Pokazywanie postów oznaczonych etykietą małgorzata warda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą małgorzata warda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 października 2018

Małgorzata Warda "Dziewczyna z gór"




Małgorzata Warda, "Dziewczyna z gór"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2018
Kobiety To Czytają
Data premiery: 02.10.2018 r.
Liczba stron: 440


Małgorzata Warda jest jedną z tych autorek, po których powieści sięgam w ciemno. Długo kazała nam czekać na najnowszą książkę spod swojego pióra, ale dzisiaj mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że było warto. Warda umiejętnie łączy wątki obyczajowe z kryminalnymi. Jej twórczość charakteryzuje pogłębiona warstwa psychologiczna bohaterów, na którą składają się skomplikowana przeszłość i intrygujące relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami. W "Dziewczynie z gór" poznajemy Nadię, która została porwana w wieku 11 latach. Dziewczyna spędziła ze swoim porywaczem kilkanaście lat na pustkowiu. Teraz, kiedy Nadia jest już dorosła, jej sprawa ma szansę zostać wyjaśniona. Co działo się z zaginioną przez te wszystkie lata? Dlaczego teraz coś ruszyło?
Małgorzata Warda bez pardonu manipuluje bohaterką i czytelnikiem. Długo po lekturze nie jesteśmy w stanie określić się, po której stronie chcemy się opowiedzieć. Porywcza czy rodziców porwanej dziewczyny? W tej książce nic nie jest czarno-białe, a rozum podpowiada zupełnie coś innego, niż serce. Fantastycznie pokazane, pogłębione relacje pomiędzy bohaterami i powolne odkrywanie kart sprawiają, że nie sposób oderwać się od lektury. Ta historia ma ogromny potencjał, a dojrzały warsztat pisarki sprawił, że został on w pełni wykorzystany. Tutaj treść łączy się z formą, wszystko jest idealnie zsynchronizowane, niepozostawione przypadkowi. Każde zdanie, pojedyncze słowa są przemyślane i prowadzą czytelnika w określonym kierunku. Najwyższa ocena.

wtorek, 6 września 2016

Małgorzata Warda "Ta, którą znam" | Recenzja przedpremierowa



Małgorzata Warda nie boi się trudnych tematów, czego dowodem jest jej najnowsza powieść "Ta, którą znam". To jedna z tych książek, których recenzowanie jest czystą przyjemnością. Jestem pewna, że bohaterowie zostaną ze mną na długo. Dlaczego? Proste - takich powieści się nie zapomina. Dla takich właśnie perełek warto poszukiwać, selekcjonować zapowiedzi i nowości wydawnicze, a potem zarwać noc, by powrócić do czytelników bloga z recenzją kapitalnej książki.

Ada, bohaterka najnowszej powieści Małgorzaty Wardy, wciąż cierpi z powodu niezabliźnionych ran. Wydarzenia z przeszłości odcisnęły piętno na jej psychice. Piękna kobieta, popularna modelka, debiutująca autorka. Próbuje zapomnieć o traumatycznych przeżyciach, uciekając, ale, jak się zapewne domyślacie, to niemożliwe. Przeszłość upomni się o nią w najmniej spodziewanym momencie. Cóż, nie można ot tak, po prostu zostawić za sobą przeszłości, gdyż ona jest częścią naszej historii. Historia Ady, opisana w "Tej, którą znam", jest tego najlepszym przykładem. Fantastyczna, emocjonująca i wciągająca powieść, dla której, jestem o tym przekonana, z pewnością zarwiecie moc. Warda wchodzi głęboko w psychikę swoich bohaterów, dokonuje swoistej wiwisekcji swoich postaci i wyciąga na wierzch najgłębiej skrywane lęki i mroczne demony przeszłości, jednocześnie kończąc tę trudną powieść w zasadzie optymistycznym przesłaniem.

