Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitch albom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitch albom. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 stycznia 2015

KONKURS! | Mitch Albom "Pierwszy telefon z nieba"




Konkurs dla czytelników bloga Przegląd czytelniczy - zdobądź swój własny egzemplarz "Pierwszego telefonu z nieba" ufundowany przez Wydawnictwo Znak Literanova!

Konkurs przeznaczony jest dla czytelników bloga Przegląd czytelniczy, którzy lubią fanpage bloga na Facebooku: Przegląd czytelniczy.

Aby otrzymać egzemplarz powieści "Pierwszy telefon z nieba" należy w terminie do 20 stycznia br. (wtorek) do godziny 23:59 włącznie wysłać maila na adres przegladczytelniczy@interia.pl w temacie maila wpisując "Pierwszy telefon z nieba", a w treści wiadomości swój adres do wysyłki nagrody oraz odpowiedź na zadanie konkursowe:

Wyobraź sobie, że otrzymujesz niepowtarzalną szansę nawiązania kontaktu z osobą szczególnie ci bliską, której nie ma już przy tobie. Możesz zadać jej tylko jedno pytanie. O co zapytasz?

Zwycięzca zostanie poinformowany drogą mailową w dniu 21 stycznia br. (środa).
Powodzenia!

piątek, 16 stycznia 2015

Mitch Albom "Pierwszy telefon z nieba" [Recenzja]



Muszę przyznać, iż podchodziłam do tej lektury z pewną rezerwą. Bestsellerowego "Zaklinacza czasu" wprawdzie nie miałam okazji czytać (chociaż od dłuższego czasu czeka na mojej półce, sic!), ale "Jeszcze jeden dzień" autorstwa Mitcha Alboma nie spełnił moich oczekiwań. Temat był ważny, potrzebny, tymczasem czegoś w moim odczuciu zabrakło. Dobrze wiedziałam, iż "Pierwszy telefon z nieba" porusza wątek, no cóż, kontaktu z zaświatów, co nie zalicza się do moich ulubionych tematów, a jednak coś mnie do tej książki przyciągało, odkąd tylko zobaczyłam jej zapowiedź. I co się okazuje? Że jestem pod wielkim wrażeniem nowej powieści Mitcha Alboma!

Małe miasteczko Coldwater w stanie Michigan. Katherine Yellin otrzymuje telefon. Telefon z zaświatów i ogłasza to podczas niedzielnego nabożeństwa. Katherine utrzymuje, że w każdy piątek odbiera telefony od swojej zmarłej siostry. Kiedy wyznaje swoją tajemnicę na forum, okazuje się, iż nie jest jedyna. Takich szczęśliwców, którzy otrzymali ponowną szansę do porozmawiania z bliskimi, jest więcej. Coldwater ogarnia gorączka. Miejscowość szybko przykuwa uwagę lokalnych, w końcu też światowych mediów. Ludzie tacy jak Sully Harding, który nie wierzy w kontakt z zaświatów, są w mniejszości. Mężczyzna jest pełen wątpliwości. Z jednej strony chciałby znów usłyszeć swą zmarłą żonę, ale przecież ci, którzy nie odeszli, nie dzwonią jak gdyby nigdy nic z nieba do swoich najbliższych... Sully postanawia przyjrzeć się sprawie telefonów z nieba i odkryć, co za tym stoi.

"Pierwszy telefon z nieba" czyta się tak dobrze i szybko, jak.. umiejętnie napisany kryminał. Książka przekona do siebie największych nawet sceptyków. Wiem, co mówię, bo sama się do nich zaliczam. Okazuje się, że tak naprawdę nie chodzi o to, czy wierzymy w Boga lub nie, czy wyznajemy wiarę w życie pozagrobowe, ale sekret tkwi w naszym sercu. Ci, którzy odeszli, pozostaną z nami na zawsze, gdyż miłość nie odchodzi. Akcja postępuje gładko, po drodze czeka nas wiele niespodziewanych zwrotów akcji, ślepych uliczek. Sprawa komplikuje się niczym najbardziej zawiła zagadka kryminalna, stąd moje skojarzenie z tym właśnie gatunkiem. Mitch Albom umiejętnie buduje napięcie, podkręca atmosferę. Przyznam, iż zaskoczyło mnie to, gdyż jeden z podstawowych zarzutów, jakie miałam do powieści "Jeszcze jeden dzień" to właśnie brak tych emocji, swego rodzaju "przegadanie" książki. Jednak nie tym razem. Autorowi udało się połączyć moralizatorski ton z inteligentną fabułą oraz suspensem.

