczywiście, że książka jest zła, bo Puzyńska jest geniuszem i mistrzynią suspensu. Zakończenie tradycyjnie już wbiło mnie w fotel i nie mówię tutaj tylko o rozwiązaniu rozbudowanego wątku kryminalnego. Autorka maksymalnie komplikuje życie prywatne swoich głównych bohaterów, a kolejny tom kończy się w strategicznym momencie, więc znów czeka nas kilka miesięcy niepewności. Gdzieś w okolicach 650 strony myślałam, że już wiem, wiem, wszystko wiem, tymczasem na kilkunastu ostatnich stronach znów okazało się, że Katarzyna Puzyńska wszystko, co najlepsze, zostawia na sam koniec. "Łaskun" to utrzymany na bardzo wysokim poziomie, świetny kryminał, ale ja tęsknię za klimatami z "Motylka", "Więcej czerwieni" czy "Z jednym wyjątkiem". Mniej sensacji, a więcej klasycznego kryminału.

Przeczytałam "Łaskuna", który ma ponad 800 stron, w niecałe 3 dni, powieść Katarzyny Puzyńskiej tradycyjnie już oderwała mnie od rzeczywistości. Czy będę jednak wielką marudą, kiedy powiem, że, mimo bardzo wysokiego poziomu lektury, odczuwam lekki niedosyt? Mam nadzieję, że następne spotkanie z ekipą z Lipowa będzie przebiegać już w nieco innej, dobrze mi znanej atmosferze.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Łaskun"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 832
data premiery: 07.06.2016

środa, 23 grudnia 2015

Katarzyna Puzyńska | Święta wśród lasów, wielkich śnieżnych zasp...



Mam wrażenie, że dopiero wczoraj opublikowałam pierwszy wpis z tegorocznego cyklu świątecznego, tymczasem jutro już Wigilia i pora zakończyć ten pełen magii, wyjątkowy cykl poświęcony wspomnieniom i przemyśleniom polskich autorek na temat Świąt Bożego Narodzenia.
Zanim to jednak nastąpi chciałabym zaprosić was do lektury wpisu jednej z najpopularniejszych autorek polskich kryminałów - Katarzyny Puzyńskiej. I życzyć wam wszystkim, kochani, świąt wśród lasów, wielkich śnieżnych zasp... Może za rok się spełni? Wesołych Świąt!


Wkładam grube rękawice i czapkę. Szyję owijam szalikiem, który nijak nie pasuje do reszty. A już na pewno nie do za dużej kurtki, którą mam od jakiegoś czasu. Kto by się tam przejmował. Tym bardziej, że na zimę jest idealna (chociaż do najpiękniejszych nie należy). Mieści się pod nią sweter, czy nawet dwa (w temperaturze poniżej dwudziestu stopni mrozu dwa są jak znalazł!). Jeden z nich zrobiła dla mnie na drutach moja babcia. Jest niebieski, a na przodzie ma renifera (nikt wtedy jeszcze nie słyszał o Bridget Jones, Marku Darcy’m i pulowerze, który dostał od matki!).

Wkładam buty. Są nadal mokre po tym, jak biegałam rano po lesie z koleżankami. Stały przy kaloryferze, ale nie zdążyły jeszcze wyschnąć. Nic się tym nie przejmuję. Kto by się martwił takimi rzeczami!

Zmierzcha, bo zimowe dni są krótkie. Słońce ledwo wystaje zza koron drzew, kiedy przedzieramy się przez las w stronę leśniczówki. Skarpetki są już całkiem mokre, bo śniegu uzbierało się prawie do pasa i ciągle wpada mi do butów. Pomiędzy drzewami jest już mroczno i trochę strasznie, więc śpiewamy kolędy, żeby dodać sobie otuchy. Powinno się to robić dopiero jutro, w Wigilię, ale kto by sobie odmówił tej przyjemności. Większość z nas fałszuje, ale leśnym stworzeniom jakoś to nie przeszkadza. 

W oddali widać już światła ukrytej wśród lasów leśniczówki. To tam zamierzamy kupić choinkę. Obok jest szkółka, gdzie rosną drzewka. Można sobie wybrać każde z północnej części, bo te z południowej czekają na kolejny rok. W zapadających ciemnościach szukamy tej jedynej choinki. Zapach igieł jest obezwładniający. Topniejący w butach śnieg i przemarznięta twarz zupełnie nie przeszkadzają. 

W końcu jest! Ta jedyna. Nie za duża, nie za mała. Idealna. Idziemy z nią z powrotem do domu. Teraz jest już zupełnie ciemno. Mimo to wybieramy drogę przez las. Światło księżyca, które odbija się od śniegu, rozjaśnia trochę mrok. Mróz szczypie w twarz, każdy oddech jest jak ukłucie małych igiełek. Gdzieś w oddali przebiega zwinna sarna, a w koronach strzelistych sosen buszuje jakieś zwierzę, które nie znalazło sobie jeszcze nocnej kryjówki.    

Choinkę ubieramy dopiero następnego dnia. Zwyczaj każe, żeby zrobić to w Wigilię i mimo moich namów, rodzice i dziadkowie nie zgadzają się, żeby zrobić to od razu. Warto czekać! Kiedy wreszcie nastaje ranek, radość jest tym większa. Choinka trafia na zielony metalowy stojak. Teraz trzeba znieść ze strychu ozdoby świąteczne. Trochę strach, bo przez rok pewnie ukrył się tam pająk albo dwa. Poza tym droga na poddasze jakoś zawsze wydaje się trochę straszna. 

W końcu jednak się udaje.  Pogniecione przez lata kartony znajdują się pod choinką. Trzeba sobie przypomnieć, co gdzie jest, rozplątać światełka i łańcuchy, przymocować nitki do bombek, bo stare w magiczny sposób zginęły. Dziadek zapala w kominku i ogień trzaska na wilgotnych jeszcze nieco polanach. 