W "Tej, którą znam" Małgorzata Warda zabiera głos w sprawie zgwałconych kobiet. Poświęca szczególną uwagę przeżyciom młodej dziewczyny, która padła ofiarą gwałtu. Postać Ady jest niezwykle realistyczna, a jej myśli, rozterki i zachowanie - bardzo prawdziwe. Warda weszła w psychikę swojej bohaterki. Podziwiam za odwagę i jednocześnie zastanawiam się, jak autorka "odchorowała" ten temat. To nie jest lekka powieść, a mimo to autorce udało się nie przytłoczyć czytelnika ogromem cierpienia i krzywdy, jakiej doznała Ada. "Ta, którą znam" to wielowątkowa historia rodziny z małego miasteczka i miłości, która zawsze znajdzie drogę. Tę książkę czyta się jednym tchem. Brawa dla autorki za ciekawą konstrukcję, opierającą się na gęstniejącej atmosferze niedopowiedzeń i stopniowo zdradzanych sekretów. Małgorzata Warda w umiejętny sposób dawkuje napięcie, czekając niemal do końca z tym, co najlepsze.

Uważam "Tą, którą znam" za jedną z lepszych, o ile nie najlepszych powieści Małgorzaty Wardy. Warto było czekać ponad rok na nową książkę autorki. "Ta, którą znam" jest swoistym połączeniem powieści obyczajowej, psychologicznej z mocno nakreślonymi wątkami kryminalnymi. Mocna, rewelacyjna proza, która przypadła mi do gustu w stu procentach.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Warda, "Ta, którą znam"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2016
liczba stron: 368
data premiery: 13.09.2016

sobota, 4 kwietnia 2015

Małgorzata Warda "Najpiękniejsza na niebie" | Recenzja przedpremierowa



Kiedyś natrafiłam w sieci na złotą myśl - "Matka to osoba, która zastąpi ci każdego. Ale nikt nie jest w stanie zastąpić jej". Z zasady trzymam się z dala od bezmyślnie udostępnianych i podawanych dalej internetowych aforyzmów i demotywatorów, ale te dwa krótkie zdania uderzają prostotą i prawdą. Te słowa, a szczególnie ostatnie zdanie, z pewnością wiele znaczą dla osób porzuconych w dzieciństwie przez matkę. Nikt nie jest w stanie ukoić bólu i zagłuszyć tęsknoty za matką. O potrzebie bycia kochanym, macierzyństwie i poszukiwaniu swych korzeni w swej najnowszej powieści "Najpiękniejsza na niebie" pisze Małgorzata Warda.

Sylwia została porzucona przez matkę w wieku 3 lat. Jako kilkuletnia dziewczynka została adoptowana, jednak nigdy nie udało jej się wypełnić tej pustki, którą, znikając, pozostawiła po sobie biologiczna matka. Sylwia jest śmiertelnie chora, a ratunkiem dla niej może okazać się spokrewniony dawca. Kobieta jest przekonana, iż w dzieciństwie miała siostrę bliźniaczkę. Jedynym śladem są jednak wyblakłe wspomnienia Sylwii. Zwraca się o pomoc do dziennikarki Poli, która specjalizuje się w odnajdywaniu członków rodzin rozdzielonych przez adopcję. Rozpoczyna się walka z czasem i chorobą Sylwii. Kobiecie, która sama jest dziś matką, przyjdzie spojrzeć prosto w twarz prawdzie o swoim pochodzeniu i spróbować zrozumieć, dlaczego matka porzuciła ją i już nigdy nie pojawiła się w jej życiu.

"Najpiękniejsza na niebie" to wzruszający, chwytający za serce obraz dorosłej kobiety, która nigdy nie zapełniła pustki, jaką zostawiła po sobie matka. Małgorzata Warda wykazała się ogromną wyrozumiałością i czułością na ludzkie potrzeby. Autorka jest jak radar, bezbłędnie wyłapuje emocje i tęsknoty serca. Jej najnowsza powieść jest wyrazem empatii i zrozumienia dla porzuconych w dzieciństwie osób. Każda z książek Małgorzaty Wardy dotyka istotnego problemu społecznego, stanowi ważny głos w sprawie. Nie inaczej jest w przypadku "Najpiękniejszej na niebie". Temat, jaki przedstawiła pisarka, należy do niełatwych i bolesnych, a autorce udało się zachować niezwykłą wrażliwość i czułość. "Najpiękniejsza na niebie" opowiada o tęsknocie za najważniejszą osobą na świecie. Tęsknocie silniejszej niż codzienność. Przeszłości, która determinuje teraźniejszość i przyszłość. Poszczególne elementy wskakują na swoje miejsce w układance. Porzucenie w dzieciństwie przez matkę wywołuje lawinę zdarzeń, utrudnia start i przynosi zwątpienie we własne siły. Małgorzata Warda zbudowała prawdziwy, pełen emocji i zrozumienia portret głównej bohaterki. 