Mitch Albom pisze o sprawach najbardziej intymnych w sposób pełen subtelności. Odniosłam wrażenie, iż nie pozbawia swoich bohaterów prywatności, nie wchodzi w ich życie z butami. Proza Alboma jest niezwykle delikatna przy całej swej kontrowersyjności. To trudna sztuka napisać książkę poruszającą sporne kwestie, jednocześnie zachowując wyczucie i klasę. Szukam przymiotnika, jaki najlepiej odda klimat powieści "Pierwszy telefon z nieba". W pierwszej kolejności przychodzi mi na myśl "piękny", a zaraz potem "urzekający", "wyborny". W mojej opinii te dwie książki autora, jakie przeczytałam - "Jeszcze jeden dzień" oraz "Pierwszy telefon z nieba" - dzieli olbrzymia przepaść. Oczywiście, na korzyść tej drugiej.

"Pierwszy telefon z nieba" to niebanalna próba zmierzenia się z żałobą, tęsknotą oraz miłością, która nie mija wraz ze śmiercią ukochanej osoby. Dodałabym - bardzo udana próba. Książkę przeczytałam jednym tchem, zachwycona pięknem słowa Alboma oraz zachęcona śmiało postępującą akcją. Nie spodziewałam się, że "Pierwszy telefon z nieba" aż tak przypadnie mi do gustu. Podejmując decyzję kierowałam się przekonaniem, iż dam temu autorowi jeszcze jedną szansę. Okrutnie cieszę się ze swojego wyboru, gdyż ominęłaby mnie piękna powieść. 

"Pierwszy telefon z nieba" to skarbnica wyjątkowych cytatów. Na koniec mam dla was jeden z nich:



Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego powieści!

Mitch Albom "Pierwszy telefon z nieba"
Wydawnictwo Znak Literanova, 2015
ilość stron: 398
data premiery: 12.01.2015

wtorek, 10 czerwca 2014

Mitch Albom "Jeszcze jeden dzień" [Recenzja]



Matka. Osoba, której obecność jest dla nas rzeczą tak oczywistą, że nierzadko nie potrafimy jej docenić. Często nasze relacje z matką pozostawiają wiele do życzenia, jednak nie mamy czasu (ochoty?) ich naprawiać, pielęgnować. A potem przychodzi dzień, który chociaż jest wynikiem naturalnych kolei losu, łamie nam serca. Matka umiera. Nie zdążyliśmy jej powiedzieć o tylu sprawach, wszystko zrobiliśmy nie tak, a przede wszystkim - zabrakło nam czasu, aby odwdzięczyć się za te nieskończone pokłady miłości. Wtedy oddalibyśmy wszystko za jeden dzień spędzony z matką. Oddalibyśmy wszystko, aby jeszcze czas ogrzać się w cieple matczynej miłości.

Charles "Chick" Benett chce umrzeć. Wszystko zaczęło się jednego dnia, kiedy stracił matkę. Nie było go przy niej, a powinien. Chick po śmierci swojej mamy zaczął pogrążać się stopniowo, popadł w długi, coraz więcej pił, aż w końcu jego małżeństwo rozpadło się. Mężczyzna zrobił swojej rodzinie tyle krzywd, że nie został nawet zaproszony na ślub jedynej córki. To zdarzenie przelało szalę goryczy. Charles już wie, że nie ma po co żyć. Postanawia odejść z tego świata. Nie potrafi wytłumaczyć wydarzeń, które mają miejsce po jego próbie samobójczej. Nagle staje u progu rodzinnego i widzi zmarłą przed laty matkę. Dostaje szansę, by spędzić z nią ten jeden, jedyny dzień...