Potem oczekiwanie pierwszej gwiazdki. Ciemność zapada już przed szesnastą, ale czekamy jeszcze trochę. Na stole pyszni się dwanaście wigilijnych potraw, które przygotowały moja babcia, mama i ciocia. Pod obrusem pachnie siano. Dostaliśmy je od sąsiadów. Wszyscy zastanawiają się, czy o dwunastej psy zaczną mówić! 
Siadamy przy stole i rozmowom nie ma końca. Jest śmiech, może trochę łez. Wspomnienia i rozmowy o przyszłości. Jestem zbyt mała, żeby zwracać na to szczególną uwagę. Czekam na susz! To moja ulubiona „potrawa” wigilijna od najmłodszego dzieciństwa. Do tej pory mogę go pić litrami! ;)

Przed podaniem ciast ktoś woła: „Czas na prezenty”. Biegnę na piętro, gdzie ustawiliśmy choinkę. Podarunki już tam są. Wszystkie w kolorowych papierach. Sama pakowałam (nadal wszyscy się z tym zgłaszają do mnie!), więc wiem, który jest dla kogo. Najbardziej czekam aż obdarowani przeze mnie zobaczą swoje prezenty. Próbuję ocenić, czy im się spodobały. To radość jeszcze większa niż otwieranie własnych. 

Robi się już późno, ale przecież i tak czekamy do jedenastej, żeby ciepło się ubrać i wyruszyć na pasterkę. Potrzeba aż godzinę, bo kościół jest po drugiej stronie wsi. Pewnie można by dojść tam szybciej, ale dorosłym nie chce się spieszyć po sutym posiłku.  

Ze wszystkich stron nadchodzą już ludzie. Z uśmiechem składają sobie nawzajem życzenia. O północy w Wigilię nikt się nie kłóci! Ramię w ramię idą nawet najwięksi wrogowie. Nie wiem, co tam chodzi im po głowach, ale uśmiechy mają szerokie. 
Tak wyglądały moje Wigilie w dzieciństwie. Jeździłam do dziadków, którzy mieszkali wtedy w niewielkiej wsi położonej tuż przy jeziorze Bachotek. To właśnie to miejsce stało się potem książkowym „Lipowem”! Święta tam, wśród lasów, wielkich śnieżnych zasp i w temperaturach dobiegających minus dwudziestu stopni do tej pory są w moich wspomnieniach magiczne! 

To Wigilia rodzinna. A co ze szkolną? Najbardziej kojarzy mi się ona z zapachem mandarynek i pomarańczy. Kiedy byłam dzieckiem nie tak łatwo było je dostać i do domów trafiały głównie na Święta. Nawet teraz, kiedy idę na zakupy i czuję ich zapach, przenoszę się do początku lat dziewięćdziesiątych i widzę połączone w długi stół szkolne ławki w naszej klasie :)

W pamięci utkwiła mi szczególnie jedna szkolna Wigilia. Najpierw próbowaliśmy (oczywiście pod okiem naszej wychowawczyni) podgrzać barszcz, który przyniosła moja koleżanka. Jej przezorna mama zaopatrzyła nas w tym celu w niewielką kuchenkę turystyczną. Kuchenka została w mig podłączona do prądu. Zdaję się, że nasza wychowawczyni, znając naszą klasę, kilka razy najpierw się przeżegnała (wkrótce się okazało, że się nie pomyliła). Wszyscy bardzo uważali... do czasu, kiedy jedna z koleżanek nie potknęła się o kabel od kuchenki. Barszcz wylany, kuchenka spadła na ziemię. Jak mówi prawo Murphy’ego, kanapka upada zawsze masłem do dołu. Kuchenka elektryczna spada zaś zawsze rozgrzaną częścią do dołu, wypalając w starej wykładzinie swój ślad (był tam do czasu, kiedy nie skończyliśmy ósmej klasy!). 

Kiedy niebezpieczeństwo pożaru zostało wreszcie zażegnane, przyszedł czas na ciasta (te zdawały się znacznie bezpieczniejsze niż zupy i inne potrawy). Jeden z moich kolegów oznajmił, że przyniósł dwa pierniki. Bardzo był dumny! Oba zostały szczelnie opakowane w sreberko. Pora na pierwszy. Nauczycielka (nauczona poprzednimi doświadczeniami z barszczem) nie zamierzała dopuścić nikogo do krojenia. Sama chwyciła za nóż. Niestety szybko okazało się, że piernik jest tak twardy, że nie da się go w żaden sposób pociąć. Nie znam receptury, ale chyba miał coś z cegły, bo oparł się nawet połączonym wysiłkom kilku osób - w tym wuefisty, który został w tym celu wezwany jako najroślejszy nauczyciel w całej szkole. 

Kolega nieco zakłopotany zaproponował, że w takim razie możemy zjeść drugi z jego wypieków, może będzie trochę bardziej miękki. Nie mylił się. Piernik numer dwa okazał się tak miękki, że formą przypominał raczej budyń. Kiedy tylko sreberko zostało rozwinięte, wypłynął swobodnie na biurko naszej wychowawczyni. Po tamtej sławetnej Wigilii, już żadna nie była równie udana!

A co teraz? Obecnie święta spędzamy całą rodziną u mojej cioci. Cześć osób mieszka za granicą, więc jest to czas, kiedy wszyscy nareszcie możemy się spotkać. Niestety tym razem zabraknie jednej ważnej osoby i mojego wielkiego Przyjaciela. Odeszli w tym roku. Mam jednak nadzieję, że gdzieś tam nad nami czuwają i będą nam towarzyszyć przy wigilijnym stole. 

Wesołych Świąt!
Katarzyna Puzyńska

środa, 4 listopada 2015

Katarzyna Puzyńska "Utopce" | Recenzja



Katarzyna Puzyńska szturmem podbiła serca miłośników polskich kryminałów i wdarła się na listę bestsellerów. Czekam z niecierpliwością na każdy kolejny tom przygód policjantów z Lipowa, a kiedy tylko pojawi się następna część - rzucam się na nią z nieukrywaną radością. Miałam już okazję przeczytać "Utopce" - bez wątpienia najmroczniejszą powieść z całego cyklu.  Tym razem młodszy aspirant Daniel Podgórski zmierzy się z pewną nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Co tak naprawdę wydarzyło się w 1984 roku w Utopcach?

Mieszkańcy Utopców nadal, trzydzieści lat po tragedii wierzą w istnienie wampira, którego ofiarą miało paść dwóch mężczyzn. Kiedy więc Daniel, Klementyna oraz Emilia rozpoczynają nieformalne śledztwo, miejscowi nie są zadowoleni. Obawiają się, że policjanci obudzą uśpionego, krwiożerczego potwora, a Utopce znów znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Sprawa jest delikatna, gdyż w osiemdziesiątym czwartym roku zginęli członkowie najbliższej rodziny obecnego komendanta Komendy Powiatowej w Brodnicy, której śledczy z Lipowa podlegają. W śledztwie wspiera ich były milicjant, który zajmował się tajemniczą sprawą śmierci dwóch mężczyzn trzydzieści lat temu. Dochodzenia wcale nie ułatwiają prywatne problemy policjantów. Czy uda się rozwikłać zagadkę z przeszłości? Kto i dlaczego zabił Czajkowskich? A może rzeczywiście... we wsi grasował wampir?