"Najpiękniejsza na niebie" to również trzymające w napięciu dziennikarskie śledztwo oraz siła napędowa mediów i portali społecznościowych. Autorka napisała powieść mocno osadzoną we współczesności, ze wszystkimi dobodziejstwami i przekleństwami dzisiejszego świata. Porównuje działania milicji i mediów z początków lat 80., kiedy Sylwia została porzucona przez matkę, ze sprawnością, jaka charakteryzuje współczesne poszukiwania. Napędza machinę, po raz kolejny (po "Mieście z lodu") pisze o mocy sprawczej internetu, uświadamia reguły dzisiejszego świata. W "Najpiękniejszej na niebie" przeplatają się ze sobą dwie opowieści: współczesna, zapis dziennikarskiego śledztwa Poli i jej znajomości z Sylwią oraz historia życia Sylwii, począwszy od pewnego wigilijnego, mroźnego wieczoru, kiedy została porzucona przez matkę. W książce funkcjonuje wiele wątków pobocznych, które logicznie uzupełniają całość, poszerzając sposób postrzegania rzeczywistości przez czytelnika. Zachwyciła mnie kreacja Sylwii i macierzyństwo w jej wydaniu. Mimo iż sama, porzucona przez matkę, nie miała żadnego przykładu, z całych sił starała się dać swojej córce szczęście.

Najnowsza książka Małgorzaty Wardy to powieść o macierzyństwie, miłości oraz niewyobrażalnej tęsknocie za uczuciem bycia potrzebnym oraz kochanym. Autorka obnaża ludzkie uczucia i robi to w absolutnie wyjątkowy, pełen zrozumienia sposób. "Najpiękniejsza na niebie" to cudowna historia o dorosłym dziecku, które nigdy nie zagłuszyło tęsknoty za matką. Piękna, wartościowa książka, którą warto przeczytać.

Dziękuję Wydawnictwu Black Publishing za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Małgorzata Warda "Najpiękniejsza na niebie"
Wydawnictwo Black Publishing, 2015
data premiery: 08.04.2015

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Małgorzata Warda | Magię odnajduję, gdy zbieramy się całą rodziną przy stole

Nadszedł czas na ostatnie przedświąteczne przygotowania, w wielu domach świąteczny nastrój wywołuje już rozświetlona lampkami choinka, jeszcze spieszymy, by zdążyć dopiąć wszystko na ostatnią chwilę, lecz za chwilę zwolnimy.
Zapraszam Was na przedostatni już ze świątecznego cyklu wpis będącym zapisem wspomnień znanej i lubianej polskiej autorki - Małgorzaty Wardy.
Poczujmy magię tych Świąt!