Po powieści Mitcha Alboma spodziewałam się czegoś pompatycznego, tymczasem wielkich jest tu tylko kilka zdań. Połowa książki jest "przegadana" o niespełnionej karierze bejsbolisty, co owszem, ma sens, bo silnie nawiązuje do trudnych relacji bohatera ze swoim ojcem, jednak zapowiedzi książki oddały zgoła inny obrazek publikacji. Nie twierdzę, że powieść jest zła, nieciekawa, chociaż nie spełniła moich oczekiwań. Z opisu wydawniczego dowiadujemy się, iże Chick "dzięki cudownemu splotowi wydarzeń mógł odbyć tę najważniejszą rozmowę". No cóż, tej najważniejszej rozmowy w "Jeszcze jeden dzień" po prostu zabrakło. Bohater wiele dowiaduje się o przeszłości i funkcjonowaniu swojej rodziny, tajemnice, w cieniu których dorastał, zostają ujawnione, jednak o uczuciach nie ma tu mowy. Charles opisuje swoje przeżycia wewnętrzne, pada kilka pięknych zdań o śmierci i tęsknocie za matką, jednak ten dzień, który przyszło mu spędzić raz jeszcze, spędzają w sposób, o jakim nawet nie pomyślałabym gdybym miała przeżyć tak wyjątkowy dzień. Może nie potrafię zrozumieć, iż urok tkwi w zwyczajności? Brakuje mi puenty, która rzeczywiście przyniesie przesłanie o wartości matczynej miłości.

Największą zaletą powieści jest przepiękny, kwiecisty język, a najlepiej smakuje, kiedy litery składają się w wielkie słowa. Cały urok Alboma tkwi w tym, iż autor o najbardziej bolesnych sprawach potrafi pisać w sposób cieszący oko. Styl pisarza jest dostojny, wysoki. W tej kwestii Mitch Albom nie zawiedzie swoich czytelników, gdyż ponownie wykazuje się klasą. Książki autora czyta się przyjemnie, a jego język głaszcze nasze zmysły estetyczne. 

"Jeszcze jeden dzień", nawet jeśli brakuje mu tej finalnej puenty, i tak zmusza nas do refleksji, podobnie jak inne powieści autora. Albom pisze nieco moralizatorsko, a ze swoją prozą trafia do wszystkich odbiorców. Opowiada o sprawach znanych potencjalnym czytelnikom, gdyż zaletą twórczości autora jest jego uniwersalizm. Któż z nas nie przeżył bądź nie przeżyje tego, o czym mówi w powieści "Jeszcze jeden dzień"? Tematy podejmowane przez pisarza cechują się powszechnością, stąd książka trafi do każdego. Dociera do głębokich zakamarków duszy, nakazuje zrobić rachunek sumienia, zastanowić się i przeanalizować kontakty z własną matką.. Często niełatwe i zbyt słabe. Albom pisze, że "kiedy patrzysz na swoją matkę, masz przed oczami najczystszą miłość, jakiej kiedykolwiek zaznasz". I nie sposób nie przyznać mu racji.

Moje oczekiwania nie zostały spełnione, spodziewałam się powieści wielkiej, wyjątkowej, tymczasem zabrakło mi pewnej wytworności, a w rezultacie książka nie wspięła się na wyżyny, na jakie liczyłam. "Jeszcze jeden dzień" warto przeczytać, ale nie nastawiajcie się na nic wybitnego, gdyż zawiedziecie się, tak jak i ja.


Dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!


Mitch Albom, "Jeszcze jeden dzień"
Wydawnictwo Znak Literanova, 2014
ilość stron: 224
data premiery: 19.05.2014