Uwielbiam Puzyńską. Każda jej kolejna powieść sprawia, że przenoszę się do zupełnie innego świata, przepadam na dobre podczas odwiedzin u starych, dobrych znajomych z Lipowa. Katarzyna Puzyńska pisze w sposób niezwykle sugestywny, potrafi wzbudzić ciekawość, podsunąć nam całe mnóstwo tropów, z których żaden... nie jest właściwy. Robi to w absolutnie kapitalny sposób. Kryminały wychodzące spod jej pióra "czytają się same", mimo iż mają po pięćset, sześćset i więcej stron. Nikogo chyba nie zaskoczę, kiedy stwierdzę, że "Utopce" nie są w tej materii wyjątkiem. Każdy, kto choć raz czytał Puzyńską, wie, że ta autorka nie potrafiłaby zanudzić czytelnika. Jej twórczość charakteryzuje się lekkim, niebanalnym stylem i swobodą wypowiedzi.

Podczas lektury "Utopców" cały czas zastanawiałam się, czy... autorka w ogóle sprawdziła po ilu latach w Polsce zabójstwo ulega przedawnieniu i czy zdaje sobie sprawę, że prowadzi śledztwo w sprawie, w której, no cóż, nie mogłaby postawić winnym zarzutów. Wprawdzie dochodzenie prowadzone przez Daniela, Emilię oraz Klementynę nie jest formalne, ale chyba jednak po coś szukają mordercy? Nie chcę zdradzać zakończenia powieści, muszę jednak przyznać, że po raz pierwszy, czytając Puzyńską, miałam czasem wrażenie trzeszczącej rzeczywistości. Z drugiej jednak strony - wszak nawet wsi Lipowo czy tytułowych Utopców nie znajdziemy na mapie, kryminały tworzone przez autorkę należą do grona literatury czysto rozrywkowej, więc chyba można puścić to w zapomnienie. 

"Utopce" to jedna z mroczniejszych części serii. Uwielbiam Puzyńską za najmniej przewidywalne zakończenia, ciekawe tło społeczne oraz niepowtarzalną atmosferę lipowskiego komisariatu. "Utopce" to bardzo dobra powieść, chociaż... Nie potrafię wybaczyć autorce tego, co zrobił Daniel! ;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy prywatnych losów głównego bohatera.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Utopce"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
liczba stron: 600
data premiery: 03.11.2015

wtorek, 16 czerwca 2015

KONKURS! Wygraj najnowszy kryminał Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem"



Konkurs!
Wygraj 1 z 3 egzemplarzy najnowszej powieści Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem"!

"Po zimie w Lipowie nie zostało już śladu. Wiosna przejmuje świat w swoje władanie. Kwitną kasztanowce, a na polach szumi zielone jeszcze zboże. Przy tej sprzyjającej aurze młodszy aspirant Daniel Podgórski zamierza nareszcie zmienić swoje życie i oświadczyć się Weronice Nowakowskiej.
Tymczasem w okolicach Lipowa umiera pewna kwiaciarka. Kobieta jest już wiekowa, jej śmierć początkowo nie wydaje się więc wcale podejrzana. Z jakiegoś powodu jednak ratowniczka medyczna z karetki pogotowia wezwanej przez sąsiadkę zmarłej nalega na natychmiastowe sprowadzenie policji. Szybko okazuje się, że kobieta miała rację: kwiaciarka została zamordowana.
Daniel Podgórski i komisarz Klementyna Kopp stają przed kolejnym trudnym zadaniem. Kto mógł życzyć śmierci samotnej starszej pani? Dlaczego wytatuował na jej piersi trudny do odcyfrowania napis? Co ma z tym wszystkim wspólnego historia pary młodych ludzi sprzed ponad stu sześćdziesięciu lat?"
(opis ze strony wydawcy: www.proszynski.pl)

No właśnie... Co stało się w Lipowie?

Zabaw się w detektywa!
Na podstawie powyższego opisu spróbuj wydedukować, kto i dlaczego zabił kwiaciarkę?

Liczymy na Waszą wyobraźnię i inwencję twórczą!

Autorzy 3 najciekawszych odpowiedzi zostaną nagrodzeni egzemplarzem powieści Katarzyny Puzyńskiej "Z jednym wyjątkiem".

Aby wziąć udział w konkursie, należy w komentarzach pod tym postem (na blogu przeglad-czytelniczy.blogspot.com) udzielić odpowiedzi na podane wyżej pytanie konkursowe. 
Zgłoszenie powinno zawierać odpowiedź, adres mailowy oraz nick/imię i nazwisko.
Na Wasze zgłoszenia czekam do niedzieli 21 czerwca.
Ogłoszenie wyników w poniedziałek 22 czerwca.

Sponsorem nagród jest Wydawnictwo Prószyński i S-ka, a organizatorem konkursu blog Przegląd czytelniczy.

Powodzenia!

niedziela, 14 czerwca 2015

Powrót do Lipowa, czyli słów kilka o "Z jednym wyjątkiem" na chwilę przed premierą



Nie lubię wielotomowych serii powieści kryminalnych. Naprawdę nie lubię. Wolę, kiedy autor w każdej kolejnej książce kreuje nowych bohaterów, miejsca i rzeczywistość. Dla Katarzyny Puzyńskiej robię wyjątek. Bo jej serię o policjantach z Lipowa po prostu uwielbiam. Za chwilę ukaże się czwarta część, "Z jednym wyjątkiem" i wszyscy ci, którzy czytali poprzednie tomy, już teraz wiedzą, że powieść będzie rewelacyjna. I wiecie co? Macie rację. Moim skromnym zdaniem to właśnie Katarzyna Puzyńska jest polską królową kryminału. W moim sercu zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce.