Najcieplej wspominam Święta z dzieciństwa. Dla mnie, urodzonej na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych tamten czas miał szczególne, magiczne znaczenie. Urok Świat nie wiązał się jednak tylko z Mikołajem i prezentami, które czekały pod choinką, ale przede wszystkim była to magia dużej ilości produktów, które nagle wypełniały sklepowe półki, egzotycznych owoców, które pojawiały się w domach. 
Obecnie granica pomiędzy czasem nieświątecznym a świątecznym jest dość płynna: na co dzień sięgamy po produkty, dla których kiedyś stało się w kolejkach od trzeciej w nocy. Ciężko dzisiaj ucieszyć się z pomarańczy, skoro możemy je znaleźć w każdym markecie. Kogo obchodzi, czy w domu są banany? Jako mała dziewczynka nie miałam jednak łatwego dostępu do egzotycznych owoców ani do mlecznej czekolady.  Przyzwyczaiłam się, że pomarańcze lądowały na stole właśnie w Boże Narodzenie. W Święta na talerzach pojawiała się też szynka, której nie było w domach na co dzień. Największą niespodzianką były jednak kolory Bożego Narodzenia: Osiedle, w którym się wychowałam było szare: wszędzie stały niemal identyczne wieżowce, a szarość rozłaziła się po chodnikach, szarych piaskownicach, drabinkach, trzepaku. Boże Narodzenie przynosiło kolory: pojawiały się świąteczne ozdoby, na balkonach migoczące lampki, w domach ustrojone choinki... Najpiękniejszy czas, gdy na świat patrzyłam oczami dziecka. Święta kojarzyłam z zabawą, wyglądałam pierwszej Gwiazdki, wierzyłam, że Mikołaj istnieje naprawdę a wszystko było nieustanną zabawą. Dzisiejsze Święta znam od kulis. Dorośli nie wierzą przecież w Świętego Mikołaja, a kiedy na niebie pojawi się gwiazda, to oni dzwonią dzwonkiem, udając czary. Moje prawdziwe Święta odeszły więc wraz z dzieciństwem i już nie wrócą. Dawną magię odnajduję jednak, gdy zbieramy się całą rodziną przy stole. Uwielbiam też patrzeć w zdumione oczy mojej córeczki, która wciąż wierzy, że to święty Mikołaj zapakował jej prezenty i postawił pod choinką, więc biegnie do mnie wołając "Widziałaś to, mamo?" ;-)

Małgorzata Warda




czwartek, 11 grudnia 2014

Polskie autorki spotykają się na "Cichej 5" [Recenzja]





"Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy.
Dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszystkie spory.
Jest taki dzień, w którym radość wita wszystkich."


Tak o tym wyjątkowym, grudniowym dniu śpiewały Czerwone Gitary w 1966 roku. Dzisiaj, 48 lat później, z okazji tego dnia przy ulicy Cichej 5 spotykają się najpopularniejsze polskie autorki: Katarzyna Bonda, Małgorzata Kalicińska, Katarzyna Michalak, Krystyna Mirek, Natasza Socha, Małgorzata Warda i Magdalena Witkiewicz. Wydają razem szczególną książkę - zbiór opowiadań świątecznych. Wspólnym mianownikiem są magiczne Święta Bożego Narodzenia oraz "Cicha 5". Kamienica, w której mieszkają wyjątkowi bohaterowie utworów.

Samotny, przed laty porzucony przez żonę mężczyzna, który tradycyjnie już zamierza spędzić święta w podróży. On jeden i dwie pokręcone kobiety. 
Dobry układ - szanowany senator oraz jego piękna, młoda żona. I ten drugi.
Samotny, starszy pan, któremu nie brakuje nic oprócz miłości i rodziny, postanawia odmienić swoje życie.
Rzeźbiarz, pozbawiony możliwości kontaktu ze swoimi dziećmi. W Wigilię do drzwi jego mieszkania puka dawno niewidziany, zmarznięty syn.
Osobliwa babcia, która postanawia nie dać się rakowi, robi karierę na portalach społecznościowych i nosi kolorowe stroje.
Młoda wdowa, której śmierć męża burzy poukładane, szczęśliwe życie. Serce Janka jednak bije dalej dla mężczyzny, który otrzymał od rodziny zmarłego niezwykły dar.
Starsza pani, która przed laty postanowiła zostać Świętym Mikołajem.
Tych niezwykłych ludzi spotkacie przy Cichej 5...

"Cicha 5" to zbiór magicznych, wspaniałych opowiadań świątecznych. Książka doskonale wprowadza nas w ten wyjątkowy, grudniowy czas. Każdy z bohaterów wnosi wiele do życia czytelnika, zmusza nas do głębszej refleksji i przewartościowania naszego życia. Grudzień to najlepszy czas, aby coś zmienić, powiedzieć najbliższym, jacy są dla nas wyjątkowi, podarować niezwykły, bezcenny dar. "Cicha 5" pozwala wyłonić najważniejsze sprawy w ferworze przedświątecznych przygotowań. Autorki przekonują nas, iż to nie lepienie uszek, gotowanie barszczu czy ubieranie choinki są najistotniejszymi elementami grudniowych zabiegów. Polskie pisarki mają dla nas przepiękne, wartościowe utwory, które wyciskają łzy z oczu.