W okolicach Lipowa umiera pewna wiekowa kwiaciarka. Kobieta osiemdziesiątą wiosnę swojego życia miała już dawno za sobą, więc początkowo jej zgon nie budzi podejrzeń. Policja jednak postanawia przyjrzeć się z bliska śmierci Małgorzaty Głuszczyńskiej. Wezwana na miejsce ratowniczka medyczna z karetki pogotowia podejrzewa, iż kobieta została zamordowana. Szybko okazuje się, że kwiaciarka rzeczywiście padła ofiarą przestępstwa. Rozpoczyna się wielowątkowe śledztwo, w którym na jaw wychodzą nie tylko mroczne tajemnice z przeszłości Małgorzaty Głuszczyńskiej, ale również podejrzane interesy okolicznego zakładu produkcyjnego czy działania towarzystwa ekologicznego. Co wspólnego ze współczesnym morderstwem ma rozegrana ponad sto sześćdziesiąt lat temu partia szachów?

"Młodszy aspirant Daniel Podgórski rozejrzał się po pokoju z uznaniem" - czytam pierwsze zdanie i wiem, że jestem w domu. Tylko u Katarzyny Puzyńskiej, aby rozejrzeć się po pokoju trzeba być "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim", a nie Danielem Podgórskim. Lipowo na dobre zagościło w sercach miłośników polskich kryminałów. Dziś Katarzynę Puzyńską wymienia się pośród czołowych polskich "kryminalistek". W ciągu roku od debiutu autorka wydaje już czwartą część serii. Jest już zapowiedź kolejnej, piątej powieści. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że przy tym niewiarygodnym tempie nie traci na jakości. Bo "Z jednym wyjątkiem" to kolejna wyśmienita powieść kryminalna. Gdybym miała ją porównać do którejś z dotychczasowych książek Katarzyny Puzyńskiej, wskazałabym na "Motylka", gdyż intryga utrzymana jest w podobnych klimatach. Ale! Nic więcej nie powiem. Przekonajcie się sami.

W "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska połączyła historie jednej z najsłynniejszych partii szachów sprzed stu sześćdziesięciu lat z pewną tajemnicą z czasów rządu komunistów w Polsce. I jak to zwykle u Puzyńskiej bywa - ogromną rolę odgrywają emocje. Uwielbiam to, jak autorka podsuwa tropy, urywa w połowie myśli, maksymalnie podkręcając tym tempo. Napięcie sięga zenitu już w połowie lektury i nie odpuszcza aż do końca. Na uwagę zasługuje również rozbudowany wątek społeczno-obyczajowy. Dobrze jest czytać kryminały Katarzyny Puzyńskiej w takiej kolejności, w jakiej zostały wydane. Czytając "od środka", stracimy wiele, gdyż nawet jeśli każda część to inne śledztwo, to właśnie wątki społeczno-obyczajowe są kontynuowane w każdej kolejnej powieści. W zakończeniu "Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska uchyla rąbka tajemnicy, o czym będzie kolejna część, "Utopce". Czekam z niecierpliwością!

Jeśli jest pośród was ktoś, kto jeszcze nie zna cyklu o policjantach z Lipowa, do księgarni marsz! Katarzyna Puzyńska to literacki geniusz, a jej książki są tego najlepszym dowodem. Jeżeli czytaliście poprzednie części i przeszła wam przez głowę myśl, że coś złego mogłoby się podziać z twórczością Katarzyny Puzyńskiej (nie wierzę, że ktoś mógłby w ogóle tak pomyśleć!), bez obaw możecie podchodzić do lektury "Z jednym wyjątkiem". Po raz czwarty zbieram szczęką z podłogi i z tej właśnie przyczyny pozwalam sobie na prywatną koronację Katarzyny Puzyńskiej.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Z jednym wyjątkiem"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 744
data premiery: 16.06.2015

czwartek, 26 lutego 2015

Katarzyna Puzyńska "Trzydziesta pierwsza" [Recenzja]



"Trzydziesta pierwsza" to kolejna, po "Motylku" i "Więcej czerwieni", część cyklu kryminałów Katarzyny Puzyńskiej o policjantach z Lipowa. Spokojny, wiejski krajobraz zmącony obrazem zbrodni zjednał serca wielu czytelników. Debiutancka książka Katarzyny Puzyńskiej, "Motylek" zapewniła pisarce mocną pozycję pośród autorów powieści kryminalnych, "Więcej czerwieni" utwierdziła nas tylko w przekonaniu o niewątpliwym talencie Puzyńskiej. Czego możemy spodziewać się po "Trzydziestej pierwszej"?

Lipowo przygotowuje się do Świąt Bożego Narodzenia. Nieuchronnie zbliża się również dzień, kiedy na wolność po piętnastu latach ma wyjść morderca. Człowiek, który przyczynił się do śmierci trzech policjantów i jednego cywila. Pośród ofiar zabójczego pożaru był również ojca Daniela - Roman Podgórski. Młodszy aspirant Daniel Podgórski stara się nie dopuścić do głosu emocji i rzetelnie wykonywać swoje obowiązki zawodowe. Sprawy komplikują się, kiedy we wsi pojawia się rodzeństwo ze Szwecji i grozi jednemu z mieszkańców. W tym samym czasie do Lipowa przyjeżdża naukowiec, aby zbadać sprawę zbiorowego samobójstwa członków sekty, do jakiego doszło w 1965 r. na terenie miasteczka. Na dzień przed Wigilią wybucha pożar, w wyniku którego ginie człowiek. Sprawa niepokojąco przypomina tę sprzed piętnastu lat, kiedy zginął ojciec Daniela.

"Trzydziesta pierwsza" to najbardziej emocjonalny spośród wszystkich dotychczas wydanych tomów sagi o policjantach z Lipowa. Katarzyna Puzyńska wraca do wydarzeń, o których do tej pory zaledwie wspomniała. W tej części bohaterom przyjdzie zmierzyć się z demonami przeszłości i to starcie okaże się o wiele bardziej niebezpieczne aniżeli sama praca policjanta. Fabuła "Trzydziestej pierwszej" skupia się wokół Daniela Podgórskiego i Pawła Kamińskiego - synów tragicznie zmarłych policjantów, którzy w czasach teraźniejszych sami pełnią służbę w policji. Gdy na wolność wyjdzie morderca ich ojców, mężczyźni przekonają się, że oto nadeszła ich największa próba. Katarzyna Puzyńska rewelacyjnie łączy wątki kryminalne z tymi obyczajowymi i "Trzydziesta pierwsza" nie jest w tej materii wyjątkiem. To starannie opracowana, przemyślana w najmniejszym szczególe powieść. Poszczególne tropy zdają się być totalnie wyrwane z kontekstu, a kiedy dobrniemy już do końca okazuje się, iż całość jest logiczna, spójna i.. genialna! 3:0 dla Puzyńskiej. Po raz kolejny brałam pod uwagę wszystkich, tylko nie faktycznego zabójcę, którego tożsamość została zgrabnie ukryta pośród licznych wskazówek.

Uwielbiam w kryminałach Katarzyny Puzyńskiej to, jak autorka bawi się z czytelnikiem. Uchyla rąbka tajemnicy, zmierza ku zaskakującym zwrotom akcji i.. przerywa myśl. Najzwyczajniej w świecie przechodzi do innego bohatera i wątku, rozbudza ciekawość, nie pozwalając odłożyć książki na półkę. "Trzydziesta pierwsza" to, tak jak i "Motylek" oraz "Więcej czerwieni", kryminał na światowym poziomie. Jestem przekonana, iż sympatycy dwóch poprzednich części nie będą zawiedzeni. Ja - po raz trzeci już - jestem pod ogromnym wrażeniem. Autorce udaje się każdą kolejną część konstruować w taki sposób, że czytelnikowi absolutnie się to wszystko nie nudzi. Czuć powiew świeżości. Puzyńska żongluje wątkami, bohaterami, wprowadza nowe postacie, część tych "starych" wysyła na urlop. Cały czas coś się dzieje. Akcja nie zwalnia nawet na moment. "Trzydziestą pierwszą" autorka po raz kolejny udowadnia swój niebywały talent do kreowania historii kryminalnych.

Tradycyjnie już - jestem zachwycona i w pełni usatysfakcjonowana. Zdążyłam przyzwyczaić się, iż nazwisko "Puzyńska" jest obietnicą mocnych wrażeń i nie zawiodłam się. Na każdą kolejną powieść czekam miesiącami, aby potem pochłonąć w dwa wieczory. "Trzydziesta pierwsza" nie jest wyjątkiem. To doskonale skonstruowana, dojrzała i wciągająca historia.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska, "Trzydziesta pierwsza"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2015
ilość stron: 560
data premiery: 24.02.2015

niedziela, 7 września 2014

Katarzyna Puzyńska: "Od początku wiem, kto i dlaczego zabijał" | Wywiad




Na rynku właśnie ukazała się druga powieść autorstwa Katarzyny Puzyńskiej, "Więcej czerwieni". Autorka zadebiutowała na początku tego roku publikacją "Motylek" i od razu zaskarbiła sobie serca miłośników kryminałów. Z udanymi debiutami czasem jest problem, gdyż stawiają poprzeczkę wysoko dla samego pisarza. Puzyńska udowodniła swój talent, gdyż pierwsi recenzenci i czytelnicy bardzo pozytywnie przyjęli "Więcej czerwieni", pojawiają się głosy, iż ta jest nawet lepsza od poprzedniej części. Czy Katarzyna Puzyńska nie boi się zaszuflatkowania, pisząc tylko o policjantach z Lipowa? Czym nas jeszcze zaskoczy? Jak pracuje? Przegląd czytelniczy postanowił dowiedzieć się u źródła.


Rozmawiamy z okazji premiery „Więcej czerwieni”, Pani drugiej powieści, której akcja toczy się w niewielkim Lipowie. Ponownie spotykamy bohaterów znanych z pierwszej części cyklu. Czy nie boi się Pani swego rodzaju zaszufladkowania jako autorki kryminałów o policjantach z Lipowa?

Nie. Powiem więcej, jestem z tej „szufladki” zadowolona :-). Sama, jako czytelnik, bardzo lubię serie wydawnicze, w których można śledzić losy tych samych bohaterów w kolejnych powieściach. Ważna jest wówczas nie tylko sprawa kryminalna, którą śledczy aktualnie prowadzą, ale też perypetie ich prywatnego życia. Długo można by wymieniać autorów, którzy piszą w ten sposób. Znajdziemy ich zwłaszcza wśród pisarzy skandynawskich, ale nie tylko. Camilla Läckberg, Åke Edwardson, Håkan Nesser, Henning Mankell, Åsa Larsson czy Jo Nesbø to przykłady z północy. W Polsce mamy Gaję Grzegorzewską, Martę Guzowską, Zygmunta Miłoszewskiego czy Katarzynę Bondę. W moich książkach przeplatają się dalsze losy bohaterów znanych z poprzednich części, ale jednocześnie pojawiają się nowe postaci, co zapewnia różnorodność. Tworzenie całych cykli książkowych umożliwia autorom budowanie powieściowego świata składającego się z wielu elementów, które z każdą kolejną pozycją możemy odkrywać na nowo.  

Co dalej? Na początku przyszłego roku wrócimy do Lipowa w powieści „Trzydziesta pierwsza”. Czy kolejna, czwarta już Pani książka również będzie częścią cyklu czy planuje Pani coś nowego?

Zarówno „Trzydziesta pierwsza”, jak i następna książka będą kontynuacją losów policjantów z Lipowa. Postanowiłam sobie, że będę pisała o Lipowie tak długo, jak długo będę miała z tego przyjemność i, jak długo Czytelnicy będą mieli ochotę poznawać dalsze losy Daniela, Klementyny i reszty. Na razie ciągle czuję niedosyt i tęsknię za moimi bohaterami, kiedy kończę pisać. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości spróbuję też czegoś innego. Kto wie.

Przepraszam bardzo za taką bezpośredniość, ale jak Pani to robi? Aby wymyślać takie niesamowite i zawiłe historie kryminalne, trzeba mieć głowę mocno na karku!

Dziękuję bardzo za komplement! Proces tworzenia historii kryminalnej bywa długotrwały i, rzeczywiście, potrzeba tu dużej dozy cierpliwości i sumienności. Oczywiście nie obędzie się też bez zrobienia dokładnego researchu i pracy nad redagowaniem tekstu. Zaczynam od pomysłu, który potem rozbudowuję. Czasem inspiruje mnie prawdziwa sprawa kryminalna, którą gdzieś wynajdę, a czasem coś zupełnie ze zbrodnią niezwiązanego. Na przykład „Więcej czerwieni” zaczęło się od rozmowy o włosach, co chyba nie wydaje się zbyt mroczne.

Do której ze swoich postaci jest Pani najbardziej przywiązana?