Wyłonienie jednego tylko opowiadania, tego "najlepszego" spośród wszystkich utworów, jest niemożliwe. Każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie, bo i bohaterowie są uniwersalni, a ich losy - chociaż w pewnym momencie zbiegają się ze sobą - wyjątkowe i niepowtarzalne. Do mnie szczególnie przemawia opowieść Małgorzaty Wardy. Opowiadanie "Serce" wycisnęło z moich oczu morze łez. Autorka przedstawia swoją bohaterkę w czasie wyjątkowo dla niej trudnym. Za chwilę mają zacząć się Święta Bożego Narodzenia, tymczasem Pola kilka miesięcy wcześniej została wdową i nie radzi sobie ze swoją żałobą. Pogrążając się w bólu, staje się nie najlepszą matką dla swojej córeczki. Czy te święta mają jeszcze szanse być czasem magicznym? Jak zasiąść do wigilijnego stołu, kiedy serce wypełnia pustka i tęsknota za osobą, z którą dzieliło się radość z poprzednich świąt? 

Każda z autorek przekazuje nam coś wyjątkowego, niebanalnego. Dzięki "Cichej 5".. poczułam święta, kiedy pogoda za oknem razi szarością, a w domu nie roznosi się jeszcze zapach choinki i świątecznych potraw. Książka rozbudza tęsknotę za piękną, rodzinną Gwiazdką. I aż chce się coś w swoim życiu zmienić... 

Wesołych Świąt, kochani!

Dziękuję Wydawnictwu Filia za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego!

Katarzyna Bonda, Małgorzata Kalicińska, Katarzyna Michalak, Krystyna Mirek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz, "Cicha 5"
Wydawnictwo Filia, 2014
ilość stron: 380
data premiery: 05.11.2014

poniedziałek, 15 września 2014

Wywiad | Małgorzata Warda o klubie Kobiety to czytają, Jodi Picoult i o internetowych hejterach



Powieści Małgorzaty Wardy są porównywane do książek bestsellerowej autorki Jodi Picoult. Zarówno Polka, jak i Amerykanka, nie boją się tematów kontrowersyjnych, zabierają głos w ważnych sprawach społeczno-obyczajowych. To nie jedyne, co łączy dwie pisarki. Powieści Jodi wydawane są pod patronatem klubu dyskusyjnego "Kobiety to czytają", tak jak i najnowsza publikacja Małgorzaty Wardy, "Miasto z lodu".

Jodi Picoult, Diane Chamberlain, Lisa Scottoline, Liane Moriarty i Małgorzata Warda. Jak się Pani czuje jako pierwsza polska pisarka w gronie autorek klubu „Kobiety to czytają”?

To dla mnie zaszczyt, nie marzyłam, że moja powieść "Miasto z lodu" trafi pomiędzy bestsellerowe, podziwiane przeze mnie pisarki. Jednocześnie jestem pozytywnie zaskoczona inicjatywą Klubu, tym, jak fantastycznie się rozwija, zdobywając  Czytelników. Cieszy mnie też, że wbrew temu, co mówi się o dzisiejszym czytelnictwie, jest tak wiele osób, którzy czują potrzebę dyskusji o książkach i robią to właśnie w Klubie.


Czy znała Pani klub wcześniej, zanim „Miasto z lodu” zostało wybrane na ósmą książkę klubową?

Słyszałam o tej inicjatywie, ale nie miałam okazji wcześniej wziąć w niej udziału. Teraz z przyjemnością się do niego przyłączyłam.

W spocie reklamującym Pani książkę ambasadorka klubu, Magdalena Kumorek, nazywa Panią „polską Jodi Picoult”. Jak Pani do tego podchodzi?