Tak naprawdę jestem bardzo przywiązana do wszystkich moich postaci. Pisząc, w pewnym sensie staję się moimi bohaterami. Tym bardziej, że moje powieści stworzone są z kalejdoskopu wielu perspektyw. Trudno później wyjść z tej roli, oderwać się od postaci. Tym bardziej, że często pożyczam bohaterom swoje cechy. Nie tylko te dobre. Szczególnie bliscy są mi na pewno Klementyna, Daniel, Marek i pewna policjantka, którą Czytelnicy poznają dopiero w „Trzydziestej pierwszej”, więc więcej teraz na jej temat nie zdradzę.

Ile czasu zajęło Pani napisanie „Motylka” i „Więcej czerwieni”?

Trudno mi w tej chwili powiedzieć dokładnie. Tym bardziej, że, jak już wcześniej wspomniałam, pisanie to nie tylko faktyczne siedzenie przed komputerem i tworzenie, ale również wymyślanie całej historii i robienie researchu :-).

Czy jest Pani osobą systematyczną? Jak Pani pracuje? Czy kiedy zasiada Pani do pisania, jest już gotowy cały plan, czy pozwala Pani swoim postaciom ewoluować?

Staram się pisać codziennie, kiedy tylko znajdę chwilę. Jednocześnie pracuję jako nauczyciel akademicki, więc czas muszę dzielić pomiędzy przygotowywanie zajęć dla studentów i pisanie. Kiedy zaczynam pisać, wiem od początku, kto i dlaczego zabijał. Bywa, że poszczególne postaci ewaluują i zmieniam nieco koncepcję, ale szkielet, wokół którego powstaje cała intryga, musi być ustalony od początku. W przypadku powieści kryminalnych jest to szczególnie ważne.

W jakim stopniu Pani wykształcenie ma wpływ na Pani twórczość?

Jestem z wykształcenia psychologiem. Zdecydowanie pomaga mi to w tworzeniu portretów psychologicznych moich postaci. Czytelnicy bardzo to doceniają. Jeżeli o to chodzi, myślę, że każdy pisarz, bez względu na wykształcenie, musi być dobrym obserwatorem. Podglądaczem niemalże. Tylko w ten sposób może stworzyć wiarygodnych i ciekawych bohaterów. Trzeba ciągle mieć uszy i oczy szeroko otwarte, wyłapywać szczegóły. ;-)

Muszę zapytać o coś, co w moim odczuciu w dużym stopniu charakteryzuje Pani twórczość, ja akurat to lubię, ale wiem, że część czytelników to zdecydowanie drażni. Dlaczego Daniel, aby wyjść z domu musi być „młodszym aspirantem Danielem Podgórskim”, zamiast po prostu „Danielem”?

Traktuję to jako swoisty pisarski odcisk linii papilarnych ;-).  

Pani żyje blisko swoich czytelników, nie trudno skontaktować się z Panią, chociażby przez facebooka, zapytać o intrygujące kwestie, obejrzeć zdjęcia, przeczytać o Pani życiu. Czy nie boi się Pani o swoją prywatność?

Rzeczywiście jestem osobą dość otwartą i dzielę się z Czytelnikami swoją prywatnością. Nie mam z tym problemu. W pewnym sensie, po przeczytaniu książek, i tak Czytelnicy już do pewnego stopnia mnie znają. W dzisiejszych czasach media społecznościowe ułatwiają kontakt. Staram się to wykorzystać, mimo że nie jestem asem w sprawach technicznych ;-). Bardzo lubię utrzymywać taki bliski kontakt. Czytelnicy poznają mnie, a ja ich. Zwłaszcza tych, którzy są aktywni na moim fanpage’u i na profilu na Instagramie. Wymieniamy się opiniami dotyczącymi różnych kwestii, nie tylko moich książek, czy czytania. Bardzo się cieszę, że w ten sposób mogę się z Czytelnikami „spotykać”. Ich wsparcie jest bardzo ważne i motywuje mnie do dalszego pisania.

Czym jeszcze zaskoczy nas Katarzyna Puzyńska w „Trzydziestej pierwszej”?

Z oczywistych przyczyn nie mogę zdradzić za wiele. Powiem tylko tyle, że każda z moich książek jest trochę inna. Na przykład, „Więcej czerwieni” w stosunku do „Motylka”, chociaż nadal trzyma się reguł kryminału, jest bardziej sensacyjne. „Trzydziesta pierwsza” będzie nieco inna. Chciałabym, żeby Czytelnicy, sięgając po moje książki, z jednej strony wiedzieli, że mogą spodziewać się porządnego klasycznego kryminału z rozbudowanym wątkiem obyczajowym, a z drugiej strony, żeby byli za każdym razem pozytywnie zaskoczeni w jaką formę ten kryminał opakowałam i zaciekawieni, co pokażę im następnym razem. 

sobota, 6 września 2014

Katarzyna Puzyńska "Więcej czerwieni" [Recenzja]



Debiutancka powieść Katarzyny Puzyńskiej "Motylek" zdobyła serca wielu miłośników kryminałów, zbierając pochlebne opinie i recenzje czytelników. Autorka podniosła poprzeczkę bardzo wysoko, byłam ciekawa, jak sama sprosta wysokim wymaganiom postawionym w poprzedniej publikacji. Z reguły nie przepadam za kontynuacjami, nierzadko okazuje się, iż odgrzewane kotlety nie smakują tak dobrze. Mimo iż mieszkańcy niewielkiego Lipowa skradli moje serce już przy okazji lektury "Motylka", nieco obawiałam się ponownego z nimi spotkania. Puzyńska zaskoczyła mnie, utrzymując całość w klimatach Lipowa, jednocześnie przenosząc większość akcji do pobliskiej kolonii i powiatowej Brodnicy. Spotkamy naszych starych znajomych, ale spodziewajcie się głównie powiewu świeżej krwi.

Z nieba leje się żar, Lipowo szykuje się do żniw, a młodszy aspirant Daniel Podgórski wreszcie osiągnął spełnienie przy boku ukochanej Weroniki Nowakowskiej. Względny spokój zostaje zakłócony, kiedy w niedługim czasie na drodze pomiędzy Lipowem a kolonią Żabie Doły zostają odnalezione okaleczone zwłoki dwóch kobiet. Ślady na ciele zamordowanych wskazują na jednego sprawcę. Daniel zostaje członkiem specjalnie powołanej grupy śledczej, do której należy również znana z pierwszej części charakterna komisarz Klementyna Kopp, jak i nowi bohaterowie - Wiktor Cybulski oraz Grzegorz Mazur. Policjanci stają przed widmem seryjnego mordercy grasującego w spokojnej zazwyczaj okolicy. Z biegiem czasu lista podejrzanych wydłuża się, jednak postępów w śledztwie nadal brak. Czy uda się powstrzymać mordercę, zanim znów uderzy?