Jodi to wspaniała pisarka, podziwiam ją za to, co robi a odkryłam ją właśnie dzięki Prószyńskiemu. Pracująca tam dawniej Renata Smolińska podarowała mi powieść "Bez mojej zgody" okraszając gest słowami, że widzi podobieństwo pomiędzy sposobem mojego pisania a Jody. Byłam bardzo ciekawa autorki. "Bez mojej zgody" to pierwsza powieść Picoult, którą przeczytałam. Do dzisiaj mam ją w pamięci, tak jak i inne jej książki, na przykład "Jesień cudów" czy historię rozgrywającą się w środowisku Amiszów. Porównanie do niej jest dla mnie niezwykle miłe, jednocześnie wydaje mi się, że wynika ono raczej tylko z faktu, że obie w swoich książkach poruszamy trudne, kontrowersyjne tematy. Nie mam śmiałości dopatrywać się pomiędzy naszymi książkami innych podobieństw.

Gdyby miała Pani wybrać jedną, napisaną i wydaną już książkę, którą wprowadziłaby Pani do oferty klubu „Kobiety to czytają”, co by to było?

Tylko jedną? Toż to sadyzm! ;-) Przychodzi mi do głowy powieść Emmy Donoghue "Pokój". Powieść postawiła przed Czytelnikami wiele pytań, które nie dawały mi spokoju jeszcze długi czas po tym, jak przeczytałam ostatni akapit.  Porusza bardzo ważny temat jakim jest "więzienie" i nie mam tu na myśli więzienia, które zgotował porywacz głównej bohaterce powieści ale więzienie, którym stał się dla niej synek, wychowany od małego w niewoli.

W książce odwołuje się Pani do tematów trudnych i rzadko spotykanych w polskiej literaturze. Skąd zainteresowanie tematyką anonimowych hejterów internetowych, linczu społecznego?

Motywacją do sięgnięcia po ten temat była Amada Todd, szesnastolatka, która popełniła samobójstwo. Była ofiarą internetowego bullyingu, zniszczyła ją młodzież szkolna, pisząc na jej temat krzywdzące komentarze.  Świat Internetu rządzi się swoimi prawami, ludzie otrzymują anonimowość, która pozwala im na internetowe hejterstwo. To świat, gdzie można stworzyć sobie anonimową tożsamość i świadomie albo nieświadomie wyrządzić komuś krzywdę. W "Mieście z lodu" stworzyłam bohaterkę, która może budzić kontrowersje. Była modelka pism dla panów, chora na afektywną chorobę dwubiegunową zaniedbała swoje dziecko. Nurtowało mnie pytanie, czy zasłużyła na nienawiść społeczeństwa? Był oczywiste, że ludzie, oglądając w Internecie jej rozbierane zdjęcia, poczują się ekspertami od życia Teresy i szybko zaczną odczuwać do niej niechęć. Rozkręciłam machinę zdarzeń, obserwując, jak rozgrywa się to w realnym świecie, gdy dochodzi do tragedii. Mnie samą niepokoiło, co wydarzy się dalej, jak daleko mogą posunąć się internetowi hejterzy oraz ludzie żyjący w małym, odciętym od świata mieście.

Jak przebiegała praca nad powieścią „Miasto z lodu”?

Pomysł na książkę zrodził się jesienią zeszłego roku. Mój Wydawca, Prószyński, bardzo mnie wspierał przy jej powstawaniu. Pracowałam z moją dyżurną panią psycholog, Iloną Poćwierz-Marciniak, która pomogła mi zbudować psychologię postaci. Zwróciłam się również o pomoc do policjantów, Piotra Pochuro oraz Jarosława Zycha, by pomogli mi zbudować policyjne książkowe śledztwo. Najwięcej pracy jednak wynikało z umieszczenia akcji powieści w górach i to w mroźną zimę. Wcześniej nie byłam zimą w górach, więc musiałam tam pojechać i przekonać się na własnej skórze, jak wygląda życie małych miast zagrożonych lawinami, odciętych od cywilizacji przez zaspy śniegu, gdzie dzikie zwierzęta takie jak niedźwiedzie czy wilki mogą się zbliżyć do gospodarstw w celu szukania pożywienia.

Skąd Pani czerpała informacje o afektywnej chorobie dwubiegunowej, na którą cierpi Teresa Tomaszewska, bohaterka książki?

W pracy nad Teresą pomogła mi zaprzyjaźniona psycholog oraz osoby z Internetu, które zgodziły się opowiedzieć o swoich dramatach albo o życiu z chorą osobą. Ich historie bardzo mnie poruszyły, dzięki nim zrozumiałam, z jakim problemem na co dzień borykała się moja bohaterka, trzynastoletnia Agata i jak bardzo choroba niszczyła życie jej matki.

Dlaczego to właśnie w górach umieściła Pani swoją opowieść? Czy Tatry są dla Pani szczególnym miejscem?

M. Warda "Miasto z lodu"
Wyd. Prószyński i S-ka
Ta historia wymagała mroźnej scenerii i małego, odciętego od cywilizacji miasteczka, w którym żyje niewielka społeczność. Długo szukałam na mapie takiego miejsca, aż w końcu zrozumiałam, że najlepiej będzie stworzyć je w górach. Wybór padł na Tatry z powodu ...zagrożenia lawinowego, które stwarzają wysokie góry. Tatry są też dość wysokie, by się w nich zgubić albo odejść na tyle daleko, by powrót w złą pogodę stał się niemożliwy.

Z jakimi trudnymi tematami zmierzy się jeszcze Małgorzata Warda w przyszłości?

Wiosną przyszłego roku ukaże się wznowienie mojej powieści "Nikt nie widział, nikt nie słyszał", która - mam nadzieję - również zainteresuje Klubowiczów oraz Czytelników, którzy nie boją się kontrowersyjnych tematów. Tym, którzy powieści jeszcze nie czytali, przybliżę, że będzie to rzecz o porwaniach dzieci i szukaniu swojej tożsamości. Również wiosną w wydawnictwie Media Rodzina ukaże się moja pierwsza książka s-f, skierowana nie tylko do dorosłego odbiorcy ale też do młodzieży. Zmierzę się w niej z tematem gry komputerowej stworzonej w tak nowoczesnej technologii, że można w niej odczuwać sensorycznie zapachy, smaki, ból... i można w niej przeżyć własną śmierć. W tę grę, na prośbę policji, zagra moja główna bohaterka Mika. W wirtualnym świecie zetknie się z miłością i pięknem księżyca Io, ale też z cierpieniem, przemocą i gniewem, który przedostanie się do realnego świata.

sobota, 13 września 2014

Małgorzata Warda "Miasto z lodu" [Recenzja]




Sprawdzam pocztę mailową na jednym ze znanych polskich portali. Przeglądam ze znudzeniem reklamy, zatrzymując się na chwilę przy ważniejszych wiadomościach. Na kilka z nich odpowiadam. W porządku, wyloguj. Zostaję przekierowana na stronę główną. Wiadomości z kraju, ze świata, sport, biznes, plotki. Kolejna afera z rządzącymi na czele, znowu wojna, sąsiad pobił ze skutkiem śmiertelnym sąsiada, matka oskarżona o spowodowanie śmierci 5-letniego dziecka. Internauci nie czekają na wynik śledztwa, wyrok sądu. Oni już wiedzą. Zlinczować, powiesić, wykastrować! Toż to suka, a nie kobieta! Nikt nie zna tej osoby, jej historii. Wszyscy widzą jej wizerunek wykreowany przez media. Znasz to? Pewnie, anonimowy hejterzy są wszędzie. Temu zjawisku Małgorzata Warda poświęciła uwagę w swojej najnowszej powieści "Miasto z lodu". Pierwszej publikacji polskiej autorki, która ukazała się pod skrzydłami klubu "Kobiety to Czytają".

Teresa Tomaszewska od lat cierpi na afektywną chorobę dwubiegunową. Przez swoją przypadłość praktycznie nie zna swojej 13-letniej córki Agaty, którą wychowuje babcia. Teresa postanawia zacząć wszystko od nowa, nawiązać więź z nastoletnim dzieckiem. Zabiera dziewczynę w podróż po Polsce, by w końcu osiedlić się w niewielkiej miejscowości u podnóża Tatr. Niełatwo jest jednak odnaleźć się w obcej społeczności. Kobiety szybko stają się ofiarami plotek, które szybko przeistaczają się w otwartą niechęć, a nawet nienawiść. Kiedy nieprzytomna Agata zostaje odnaleziona w stanie krytycznym w górach i zapada w śpiączkę, zaczyna wrzeć. Nie wiadomo, co stało się nastolatce, jednak ludzie już wiedzą - to na pewno wynik zaniedbania przez matkę. Sprawą interesuje się policja i krajowe media. Co tak naprawdę stało się w górach? Czy chora matka, która kocha i robi wszystko, co w jej mocy, aby nawiązać więź ze swoim dzieckiem, zasługuje na nienawiść?