Na początek zwrócę uwagę na samą fabułę, która okazuje się ciekawsza i mam wrażenie, iż bardziej rozbudowana, aniżeli w "Motylku". Obiecałam sobie, iż ocenę "Więcej czerwieni" potraktuję jako odrębną część, nie sugerując się moimi subiektywnymi opiniami wywołanymi lekturą "Motylka", jednak skojarzenia nasuwają się same i mimowolnie. Puzyńska udoskonala się w swoim kluczeniu i prezentuje niewątpliwy talent do kreowania historii sensacyjnych. To na tę chwilę jedno z najgorętszych nazwisk polskiego kryminału. Odnoszę wrażenie, iż hasło "Katarzyna Puzyńska" w niedługim czasie stanie się rozpoznawalną marką, swego rodzaju obietnicą mocnych wrażeń. Intrygi, jakie opisuje autorka, są niezwykle zawiłe, skomplikowane i wręcz niemożliwe do przejrzenia wcześniej, niż pisarka uzna to za słuszne. "Więcej czerwieni" charakteryzuje się tym, czym powinien odznaczać się dobry kryminał - gęstym trupem i emocjonującą akcją. Czytelnik, wraz z policjantami z grupy śledczej, odkrywa tożsamość kolejnych podejrzanych i każdy z nich idealnie pasuje jako potencjalny morderca. Tymczasem prawda okazuje się zgoła inna i, tradycyjnie już, zaskakująca i wbijająca w fotel.

Pierwszy trup pojawia się już na pierwszych stronach, potem akcja nieco zwalnia i dla niektórych czytelników może to być moment krytyczny. Przez około 60-80 stron odnosimy wrażenie, iż nic się tam w tym Lipowie nie dzieje, że wszyscy pousypiali, znudzeni brzęczeniem muchy. I nagle bach! Akcja przywiera zawrotne tempo i nie zwalnia już do ostatnich stron. Dzieje się, oj, dzieje.. I to nie tylko w sferze kryminalnej. Katarzyna Puzyńska, psycholog z wykształcenia, kreśli doskonałe portrety poszczególnych indywidualności i całego społeczeństwa. Zdaję sobie sprawę, iż dla niektórych czytelników może być irytujący sposób, w jaki Puzyńska pisze o swoich bohaterach, ale.. ja to uwielbiam! Ciężko wytłumaczyć, dlaczego Daniel, aby zjeść śniadanie, musi być "młodszym aspirantem Danielem Podgórskim" zamiast "Danielem" po prostu, ale jest w tym swój urok. Przyzwyczaiłam się już do tego w "Motylku" i, chociaż już wtedy część czytelników zwróciła na to uwagę, nie do końca zadowolona z takiej kreacji, brakowałoby mi właśnie "młodszego aspiranta" i nazwiska przy imieniu bohatera. 

"Więcej czerwieni" to bez wątpienia pozycja, na którą trzeba zwrócić uwagę. Niezwykle udana kontynuacja, ale również bardzo intrygująca jako dzieło odrębne. Chociaż niektóre wątki, głównie obyczajowe, nawiązują w dużym stopniu do fabuły "Motylka", to poprzez wprowadzenie nowych bohaterów, miejsc, myśli, powieść zyskuje sporo ze swojej atrakcyjności. Nie smakuje jak odgrzewane kotlety. Czytelnik otrzymuje od Katarzyny Puzyńskiej po prostu kolejną, bardzo dobrą powieść kryminalną, z najlepszą intrygą i jedynymi w swoim rodzaju detektywami.


Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Puzyńska "Więcej czerwieni"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2014
ilość stron: 560
data premiery: 04.09.2014 

czwartek, 29 maja 2014

Recenzja gościnna: Katarzyna Puzyńska "Motylek"



W mroźny zimowy poranek na skraju mazurskiej wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się być ze sobą w żaden sposób związane.

Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety.

Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając też mniejsze lub większe przewiny mieszkańców sielskiej – tylko na pozór – miejscowości.


Ten kryminał jest czymś wyjątkowym. Przedstawia kilka wątków pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego. W pewnym momencie wszystko splata się w całość. Wszystko co zdawało się nie mieć żadnego powiązania, nagle okazuje się kluczowe w powieści.

Aura tajemniczości towarzyszy nam do ostatniej strony. Akcja w pewnym momencie przyspiesza, a potem już ie zwalnia. Z każdą stroną przybywa tajemnic, które znajdują rozwiązanie dopiero, gdy wyjaśni to autorka. Pod koniec książki wiedziałam kto zabił, ale nie wiedziałam kim jest w Lipowie. Jego tożsamość była dla mnie ogromną niespodzianką. Od samego początku był zaledwie postacią epizodyczną, który wystąpił raz może dwa razy i nagle okazuje się, że to o nim była mowa przez całą powieść.

Na dosyć obszernej, bo liczącej ponad sześćset stron książce autorka zrobiła to, co nie udało się wielu cenionym autorom kryminałów. Wodziła moje domysły, gdzie chciała, by potem samej odkryć karty.

W książce poruszane są trudne tematy. Aborcja, alkoholizm przemoc wobec kobiet itd. Podejrzewam, iż jest to tak dobrze przedstawione, ze względu na wykształcenie pani Katarzyny, a mianowicie psychologię. Jak sama mówi, pisarką jest z powołania i mogę zapewnić, że jest to dobra droga.

Negatywnych bohaterów jak między innymi Paweł, polubiłam z ostatnimi stronami. Nie przez to, że uratował główną bohaterkę, ale dlatego, że pokazał, a właściwie prawie pokazał, że ma jakieś uczucia. Gdzieś tam, głęboko.

Wspomniałam o głównej bohaterce. Czy naprawdę była tak ważna w powieści by nazwać ją kluczową postacią? Nie jestem pewna. Zaczyna się od narracji z jej perspektywy, ale tak naprawdę zastanawiałabym się nad Danielem Podgórskim. Jednak jest bliżej nieokreślone, kto jest głównym bohaterem. Dla każdego może być kto inny: dla mnie Daniel, dla ciebie Klementyna czy Weronika lub ktoś jeszcze inny. Jest to pojęcie względne.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wątku miłosnym. Nie był on kluczowy, ani nie odgrywał specjalnej roli w książce, ale jednak był i rozładowywał bardzo często napięcie co było bardzo potrzebne. Nie raz po plecach przebiegły mi dreszcze tak jak przy rękawiczce. Pierwsza myśl: Blanka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale sami zobaczycie o co mi chodzi. Na szczęście wszystko dosyć szybko się wyjaśniło.

Trochę o bohaterach: sądzę, że autorka nie przyjęła za priorytet ich kreacji, ale nie przeszkadzało mi to. Nie myślałam o bohaterach, a o zabójcy i dociekałam kto to może być. To nie sprawiło, że wszystkie drobne niedociągnięcia stały się mało ważne. O ile takowe były oprócz kreacji bohaterów.

Co do zabójcy: gdy widzieliśmy z jego perspektywy, gołym okiem było widać, że jest chory psychicznie. Nie trzeba było wybitnego psychiatry by to stwierdzić i za to wielki plus.

Wspomnę jeszcze o narracji. Była obłędna, ponieważ czytaliśmy powieść z perspektyw praktycznie wszystkich choć trochę liczących się bohaterów. Poznawaliśmy ich odczucia co do wydarzeń w Lipowie i poznawaliśmy ich osobiste tragedie.

Każde słowo mojej recenzji było pochlebne i nie umiem wyciągnąć jakiegokolwiek złego wniosku. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Stwierdzam, iż następczyni Agathy Christe podbija świat.


Paula Rzemińska


Powyższą i inne recenzje znajdziecie na blogu http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

poniedziałek, 17 lutego 2014

Recenzja: "Motylek" Katarzyna Puzyńska


Po "Motylka" Katarzyny Puzyńskiej sięgnęłam z pełną świadomością istoty debiutu literackiego autorki. Oniemiałam i po lekturze zbieram szczękę z podłogi! Zaklasyfikować książkę jako "genialną" to tak, jakby stwierdzić, iż Ziemia kręci się wokół Słońca.

Lipowo, wiejska społeczność, której podstawą funkcjonowania jest plotka i niedawno założony blog internetowy, na którym nieznany internauta zamieszcza newsy z życia mieszkańców. Znalezienie przy drodze ciała zakonnicy szokuje całą wieś. Początkowo sprawa wydaje się być nieszczęśliwym wypadkiem, jednakże kiedy w toku śledztwa na jaw wychodzą nowe fakty, rzecz komplikuje się. Wszystko wskazuje na to, że siostra została.. zamordowana! Któż mógł posunąć się do tak haniebnego czynu? Każdy może być podejrzany, a najbardziej zadziwiającym jest fakt, iż nikt nic nie wie. W takim Lipowie, gdzie nic nie przechodzi bez echa plotki?! Dotychczas spokojna miejscowość staje się tłem do trzymającego w napięciu, doskonałego kryminału.

Puzyńska z niesamowitą dokładnością wprowadza czytelnika w wykreowany przez siebie świat. Przedstawia całą społeczność Lipowa, wiernie i autentycznie portretując jej mieszkańców. Zarówno postaci pierwszego, jak i drugiego planu, poruszają czytelnika swoją prawdziwością i przekonują odbiorcę do siebie. W tle wydarzeń związanych z makabrycznymi zbrodniami, jakie mają miejsce, dostrzegamy ludzki wymiar bohaterów, ich problemy rodzinne, zagubienie, samotność. Człowieczy czynnik również w kontekście policjantów jest istotny i przemawiający za wiarygodnością. Autorka nie przedstawiła ich tylko w świetle osób prowadzących śledztwo, ujęła życie poza pracą, aby wiernie oddać istotę i charakter poszczególnych person, co pomaga zrozumieć ich działania i wybory. Klimat wiejskiej miejscowości wpływa na ogólny wydźwięk powieści bardzo korzystnie, ocieplając ją poprzez poczucie społecznej jedności przeciwko mordercy. Katarzyna Puzyńska wykreowała doskonały, prawdziwy świat, w którym zakwaterowała równie genialnych bohaterów i użyła świetnego zabiegu stylistycznego. Tytułowy "Motylek" kojarzy się z subtelnością, delikatnością i jest zupełnym przeciwieństwem grozy popełnionych zbrodni.

Niebywały talent literacki, który pozwolił na opisanie historii, przypomnę - debiutantce!, ujawnia się z początkiem powieści. Autorka, rozeznana w wysokich wymaganiach swych czytelników, przyciąga uwagę już pierwszymi słowami, prologiem. Jest świadoma, iż te wstępne zdania mogą zadecydować o być albo nie być odbiorcy. Kryminał trzyma w napięciu od najwcześniejszych stron do samego zakończenia. To mądrze napisana, szeroko rozwinięta intryga, której zwroty akcji bezustannie naprowadzają nas na inny trop. Puzyńska dokonała rzeczy wielkiej - czytelnik poprzez cały czas trwania powieści, nie tyle, co obserwuje akcję, pisarka tak skonstruowała narrację, abyś pozostał w przekonaniu, że uczestniczysz w śledztwie i natrafiasz na ślad mordercy. Momentami odczujesz, iż autorka drażni się z tobą, w przyjemny bardzo sposób. Już wie, już odkrywa, już podaje do wiadomości... kiedy nagle urywa i przechodzi do kolejnego wątku. Powyższe niesamowicie rozbudza ciekawość i nie pozwala odłożyć książki na bok. 

Lektura przypomina nam, jak ważne dla naszego życia bywają sekrety z przeszłości. Skrywane latami, niewyjaśnione potrafią doprowadzić człowieka do trudnego momentu, do momentu szaleństwa. Książka to również interesujące studium ludzkiej psychiki, opowieść o mrocznych tajemnicach, które nigdy nie miały prawa ujrzeć światła dziennego. To zapis podróży przez zakamarki umysłu przez lata dręczonego niespełnionymi tęsknotami. I gwarantuję, Drogi Czytelniku, że do samego końca nie dojdziesz do tego, do kogo ten umysł należy! Zakończenie umocniło wybitną pozycję "Motylka" wśród polskich kryminałów poprzez swoją nieprzewidywalność i niesamowite zaskoczenie, jakie ze sobą niesie.

Przyjemność płynąca z lektury dzieła jest wielka i bezsprzeczna. Wciąż pozostaję zaczarowana urokiem i fabułą tytułu. To jedna z Tych książek, po których trudno sięgnąć po następną. Tak jak i ja, nie będziesz w stanie opuścić świata "Motylka".

"Motylek" Katarzyna Puzyńska, Wydawnictwo Prószyński Media, 2014