Tak łatwo nam oceniać, nie znając całej historii. Widzimy tylko wierzchołek góry lodowej, znamy część prawdy, nierzadko zniekształconą przez plotki i media. Warda napisała książkę, której brakowało na polskim rynku, w kraju, w którym szczególnie mocno odczuwalna jest zawiść i nienawiść wobec drugiego człowieka. W dobie internetu osobista tragedia każdego z nas może stać się częścią medialnej gorączki. "Miasto z lodu" to ważna i potrzebna powieść, która składnia do refleksji nad samym sobą, nad zasadami funkcjonowania dzisiejszego społeczeństwa. Małgorzata Warda uświadamia czytelnikowi, iż prawda często jest zgoła inna, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. I - przede wszystkim - rozkazuje dwa razy zastanowić się, zanim znów ocenimy drugiego człowieka i przypniemy mu łatkę. Snując swoją opowieść, cofa się do samych początków, do dzieciństwa i młodości Teresy, aby przekazać czytelnikowi pełen obraz. Obraz rzetelny, nieprzekłamany. Nie wybiela bohaterki, wprost mówi również o tym, co było "złe", cały czas wiernie oddając obraz dramatu matki, której córka walczy o życie. Możliwe, iż Teresa dopuściła się zaniedbania, które doprowadziło do tragicznych okoliczności, ale iluż to rodziców popełnia błędy, które, ku ich szczęściu, nie prowadzą do tak poważnych konsekwencji?

Niemym obserwatorem następujących wydarzeń jest Agata pogrążona w śpiączce. To właśnie z jej punktu widzenia poznajemy tę historię, dziewczynka jest tutaj narratorem. Zabieg ten wpływa na emocjonalność historii, dzięki czemu do głosu dochodzą nie tylko suche fakty, ale i bardzo silne emocje. "Miasto z lodu" to przepełniona skrajnymi uczuciami powieść o dwóch kobietach poszukujących swojego miejsca w miasteczku, którego mieszkańcy zamrozili swoje serca na długo przed pierwszym śniegiem. Warda, chcąc przekazać nam pełny obraz, zaczęła nieco zbyt chaotycznie, tocząc opowieść na trzech płaszczyznach, ale nie oddzielając ich na tyle, aby czytelnik miał pewną świadomość, że przenosi się do innej czasoprzestrzeni. Przez kilka pierwszych rozdziałów możemy odczuwać zagubienie, nie do końca rozróżniać, co działo się wtedy, a co ma miejsce teraz. Przyznam, iż "Miasto z lodu" to nie jest powieść, która urzekła mnie od razu. Książka ewoluuje wraz z rozwojem akcji. Nie zachwyca z marszu, od samego początku. Ten zachwyt powoli dojrzewa w czytelniku, aby osiągnąć apogeum na sam koniec.

Czy warto? Ależ oczywiście! Wybór tej akurat publikacji na powieść pod opiekuńczymi skrzydłami klubu dyskusyjnego "Kobiety to Czytają" nie dziwi mnie ani trochę. Bo "Miasto z lodu" to doskonały materiał do refleksji, istotnej zmiany, ale i owocnej dyskusji. Porusza tematy ważne, z którymi spotykamy się na co dzień. I traktuje o najpiękniejszej miłości na świecie, miłości matki do dziecka. Miłości silniejszej niż choroba psychiczna, miłości silniejszej niż lincz społeczny. To książka o nas. O mnie, i o tobie. Bo wszyscy jesteśmy świadkami wydarzeń podobnych do tych, które Małgorzata Warda przedstawiła w swej najnowszej powieści.

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego powieści!


Małgorzata Warda, "Miasto z lodu"
Wydawnictwo Prószyński Media, 2014
ilość stron: 368
data premiery: 11.09.2014